- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2018
Dystans całkowity: | 548.70 km (w terenie 40.00 km; 7.29%) |
Czas w ruchu: | 52:34 |
Średnia prędkość: | 10.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 49.70 km/h |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 42.21 km i 4h 02m |
Więcej statystyk |
po deszczu
Poniedziałek, 28 maja 2018 | dodano: 28.05.2018Kategoria do pracy / z pracy, koło domu
Do pracy i z pracy. Rano, ok. 8.30 jeszcze dość rześko, wiał chłodny wietrzyk i trawa była mokra od wczorajszej ulewy. Powrót już w upalnych temperaturach, ale na szczęście przez las, więc było przyjemnie. Wykorzystałam, że po obfitym deszczu leśne drogi chwilowo przestały przypominać Saharę i wróciłam sobie drugim brzegiem Głębokiego i przez leśniczówkę Owczary i Bartoszewo - z dala od ruchu samochodowego. Było na tyle twardo, że wszędzie dało się przejechać bez zsiadania z roweru. Mapka wycieczki
Fontanna na placu Zamenhofa
Kawa mrożona z Cafe Rower na Jasnych Błoniach dzisiaj wyjątkowo smakowała
Nad jeziorem Głębokim
Stadnina w Żółtwi
Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Fontanna na placu Zamenhofa
Kawa mrożona z Cafe Rower na Jasnych Błoniach dzisiaj wyjątkowo smakowała
Nad jeziorem Głębokim
Stadnina w Żółtwi
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
34.40 km (10.00 km teren), czas: 04:27 h, avg:7.73 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
wieczorna rundka nad Świdwie
Sobota, 26 maja 2018 | dodano: 27.05.2018Kategoria koło domu
Niestety ten weekend mam pracujący, ale po powrocie z zajęć zebrałam się spontanicznie na małą przejażdżkę przez Bartoszewo, Sławoszewo, Grzepnicę i Węgornik nad Świdwie. Nawet udało się namówić syna, a nad Świdwiem spotkaliśmy się z Darkiem, który wracał z całodniowej wycieczki po drogach i bezdrożach nad Zalewem Szczecińskim. Skorzystaliśmy z otwartej furtki i dojścia pomostem nad samo jezioro. Mapa wycieczki
Widok na wieżę obserwacyjną znad jeziora Świdwie:
I dziko rosnące wśród trzcin kwiaty, chyba kosaćce
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Widok na wieżę obserwacyjną znad jeziora Świdwie:
I dziko rosnące wśród trzcin kwiaty, chyba kosaćce
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
22.40 km (2.00 km teren), czas: 02:06 h, avg:10.67 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Szczecina
Piątek, 25 maja 2018 | dodano: 25.05.2018Kategoria do pracy / z pracy, koło domu
Najpierw na spotkanie służbowe, a potem załatwianie różnych spraw - fryzjer, przychodnia, bank i zakupy. Ostatnio musiałam zresetować całkiem telefon i okazało się, że nie mogę na dziadowskiego Windows Phona zainstalować ponownie endomondo, bo Microsoft usunął go ze sklepu. Pozostało mi przetestować dwie inne aplikacje dla rowerzystów, które jeszcze mają w ofercie. Jedna umożliwia zapisanie pliku gpx i wyeksportowanie go. Dlatego też dzisiaj jest pół mapki wycieczki.
Platany na Jasnych Błoniach:
Widok na Odrę z Mostu Długiego:
Na Placu Hołdu Pruskiego:
Ilekroć przejeżdżam koło tej rzeźby w Parku Kasprowicza, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tę panią bardzo boli kręgosłup:
Temperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Platany na Jasnych Błoniach:
Widok na Odrę z Mostu Długiego:
Na Placu Hołdu Pruskiego:
Ilekroć przejeżdżam koło tej rzeźby w Parku Kasprowicza, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tę panią bardzo boli kręgosłup:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
33.50 km (0.00 km teren), czas: 02:30 h, avg:13.40 km/h,
prędkość maks: 29.60 km/hTemperatura:24.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Znowu do Polic
Wtorek, 22 maja 2018 | dodano: 22.05.2018Kategoria koło domu
Dzień już taki długi, że mogę wracać rowerem z wieczornych zajęć po 21.00 jeszcze w miarę po widoku. Mapka
Enea w Policach
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Enea w Policach
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
17.00 km (0.00 km teren), czas: 01:02 h, avg:16.45 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Polic i z powrotem
Poniedziałek, 21 maja 2018 | dodano: 21.05.2018Kategoria koło domu
Na zakupy do Polic - w szybszym tempie, żeby zdążyć pozałatwiać sprawy przed 18.00. Powrót - godnie i statecznie, bo wiozłam w koszyku wiadro z farbą ;-). Mapka wycieczki
DDR koło Tanowa
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
DDR koło Tanowa
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
16.30 km (0.00 km teren), czas: 01:12 h, avg:13.58 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Muru Berlińskiego - dzień 2
Niedziela, 20 maja 2018 | dodano: 21.05.2018Kategoria Berlin, Berliner Mauerweg 2018, Brandenburgia, Niemcy
Mapka wycieczki. Rano szybko się zebraliśmy z naszego noclegu i już przed 9.00
byliśmy w trasie, aby zamknąć pętlę Berliner Mauerweg. Zachodnia część szlaku
to woda, zieleń i podmiejskie klimaty.
Kanał Teltow
Przekraczamy wiaduktem autostradę i dawne przejście graniczne Dreilinden, przy szlaku charakterystyczne słupy i tablice informacyjne z historycznymi zdjęciami dokumentującymi to miejsce w czasach żelaznej kurtyny
Potem prosty i długi odcinek przez las Düppel i opuszczamy Berlin-Zehlendorf wjeżdżając do Poczdamu-Babelsbergu. Babelsberg jest znany głównie jako siedziba najstarszego na świecie – ponad stuletniego studia filmowego, które jest częścią miasteczka mediów (Medienstadt), mieszczącego jeszcze różne inne placówki telewizyjne, radiowe i filmowe. Dzisiejszy kompleks Babelsberg wygląda jednak bardzo nowocześnie.
