- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2020
Dystans całkowity: | 418.34 km (w terenie 59.00 km; 14.10%) |
Czas w ruchu: | 20:48 |
Średnia prędkość: | 15.48 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 41.83 km i 2h 58m |
Więcej statystyk |
Rowerem do Szczecina
Środa, 28 października 2020 | dodano: 28.10.2020Kategoria trekking, Zachodniopomorskie
Na spacer z innymi kobietami. Dużo kobiet (i mężczyzn) spacerowało, bardzo wkurzonych.
W drodze powrotnej kilka jesiennych ujęć. Jasne Błonia i Urząd Miejski:
Staw Wędkarski w Lesie Arkońskim:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W drodze powrotnej kilka jesiennych ujęć. Jasne Błonia i Urząd Miejski:
Staw Wędkarski w Lesie Arkońskim:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
35.13 km (0.00 km teren), czas: 02:08 h, avg:16.47 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jesienny szlak Bielika
Niedziela, 25 października 2020 | dodano: 25.10.2020Kategoria trekking, Zachodniopomorskie
Początkowo myśleliśmy z Darkiem o wycieczce wzdłuż jeziora Dąbie, ale silny wiatr trochę ostudził nasze zapały i ostatecznie wybraliśmy się na szlak Bielika, mając dość ograniczone ramy czasowe pomiędzy pracą zdalną rano, a spotkaniem rodzinnym pod wieczór. Auto zostawiliśmy w Przecławiu i boczną drogą asfaltową przejechaliśmy do Kurowa. Tam zjazd nad Odrę, a następnie podjazd kiepską drogą z płyt i ponownie zjazd do Siadła Dolnego, gdzie tak właściwie zaczyna się szlak.
W Kurowie:
W Siadle zupełnie inne klimaty - elegancka promenada i ładne ogródki nad samą rzeką:
Tym razem udało mi się podjechać ok. 1/3 morderczego wzgórza koło autostrady, dalej już prowadziłam rower. Ciekawe, czy kiedyś będzie mi dane pokonać rowerem cały ten stromy podjazd? A dalej już sielankowe klimaty - na polach zielono jak na wiosnę, to chyba młode zboże.
Rowerki w Moczyłach:
Początek leśnego odcinka szlaku:
Chwilkę zatrzymujemy się na plaży nad Odrą:
Stąd trochę pod górkę do Pargowa, a ostatnie kilkaset metrów jedziemy szosą:
W Pargowie
Jedziemy jeszcze do granicy, skręcając tam z DDR-ki w lewo, w gruntową drogę nad Odrę, niezwykle widokową.
Pod wiatą w Pargowie robimy sobie mały popas i wracamy szosą przez Kamieniec. Przy drodze rosną gęsto krzewy dzikiej róży i głogu, a także kilka jabłoni, mocno obwieszonych dojrzałymi jabłkami. Pięknie to wygląda o tej porze roku, a jabłuszka - słodkie i soczyste.
Kościół pw. Bożego Ciała w Kamieńcu:
Do Przecławia wracamy przez Kołbaskowo i "szwarcówkę". W Kołbaskowie, przejeżdżając przez wiadukt, zaskakuje nas, jak pusta zrobiła się autostrada do Berlina. Podobny smutny widok, jak wiosną:
Wycieczka wyszła niezbyt długa, ale dość urozmaicona i sympatyczna.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W Kurowie:
W Siadle zupełnie inne klimaty - elegancka promenada i ładne ogródki nad samą rzeką:
Tym razem udało mi się podjechać ok. 1/3 morderczego wzgórza koło autostrady, dalej już prowadziłam rower. Ciekawe, czy kiedyś będzie mi dane pokonać rowerem cały ten stromy podjazd? A dalej już sielankowe klimaty - na polach zielono jak na wiosnę, to chyba młode zboże.
Rowerki w Moczyłach:
Początek leśnego odcinka szlaku:
Chwilkę zatrzymujemy się na plaży nad Odrą:
Stąd trochę pod górkę do Pargowa, a ostatnie kilkaset metrów jedziemy szosą:
W Pargowie
Jedziemy jeszcze do granicy, skręcając tam z DDR-ki w lewo, w gruntową drogę nad Odrę, niezwykle widokową.
Pod wiatą w Pargowie robimy sobie mały popas i wracamy szosą przez Kamieniec. Przy drodze rosną gęsto krzewy dzikiej róży i głogu, a także kilka jabłoni, mocno obwieszonych dojrzałymi jabłkami. Pięknie to wygląda o tej porze roku, a jabłuszka - słodkie i soczyste.
