- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
Meklemburgia-Pomorze
Dystans całkowity: | 5826.18 km (w terenie 312.00 km; 5.36%) |
Czas w ruchu: | 378:34 |
Średnia prędkość: | 15.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.60 km/h |
Suma podjazdów: | 323 m |
Liczba aktywności: | 84 |
Średnio na aktywność: | 69.36 km i 4h 37m |
Więcej statystyk |
Do Rieth i Altwarp
Niedziela, 7 kwietnia 2024 | dodano: 07.04.2024Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, trekking
Niedzielna wycieczka w duecie z moją drugą połówką - jednym z naszych "klasyków", czyli trasą do Rieth i Altwarp. Aby uniknąć jazdy rowerem po niemiłosiernie zatłoczonej w ciepły i słoneczny dzień szosie do granicy, podjechaliśmy autem do Dobieszczyna i tam zostawiliśmy samochód. Stamtąd już rowerami przez Hintersee i szlakiem dawnej kolejki wąskotorowej dojechaliśmy do Rieth.
Krótki postój na przystani w Rieth:
Z Rieth zaczyna się najładniejszy fragment trasy - koroną wału powodziowego nad jeziorem Nowowarpnieńskim:
Przy wieży widokowej przybyła nowa wiata i schron dla rowerzystów - pewnie od biedy dałoby się tam nawet zanocować na dziko, a na pewno schować przed deszczem. Dzisiaj jednak deszcz nam nie groził, a pogoda była wręcz letnia.
Dalej trasa prowadziła przez las do miejscowości Warsin:
W Altwarp zatrzymujemy się w knajpce portowej na "bakfisza", czyli bułkę z rybą na ciepło - bardzo lubimy ten regionalny, niemiecki specjał. A do tego browarek na spółkę ;-)
W Altwarp z widokiem na wodę i na Nowe Warpno:
A to już fotka wydm śródlądowych:
Wracamy przez Dolinę Jałowcową, starą pocztową drogą:
W Rieth wybieramy kierunek na mostek graniczny i dalej - polską DDR-ką do szosy z Nowego Warpna do Dobieszczyna, którą wracamy do auta.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krótki postój na przystani w Rieth:
Z Rieth zaczyna się najładniejszy fragment trasy - koroną wału powodziowego nad jeziorem Nowowarpnieńskim:
Przy wieży widokowej przybyła nowa wiata i schron dla rowerzystów - pewnie od biedy dałoby się tam nawet zanocować na dziko, a na pewno schować przed deszczem. Dzisiaj jednak deszcz nam nie groził, a pogoda była wręcz letnia.
Dalej trasa prowadziła przez las do miejscowości Warsin:
W Altwarp zatrzymujemy się w knajpce portowej na "bakfisza", czyli bułkę z rybą na ciepło - bardzo lubimy ten regionalny, niemiecki specjał. A do tego browarek na spółkę ;-)
W Altwarp z widokiem na wodę i na Nowe Warpno:
A to już fotka wydm śródlądowych:
Wracamy przez Dolinę Jałowcową, starą pocztową drogą:
W Rieth wybieramy kierunek na mostek graniczny i dalej - polską DDR-ką do szosy z Nowego Warpna do Dobieszczyna, którą wracamy do auta.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
62.21 km (0.00 km teren), czas: 04:10 h, avg:14.93 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W dolinie Randow
Niedziela, 8 października 2023 | dodano: 20.10.2023Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, trekking
Mizernie ostatnio u mnie z aktywnościami rowerowymi, a jeszcze słabiej z pisarskimi. W zasadzie tylko w ubiegłą i jeszcze poprzednią niedzielę trochę pojeździłam. Na początek zaległa relacja z niedzieli, 8 października - wybraliśmy się z Darkiem nad niemieckie jeziorka w dolinie Randow, czyli zajrzeliśmy w dawno nieodwiedzane zakątki niezbyt daleko domu.
Wycieczkę rozpoczęliśmy na parkingu przy przejściu granicznym Buk-Blankensee, skąd przez Pampow i Grünhof dojechaliśmy do niemieckiej drogi L 283. Stamtąd skręciliśmy przy leśniczówce Theerofen w gruntową drogę nad jezioro Latzigsee.
Malowniczą, polną drogą dojechaliśmy na most na Randow i dalej do przysiółka Peterswalde. Za mostem droga była prywatna i w zasadzie nie powinno nas tam być, ale nie bardzo mieliśmy inną alternatywę. Na szczęście obserwowały nas jedynie ciekawskie krowy (w dużych ilościach), więc może ujdzie nam na sucho.
Odwiedziliśmy wioskę Koblentz, której nazwę wymawia się tak samo jak Koblenz nad Renem. Jednak w meklemburskiej Koblentz rzeki brak - są za to dwa jeziora i mauzoleum rodziny von Eickstedt:
Kleiner See w Koblentz:
Kilka kilometrów dalej jest kolejne jezioro - Kiessee w Krugsdorfie.
Oprócz jeziorka Krugsdorf ma jeszcze do zaoferowania pole golfowe i zadbany pałac z zabudowaniami gospodarskimi tuż obok.
