- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
Bawaria
Dystans całkowity: | 133.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 15:31 |
Średnia prędkość: | 8.61 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 66.80 km i 7h 45m |
Więcej statystyk |
Donauradweg z Pasawy do Wiednia: Dzień 2 – Pasawa-Ottensheim
Poniedziałek, 23 lipca 2018 | dodano: 01.08.2018Kategoria Austria, Bawaria, Donauradweg i okolice 2018, Niemcy
Pogoda
w poniedziałek poprawiła się na tyle, że bez obaw mogliśmy ruszyć na szlak, już
teraz rzeczywiście wzdłuż Dunaju. Najpierw jednak trzeba było przestawić
samochody z parkingu w pobliżu hotelu, który bezpłatny jest tylko w weekendy,
na miejsce, gdzie spokojnie mogłyby postać sobie przez tydzień. Zrobiliśmy
rekonesans dzień wcześniej i najsensowniejszym wyjściem wydało się nam zostawienie
aut w parkingowcu przy Bahnhofstrasse, gdzie postój kosztuje 4 euro za dobę.
A potem już w drogę! Mapka wycieczki
Moi współtowarzysze jazdy przed hotelem:
Tak szlak oznaczony jest po stronie niemieckiej:
Przez większość trasy można jechać zarówno lewym, jak i prawym brzegiem Dunaju, gdyż ścieżka rowerowa poprowadzona jest po obu stronach. Można też sobie w trakcie zmieniać stronę – na jednym z licznych mostów, na zaporach wodnych lub korzystając z przepraw promowych. My pojechaliśmy początkowo bulwarami wzdłuż pasawskiej starówki, a potem mostem przejechaliśmy na lewy brzeg. Ścieżka prowadziła wzdłuż drogi samochodowej B388, ale bezpiecznie i w sumie droga była umiarkowanie ruchliwa.
Bulwar w Pasawie:
Pierwszym miasteczkiem na trasie było Obernzell z zabytkowymi kamieniczkami i zamkiem, mieszczącym muzeum ceramiki:
Darek nad brzegiem Dunaju w Obernzell:
Krótko za Pasawą granica między Bawarią a Austrią biegnie środkiem Dunaju, ale od Engelhartszell już obydwa brzegi należą do Austrii. My przekraczaliśmy granicę na elektrowni wodnej w Jochstein i nie było to takie proste, ponieważ zaporę trzeba pokonać korzystając z dość stromych schodów, co przy obładowanych rowerach było trochę uciążliwe.
Stroma droga do Austrii:
Oprócz elektrowni mieści się tam również śluza, z której korzystają barki i liczne statki pasażerskie, pływające po Dunaju:
Na moście granicznym:
W Engelhartszell zajrzeliśmy do klasztoru ojców trapistów Stift Engelszell, którzy oprócz pobożnych modlitw praktykują również produkcję likierów i piwa, które można kupić w przyklasztornym sklepiku. Na likiery było za gorąco, ale zimne piwo, prosto z lodówki smakowało pierwszorzędnie!
Następny odcinek prowadził przez wioski górnej Austrii po nieco pagórkowatym terenie, podczas gdy lewy brzeg wydawał się jednak bardziej płaski. W Wesensufer dopadła nas burza, ale przeczekaliśmy ją w luksusowym schronie dla rowerzystów – zaopatrzonym w automaty do napojów, a nawet w darta i piłkarzyki, gdyby ktoś się nudził!
Od miejscowości Schlögen natomiast zaczyna się jeden z najbardziej malowniczych odcinków trasy – tzw. Schlögener Schlinge (pętla schlögeńska) – przełom Dunaju, tworzący dwa zakola zakręcające o niemal 180 stopni, wśród malowniczych lesistych wzgórz. Droga dla rowerów przez większą część biegnie tuż przy brzegu, a po lewej stronie krótki fragment trzeba pokonać promem. My jechaliśmy brzegiem prawym, w całości dostępnym dla rowerzystów.