Kościół pw. Bożego Ciała w Kamieńcu:
Do Przecławia wracamy przez Kołbaskowo i "szwarcówkę". W Kołbaskowie, przejeżdżając przez wiadukt, zaskakuje nas, jak pusta zrobiła się autostrada do Berlina. Podobny smutny widok, jak wiosną:
Wycieczka wyszła niezbyt długa, ale dość urozmaicona i sympatyczna.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
32.00 km (9.00 km teren), czas: 02:41 h, avg:11.93 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jeziorko Thursee i pożegnanie z MV
Piątek, 23 października 2020 | dodano: 23.10.2020Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking
Ładnej pogody ciąg dalszy zmobilizował mnie dzisiaj do kolejnej wycieczki za miedzę - tym razem solo. Nie byłam jeszcze w tym roku nad jeziorem Thursee w pobliżu Pampow. Najładniej tam jesienią, bo tafla wody otoczona jest liściastym lasem, więc taki dzień jak dzisiaj jest idealny.
Po południu co prawda było już trochę pochmurno, ale jeszcze z przebłyskami słońca. Do Stolca pojechałam drogą przez Węgornik - najpierw betonką, a potem polną drogą.
Na łąkach nieopodal Świdwia głośno zachowywało się kilka żurawi - to chyba takie, które nie odleciały do ciepłych krajów. Miło, że jakieś ptactwo zostało z nami na zimę, oby przetrwały w dobrej formie.
W Stolcu na górce skręciłam w polną drogę na Pampow. Dawno tam nie byłam - wjazd częściowo zagrodzony jest barierami. Zastanawiam się, czy mają blokować plac budowy, czy też od jutra przejazd na niemiecką stronę? W każdym razie budowana ścieżka rowerowa z Blankensee do Stolca jest już mocno zaawansowana, może nawet dałoby się przejechać po utwardzonej podsypce?
W Pampow skręciłam w drogę z płyt do lasu i po ok. kilometrze dojechałam do jeziora:
Chwila zadumy nad wodą i wracam drogą do Pampow:
Robi się trochę późno, więc jadę prosto do Blankensee. Prawie prosto, bo jak tu się nie zatrzymać przy takim uroczym stadku?
A gdy robiłam zdjęcia, stado dużych psów z hodowli (chyba) w głębi urządziło mi niesamowity koncert na wycie ;-)
Na granicy spokojnie, nic się nie dzieje, żadnych oznak, że za parę godzin wchodzą w życie surowe restrykcje.
Ale jest światełko w tunelu - przynajmniej w Brandenburgii będziemy mogli jeździć, bo tamtejszy rząd dzisiaj uchwalił, że mały ruch przygraniczny nie podlega kwarantannie, również turystyczny, o ile zmieścimy się w limicie 24 godzin. Czy Meklemburgia wprowadzi podobne uregulowanie - szczerze wątpię, choć chciałabym się mylić.
I znów wróciłam do domu po ciemku.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po południu co prawda było już trochę pochmurno, ale jeszcze z przebłyskami słońca. Do Stolca pojechałam drogą przez Węgornik - najpierw betonką, a potem polną drogą.
Na łąkach nieopodal Świdwia głośno zachowywało się kilka żurawi - to chyba takie, które nie odleciały do ciepłych krajów. Miło, że jakieś ptactwo zostało z nami na zimę, oby przetrwały w dobrej formie.
W Stolcu na górce skręciłam w polną drogę na Pampow. Dawno tam nie byłam - wjazd częściowo zagrodzony jest barierami. Zastanawiam się, czy mają blokować plac budowy, czy też od jutra przejazd na niemiecką stronę? W każdym razie budowana ścieżka rowerowa z Blankensee do Stolca jest już mocno zaawansowana, może nawet dałoby się przejechać po utwardzonej podsypce?
W Pampow skręciłam w drogę z płyt do lasu i po ok. kilometrze dojechałam do jeziora:
Chwila zadumy nad wodą i wracam drogą do Pampow:
Robi się trochę późno, więc jadę prosto do Blankensee. Prawie prosto, bo jak tu się nie zatrzymać przy takim uroczym stadku?
A gdy robiłam zdjęcia, stado dużych psów z hodowli (chyba) w głębi urządziło mi niesamowity koncert na wycie ;-)
Na granicy spokojnie, nic się nie dzieje, żadnych oznak, że za parę godzin wchodzą w życie surowe restrykcje.