Drogę powrotną wybraliśmy przez Rothenklempenow. Po raz kolejny przekraczamy rzekę Randow i mijamy kolejne pastwiska z pięknymi okazami niemieckich krasul.
W planach było jeszcze odwiedzenie jeziora Haussee koło Rothenklempenow, ale zapomniałam skręcić we właściwą drogę i nie chciało nam się wracać, więc zamiast jeziora był popas w parku przy pałacu. Na zdjęciu zabudowania dworskie i wieża prochowa w Rothenklempenow:
I meta na granicy
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wycieczkę rozpoczęliśmy na parkingu przy przejściu granicznym Buk-Blankensee, skąd przez Pampow i Grünhof dojechaliśmy do niemieckiej drogi L 283. Stamtąd skręciliśmy przy leśniczówce Theerofen w gruntową drogę nad jezioro Latzigsee.
Malowniczą, polną drogą dojechaliśmy na most na Randow i dalej do przysiółka Peterswalde. Za mostem droga była prywatna i w zasadzie nie powinno nas tam być, ale nie bardzo mieliśmy inną alternatywę. Na szczęście obserwowały nas jedynie ciekawskie krowy (w dużych ilościach), więc może ujdzie nam na sucho.
Odwiedziliśmy wioskę Koblentz, której nazwę wymawia się tak samo jak Koblenz nad Renem. Jednak w meklemburskiej Koblentz rzeki brak - są za to dwa jeziora i mauzoleum rodziny von Eickstedt:
Kleiner See w Koblentz:
Kilka kilometrów dalej jest kolejne jezioro - Kiessee w Krugsdorfie.
Oprócz jeziorka Krugsdorf ma jeszcze do zaoferowania pole golfowe i zadbany pałac z zabudowaniami gospodarskimi tuż obok.
Drogę powrotną wybraliśmy przez Rothenklempenow. Po raz kolejny przekraczamy rzekę Randow i mijamy kolejne pastwiska z pięknymi okazami niemieckich krasul.
W planach było jeszcze odwiedzenie jeziora Haussee koło Rothenklempenow, ale zapomniałam skręcić we właściwą drogę i nie chciało nam się wracać, więc zamiast jeziora był popas w parku przy pałacu. Na zdjęciu zabudowania dworskie i wieża prochowa w Rothenklempenow:
I meta na granicy
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
45.40 km (0.00 km teren), czas: 03:06 h, avg:14.65 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Penkun - wietrzny finał września
Sobota, 30 września 2023 | dodano: 02.10.2023Kategoria Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, trekking
Nie mieliśmy z Darkiem dużo czasu dzisiaj - ze względu na obowiązki rodzinno-psie - dlatego też wyruszyliśmy do Penkun nie z domu, ale podjechaliśmy 16 km na parking przy przejściu granicznym Buk-Blankensee i stamtąd zaczęliśmy wycieczkę. Niby 16 km to niedużo, ale godzinkę w jedną i godzinkę w drugą stronę byliśmy do przodu, zwłaszcza, że znamy ten odcinek jak własną kieszeń.
Od razu więc skierowaliśmy się na drogę z Blankensee do Bismark.
Ruch tutaj niewielki, tylko wiatr bardzo uprzykrzał jazdę, prawie przez cały czas. Jesień już czuć w powietrzu, ale jeszcze nie widać - jadąc przez zielone pola lub złociste, obsadzone gorczycą, można by pomyśleć, że to wiosna, a nie koniec września.
Z Bismark dalej przez Ramin do Lebehn i Krackow.
Nad jeziorem Lebehner See:
Kawałek dalej zaczyna się DDR-ka do Hohenholz i dalej, po trasie wąskotorówki Casekow Penkun - Oder. Informuje o tym tablica informacyjna, jak również że kolejką transportowano torf, cegły, buraki i zboże.
Krackow wita swoich gości i reklamuje atrakcje - z ciekawostek: w okazałym pałacu można sobie wynająć dwa apartamenty jako mieszkanka wakacyjne.
My zadowoliliśmy się obejrzeniem pałacu i folwarku przez płot, a następnie skierowaliśmy się dalej do Battinsthal. Dawno tu nie byliśmy - również tutejszy dworek został pieczołowicie odremontowany przez właścicieli.
Zajrzeliśmy do mauzoleum Schuckmannsche Grabkapelle z XIX w., przy którym dwie tablice upamiętniają również 30 żołnierzy poległych w ostatnich dniach wojny - zapewne w czasie przejścia frontu przez Battinsthal.
Przekraczamy wiaduktem autostradę i zaraz jesteśmy już w Penkun. Akurat trafiliśmy na polsko-niemiecki festyn przy zamku, coś w stylu dożynek zapewne.
Chwilkę się pokręciliśmy po zamkowym dziedzińcu i ruszamy w powrotną drogę przez Löcknitz i Boock.
Löcknitz - widok na zamek z mostu na rzece Randow:
I meta w Blankensee.
Wrzesień kończę wynikiem 600 km i ukończonym wyzwaniem na Stravie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Od razu więc skierowaliśmy się na drogę z Blankensee do Bismark.