Jeszcze kilka razy przekropił nas tego dnia drobny deszczyk, ale że było ciepło, to nawet nie było to dokuczliwe.
Widok z kempingu Kaiserau na Kettenturm i zamek Neuhaus:
W Aschach an der Donau krajobraz wypłaszcza się, a rzeka zaczyna płynąć szeroką doliną. Zrobiliśmy zakupy w supermarkecie, ponieważ z mapy wynikało, że dalej mogą być już kłopoty z zaopatrzeniem, a poza tym było już późne popołudnie. Nie na tyle jednak późne, abyśmy koniecznie szukali w miasteczku noclegu, zwłaszcza, że od dużej przetwórni rzepaku zalatywał nieco niemiły zapach i hałas. Pojechaliśmy więc dalej, przez dość jednak odludną dolinę. W jedynym gasthausie w Pupping niekoniecznie nam się podobało (i jeszcze ta nazwa!), ale na mapie widniał zaznaczony pensjonat w pobliskim Fall, więc tam się skierowaliśmy. Niestety pensjonat nie działał już chyba od dłuższego czasu, więc po zapytaniu mieszkanki wioski mieliśmy do wyboru albo rozbicie namiotów (bo pole namiotowe było czynne), albo dalszą jazdę do pobliskiego Ottensheim. Wybraliśmy drugą opcję, musieliśmy się jednak trochę cofnąć do zapory wodnej, gdyż prom z Fall do Ottensheim już o tej porze nie kursował.
Oznaczenie szlaku naddunajskiego przy zaporze w Ottensheim:
Była już chyba 19.30, gdy przy wjeździe do Ottensheim zauważyliśmy tablicę z informacją, że 2 km dalej znajduje się Langasthof Rodlhof – czyli taka wiejska gospoda z miejscami noclegowymi. Po rozmowie telefonicznej z właścicielką z ulgą skierowaliśmy się więc do Rodl – wioski należącej już jednak administracyjnie do miasteczka Ottensheim.
Gospoda okazała się mieć bardzo porządny standard – ładne pokoje z łazienkami, na dole knajpka z ogrodem, placem zabaw dla dzieci i … nagrobkiem, a rano pyszne i obfite śniadanie z domowymi marmoladami i wypiekami. Oczywiście był tam też garaż na rowery. W gospodzie jadłospis prosty, acz treściwy – zamówiliśmy sobie po wiener schnitzlu, całkiem słusznych rozmiarów, ale chyba zasłużyliśmy, bo przejechaliśmy tego dnia 92 kilometry, co było najdłuższym etapem dziennym. I tak zakończyliśmy nasz drugi dzień rowerowej wyprawy.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A potem już w drogę! Mapka wycieczki
Moi współtowarzysze jazdy przed hotelem:
Tak szlak oznaczony jest po stronie niemieckiej:
Przez większość trasy można jechać zarówno lewym, jak i prawym brzegiem Dunaju, gdyż ścieżka rowerowa poprowadzona jest po obu stronach. Można też sobie w trakcie zmieniać stronę – na jednym z licznych mostów, na zaporach wodnych lub korzystając z przepraw promowych. My pojechaliśmy początkowo bulwarami wzdłuż pasawskiej starówki, a potem mostem przejechaliśmy na lewy brzeg. Ścieżka prowadziła wzdłuż drogi samochodowej B388, ale bezpiecznie i w sumie droga była umiarkowanie ruchliwa.
Bulwar w Pasawie:
Pierwszym miasteczkiem na trasie było Obernzell z zabytkowymi kamieniczkami i zamkiem, mieszczącym muzeum ceramiki:
Darek nad brzegiem Dunaju w Obernzell:
Krótko za Pasawą granica między Bawarią a Austrią biegnie środkiem Dunaju, ale od Engelhartszell już obydwa brzegi należą do Austrii. My przekraczaliśmy granicę na elektrowni wodnej w Jochstein i nie było to takie proste, ponieważ zaporę trzeba pokonać korzystając z dość stromych schodów, co przy obładowanych rowerach było trochę uciążliwe.