Dzielnica leży malowniczo nad brzegiem jeziora Griebnitzsee – popularnym nie tylko jako cel niedzielnych spacerów, ale i rozmaitych pływadeł – kajaków, pontonów, co kto lubi.
Niestety ścieżka rowerowa nie przebiega brzegiem jeziora, bo chociaż droga wojskowa właśnie tamtędy prowadziła (granica biegła środkiem jeziora), to aktualnie właściciele niektórych działek zagrodzili dostęp. Trwa spór sądowy pomiędzy miastem Poczdam, a właścicielami o publiczny dostęp do linii brzegowej – miejmy nadzieję, że zwycięży interes publiczny. Trasa prowadzi willową ulicą, niektóre domy piękne, inne ciekawe, ale wszystkie bardzo okazałe.
Postanowiliśmy zatrzymać się chwilę w zespole pałacowo-parkowym Babelsberg. Nie jest może tak znany jak poczdamski Sanssouci, ale malowniczo położony na wzgórzu morenowym i półwyspie z widokiem na akweny Haweli i jej jezior. A sam zamek – cóż, rzecz gustu. Pochodzi z XIX wieku i ponoć wzorowany był na zamkach angielskich. Również ogród jest w stylu angielskim:
Wewnątrz ceramiczne płaskorzeźby przedstawiają m.in. Petera Josepha Lennégo – wybitnego architekta krajobrazu doby Klasycyzmu oraz księcia Hermanna von Pückler-Muskau (tego od parku w Mużakowie/Bad Muskau, o którym pisałam w ubiegłym roku) – zamiłowanego ogrodnika i podróżnika.
Obydwaj panowie byli projektantami i współtwórcami Parku Babelsberg, a także okolicznych terenów, wpisanych na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Następnie trasa szlaku Berliner Mauerweg prowadzi przez malownicze Klein-Glienicke, z widokiem na most Glienicker Brücke, na którym Rosjanie i Amerykanie dokonywali wymiany “spalonych” szpiegów w czasie Zimnej Wojny, a dalej brzegiem rozlewisk Haweli. Przy Pawiej Wyspie (Pfaueninsel) odbija w las, pozostawiając z boku historyczne zabudowania, gdzie odbywała się konferencja w Wannsee w 1942 roku. Niestety zbyt późno zorientowaliśmy się, że brzegiem dalej wiedzie alternatywny wariant trasy, przy którym są te budowle, pewnie ciekawszy od głównego szlaku przez las.
W Wannsee mieliśmy przeprawić się promem na drugi brzeg Haweli, do Kladow. Prom F10 należy do berlińskiej komunikacji miejskiej BVG, więc można na zwykły bilet – taki jak do metra czy kolejki S-Bahn – zabrać się na pokład. O ile jest miejsce, bo w tak słoneczną i ciepłą niedzielę Wannsee przeżywało istne oblężenie, a do promu, który pływa raz na godzinę i zabiera maksymalnie 60 rowerów, ustawiła się bardzo długa kolejka. My na szczęście byliśmy pół godziny przed czasem, więc dostaliśmy się bez problemu, a czas oczekiwania spożytkowaliśmy na przygotowanie i zjedzenie kanapek.
Na Haweli mnóstwo żaglówek, w oddali widoczna plaża w Wannsee, a na trzecim zdjęciu przystań w Kladow.
Przez większą część objazdu zielonych części szlaku, również w Kladow, towarzyszył nam obłędny zapach kwitnących akacji – chyba w szczycie rozkwitu. Bardzo dużo ich rośnie w Berlinie. Darek kichał jak najęty, pomimo zażycia leków przeciwalergicznych.
Przez zielone, wypoczynkowe okolice dojechaliśmy do Groß Glienicke, gdzie również stoi zachowany fragment muru wraz ze stosowną tablicą informacyjną.
Dalsza część szlaku biegnie najpierw wzdłuż szosy, a potem przez lasy i podmiejskie osiedla, generalnie nic szczególnie ciekawego, no może poza rogatym stadkiem napotkanym na wzgórzu Hahneberg.
Generalnie dawną „strefę śmierci” wzdłuż muru zagospodarowano na funkcjonalne osiedla mieszkalne, a w centrum również budowle biznesowe i czasem trudno już rozpoznać, gdzie kończył się Berlin Wschodni, a zaczynał Zachodni. Jedynie upamiętniające tablice i krzyże gdzie nie gdzie przypominają o historii, a w miejscach, w których linia Muru Berlińskiego przecinała drogi samochodowe, można zobaczyć takie informacje z dokładnymi datami, kiedy zburzono w tym miejscu mur.
Przyjemniejszy kawałek trasy prowadzi brzegiem jeziora Niederer Neuendorfer See, całkiem blisko lotniska Tegel, a jednak zacisznie i malowniczo. Tam też zatrzymaliśmy się w przyjemnej knajpce na omleta po chłopsku. Od tego momentu szlak biegnie równolegle ze szlakiem rowerowym Berlin-Kopenhaga. Jeszcze trochę terenów przemysłowych po drodze (m.in. fabryka Bombardiera) i leśnych i docieramy do Hohen Neuendorf. Przejeżdżamy przez ciekawe, choć nieco zaniedbane osiedle Invalidensiedlung z mieszkaniami zarządzanymi faktycznie przez fundację, zajmującą się pomocą weteranom wojennym i niepełnosprawnym. Domy mają ładną architekturę w estetyce lat 30-tych XX wieku, chociaż osiedle przez swoją jednolitość trochę przypomina koszary.
Około 19.30 dojechaliśmy do samochodu. Na liczniku 175 km + 5 km odcinek promem. Zgodnie stwierdziliśmy, że rower to bardzo dobry sposób na poznawanie Berlina, który jest miastem bardzo przyjaznym cyklistom. Pomimo sporych odległości poszczególne dzielnice są ze sobą dobrze skomunikowane gęstą siecią ponad 600 km ścieżek rowerowych, zwykle dobrze oznakowanych – jak to w Niemczech. Dwudniowa wycieczka rowerowa pozwoliła nam nie tylko zgłębić naocznie smutne rozdziały najnowszej historii czasów Zimnej Wojny, ale też lepiej zorientować się w topografii miasta i odwiedzić miejsca, do których pewnie byśmy inaczej nie dotarli – zarówno tętniący życiem, choć niezbyt czysty dzielnicowy park w Kreuzbergu, jak i nobliwe wille w Poczdamie czy Reinickendorfie. Pełne turystów ulice śródmieścia i rekreacyjne tereny, w których wypoczywają berlińskie rodziny.