Ruch tutaj niewielki, tylko wiatr bardzo uprzykrzał jazdę, prawie przez cały czas. Jesień już czuć w powietrzu, ale jeszcze nie widać - jadąc przez zielone pola lub złociste, obsadzone gorczycą, można by pomyśleć, że to wiosna, a nie koniec września.
Z Bismark dalej przez Ramin do Lebehn i Krackow.
Nad jeziorem Lebehner See:
Kawałek dalej zaczyna się DDR-ka do Hohenholz i dalej, po trasie wąskotorówki Casekow Penkun - Oder. Informuje o tym tablica informacyjna, jak również że kolejką transportowano torf, cegły, buraki i zboże.
Krackow wita swoich gości i reklamuje atrakcje - z ciekawostek: w okazałym pałacu można sobie wynająć dwa apartamenty jako mieszkanka wakacyjne.
My zadowoliliśmy się obejrzeniem pałacu i folwarku przez płot, a następnie skierowaliśmy się dalej do Battinsthal. Dawno tu nie byliśmy - również tutejszy dworek został pieczołowicie odremontowany przez właścicieli.
Zajrzeliśmy do mauzoleum Schuckmannsche Grabkapelle z XIX w., przy którym dwie tablice upamiętniają również 30 żołnierzy poległych w ostatnich dniach wojny - zapewne w czasie przejścia frontu przez Battinsthal.
Przekraczamy wiaduktem autostradę i zaraz jesteśmy już w Penkun. Akurat trafiliśmy na polsko-niemiecki festyn przy zamku, coś w stylu dożynek zapewne.
Chwilkę się pokręciliśmy po zamkowym dziedzińcu i ruszamy w powrotną drogę przez Löcknitz i Boock.
Löcknitz - widok na zamek z mostu na rzece Randow:
I meta w Blankensee.
Wrzesień kończę wynikiem 600 km i ukończonym wyzwaniem na Stravie.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
67.12 km (0.00 km teren), czas: 04:19 h, avg:15.55 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Udało się zdążyć przed burzą
Sobota, 29 lipca 2023 | dodano: 29.07.2023Kategoria Meklemburgia-Pomorze, trekking, Zachodniopomorskie
Prognozy zapowiadały względnie dobrą pogodę mniej-więcej do czternastej, więc wykorzystaliśmy z Darkiem przedpołudnie na wycieczkę w tereny niedalekie, choć rzadziej przez nas odwiedzane. Podjechaliśmy autem do Przecławia, skąd - już na rowerach - skierowaliśmy się drogą do Kurowa. Ostatnio po drodze mijaliśmy rozgrzebaną budowę, a teraz jest piękny wiadukt i obwodnica Warzymic i Przecławia, prawie gotowa.
W Kurowie też nowa droga ze ścieżką rowerową zastąpiła starą i wyboistą z krzywych płyt:
A w Siadle Dolnym pustki. Czyżby burzowe prognozy wystraszyły wszystkich spacerowiczów i rowerzystów? Na kajaki też nie ma amatorów:
Znów nie udało mi się wjechać na górkę przy autostradzie. Po wepchaniu roweru mamy natomiast piękny zjazd i piękne widoki po drodze do Moczył:
Witamy w Moczyłach:
Kawałek za Moczyłami rozpoczyna się leśny fragment szlaku. Zdjęć nie ma dużo, bo bezlitośnie cięły komary, więc trzeba było jechać.
Nad Odrą:
I tu też nad Odrą, ale już w okolicach Pargowa - na pomoście zrobiliśmy sobie mały piknik:
Wzdłuż granicy docieramy do obrzeży Staffelde, skąd graniczną DDR-ką dojeżdżamy do Rosówka:
W Rosówku opuszczamy DDR-kę i kierujemy się mało uczęszczaną szosą do Rosow
Ciekawy jest kościół w Rosow z niecodzienną rekonstrukcją brakującej wieży:
Następnie kierujemy się aleją obrośniętą akacjami do Nadrensee - chyba tędy nigdy nie jechaliśmy. W Nadrensee chwilkę zatrzymujemy się nad jeziorem, a nad nami zbierają się czarne chmury:
I faktycznie - chwilę potem, gdy jedziemy boczną dróżką przez las, trochę zaczyna padać. Deszcz jednak wkrótce ustaje - na szczęście - a my docieramy do DDR-ki z Hohenholz do Ladenthin, którą też jeszcze nie jechaliśmy.
Po lewej stronie - od północy - mamy solidny wał burzowy i groźne pomruki. Ale wiatr jest południowy, więc oceniamy, że mamy jeszcze trochę czasu na dotarcie do Przecławia. Tak to wyglądało w okolicach Warnika, pod granicą:
Akurat zadzwoniła córka z informacją, że w Tanowie leje i grzmi i z pytaniem, czy nie potrzebujemy pomocy. Ale u nas jeszcze nie pada. Tym niemniej nie ma co zwlekać i z Warnika kierujemy się DDR-ką do Karwowa - z malowniczą panoramą Szczecina na horyzoncie - i dalej nową DDR-ką do Przecławia:
Przy aucie jesteśmy równo o 14.00. Na sucho. Trasa nie była szczególnie długa, ale bardzo urozmaicona na tych czterdziestu paru kilometrach, a to lubimy.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
43.72 km (15.00 km teren), czas: 03:05 h, avg:14.18 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Sąsiedzka integracja - nad Thursee w wietrzną niedzielę
Niedziela, 2 lipca 2023 | dodano: 02.07.2023Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking, Zachodniopomorskie
Wczoraj deszcz pokrzyżował mi plany, dzisiaj natomiast wiał bardzo silny wiatr. A jak wiatr, to lepiej zaplanować trasę w osłoniętym terenie. Tak więc wycieczka po lesie, nad jezioro po niemieckiej stronie, a powrót przez łąki rezerwatu Świdwie, ale z wiatrem.