Stroma droga do Austrii:
Oprócz elektrowni mieści się tam również śluza, z której korzystają barki i liczne statki pasażerskie, pływające po Dunaju:
Na moście granicznym:
W Engelhartszell zajrzeliśmy do klasztoru ojców trapistów Stift Engelszell, którzy oprócz pobożnych modlitw praktykują również produkcję likierów i piwa, które można kupić w przyklasztornym sklepiku. Na likiery było za gorąco, ale zimne piwo, prosto z lodówki smakowało pierwszorzędnie!
Następny odcinek prowadził przez wioski górnej Austrii po nieco pagórkowatym terenie, podczas gdy lewy brzeg wydawał się jednak bardziej płaski. W Wesensufer dopadła nas burza, ale przeczekaliśmy ją w luksusowym schronie dla rowerzystów – zaopatrzonym w automaty do napojów, a nawet w darta i piłkarzyki, gdyby ktoś się nudził!
Od miejscowości Schlögen natomiast zaczyna się jeden z najbardziej malowniczych odcinków trasy – tzw. Schlögener Schlinge (pętla schlögeńska) – przełom Dunaju, tworzący dwa zakola zakręcające o niemal 180 stopni, wśród malowniczych lesistych wzgórz. Droga dla rowerów przez większą część biegnie tuż przy brzegu, a po lewej stronie krótki fragment trzeba pokonać promem. My jechaliśmy brzegiem prawym, w całości dostępnym dla rowerzystów.
Jeszcze kilka razy przekropił nas tego dnia drobny deszczyk, ale że było ciepło, to nawet nie było to dokuczliwe.
Widok z kempingu Kaiserau na Kettenturm i zamek Neuhaus:
W Aschach an der Donau krajobraz wypłaszcza się, a rzeka zaczyna płynąć szeroką doliną. Zrobiliśmy zakupy w supermarkecie, ponieważ z mapy wynikało, że dalej mogą być już kłopoty z zaopatrzeniem, a poza tym było już późne popołudnie. Nie na tyle jednak późne, abyśmy koniecznie szukali w miasteczku noclegu, zwłaszcza, że od dużej przetwórni rzepaku zalatywał nieco niemiły zapach i hałas. Pojechaliśmy więc dalej, przez dość jednak odludną dolinę. W jedynym gasthausie w Pupping niekoniecznie nam się podobało (i jeszcze ta nazwa!), ale na mapie widniał zaznaczony pensjonat w pobliskim Fall, więc tam się skierowaliśmy. Niestety pensjonat nie działał już chyba od dłuższego czasu, więc po zapytaniu mieszkanki wioski mieliśmy do wyboru albo rozbicie namiotów (bo pole namiotowe było czynne), albo dalszą jazdę do pobliskiego Ottensheim. Wybraliśmy drugą opcję, musieliśmy się jednak trochę cofnąć do zapory wodnej, gdyż prom z Fall do Ottensheim już o tej porze nie kursował.
Oznaczenie szlaku naddunajskiego przy zaporze w Ottensheim:
Była już chyba 19.30, gdy przy wjeździe do Ottensheim zauważyliśmy tablicę z informacją, że 2 km dalej znajduje się Langasthof Rodlhof – czyli taka wiejska gospoda z miejscami noclegowymi. Po rozmowie telefonicznej z właścicielką z ulgą skierowaliśmy się więc do Rodl – wioski należącej już jednak administracyjnie do miasteczka Ottensheim.