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kanał Teltow
Przekraczamy wiaduktem autostradę i dawne przejście graniczne Dreilinden, przy szlaku charakterystyczne słupy i tablice informacyjne z historycznymi zdjęciami dokumentującymi to miejsce w czasach żelaznej kurtyny
Potem prosty i długi odcinek przez las Düppel i opuszczamy Berlin-Zehlendorf wjeżdżając do Poczdamu-Babelsbergu. Babelsberg jest znany głównie jako siedziba najstarszego na świecie – ponad stuletniego studia filmowego, które jest częścią miasteczka mediów (Medienstadt), mieszczącego jeszcze różne inne placówki telewizyjne, radiowe i filmowe. Dzisiejszy kompleks Babelsberg wygląda jednak bardzo nowocześnie.
Dzielnica leży malowniczo nad brzegiem jeziora Griebnitzsee – popularnym nie tylko jako cel niedzielnych spacerów, ale i rozmaitych pływadeł – kajaków, pontonów, co kto lubi.
Niestety ścieżka rowerowa nie przebiega brzegiem jeziora, bo chociaż droga wojskowa właśnie tamtędy prowadziła (granica biegła środkiem jeziora), to aktualnie właściciele niektórych działek zagrodzili dostęp. Trwa spór sądowy pomiędzy miastem Poczdam, a właścicielami o publiczny dostęp do linii brzegowej – miejmy nadzieję, że zwycięży interes publiczny. Trasa prowadzi willową ulicą, niektóre domy piękne, inne ciekawe, ale wszystkie bardzo okazałe.
Postanowiliśmy zatrzymać się chwilę w zespole pałacowo-parkowym Babelsberg. Nie jest może tak znany jak poczdamski Sanssouci, ale malowniczo położony na wzgórzu morenowym i półwyspie z widokiem na akweny Haweli i jej jezior. A sam zamek – cóż, rzecz gustu. Pochodzi z XIX wieku i ponoć wzorowany był na zamkach angielskich. Również ogród jest w stylu angielskim:
Wewnątrz ceramiczne płaskorzeźby przedstawiają m.in. Petera Josepha Lennégo – wybitnego architekta krajobrazu doby Klasycyzmu oraz księcia Hermanna von Pückler-Muskau (tego od parku w Mużakowie/Bad Muskau, o którym pisałam w ubiegłym roku) – zamiłowanego ogrodnika i podróżnika.
Obydwaj panowie byli projektantami i współtwórcami Parku Babelsberg, a także okolicznych terenów, wpisanych na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Następnie trasa szlaku Berliner Mauerweg prowadzi przez malownicze Klein-Glienicke, z widokiem na most Glienicker Brücke, na którym Rosjanie i Amerykanie dokonywali wymiany “spalonych” szpiegów w czasie Zimnej Wojny, a dalej brzegiem rozlewisk Haweli. Przy Pawiej Wyspie (Pfaueninsel) odbija w las, pozostawiając z boku historyczne zabudowania, gdzie odbywała się konferencja w Wannsee w 1942 roku. Niestety zbyt późno zorientowaliśmy się, że brzegiem dalej wiedzie alternatywny wariant trasy, przy którym są te budowle, pewnie ciekawszy od głównego szlaku przez las.
W Wannsee mieliśmy przeprawić się promem na drugi brzeg Haweli, do Kladow. Prom F10 należy do berlińskiej komunikacji miejskiej BVG, więc można na zwykły bilet – taki jak do metra czy kolejki S-Bahn – zabrać się na pokład. O ile jest miejsce, bo w tak słoneczną i ciepłą niedzielę Wannsee przeżywało istne oblężenie, a do promu, który pływa raz na godzinę i zabiera maksymalnie 60 rowerów, ustawiła się bardzo długa kolejka. My na szczęście byliśmy pół godziny przed czasem, więc dostaliśmy się bez problemu, a czas oczekiwania spożytkowaliśmy na przygotowanie i zjedzenie kanapek.
Na Haweli mnóstwo żaglówek, w oddali widoczna plaża w Wannsee, a na trzecim zdjęciu przystań w Kladow.
Przez większą część objazdu zielonych części szlaku, również w Kladow, towarzyszył nam obłędny zapach kwitnących akacji – chyba w szczycie rozkwitu. Bardzo dużo ich rośnie w Berlinie. Darek kichał jak najęty, pomimo zażycia leków przeciwalergicznych.
Przez zielone, wypoczynkowe okolice dojechaliśmy do Groß Glienicke, gdzie również stoi zachowany fragment muru wraz ze stosowną tablicą informacyjną.
Dalsza część szlaku biegnie najpierw wzdłuż szosy, a potem przez lasy i podmiejskie osiedla, generalnie nic szczególnie ciekawego, no może poza rogatym stadkiem napotkanym na wzgórzu Hahneberg.
Generalnie dawną „strefę śmierci” wzdłuż muru zagospodarowano na funkcjonalne osiedla mieszkalne, a w centrum również budowle biznesowe i czasem trudno już rozpoznać, gdzie kończył się Berlin Wschodni, a zaczynał Zachodni. Jedynie upamiętniające tablice i krzyże gdzie nie gdzie przypominają o historii, a w miejscach, w których linia Muru Berlińskiego przecinała drogi samochodowe, można zobaczyć takie informacje z dokładnymi datami, kiedy zburzono w tym miejscu mur.
Przyjemniejszy kawałek trasy prowadzi brzegiem jeziora Niederer Neuendorfer See, całkiem blisko lotniska Tegel, a jednak zacisznie i malowniczo. Tam też zatrzymaliśmy się w przyjemnej knajpce na omleta po chłopsku. Od tego momentu szlak biegnie równolegle ze szlakiem rowerowym Berlin-Kopenhaga. Jeszcze trochę terenów przemysłowych po drodze (m.in. fabryka Bombardiera) i leśnych i docieramy do Hohen Neuendorf. Przejeżdżamy przez ciekawe, choć nieco zaniedbane osiedle Invalidensiedlung z mieszkaniami zarządzanymi faktycznie przez fundację, zajmującą się pomocą weteranom wojennym i niepełnosprawnym. Domy mają ładną architekturę w estetyce lat 30-tych XX wieku, chociaż osiedle przez swoją jednolitość trochę przypomina koszary.