Mieliśmy jechać we czwórkę, z zaprzyjaźnioną parą z sąsiedztwa - Moniką i Marcinem, a przy okazji sprawdzić starszy komplet rowerów, który z pewnych względów chcemy zabrać na wakacje. Niestety już na początku okazało się, że jednoślad Darka ma uszkodzoną oponę i nie nadaje się na dłuższą jazdę. Darek wrócił do domu, ale nie dał się namówić na dołączenie do nas na innym rowerze. No trudno, szkoda - dalej pojechaliśmy zatem we trójkę.
Na zdjęciu - mój "emerytowany" Giant:
Na DW115 do Dobieszczyna bardzo duży ruch, więc fragment ominęliśmy szutrową drogą. Za niemiecką granicą odbiliśmy na Glashütte. Asfaltową DDR-ką:
Przy budynku dawnej stacji kolejowej w Glashütte odbijamy w drogę gruntową, biegnącą dawnym nasypem kolejowym Randower Kleinbahn, a następnie w drogę nad jezioro Thursee - teren jest pofałdowany, polodowcowy.
Trochę gubimy się w lesie nad jeziorem, ale w końcu znajdujemy właściwą dróżkę. Samo jezioro jest prywatne - o czym informują tabliczki w języku niemieckim i polskim - ale dookoła niego jest leśna ścieżka, zakładam, że dostępna. Zaglądamy nad jeziorko:
Nasze rowerki na plaży:
Po krótkim odpoczynku jedziemy dalej, do Pampow, o które zahaczamy jedynie "opłotkiem".
Stary, przedwojenny bruk prowadzi w stronę polskiej granicy w Stolcu.
A oto i Stolec - pałac, droga nad Świdwie i moi sąsiedzi:
Droga nad Świdwie prowadzi przez łąki. Całe szczęście, że mamy z wiatrem, bo głowę razem z płucami ten wiatr wyrywa.
Wieża widokowa i widoki z niej:
A potem przez Węgornik i "patatajkę" z płyt wracamy do domu.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Mieliśmy jechać we czwórkę, z zaprzyjaźnioną parą z sąsiedztwa - Moniką i Marcinem, a przy okazji sprawdzić starszy komplet rowerów, który z pewnych względów chcemy zabrać na wakacje. Niestety już na początku okazało się, że jednoślad Darka ma uszkodzoną oponę i nie nadaje się na dłuższą jazdę. Darek wrócił do domu, ale nie dał się namówić na dołączenie do nas na innym rowerze. No trudno, szkoda - dalej pojechaliśmy zatem we trójkę.
Na zdjęciu - mój "emerytowany" Giant:
Na DW115 do Dobieszczyna bardzo duży ruch, więc fragment ominęliśmy szutrową drogą. Za niemiecką granicą odbiliśmy na Glashütte. Asfaltową DDR-ką:
Przy budynku dawnej stacji kolejowej w Glashütte odbijamy w drogę gruntową, biegnącą dawnym nasypem kolejowym Randower Kleinbahn, a następnie w drogę nad jezioro Thursee - teren jest pofałdowany, polodowcowy.
Trochę gubimy się w lesie nad jeziorem, ale w końcu znajdujemy właściwą dróżkę. Samo jezioro jest prywatne - o czym informują tabliczki w języku niemieckim i polskim - ale dookoła niego jest leśna ścieżka, zakładam, że dostępna. Zaglądamy nad jeziorko:
Nasze rowerki na plaży:
Po krótkim odpoczynku jedziemy dalej, do Pampow, o które zahaczamy jedynie "opłotkiem".
Stary, przedwojenny bruk prowadzi w stronę polskiej granicy w Stolcu.
A oto i Stolec - pałac, droga nad Świdwie i moi sąsiedzi:
Droga nad Świdwie prowadzi przez łąki. Całe szczęście, że mamy z wiatrem, bo głowę razem z płucami ten wiatr wyrywa.
Wieża widokowa i widoki z niej:
A potem przez Węgornik i "patatajkę" z płyt wracamy do domu.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
50.00 km (20.00 km teren), czas: 03:23 h, avg:14.78 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Anklamer Stadtbruch w duecie, lecz z drobnymi kłopotami
Niedziela, 4 czerwca 2023 | dodano: 05.06.2023Kategoria Dookoła Zalewu Szczecińskiego, Meklemburgia-Pomorze, trekking
Przedwczoraj wróciłam ze służbowych wojaży, a wczoraj po południu wybraliśmy się na rower w duecie z małżonkiem, który również wymyślił trasę wycieczki. Nie mając ochoty po raz kolejny przemierzać utartych ścieżek, zaproponował podjechanie autem z rowerami na dachu do Ueckermünde i wyruszenie stamtąd w stronę rezerwatu Bagien Anklamskich (Anklamer Stadtbruch). Jest to zarazem fragment szlaku dookoła Zalewu Szczecińskiego.