Gospoda okazała się mieć bardzo porządny standard – ładne pokoje z łazienkami, na dole knajpka z ogrodem, placem zabaw dla dzieci i … nagrobkiem, a rano pyszne i obfite śniadanie z domowymi marmoladami i wypiekami. Oczywiście był tam też garaż na rowery. W gospodzie jadłospis prosty, acz treściwy – zamówiliśmy sobie po wiener schnitzlu, całkiem słusznych rozmiarów, ale chyba zasłużyliśmy, bo przejechaliśmy tego dnia 92 kilometry, co było najdłuższym etapem dziennym. I tak zakończyliśmy nasz drugi dzień rowerowej wyprawy.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
92.00 km (0.00 km teren), czas: 10:30 h, avg:8.76 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Donauradweg z Pasawy do Wiednia: Dzień 1 – na rozgrzewkę Pasawa-Schärding-Pasawa
Niedziela, 22 lipca 2018 | dodano: 31.07.2018Kategoria Austria, Bawaria, Donauradweg i okolice 2018, Niemcy
Wreszcie nadszedł
długo oczekiwany urlop, którego część postanowiliśmy przeznaczyć na wycieczkę
rowerową wzdłuż Dunaju – od bawarskiej Pasawy do Wiednia, wraz z zaprzyjaźnioną
parą z Krakowa. Pomysł na wycieczkę był raczej rekreacyjno-krajoznawczy niż
sportowy – po drodze zwiedzanie, odpoczynki w ładnych okolicach, na luzie, bez
założonego limitu kilometrów.
Szlak Dunaju jest częścią trasy Eurovelo 6. Należy do najdłuższych przyrzecznych tras rowerowych w Europie i liczy sobie ponad 3000 km. Zaczyna się w niemieckim Donaueschingen, w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia, następnie przebiega przez Bawarię, Górną i Dolną Austrię, Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię i Rumunię, gdzie gubiąc się w rozległej delcie Dunaj kończy swój bieg w Morzu Czarnym. Po drodze można odwiedzić kilka europejskich stolic – Wiedeń, Bratysławę, Budapeszt i Belgrad. Po lekturze paru relacji m.in. w Rowertourze, na bikestats i niemieckojęzycznych opisów szlaku (w tym nieocenionej radreise-wiki) zdecydowaliśmy się na trasę od Pasawy do stolicy Austrii. Generalnie to odcinek od umownego źródła Dunaju w Donaueschingen do Bratysławy ma bardzo dobrze przygotowaną infrastrukturę pod rowerzystów, dalej – jeśli wierzyć relacjom – jest gorzej.
My zdecydowaliśmy się na „klasyczny” odcinek z Pasawy do Wiednia, liczący około 312 km, przy wyborze braliśmy pod uwagę dojazd i atrakcyjność turystyczną. Zamówiłam bezpłatny przewodnik z mapą (jest w wersji niemiecko- i anglojęzycznej) i jeszcze kilka folderów. Jak zwykle austriacka informacja turystyczna działa doskonale i była bardzo pomocna.
Spotkaliśmy się ze znajomymi w Pasawie w sobotę późnym popołudniem – dojazd zarówno ze Szczecina jak i z Krakowa to nieco ponad 800 km, przy czym ze Szczecina jedzie się cały czas autostradami (choć niektóre odcinki są w remoncie), a z południa Polski to już niekoniecznie. Zarezerwowałam noclegi w budżetowym hotelu Rotel Inn, bezpośrednio przy trasie rowerowej, ciekawym architektonicznie, bo jego bryła wzorowana jest na sylwetce śpiącego człowieka. W środku malutkie pokoje dwuosobowe przypominające kajuty na statku, łazienki po drugiej stronie korytarza, ale czyściutkie i w dużej ilości, świetlica z napojami z automatu (również izotonikami chmielowymi), taras z widokiem na Dunaj i obszerny, zadaszony i zamykany boks na rowery.
A rano smaczne śniadanko i miła obsługa. Dla nas najzupełniej ok.