Około 19.30 dojechaliśmy do samochodu. Na liczniku 175 km + 5 km odcinek promem. Zgodnie stwierdziliśmy, że rower to bardzo dobry sposób na poznawanie Berlina, który jest miastem bardzo przyjaznym cyklistom. Pomimo sporych odległości poszczególne dzielnice są ze sobą dobrze skomunikowane gęstą siecią ponad 600 km ścieżek rowerowych, zwykle dobrze oznakowanych – jak to w Niemczech. Dwudniowa wycieczka rowerowa pozwoliła nam nie tylko zgłębić naocznie smutne rozdziały najnowszej historii czasów Zimnej Wojny, ale też lepiej zorientować się w topografii miasta i odwiedzić miejsca, do których pewnie byśmy inaczej nie dotarli – zarówno tętniący życiem, choć niezbyt czysty dzielnicowy park w Kreuzbergu, jak i nobliwe wille w Poczdamie czy Reinickendorfie. Pełne turystów ulice śródmieścia i rekreacyjne tereny, w których wypoczywają berlińskie rodziny.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
88.60 km (0.00 km teren), czas: 08:40 h, avg:10.22 km/h,
prędkość maks: 34.60 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Muru Berlińskiego - dzień 1
Sobota, 19 maja 2018 | dodano: 21.05.2018Kategoria Brandenburgia, Niemcy, Berlin, Berliner Mauerweg 2018
To nie jest szlak
dla sportowo zorientowanych rowerzystów, których kręci pokonywanie dziesiątek kilometrów
na czas. To kawał historii smutnych czasów Zimnej Wojny, ale i szlak, który
pokazuje, jak zagoiła się blizna po murze, oddzielającym kolorową enklawę kapitalistycznego
świata Berlina Zachodniego od ponurej rzeczywistości dawnego NRD.
Tam, gdzie jeszcze trzydzieści lat temu stała najeżona drutem kolczastym i wojskiem ściana z betonu, dziś jeżdżą rowerzyści, rolkarze, trenują biegacze, a berlińskie rodziny spacerują z dziećmi. Biegnie tamtędy pętla ścieżki rowerowej Berliner Mauerweg, oznaczonej charakterystycznymi biało-szarymi tabliczkami z wieżą strażniczą.
W wielu miejscach linia muru jest widoczna jako podwójny pas kamieni w nawierzchni drogii oznaczona poziomymi napisami, tak jak na pierwszym zdjęciu. Cała trasa liczy 160 km długości, my zrobiliśmy w dwa dni 180 km, wliczając dojazd na nocleg, pokręcenie po okolicy i dwukrotne zgubienie drogi. Generalnie szlak jest bardzo dobrze oznakowany i tylko raz się zagapiliśmy, a raz jakiś „dowcipniś” przekręcił drogowskaz.
Zaczęliśmy z Darkiem objazd pętli w sobotę rano, od jej północnego krańca w miejscowości Hohen Neuendorf, do której łatwo można dojechać z autostrady Berliner Ring, kierując się na zjazd Birkenwerder. Mapka wycieczki
Sądziliśmy, że w takich opłotkach nie będzie problemu z zaparkowaniem naszego rowerowozu, ale okazało się, że przy mieszkalnych osiedlach i przy głównej drodze również w sobotę do popołudnia jest strefa. Znaleźliśmy jednak bezpłatne miejsce w okolicy przemysłowej, pustej w weekend, bardzo blisko szlaku. Początkowo trasa wije się przez lasy i zielone przedmieścia dzielnic administracyjnych Reinickendorf i Pankow – trochę drogami gruntowymi, trochę brukiem, trochę asfaltem, a czasami starą drogą z płyt.
Kiedyś była to droga dla wojska patrolującego strefę graniczną wzdłuż muru. Co jakiś czas mijaliśmy miejsca pamięci tragicznie zmarłych ofiar, takie jak ta w Reinickendorf
Albo w Pankow:
Uciekali i tracili życie nie tylko cywile, ale również żołnierze pełniący tam służbę:
Nad głowami co chwila przelatywały nam lądujące na lotnisku Tegel samoloty. Kiedyś mieszkałam kilka miesięcy w Pankow – ten odgłos od 6 rano do 22 wieczorem wciąż mi towarzyszył. Nic się nie zmieniło.
Wkrótce dojechaliśmy do Berlin Mitte – samego serca miasta. Widok z wiaduktu przy Behmstrasse na charakterystyczną berlińską S-Bahn:
I na wieżę telewizyjną na Alexanderplatz
A tu Darek w zupełnie odmiennej rowerowej stylizacji:
Miejscem szczególnie mocno przypominającym o Murze Berlińskim jest ulica Bernauer Strasse, która została dosłownie przepołowiona w 1961 roku. Zamurowano drzwi wejściowe, a następnie również okna budynków wychodzących na zachodnią stronę, aby zapobiec ucieczkom. O losach nieszczęsnych uciekinierów przypomina centrum informacyjne Gedenkstätte Berliner Mauer, kościół pojednania (Versöhnungskirche):
i pozostałości muru na tej właśnie ulicy:
Na cmentarzu Zofii (Sophienfriedhof) znajduje się instalacja multimedialna upamiętniająca wszystkie ofiary, choć ich dokładna liczba jest sporna – szacuje się, że było to między 136 a 245 osób.