Pierwszą miejscowością na trasie było Mönkebude z ładną plażą. Tam Darek zauważył, że obluzowała mu się kierownica. Zatrzymaliśmy się przy plaży i podczas, gdy Darek przykręcał śrubkę w kierownicy, ja posiedziałam chwilkę na słońcu.
Zauważyliśmy, że w tym roku pojawiły się i tam automaty do pobierania opłaty klimatycznej, więc nie chcąc ryzykować spotkania z jakimś nadgorliwym strażnikiem, nie rozsiadaliśmy się na dłużej, tylko pojechaliśmy w dalszą drogę. Po ładnym odcinku ścieżką przez las docieramy do Bugewitz, skąd rozpoczyna się fragment wiodący do rezerwatu przyrody Anklamer Stadtbruch. Krajobraz już czerwcowy - na polach zielenią się łany zboża, a na bagnach kwitnie na żółto jakaś bliżej mi nieznana roślina. Próbowałam wygooglać, ale bez skutku. W każdym razie pięknie to teraz wygląda.
Zajrzeliśmy na wieżę widokową, ale tylko na chwilkę, bo aktualnie jest opanowana przez stado jaskółek (?), które postanowiły gromadnie w niej zamieszkać, lepiąc pod jej dachem mnóstwo gniazd. Nie chcieliśmy im przeszkadzać, więc szybko zrobiliśmy zdjęcia i zaraz zeszliśmy na dół.
Kolejne spotkanie to rodzina dzikich gęsi, która niewiele sobie robiła z przejeżdżających rowerzystów.
Szutrowa droga malowniczo wije się wzdłuż kanałów i łąk.
Odbijamy w kierunku Kamp, nad cieśninę przy ujściu Peene do Zalewu, z widokiem na wyspę Uznam i pozostałości dawnego mostu kolejowego.
Tutaj robimy sobie kolejny postój, a następnie wracamy, ale nie tą samą drogą, tylko trasą przez Neuendorf i Lübs. Droga jest dobra, poza odcinkiem 2 km kamiennej kostki przed Lübs, na którym Darkowi pęka przedni błotnik. Mamy więc wątpliwą, klekoczącą "atrakcję" przez pozostałą część wycieczki.
Szosa L28 do Ueckermünde jest raczej nudna i jednostajna, jedynym urozmaiceniem jest most na rzece Zarow.
W Ueckermünde zaglądamy jeszcze na koniec na starówkę. Na słynnej ławeczce siedzą jakieś panie, więc nici ze zdjęcia. Pstrykam fotkę na rynku i ok. 20.30 ładujemy rowery na bagażnik i wracamy autem do domu.
A gdzie byłam przez ostatni tydzień? W pewnym mieście gwarnym i tętniącym życiem. O każdej porze dnia i nocy pełnym turystów i zabieganych miejscowych. Sporo z nich jeździ na rowerach, a że DDR-ek jest niewiele, to jeżdżą głównie po chodnikach, co jest tolerowane, ale wymaga nie lada umiejętności w lawirowaniu między pieszymi i różnymi pojazdami. Ja bym chyba nie miała odwagi.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pierwszą miejscowością na trasie było Mönkebude z ładną plażą. Tam Darek zauważył, że obluzowała mu się kierownica. Zatrzymaliśmy się przy plaży i podczas, gdy Darek przykręcał śrubkę w kierownicy, ja posiedziałam chwilkę na słońcu.
Zauważyliśmy, że w tym roku pojawiły się i tam automaty do pobierania opłaty klimatycznej, więc nie chcąc ryzykować spotkania z jakimś nadgorliwym strażnikiem, nie rozsiadaliśmy się na dłużej, tylko pojechaliśmy w dalszą drogę. Po ładnym odcinku ścieżką przez las docieramy do Bugewitz, skąd rozpoczyna się fragment wiodący do rezerwatu przyrody Anklamer Stadtbruch. Krajobraz już czerwcowy - na polach zielenią się łany zboża, a na bagnach kwitnie na żółto jakaś bliżej mi nieznana roślina. Próbowałam wygooglać, ale bez skutku. W każdym razie pięknie to teraz wygląda.
Zajrzeliśmy na wieżę widokową, ale tylko na chwilkę, bo aktualnie jest opanowana przez stado jaskółek (?), które postanowiły gromadnie w niej zamieszkać, lepiąc pod jej dachem mnóstwo gniazd. Nie chcieliśmy im przeszkadzać, więc szybko zrobiliśmy zdjęcia i zaraz zeszliśmy na dół.
Kolejne spotkanie to rodzina dzikich gęsi, która niewiele sobie robiła z przejeżdżających rowerzystów.
Szutrowa droga malowniczo wije się wzdłuż kanałów i łąk.