Wieczorny spacer po mieście zakończył się niestety siarczystą ulewą, a i prognozy nie były optymistyczne na niedzielę – przynajmniej do późnego popołudnia. Postanowiliśmy zatem zostać w Pasawie na jeszcze jedną noc i wykorzystać niedzielę na zwiedzanie miasta. Stara Pasawa leży na półwyspie, u zbiegu trzech rzek – Dunaju, Innu i Ilz, otoczona malowniczymi wzgórzami. Miasto wywodzi się z rzymskiego kasztelu warownego Boiodorum i Batavis. Na Dunaju znajdowała się bowiem północna granica Cesarstwa Rzymskiego, tzw. limes. W średniowieczu było bardzo prężnym ośrodkiem administracyjnym i siedzibą biskupią Do najważniejszych zabytków i atrakcji miasta należy katedra św. Stefana z największymi organami świata, muzeum rzymskie, sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki (Wallfahrtskirche Mariahilf) z zadaszonymi schodami pątniczymi liczącymi 321 stopni i średniowieczna twierdza Veste Oberhaus, zbudowana w XIII wieku na wzgórzu na lewym brzegu Dunaju, u zbiegu trzech rzek.
Widok na starówkę Pasawy, most na rzekę Inn i katedrę św. Stefana.
I z drugiej strony, od Dunaju:
Schody pątnicze do sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki:
Twierdza Veste Oberhaus:
Widoki z twierdzy na stare miasto i ujście Innu do Dunaju:
Wody Innu mają intensywnie zielony kolor, ze względu na topniejący alpejski śnieg który spływa do tej rzeki w górnym biegu, Dunaj jest natomiast granatowo-czarny. Wody Ilz mają kolor brunatny, ponieważ płynie on przez torfowiska. Widać tutaj, jak kolory rzek mieszają się ze sobą.
Położenie nad rzeką ma jednak i ujemne strony. Widać to było na budynku ratusza i jeszcze później na wielu budynkach nad Dunajem, jak potężne powodzie się tu zdarzają.
Po obiedzie na starówce, z widokiem na Fahrradklinik – również w wersji „zrób to sam”, pogoda zaczęła się poprawiać, stwierdziliśmy więc, że skoro przyjechaliśmy na rowery, to wykorzystamy pozostałą część dnia rowerowo.
Po krótkiej konsultacji z miejscową informacją turystyczną i zaopatrzeniu w mapkę ruszyliśmy bawarskim, prawym brzegiem Innu do barokowego miasteczka Schärding, skąd wróciliśmy brzegiem lewym, austriackim, do Pasawy. Granicy w ogóle nie zauważyliśmy, żednych tablic, znaków itp. Mapka wycieczki
Nad Innem:
Rzeźba symbolizująca dwie miejscowości Wernstein i Neuburg, połączone mostem na Innie:
W Schärding:
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlak Dunaju jest częścią trasy Eurovelo 6. Należy do najdłuższych przyrzecznych tras rowerowych w Europie i liczy sobie ponad 3000 km. Zaczyna się w niemieckim Donaueschingen, w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia, następnie przebiega przez Bawarię, Górną i Dolną Austrię, Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię i Rumunię, gdzie gubiąc się w rozległej delcie Dunaj kończy swój bieg w Morzu Czarnym. Po drodze można odwiedzić kilka europejskich stolic – Wiedeń, Bratysławę, Budapeszt i Belgrad. Po lekturze paru relacji m.in. w Rowertourze, na bikestats i niemieckojęzycznych opisów szlaku (w tym nieocenionej radreise-wiki) zdecydowaliśmy się na trasę od Pasawy do stolicy Austrii. Generalnie to odcinek od umownego źródła Dunaju w Donaueschingen do Bratysławy ma bardzo dobrze przygotowaną infrastrukturę pod rowerzystów, dalej – jeśli wierzyć relacjom – jest gorzej.
My zdecydowaliśmy się na „klasyczny” odcinek z Pasawy do Wiednia, liczący około 312 km, przy wyborze braliśmy pod uwagę dojazd i atrakcyjność turystyczną. Zamówiłam bezpłatny przewodnik z mapą (jest w wersji niemiecko- i anglojęzycznej) i jeszcze kilka folderów. Jak zwykle austriacka informacja turystyczna działa doskonale i była bardzo pomocna.