Ale jest światełko w tunelu - przynajmniej w Brandenburgii będziemy mogli jeździć, bo tamtejszy rząd dzisiaj uchwalił, że mały ruch przygraniczny nie podlega kwarantannie, również turystyczny, o ile zmieścimy się w limicie 24 godzin. Czy Meklemburgia wprowadzi podobne uregulowanie - szczerze wątpię, choć chciałabym się mylić.
I znów wróciłam do domu po ciemku.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
41.16 km (10.00 km teren), czas: 02:33 h, avg:16.14 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Transgraniczne ostatki
Czwartek, 22 października 2020 | dodano: 22.10.2020Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze
W ciągu dnia tęsknym okiem spoglądałam za okno i na termometr. Taka ładna pogoda, a my na home office, niestety! Ale po piętnastej zrobiliśmy z Darkiem szybki obiad, pooglądaliśmy jeszcze spektakularną końcówkę Giro d'Italia w Alpach i zebraliśmy się na szosową rundkę. Dziś przedostatnia okazja, żeby zajrzeć do Niemiec - ech, smutno, że znów zamykają i pewnie tym razem potrwa to znacznie dłużej. To dokąd jedziemy? Na dużą rundkę dobieszczyńską - czyli przez Rothenklempenow i Mewegen do Blankensee.
Klimaty przedwieczorne i wieczorne. Było ciepło, ale wietrznie. Nie chciało się nam żyłować tempa, bo nastrój był taki trochę nostalgiczny.
Po zachodzie słońca koło Rothenklempenow:
Darek w wersji szosowej
Na drodze do Mewegen.
Granica w Blankensee jeszcze otwarta:
Ale koło Dobieszczyna stał już niemiecki radiowóz, kogoś kontrolowali. Ewidentnie szykują się już. Na granicy zapaliliśmy lampki i choć do Dobrej dotarliśmy jeszcze w miarę po widoku, to później szybko zapadł zmierzch, jednak temperatura wciąż przyjemna. W Tanowie jeszcze zahaczyliśmy o paczkomat, w którym odbierałam książki dla mamy i przed 19.00 byliśmy w domu. Już całkiem po ciemku.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Klimaty przedwieczorne i wieczorne. Było ciepło, ale wietrznie. Nie chciało się nam żyłować tempa, bo nastrój był taki trochę nostalgiczny.
Po zachodzie słońca koło Rothenklempenow:
Darek w wersji szosowej
Na drodze do Mewegen.
Granica w Blankensee jeszcze otwarta:
Ale koło Dobieszczyna stał już niemiecki radiowóz, kogoś kontrolowali. Ewidentnie szykują się już. Na granicy zapaliliśmy lampki i choć do Dobrej dotarliśmy jeszcze w miarę po widoku, to później szybko zapadł zmierzch, jednak temperatura wciąż przyjemna. W Tanowie jeszcze zahaczyliśmy o paczkomat, w którym odbierałam książki dla mamy i przed 19.00 byliśmy w domu. Już całkiem po ciemku.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
55.75 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Spontanicznie nad Świdwie
Niedziela, 18 października 2020 | dodano: 18.10.2020Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Deszczowy poranek nie napawał optymizmem, więc po śniadaniu - zamiast pójść na rower - pooglądałam sobie na Eurosporcie PŚ w narciarstwie alpejskim - pierwsze zawody w tym sezonie w rywalizacji mężczyzn. Ale po jedenastej trochę się przejaśniło, więc zdecydowaliśmy się z Darkiem przejechać rowerami na niedzielną mszę w leśnej kapliczce w Bartoszewie. Ludzi było niedużo i wszyscy raczej trzymali dystans, więc czuliśmy się bezpiecznie.
A po mszy - zamiast wracać do domu - namówiłam Darka jeszcze na rundkę po okolicy, bo pogoda wyklarowała się. Wiał co prawda chłodny wiatr i temperatura była raczej rześka, ale zrobiło się słonecznie. Pojechaliśmy przez Sławoszewo do Grzepnicy i dalej leśną drogą do Węgornika. Przy wjeździe do lasu postawiono tablicę - zakaz wjazdu, ale nie dotyczy rowerów.
W Węgorniku Darek zaproponował, abyśmy zajrzeli nad Świdwie, więc zrobiliśmy jeszcze "szufladkę" do rezerwatu.
Na polnej drodze:
Muchomorek mały stoi sobie sam ...
Kanał melioracyjny nad Świdwiem - niestety widoków na jezioro z powodu zakazu wstępu na wieżę obserwacyjną - brak.
Wróciliśmy betonową patatajką z Węgornika, z której skręciliśmy w drogę z płyt jumbo przez jezioro Ogólne. Na mostku na Gunicy ubywa metalowych przęseł - złomiarze?