Nieopodal można zobaczyć także jedną z wielu pozostawionych wież strażniczych:
I tak dotarliśmy nad Szprewę, gdzie pas ziemi niczyjej powoli zapełnia się reprezentacyjnymi budowlami o ciekawej i nowoczesnej architekturze, interesująco współistniejącymi ze starą, pruską zabudową:
Budynek muzeum historii medycyny w kompleksie Uniwersytetu Medycznego Charité:
A naprzeciwko efektownie prezentuje się Dworzec Główny (Hauptbahnhof)
Z mostu Marszałkowskiego (Marschallbrücke) podziwiać można nowoczesny budynek Bundestagu i przepływające statki wycieczkowe. A że w sobotę na stadionie olimpijskim w Berlinie odbywał się finał rozgrywek Bundesligi pomiędzy Eintrachtem Frankfurt a FC Bayern (z naszym Robertem Lewandowskim!), to śródmieście było pełne kibiców obu drużyn. Fanklub Eintrachtu wynajął też barki dla swoich kibiców i tak to chóralne przyśpiewki z orkiestrą i rytmiczne okrzyki niosły się już z oddali, a kulminacją był doping na dwie barki i dwa chóry. Super im to wychodziło, ludzie się fajnie bawili przy piwku, ale bardzo kulturalnie, a przechodnie im wiwatowali z mostu. Rewelacja!
Mój rower przed Bundestagiem:
Berliński Reichstag w pełnej krasie:
Pod Bramą Brandenburską tłoczno jak zwykle:
A gdyby ktoś miał dylemat, czy iść w Berlinie na rower, czy z kumplami na piwo, to jest rozwiązanie ;-)
No to jeszcze jeden z nowszych pomników Berlina – Pomordowanym Żydom Europy:
I całkiem nobliwy marmurowy Johann Wolfgang Goethe w parku Tiergarten:
Plac Poczdamski (Potsdamer Platz) wraz z pozostałościami po Murze i charakterystyczne sklepienie Sony Center:
Następnym ciekawym obiektem na trasie było muzeum i wystawa „Topografia terroru”, poświęcona dziejom faszyzmu w Trzeciej Rzeszy:
A tutaj trochę weselszy, nostalgiczny akcent – Muzeum Trabanta!
I chyba najbardziej znane przejście graniczne w Berlinie – Checkpoint Charlie. Bardzo komercyjne miejsce, niestety.
W dzielnicy Friedrichshain też stoi fragment Muru, najdłuższy zachowany – bo ponad 1,3 km, przerobiony na galerię pod chmurką „East Side Gallery”. Po zburzeniu muru w r. 1990 118 artystów z 25 krajów pokryło go malowidłami, które do dziś są sporą atrakcją turystyczną.
Jeszcze tylko przejazd przez multi-kulti Kreuzberg i z ulgą opuszczamy tłoczne śródmieście, a szlak prowadzi spokojnie nad Szprewą. Aż tu niespodzianka! Takie schody na ścieżce rowerowej?!
Ostatni etap sobotniego odcinka to przejazd wzdłuż kanałów i nieco industrialno-blokowej zabudowy południowo-wschodnich opłotków Berlina. Brzydkie osiedla i autostrada koło Schönefeld, ogródki działkowe, pola i wiochy. Zachód słońca zastał nas właśnie w takiej scenerii:
Na szczęście już niedaleko mieliśmy do naszego noclegu. Generalnie to cała wycieczka stała pod dużym znakiem zapytania, ponieważ okazało się, że miniony weekend – Zielone Świątki – to długi weekend i pospolite ruszenie turystyczne w Berlinie. Widać to było rano na autostradzie, gdy trzypasmowy sznur aut wyjeżdżał z miasta, ale też sytuacja z noclegami była katastrofalna. Na popularnym portalu bookingowym – nic! Zostały same ekskluzywne miejscówki za 200 czy 300 euro - no dramat!, na googlu też nic wolnego. Obdzwoniłam kempingi w południowej części Berlina – wszystko porezerwowane. Klepnęliśmy we środę ostatni wolny pokój w rozsądnej cenie i lokalizacji na Airbnb w dzielnicy Lankwitz – jedynie 3 km od szlaku, u sympatycznej młodej rodziny z … Kirgistanu.
Cdn.
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tam, gdzie jeszcze trzydzieści lat temu stała najeżona drutem kolczastym i wojskiem ściana z betonu, dziś jeżdżą rowerzyści, rolkarze, trenują biegacze, a berlińskie rodziny spacerują z dziećmi. Biegnie tamtędy pętla ścieżki rowerowej Berliner Mauerweg, oznaczonej charakterystycznymi biało-szarymi tabliczkami z wieżą strażniczą.
W wielu miejscach linia muru jest widoczna jako podwójny pas kamieni w nawierzchni drogii oznaczona poziomymi napisami, tak jak na pierwszym zdjęciu. Cała trasa liczy 160 km długości, my zrobiliśmy w dwa dni 180 km, wliczając dojazd na nocleg, pokręcenie po okolicy i dwukrotne zgubienie drogi. Generalnie szlak jest bardzo dobrze oznakowany i tylko raz się zagapiliśmy, a raz jakiś „dowcipniś” przekręcił drogowskaz.
Zaczęliśmy z Darkiem objazd pętli w sobotę rano, od jej północnego krańca w miejscowości Hohen Neuendorf, do której łatwo można dojechać z autostrady Berliner Ring, kierując się na zjazd Birkenwerder. Mapka wycieczki
Sądziliśmy, że w takich opłotkach nie będzie problemu z zaparkowaniem naszego rowerowozu, ale okazało się, że przy mieszkalnych osiedlach i przy głównej drodze również w sobotę do popołudnia jest strefa. Znaleźliśmy jednak bezpłatne miejsce w okolicy przemysłowej, pustej w weekend, bardzo blisko szlaku. Początkowo trasa wije się przez lasy i zielone przedmieścia dzielnic administracyjnych Reinickendorf i Pankow – trochę drogami gruntowymi, trochę brukiem, trochę asfaltem, a czasami starą drogą z płyt.
Kiedyś była to droga dla wojska patrolującego strefę graniczną wzdłuż muru. Co jakiś czas mijaliśmy miejsca pamięci tragicznie zmarłych ofiar, takie jak ta w Reinickendorf
Albo w Pankow:
Uciekali i tracili życie nie tylko cywile, ale również żołnierze pełniący tam służbę:
Nad głowami co chwila przelatywały nam lądujące na lotnisku Tegel samoloty. Kiedyś mieszkałam kilka miesięcy w Pankow – ten odgłos od 6 rano do 22 wieczorem wciąż mi towarzyszył. Nic się nie zmieniło.