Spotkaliśmy się ze znajomymi w Pasawie w sobotę późnym popołudniem – dojazd zarówno ze Szczecina jak i z Krakowa to nieco ponad 800 km, przy czym ze Szczecina jedzie się cały czas autostradami (choć niektóre odcinki są w remoncie), a z południa Polski to już niekoniecznie. Zarezerwowałam noclegi w budżetowym hotelu Rotel Inn, bezpośrednio przy trasie rowerowej, ciekawym architektonicznie, bo jego bryła wzorowana jest na sylwetce śpiącego człowieka. W środku malutkie pokoje dwuosobowe przypominające kajuty na statku, łazienki po drugiej stronie korytarza, ale czyściutkie i w dużej ilości, świetlica z napojami z automatu (również izotonikami chmielowymi), taras z widokiem na Dunaj i obszerny, zadaszony i zamykany boks na rowery.
A rano smaczne śniadanko i miła obsługa. Dla nas najzupełniej ok.
Wieczorny spacer po mieście zakończył się niestety siarczystą ulewą, a i prognozy nie były optymistyczne na niedzielę – przynajmniej do późnego popołudnia. Postanowiliśmy zatem zostać w Pasawie na jeszcze jedną noc i wykorzystać niedzielę na zwiedzanie miasta. Stara Pasawa leży na półwyspie, u zbiegu trzech rzek – Dunaju, Innu i Ilz, otoczona malowniczymi wzgórzami. Miasto wywodzi się z rzymskiego kasztelu warownego Boiodorum i Batavis. Na Dunaju znajdowała się bowiem północna granica Cesarstwa Rzymskiego, tzw. limes. W średniowieczu było bardzo prężnym ośrodkiem administracyjnym i siedzibą biskupią Do najważniejszych zabytków i atrakcji miasta należy katedra św. Stefana z największymi organami świata, muzeum rzymskie, sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki (Wallfahrtskirche Mariahilf) z zadaszonymi schodami pątniczymi liczącymi 321 stopni i średniowieczna twierdza Veste Oberhaus, zbudowana w XIII wieku na wzgórzu na lewym brzegu Dunaju, u zbiegu trzech rzek.
Widok na starówkę Pasawy, most na rzekę Inn i katedrę św. Stefana.
I z drugiej strony, od Dunaju:
Schody pątnicze do sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki:
Twierdza Veste Oberhaus:
Widoki z twierdzy na stare miasto i ujście Innu do Dunaju:
Wody Innu mają intensywnie zielony kolor, ze względu na topniejący alpejski śnieg który spływa do tej rzeki w górnym biegu, Dunaj jest natomiast granatowo-czarny. Wody Ilz mają kolor brunatny, ponieważ płynie on przez torfowiska. Widać tutaj, jak kolory rzek mieszają się ze sobą.
Położenie nad rzeką ma jednak i ujemne strony. Widać to było na budynku ratusza i jeszcze później na wielu budynkach nad Dunajem, jak potężne powodzie się tu zdarzają.
Po obiedzie na starówce, z widokiem na Fahrradklinik – również w wersji „zrób to sam”, pogoda zaczęła się poprawiać, stwierdziliśmy więc, że skoro przyjechaliśmy na rowery, to wykorzystamy pozostałą część dnia rowerowo.
Po krótkiej konsultacji z miejscową informacją turystyczną i zaopatrzeniu w mapkę ruszyliśmy bawarskim, prawym brzegiem Innu do barokowego miasteczka Schärding, skąd wróciliśmy brzegiem lewym, austriackim, do Pasawy. Granicy w ogóle nie zauważyliśmy, żednych tablic, znaków itp. Mapka wycieczki
Nad Innem:
Rzeźba symbolizująca dwie miejscowości Wernstein i Neuburg, połączone mostem na Innie:
W Schärding:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
41.60 km (0.00 km teren), czas: 05:01 h, avg:8.29 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)