Droga nad Ogólne:
Nad jeziorem:
Ta czarna chmura z przedostatniego zdjęcia dogoniła nas na dwa kilometry przed domem i poczęstowała nas na koniec wycieczki obfitą "pompą". I znów dotarliśmy do domu przemoczeni!
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A po mszy - zamiast wracać do domu - namówiłam Darka jeszcze na rundkę po okolicy, bo pogoda wyklarowała się. Wiał co prawda chłodny wiatr i temperatura była raczej rześka, ale zrobiło się słonecznie. Pojechaliśmy przez Sławoszewo do Grzepnicy i dalej leśną drogą do Węgornika. Przy wjeździe do lasu postawiono tablicę - zakaz wjazdu, ale nie dotyczy rowerów.
W Węgorniku Darek zaproponował, abyśmy zajrzeli nad Świdwie, więc zrobiliśmy jeszcze "szufladkę" do rezerwatu.
Na polnej drodze:
Muchomorek mały stoi sobie sam ...
Kanał melioracyjny nad Świdwiem - niestety widoków na jezioro z powodu zakazu wstępu na wieżę obserwacyjną - brak.
Wróciliśmy betonową patatajką z Węgornika, z której skręciliśmy w drogę z płyt jumbo przez jezioro Ogólne. Na mostku na Gunicy ubywa metalowych przęseł - złomiarze?
Droga nad Ogólne:
Nad jeziorem:
Ta czarna chmura z przedostatniego zdjęcia dogoniła nas na dwa kilometry przed domem i poczęstowała nas na koniec wycieczki obfitą "pompą". I znów dotarliśmy do domu przemoczeni!
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
22.88 km (15.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Niezbyt udana wycieczka z Blankensee
Mieliśmy dziś w planie z Darkiem dłuższą wycieczkę rowerową po przygranicznych terenach, dlatego podjechaliśmy autem na parking w Blankensee. Październik mieni się i po polskiej i po niemieckiej stronie pięknymi kolorami jesieni:
Było trochę po godzinie jedenastej i już nieco się ociepliło po chłodnym poranku. Gdy wysiedliśmy z auta, spadły pierwsze krople deszczu, a za moment rozpadało się na dobre. Przeczekaliśmy w aucie pierwszą falę opadów i koło dwunastej ruszyliśmy rowerami. Jeszcze na obrzeżach Blankensee dopadł nas znów deszcz.
Schowaliśmy się pod daszkiem na kolejne długie minuty. Raczej nic nie wyjdzie z naszych planów - postanowiliśmy skrócić trasę i przynajmniej zrobić kółko po okolicy. Do Plöwen momentami mżyło, momentami nie, ogólnie to ponuro.
W lesie za Plöwen dopadła nas porządna i zimna ulewa. Nawet nie bardzo było się gdzie schować. Przeczekaliśmy trochę pod drzewem.
Gdy dojechaliśmy z powrotem do Blankensee pogoda trochę się poprawiła, ale byliśmy mokrzy i zziębnięci, więc spakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do domu. Po drodze - od Dobrej znów padało. Popołudniu trochę więcej przejaśnień, choć też przelotnie padało - na rower nie chciało mi się już iść, ale byłam na długim spacerze z psem - ja zebrałam trochę grzybów, a pies - patyków.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Było trochę po godzinie jedenastej i już nieco się ociepliło po chłodnym poranku. Gdy wysiedliśmy z auta, spadły pierwsze krople deszczu, a za moment rozpadało się na dobre. Przeczekaliśmy w aucie pierwszą falę opadów i koło dwunastej ruszyliśmy rowerami. Jeszcze na obrzeżach Blankensee dopadł nas znów deszcz.
Schowaliśmy się pod daszkiem na kolejne długie minuty. Raczej nic nie wyjdzie z naszych planów - postanowiliśmy skrócić trasę i przynajmniej zrobić kółko po okolicy. Do Plöwen momentami mżyło, momentami nie, ogólnie to ponuro.
W lesie za Plöwen dopadła nas porządna i zimna ulewa. Nawet nie bardzo było się gdzie schować. Przeczekaliśmy trochę pod drzewem.