Wkrótce dojechaliśmy do Berlin Mitte – samego serca miasta. Widok z wiaduktu przy Behmstrasse na charakterystyczną berlińską S-Bahn:
I na wieżę telewizyjną na Alexanderplatz
A tu Darek w zupełnie odmiennej rowerowej stylizacji:
Miejscem szczególnie mocno przypominającym o Murze Berlińskim jest ulica Bernauer Strasse, która została dosłownie przepołowiona w 1961 roku. Zamurowano drzwi wejściowe, a następnie również okna budynków wychodzących na zachodnią stronę, aby zapobiec ucieczkom. O losach nieszczęsnych uciekinierów przypomina centrum informacyjne Gedenkstätte Berliner Mauer, kościół pojednania (Versöhnungskirche):
i pozostałości muru na tej właśnie ulicy:
Na cmentarzu Zofii (Sophienfriedhof) znajduje się instalacja multimedialna upamiętniająca wszystkie ofiary, choć ich dokładna liczba jest sporna – szacuje się, że było to między 136 a 245 osób.
Nieopodal można zobaczyć także jedną z wielu pozostawionych wież strażniczych:
I tak dotarliśmy nad Szprewę, gdzie pas ziemi niczyjej powoli zapełnia się reprezentacyjnymi budowlami o ciekawej i nowoczesnej architekturze, interesująco współistniejącymi ze starą, pruską zabudową:
Budynek muzeum historii medycyny w kompleksie Uniwersytetu Medycznego Charité:
A naprzeciwko efektownie prezentuje się Dworzec Główny (Hauptbahnhof)
Z mostu Marszałkowskiego (Marschallbrücke) podziwiać można nowoczesny budynek Bundestagu i przepływające statki wycieczkowe. A że w sobotę na stadionie olimpijskim w Berlinie odbywał się finał rozgrywek Bundesligi pomiędzy Eintrachtem Frankfurt a FC Bayern (z naszym Robertem Lewandowskim!), to śródmieście było pełne kibiców obu drużyn. Fanklub Eintrachtu wynajął też barki dla swoich kibiców i tak to chóralne przyśpiewki z orkiestrą i rytmiczne okrzyki niosły się już z oddali, a kulminacją był doping na dwie barki i dwa chóry. Super im to wychodziło, ludzie się fajnie bawili przy piwku, ale bardzo kulturalnie, a przechodnie im wiwatowali z mostu. Rewelacja!
Mój rower przed Bundestagiem:
Berliński Reichstag w pełnej krasie:
Pod Bramą Brandenburską tłoczno jak zwykle:
A gdyby ktoś miał dylemat, czy iść w Berlinie na rower, czy z kumplami na piwo, to jest rozwiązanie ;-)
No to jeszcze jeden z nowszych pomników Berlina – Pomordowanym Żydom Europy:
I całkiem nobliwy marmurowy Johann Wolfgang Goethe w parku Tiergarten:
Plac Poczdamski (Potsdamer Platz) wraz z pozostałościami po Murze i charakterystyczne sklepienie Sony Center:
Następnym ciekawym obiektem na trasie było muzeum i wystawa „Topografia terroru”, poświęcona dziejom faszyzmu w Trzeciej Rzeszy:
A tutaj trochę weselszy, nostalgiczny akcent – Muzeum Trabanta!
I chyba najbardziej znane przejście graniczne w Berlinie – Checkpoint Charlie. Bardzo komercyjne miejsce, niestety.
W dzielnicy Friedrichshain też stoi fragment Muru, najdłuższy zachowany – bo ponad 1,3 km, przerobiony na galerię pod chmurką „East Side Gallery”. Po zburzeniu muru w r. 1990 118 artystów z 25 krajów pokryło go malowidłami, które do dziś są sporą atrakcją turystyczną.
Jeszcze tylko przejazd przez multi-kulti Kreuzberg i z ulgą opuszczamy tłoczne śródmieście, a szlak prowadzi spokojnie nad Szprewą. Aż tu niespodzianka! Takie schody na ścieżce rowerowej?!
Ostatni etap sobotniego odcinka to przejazd wzdłuż kanałów i nieco industrialno-blokowej zabudowy południowo-wschodnich opłotków Berlina. Brzydkie osiedla i autostrada koło Schönefeld, ogródki działkowe, pola i wiochy. Zachód słońca zastał nas właśnie w takiej scenerii:
Na szczęście już niedaleko mieliśmy do naszego noclegu. Generalnie to cała wycieczka stała pod dużym znakiem zapytania, ponieważ okazało się, że miniony weekend – Zielone Świątki – to długi weekend i pospolite ruszenie turystyczne w Berlinie. Widać to było rano na autostradzie, gdy trzypasmowy sznur aut wyjeżdżał z miasta, ale też sytuacja z noclegami była katastrofalna. Na popularnym portalu bookingowym – nic! Zostały same ekskluzywne miejscówki za 200 czy 300 euro - no dramat!, na googlu też nic wolnego. Obdzwoniłam kempingi w południowej części Berlina – wszystko porezerwowane. Klepnęliśmy we środę ostatni wolny pokój w rozsądnej cenie i lokalizacji na Airbnb w dzielnicy Lankwitz – jedynie 3 km od szlaku, u sympatycznej młodej rodziny z … Kirgistanu.
Cdn.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
92.00 km (0.00 km teren), czas: 11:46 h, avg:7.82 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Police-Szczecin
Poniedziałek, 14 maja 2018 | dodano: 15.05.2018Kategoria koło domu
Tylko komunikacyjnie, z Polic do Szczecina i to w jedną stronę. Mapka.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
8.10 km (0.00 km teren), czas: 00:29 h, avg:16.76 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Majowo nad Drawą
Niedziela, 13 maja 2018 | dodano: 15.05.2018Kategoria koło Dominikowa
W weekend pojechaliśmy na działkę
– wstyd się przyznać, bo po raz pierwszy w tym roku, tak się złożyło. To znaczy
Darek z psem zawieźli mnie w sobotę raniutko do pracy i pojechali autem, a ja
dojechałam po południu pociągiem regionalnym relacji Szczecin-Piła.