Odbijamy w kierunku Kamp, nad cieśninę przy ujściu Peene do Zalewu, z widokiem na wyspę Uznam i pozostałości dawnego mostu kolejowego.
Tutaj robimy sobie kolejny postój, a następnie wracamy, ale nie tą samą drogą, tylko trasą przez Neuendorf i Lübs. Droga jest dobra, poza odcinkiem 2 km kamiennej kostki przed Lübs, na którym Darkowi pęka przedni błotnik. Mamy więc wątpliwą, klekoczącą "atrakcję" przez pozostałą część wycieczki.
Szosa L28 do Ueckermünde jest raczej nudna i jednostajna, jedynym urozmaiceniem jest most na rzece Zarow.
W Ueckermünde zaglądamy jeszcze na koniec na starówkę. Na słynnej ławeczce siedzą jakieś panie, więc nici ze zdjęcia. Pstrykam fotkę na rynku i ok. 20.30 ładujemy rowery na bagażnik i wracamy autem do domu.
A gdzie byłam przez ostatni tydzień? W pewnym mieście gwarnym i tętniącym życiem. O każdej porze dnia i nocy pełnym turystów i zabieganych miejscowych. Sporo z nich jeździ na rowerach, a że DDR-ek jest niewiele, to jeżdżą głównie po chodnikach, co jest tolerowane, ale wymaga nie lada umiejętności w lawirowaniu między pieszymi i różnymi pojazdami. Ja bym chyba nie miała odwagi.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
60.96 km (0.00 km teren), czas: 03:58 h, avg:15.37 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Rieth po pracy
Poniedziałek, 22 maja 2023 | dodano: 22.05.2023Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking, Zachodniopomorskie
Obowiązki zawodowe wykluczyły mnie z weekendu do piętnastej w niedzielę, ale po powrocie do domu i obiedzie mogliśmy z Darkiem wybrać się jeszcze na popołudniową wycieczkę do dawno nie odwiedzanego Rieth nad Jeziorem Nowowarpnieńskim. Wyruszyliśmy po 16.30, więc większość osób już wracała o tej porze - na pasie ruchu z Dobieszczyna w kierunku Szczecina spory ruch, w odwrotnym - czyli naszym - już spokojnie.
W ciągu godzinki dojechaliśmy do Hintersee, gdzie zaczyna się lubiany przez nas szlak po dawnej trasie kolejki wąskotorowej do Rieth. I znów towarzyszy nam woń bzu - prawdziwa, piękna wiosna.
U Niemców właśnie kończy się długi weekend. Nie widać tego jednak już w Rieth - pewnie w niedzielę pod wieczór już wszyscy pojechali do domów. Tylko na kempingu nad jeziorem stoją ze trzy kampery, a przy nich odpoczywają - na oko - emeryci.
W wiosce sennie i pusto. Kiedyś był tutaj sklep, zachowały się malowane szyldy, teraz jest dom mieszkalny, ale właściciele zachowali zabytkowe napisy:
Jedziemy do mariny na krótki postój.
Widok na Nowe Warpno po drugiej stronie i na wysepkę Riether Werder (z ruinami budynków), na której Niemcy wypasają krowy, przewożone na specjalnej platformie, która stoi przycumowana do brzegu.
Wracamy przez graniczny mostek i DDR-kę pod Karszno. Kawałek trzeba faktycznie pchać rowery po piachu, ale nie 400m, a co najwyżej 100.
Po drodze odbijamy jeszcze na małym rondzie na Trzebież, żeby wrócić przez (byłe) jezioro Piaski. Tej wiosny rosną już na nim krzaczory, za parę lat pewnie będą z nich drzewa i będzie można przejść suchą nogą.
Na razie mieszka tutaj jeszcze para łabędzi, które krążą nam nad głowami.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W ciągu godzinki dojechaliśmy do Hintersee, gdzie zaczyna się lubiany przez nas szlak po dawnej trasie kolejki wąskotorowej do Rieth. I znów towarzyszy nam woń bzu - prawdziwa, piękna wiosna.
U Niemców właśnie kończy się długi weekend. Nie widać tego jednak już w Rieth - pewnie w niedzielę pod wieczór już wszyscy pojechali do domów. Tylko na kempingu nad jeziorem stoją ze trzy kampery, a przy nich odpoczywają - na oko - emeryci.
W wiosce sennie i pusto. Kiedyś był tutaj sklep, zachowały się malowane szyldy, teraz jest dom mieszkalny, ale właściciele zachowali zabytkowe napisy:
Jedziemy do mariny na krótki postój.
Widok na Nowe Warpno po drugiej stronie i na wysepkę Riether Werder (z ruinami budynków), na której Niemcy wypasają krowy, przewożone na specjalnej platformie, która stoi przycumowana do brzegu.
Wracamy przez graniczny mostek i DDR-kę pod Karszno. Kawałek trzeba faktycznie pchać rowery po piachu, ale nie 400m, a co najwyżej 100.
Po drodze odbijamy jeszcze na małym rondzie na Trzebież, żeby wrócić przez (byłe) jezioro Piaski. Tej wiosny rosną już na nim krzaczory, za parę lat pewnie będą z nich drzewa i będzie można przejść suchą nogą.