W pociągu cała wyprawa rowerowa Niemców – wysiadali w Ognicy, ale pan nie bardzo potrafił mi powiedzieć, jaką trasą i dokąd będą jechać. No proszę – my jeździmy do nich, a oni do nas, dla odmiany. Ja dojechałam do Żółwina, skąd odebrał mnie Darek.
Sobotnie popołudnie i niedzielny ranek, to tzw. „dzień gospodarczy”, choć w tym roku miałam i tak ulgowo, bo Darek sporą część roboty już ogarnął, gdy byłam w pracy. Koło południa obrobiliśmy się na tyle, że można było pomyśleć o przyjemniejszych sprawach, to znaczy o rowerku, oczywiście ;-). Mapka wycieczki
Postanowiliśmy pojechać wzdłuż Drawy – cichej i bezludnej o tej porze roku, bo nie ma kajakarzy. Jak już kiedyś pisałam, szlaki rowerowe w Drawieńskim Parku Narodowym, są bardzo starannie wytyczone i opisane, ale jakoś nieznane lub mało popularne wśród bikerów, dlatego też turystyka rowerowa jest w DPN raczej niszowa, w przeciwieństwie do kajakowej - masowej. Nawet – wzorem innych szlaków wzdłużrzecznych dałoby się oznaczyć dłuższy odcinek jednodniowy nad Drawą z Prostyni do Krzyża – z dojazdem kolejowym. Nam osobiście ta niszowość nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.
Najpierw asfaltem dojechaliśmy kilka kilometrów z Dominikowa do Barnimia. Tam pierwszy rzut oka z mostu na Drawę i początek długiego odcinka terenowego.
Niebieski szlak rowerowy (pętla Barnimie) pokrywa się w dużej mierze z czerwonym szlakiem pieszym, prowadząc po malowniczych ścieżkach bukowym lasem albo malowniczą skarpą nad rzeką do Zatomia.
W Zatomiu:
Za Zatomiem odbiliśmy nieco od doliny Drawy i od szlaku, bo chciałam zajrzeć nad jezioro Rokiet, zwane również Rokitno. Prowadzi tam piaszczysta dojazdówka od głównej drogi na Radęcin. Bardzo piaszczysta i pod górkę, umordowałam się trochę. W jeziorze tak wysoki stan lustra, że wszystkie pomosty pod wodą.
Za to przy brzegu rój kijanek, aż czarno!
Nie miałam ochoty znów pokonywać wzniesienia przez piach, więc pojechaliśmy ścieżką wzdłuż jeziora. Na początku była to trawiasta droga na szerokość samochodu, potem wyraźna ścieżka, potem nikła ścieżynka, aż w końcu całkowite bezdroże. Ale co tam, przygoda była. Z krzaczorów wyłonił się wędkarz i poinformował nas, że trzymając się linii brzegowej odnajdziemy drogę i tak się stało. Wkrótce dojechaliśmy też do starej, brukowanej drogi z Wygonu do Moczeli. Wytelepaliśmy się trochę na tych kocich łbach, a na krzyżówce szlaków zdecydowaliśmy się pojechać jednak czerwonym szlakiem pieszym do Moczeli, choć tego odcinka nie znaliśmy – przynajmniej nie od strony lądu, kajakiem – i owszem.
Wydrzy Głaz na Drawie, na wysokości osady Sitnica:
Na moście w Moczelach:
W zasadzie było to jedyne miejsce, w którym spotkaliśmy innego rowerzystę, nie licząc wędkarzy. I cycata baba w Moczelach, z mocno już „wyślizganymi” wdziękami:
Za Moczelami zrobiliśmy sobie piknik na polu biwakowym Pstrąg.
Pole jest na wysokim brzegu Drawy – niezły kawałek wciągania kajaków w górę!
Na polu spotkaliśmy niezwykłą starszą panią ze sporym plecakiem z ekwipunkiem turystycznym i pieskiem typu „bida przygarnięta ze schroniska i odchuchana”. Pani od poniedziałku jest w drodze i wędruje sobie od Czaplinka w dół Drawy. Przewędrowała już tak kilka rzek w Polsce, a i inne rodzaje turystyki nie są jej obce. Podziwiam szczerze i chciałabym mieć taki apetyt na życie na emeryturze!
Z „Pstrąga” już niedaleko do Żeleznicy, a tam mocno nadwyrężony most drewniany prowadzi do Głuska. Przez most prowadzi tylko szlak pieszy – nawet my zsiedliśmy z rowerów, bo drewniana konstrukcja dosłownie sypała się na naszych oczach.
Za to jakie piękne widoki na Drawę, szeroko rozlewającą się tutaj, przed tamą elektrowni wodnej Kamienna:
Punkt informacji turystycznej DPN w Głusku a zarazem nasz „punkt zwrotny”:
Z Głuska do Sitnicy mieliśmy odcinek szybki, szosowy. Niestety na granicy wojewódzw lubuskiego i zachodniopomorskiego piękny asfalt nagle się urywa, a droga do Bogdanki, to nawet nie ser szwajcarski – to rozsypująca się katastrofa. Jeśli gospodarze drogi nie powstrzymają tej degradacji, to niedługo chyba las tam urośnie.
W powrotnej drodze zajrzeliśmy jeszcze na biwak „Bogdanka”, żeby zobaczyć, czy ukończono prace budowlane przy zagospodarowaniu tej polany u malowniczego ujścia Korytnicy do Drawy. Chyba jeszcze nie - brakuje stojaków na rowery ...
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W pociągu cała wyprawa rowerowa Niemców – wysiadali w Ognicy, ale pan nie bardzo potrafił mi powiedzieć, jaką trasą i dokąd będą jechać. No proszę – my jeździmy do nich, a oni do nas, dla odmiany. Ja dojechałam do Żółwina, skąd odebrał mnie Darek.
Sobotnie popołudnie i niedzielny ranek, to tzw. „dzień gospodarczy”, choć w tym roku miałam i tak ulgowo, bo Darek sporą część roboty już ogarnął, gdy byłam w pracy. Koło południa obrobiliśmy się na tyle, że można było pomyśleć o przyjemniejszych sprawach, to znaczy o rowerku, oczywiście ;-). Mapka wycieczki
Postanowiliśmy pojechać wzdłuż Drawy – cichej i bezludnej o tej porze roku, bo nie ma kajakarzy. Jak już kiedyś pisałam, szlaki rowerowe w Drawieńskim Parku Narodowym, są bardzo starannie wytyczone i opisane, ale jakoś nieznane lub mało popularne wśród bikerów, dlatego też turystyka rowerowa jest w DPN raczej niszowa, w przeciwieństwie do kajakowej - masowej. Nawet – wzorem innych szlaków wzdłużrzecznych dałoby się oznaczyć dłuższy odcinek jednodniowy nad Drawą z Prostyni do Krzyża – z dojazdem kolejowym. Nam osobiście ta niszowość nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.
Najpierw asfaltem dojechaliśmy kilka kilometrów z Dominikowa do Barnimia. Tam pierwszy rzut oka z mostu na Drawę i początek długiego odcinka terenowego.
Niebieski szlak rowerowy (pętla Barnimie) pokrywa się w dużej mierze z czerwonym szlakiem pieszym, prowadząc po malowniczych ścieżkach bukowym lasem albo malowniczą skarpą nad rzeką do Zatomia.
W Zatomiu:
Za Zatomiem odbiliśmy nieco od doliny Drawy i od szlaku, bo chciałam zajrzeć nad jezioro Rokiet, zwane również Rokitno. Prowadzi tam piaszczysta dojazdówka od głównej drogi na Radęcin. Bardzo piaszczysta i pod górkę, umordowałam się trochę. W jeziorze tak wysoki stan lustra, że wszystkie pomosty pod wodą.
Za to przy brzegu rój kijanek, aż czarno!
Nie miałam ochoty znów pokonywać wzniesienia przez piach, więc pojechaliśmy ścieżką wzdłuż jeziora. Na początku była to trawiasta droga na szerokość samochodu, potem wyraźna ścieżka, potem nikła ścieżynka, aż w końcu całkowite bezdroże. Ale co tam, przygoda była. Z krzaczorów wyłonił się wędkarz i poinformował nas, że trzymając się linii brzegowej odnajdziemy drogę i tak się stało. Wkrótce dojechaliśmy też do starej, brukowanej drogi z Wygonu do Moczeli. Wytelepaliśmy się trochę na tych kocich łbach, a na krzyżówce szlaków zdecydowaliśmy się pojechać jednak czerwonym szlakiem pieszym do Moczeli, choć tego odcinka nie znaliśmy – przynajmniej nie od strony lądu, kajakiem – i owszem.
Wydrzy Głaz na Drawie, na wysokości osady Sitnica:
Na moście w Moczelach:
W zasadzie było to jedyne miejsce, w którym spotkaliśmy innego rowerzystę, nie licząc wędkarzy. I cycata baba w Moczelach, z mocno już „wyślizganymi” wdziękami:
Za Moczelami zrobiliśmy sobie piknik na polu biwakowym Pstrąg.
Pole jest na wysokim brzegu Drawy – niezły kawałek wciągania kajaków w górę!
Na polu spotkaliśmy niezwykłą starszą panią ze sporym plecakiem z ekwipunkiem turystycznym i pieskiem typu „bida przygarnięta ze schroniska i odchuchana”. Pani od poniedziałku jest w drodze i wędruje sobie od Czaplinka w dół Drawy. Przewędrowała już tak kilka rzek w Polsce, a i inne rodzaje turystyki nie są jej obce. Podziwiam szczerze i chciałabym mieć taki apetyt na życie na emeryturze!
Z „Pstrąga” już niedaleko do Żeleznicy, a tam mocno nadwyrężony most drewniany prowadzi do Głuska. Przez most prowadzi tylko szlak pieszy – nawet my zsiedliśmy z rowerów, bo drewniana konstrukcja dosłownie sypała się na naszych oczach.
Za to jakie piękne widoki na Drawę, szeroko rozlewającą się tutaj, przed tamą elektrowni wodnej Kamienna:
Punkt informacji turystycznej DPN w Głusku a zarazem nasz „punkt zwrotny”:
Z Głuska do Sitnicy mieliśmy odcinek szybki, szosowy. Niestety na granicy wojewódzw lubuskiego i zachodniopomorskiego piękny asfalt nagle się urywa, a droga do Bogdanki, to nawet nie ser szwajcarski – to rozsypująca się katastrofa. Jeśli gospodarze drogi nie powstrzymają tej degradacji, to niedługo chyba las tam urośnie.
W powrotnej drodze zajrzeliśmy jeszcze na biwak „Bogdanka”, żeby zobaczyć, czy ukończono prace budowlane przy zagospodarowaniu tej polany u malowniczego ujścia Korytnicy do Drawy. Chyba jeszcze nie - brakuje stojaków na rowery ...
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
53.50 km (20.00 km teren), czas: 05:18 h, avg:10.09 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
wieczorem nad Świdwie
Środa, 9 maja 2018 | dodano: 09.05.2018Kategoria koło domu
Leniwa rundka (mapka) przez Bartoszewo, Sławoszewo, szutrówkę między Grzepnicą a Węgornikiem ...
... nad Świdwie. Pooglądaśmy sobie z Darkiem na ptaki nad jeziorem, a nawet udało się wypatrzyć bobra przy robocie, wypiliśmy na wieży obserwacyjnej piwko, fajnie było.
Wszędzie zielono i pachną bzy, uwielbiam tę porę roku
W Tanowie rzeczywiście, tak jak pisał Janusz, w gnieździe zagościła para bocianów i wyraźnie mają się ku sobie.
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
... nad Świdwie. Pooglądaśmy sobie z Darkiem na ptaki nad jeziorem, a nawet udało się wypatrzyć bobra przy robocie, wypiliśmy na wieży obserwacyjnej piwko, fajnie było.
Wszędzie zielono i pachną bzy, uwielbiam tę porę roku
W Tanowie rzeczywiście, tak jak pisał Janusz, w gnieździe zagościła para bocianów i wyraźnie mają się ku sobie.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
20.80 km (3.00 km teren), czas: 01:40 h, avg:12.48 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)