Na razie mieszka tutaj jeszcze para łabędzi, które krążą nam nad głowami.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
59.10 km (10.00 km teren), czas: 03:21 h, avg:17.64 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Hintersee
Czwartek, 4 maja 2023 | dodano: 04.05.2023Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Zachodniopomorskie
Wczoraj wróciliśmy z Darkiem z majówki - najpierw komunia, a potem dwa dni trekkingu na Słowacji, w górach. Wciąż jeszcze mam w nogach zakwasy po wędrowaniu, więc postanowiłam rozruszać je trochę na rowerze. Przejechałam się szosą "dobieszczynką" kawałek poza granicę - do Hintersee i z powrotem. Temperatura wciąż nie rozpieszcza, a na dodatek jeszcze wiał chłodny wiatr.
Krowy na polach za Hintersee:
I jeszcze kilka fotek z Gór Choczańskich - to niewielkie pasmo, graniczące z Tatrami Zachodnimi poprzez dolinę Kwaczańską. W ubiegłym roku jechaliśmy nią z Klubem "Gryfus" na rowerach podczas rajdu dookoła Tatr. Wróciliśmy w tym roku połazić pieszymi szlakami:
Dolina Kwaczańska na bis:
Początek doliny Prosieckiej
I widoczki z najwyższego szczytu - Wielkiego Chocza (1608 m npm.), podobno najlepsze panoramy w całej Słowacji:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krowy na polach za Hintersee:
I jeszcze kilka fotek z Gór Choczańskich - to niewielkie pasmo, graniczące z Tatrami Zachodnimi poprzez dolinę Kwaczańską. W ubiegłym roku jechaliśmy nią z Klubem "Gryfus" na rowerach podczas rajdu dookoła Tatr. Wróciliśmy w tym roku połazić pieszymi szlakami:
Dolina Kwaczańska na bis:
Początek doliny Prosieckiej
I widoczki z najwyższego szczytu - Wielkiego Chocza (1608 m npm.), podobno najlepsze panoramy w całej Słowacji:
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
37.80 km (0.00 km teren), czas: 01:48 h, avg:21.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dwie pary na pętli
Piątek, 21 kwietnia 2023 | dodano: 21.04.2023Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Zachodniopomorskie
Wyciągnęłam dziś na rower nie tylko Darka, ale i naszych sąsiadów - Monikę i jej partnera Marcina. Taki spontaniczny wypad po południu na trasę szosową, którą nazywamy "dużą pętlą dobieszczyńską", bo od przejścia granicznego w Dobieszczynie prowadzi przez Niemcy. I o ile do granicy ruch był spory, to odcinek u naszych sąsiadów - przez Glashütte, Rothenklempenow, Mewegen aż do Blankensee - raczej świecił pustkami. Od jesieni nie jechaliśmy tą trasą, miło było odwiedzić stare kąty. Pewnie jutro, w sobotę, przy tak pięknej i słonecznej pogodzie ludzi i aut będzie mnóstwo, ale się nie przekonam - bo czeka mnie sobota pracująca.
Krótki postój w Mewegen:
I drugi, nieopodal wsi Buk, już po polskiej stronie:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krótki postój w Mewegen:
I drugi, nieopodal wsi Buk, już po polskiej stronie:
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
54.83 km (0.00 km teren), czas: 02:24 h, avg:22.85 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Bagna Anklamskie
Niedziela, 30 października 2022 | dodano: 31.10.2022Kategoria Meklemburgia-Pomorze, trekking
Pomysłodawcą dzisiejszej wycieczki był Darek, który zaproponował, abyśmy pojechali trasą nad Zalewem do rezerwatu Anklamer Stadtbruch. Nie byliśmy tam w tym roku, a bardzo lubimy to miejsce, a że pogoda wciąż sprzyja rowerzyst(k)om, więc dzisiaj podjechaliśmy autem do Ueckermünde, a dalej już na rowerach.
Osiem kilometrów na zachód od Ueckermünde leży urokliwa wioska letniskowa Mönkebude. W marinie już prawie nie ma jachtów i mało kto spaceruje po miejscowości, ale na plaży kilka osób relaksowało się w wiklinowych koszach, a trochę ludzi siedziało w ogródku przy restauracji:
Ogólnie jednak dość pustawo, choć ciepła i bezwietrzna pogoda byłaby idealna na spacer. Można się poczuć jak na wakacjach.
I my usiedliśmy na chwilę na ławce w promieniach słońca, ale nie na długo. Kolejny odcinek wiódł ładną ścieżką przez las mieszany, w stronę Leopoldshagen. Suche liście szeleszczą pod kołami, a my delektujemy się barwami jesieni w październikowym światłocieniu.
Dojeżdżamy do Bugewitz drogą obok pola ... kwitnącego rzepaku. To chyba jednak niedobrze, że rzepak kwitnie w październiku, a nie w maju. W głębi pola zbierają się stada żurawi, jest ich naprawdę sporo. Zbierają się do odlotu, czy zostają? A obok drogi kolejna anomalia - kwitną mlecze.
Za Bugewitz zaczyna się obszar rezerwatu. Jedziemy najpierw asfaltową DDR-ką do wieży widokowej.
Niestety jest bardzo niski stan wody - odsłoniły się połacie mułu, a czaple stoją w wodzie, na dnie.
Niemcy wyremontowali trasę do Anklam - stare, krzywe płyty zastąpiono szuterkiem.
Koło mostu skręciliśmy w prawo, w ścieżkę, która normalnie prowadziła ... do wody, ale teraz była cała odsłonięta i można nią było dojechać do Kamp. Raczej nie była to ścieżka rowerowa, raczej jakieś wertepy dla ornitologów, momentami w dwumetrowym trzcinowisku, ale w sumie dało się powoli przejechać.
W Kamp nad wodą zrobiliśmy sobie piknik z widokiem na pozostałości mostu kolejowego:
Z powrotem postanowiliśmy pojechać dawną trasą kolejową - droga jest prosta jak drut, ale niebywale kamienista i wybolista. Za to jakie widoki!
Kormorany;
Żurawie jednak zdecydowały się odlecieć i na przedwieczornym niebie formują klucze w wyrafinowanych kształtach:
Czas płynie nieubłaganie - dochodzi szesnasta, a do samochodu daleko. Wracamy więc szosą, bo szybciej. Wieczorne klimaty w Grambin, na moście nad Zarow:
Do Ueckermünde docieramy o zmierzchu. Namawiam jeszcze Darka na rundkę po Altstadt, gdzie sporo ludzi jeszcze siedzi w knajpkach na zewnątrz, po porcie i na promenadę nad Zalewem:
O zmroku podnoszą się z pól mgły. Zjawiskowo wygląda stado krów, pasące się obok DDR-ki do plaży:
Zmrok zapada zdecydowanie zbyt szybko - nie lubię czasu zimowego.
Drogę powrotną autem pokonujemy w zupełnych ciemnościach. W domu jesteśmy około osiemnastej.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Osiem kilometrów na zachód od Ueckermünde leży urokliwa wioska letniskowa Mönkebude. W marinie już prawie nie ma jachtów i mało kto spaceruje po miejscowości, ale na plaży kilka osób relaksowało się w wiklinowych koszach, a trochę ludzi siedziało w ogródku przy restauracji:
Ogólnie jednak dość pustawo, choć ciepła i bezwietrzna pogoda byłaby idealna na spacer. Można się poczuć jak na wakacjach.
I my usiedliśmy na chwilę na ławce w promieniach słońca, ale nie na długo. Kolejny odcinek wiódł ładną ścieżką przez las mieszany, w stronę Leopoldshagen. Suche liście szeleszczą pod kołami, a my delektujemy się barwami jesieni w październikowym światłocieniu.
Dojeżdżamy do Bugewitz drogą obok pola ... kwitnącego rzepaku. To chyba jednak niedobrze, że rzepak kwitnie w październiku, a nie w maju. W głębi pola zbierają się stada żurawi, jest ich naprawdę sporo. Zbierają się do odlotu, czy zostają? A obok drogi kolejna anomalia - kwitną mlecze.
Za Bugewitz zaczyna się obszar rezerwatu. Jedziemy najpierw asfaltową DDR-ką do wieży widokowej.
Niestety jest bardzo niski stan wody - odsłoniły się połacie mułu, a czaple stoją w wodzie, na dnie.
Niemcy wyremontowali trasę do Anklam - stare, krzywe płyty zastąpiono szuterkiem.
Koło mostu skręciliśmy w prawo, w ścieżkę, która normalnie prowadziła ... do wody, ale teraz była cała odsłonięta i można nią było dojechać do Kamp. Raczej nie była to ścieżka rowerowa, raczej jakieś wertepy dla ornitologów, momentami w dwumetrowym trzcinowisku, ale w sumie dało się powoli przejechać.
W Kamp nad wodą zrobiliśmy sobie piknik z widokiem na pozostałości mostu kolejowego:
Z powrotem postanowiliśmy pojechać dawną trasą kolejową - droga jest prosta jak drut, ale niebywale kamienista i wybolista. Za to jakie widoki!
Kormorany;
Żurawie jednak zdecydowały się odlecieć i na przedwieczornym niebie formują klucze w wyrafinowanych kształtach:
Czas płynie nieubłaganie - dochodzi szesnasta, a do samochodu daleko. Wracamy więc szosą, bo szybciej. Wieczorne klimaty w Grambin, na moście nad Zarow:
Do Ueckermünde docieramy o zmierzchu. Namawiam jeszcze Darka na rundkę po Altstadt, gdzie sporo ludzi jeszcze siedzi w knajpkach na zewnątrz, po porcie i na promenadę nad Zalewem:
O zmroku podnoszą się z pól mgły. Zjawiskowo wygląda stado krów, pasące się obok DDR-ki do plaży:
Zmrok zapada zdecydowanie zbyt szybko - nie lubię czasu zimowego.
Drogę powrotną autem pokonujemy w zupełnych ciemnościach. W domu jesteśmy około osiemnastej.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
58.75 km (20.00 km teren), czas: 04:31 h, avg:13.01 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)