Gdy dojechaliśmy z powrotem do Blankensee pogoda trochę się poprawiła, ale byliśmy mokrzy i zziębnięci, więc spakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do domu. Po drodze - od Dobrej znów padało. Popołudniu trochę więcej przejaśnień, choć też przelotnie padało - na rower nie chciało mi się już iść, ale byłam na długim spacerze z psem - ja zebrałam trochę grzybów, a pies - patyków.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
17.66 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Altwarp - póki można
Niedziela, 11 października 2020 | dodano: 11.10.2020Kategoria trekking, Meklemburgia-Pomorze, koło domu
Minął cały tydzień od ostatniej rowerowej wycieczki - albo pogoda nie taka, albo dzień już krótki. Dzisiaj trochę nadrobiliśmy rundką do Altwarp, ale było zimno, sporo zimniej niż w ostatnich dniach. Rano termometr pokazywał +4 stopnie, a w ciągu dnia było chyba nie więcej niż 10-11 stopni i raczej pochmurna pogoda. Jeszcze wczoraj poszłam pobiegać na krótki rękaw, a dzisiaj wyciągnęliśmy z Darkiem rękawiczki, kominy, bieliznę termiczną i ciepłe spodnie. Nie da się ukryć, że to już jesień.
Na szosie do Dobieszczyna dzisiaj istna autostrada, wszystko przez grzybiarzy, którzy tłumnie ruszyli do lasów. Po niemieckiej stronie znacznie spokojniej, a tym bardziej, gdy w Hintersee skręciliśmy z drogi na szlak rowerowy do Rieth:
W lesie jeszcze bardzo zielono, ale pewnie się to zmieni po kilku zimnych nocach.
Rieth senne jak zwykle, choć jednak widać, że w Niemczech zaczęły się ferie jesienne, bo pokoje do wynajęcia zajęte, w knajpkach trochę ruchu i gdzie nie gdzie widać spacerowiczów. Na przystanku przerobionym na czytelnię plakat zachęca do szczepień przeciwko grypie.
Jedziemy DDR-ką po wale przeciwpowodziowym. W oddali widać wody Jeziora Nowowarpnieńskiego:
Nie byliśmy tutaj prawie półtora roku. Ech, cholerne zamknięcie granic. Czy wkrótce znowu nas to czeka?
Fajna trasa przez Vogelsang-Warsin do Altwarp, gdzie robimy sobie postój nad wodą. Dobrze, że tym razem zamiast zimnego napoju zabrałam termos z herbatą. Na horyzoncie widać zarys panoramy Nowego Warpna. Pogoda chwilowo poprawia się, a nawet mamy trochę słońca.
Darek prowadzi rower ścieżką przy wydmach śródlądowych w Altwarp:
Wracamy Doliną Jałowców (Wacholdertal), przez którą prowadzi pieszy szlak - miejscami drogą gruntową, a fragmentami starym brukiem. Na uboczu doliny jest też wojenny cmentarz radziecki, który odwiedziliśmy parę lat temu, ale dzisiaj nie zajeżdżamy tam.
Wracamy do Rieth, tym razem kierując się na graniczny mostek.
Tabliczka informująca o tym, że do 1945 roku przebiegała tędy - przez mostek - linia kolejki wąskotorowej z Nowego Warpna do Stobna:
Na szosie z Nowego Warpna do Dobieszczyna i dalej w kierunku Szczecina wciąż duży ruch. A jeszcze za Dobieszczynem dopada nas deszcz - na szczęście przelotny. Uciekamy przed samochodami w szutrową drogę przez las. Jest trochę dalej, ale spokojniej.
W domu jesteśmy po 16-tej - trochę zmarznięci, ale zadowoleni z wycieczki.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na szosie do Dobieszczyna dzisiaj istna autostrada, wszystko przez grzybiarzy, którzy tłumnie ruszyli do lasów. Po niemieckiej stronie znacznie spokojniej, a tym bardziej, gdy w Hintersee skręciliśmy z drogi na szlak rowerowy do Rieth:
W lesie jeszcze bardzo zielono, ale pewnie się to zmieni po kilku zimnych nocach.
Rieth senne jak zwykle, choć jednak widać, że w Niemczech zaczęły się ferie jesienne, bo pokoje do wynajęcia zajęte, w knajpkach trochę ruchu i gdzie nie gdzie widać spacerowiczów. Na przystanku przerobionym na czytelnię plakat zachęca do szczepień przeciwko grypie.
Jedziemy DDR-ką po wale przeciwpowodziowym. W oddali widać wody Jeziora Nowowarpnieńskiego:
Nie byliśmy tutaj prawie półtora roku. Ech, cholerne zamknięcie granic. Czy wkrótce znowu nas to czeka?
Fajna trasa przez Vogelsang-Warsin do Altwarp, gdzie robimy sobie postój nad wodą. Dobrze, że tym razem zamiast zimnego napoju zabrałam termos z herbatą. Na horyzoncie widać zarys panoramy Nowego Warpna. Pogoda chwilowo poprawia się, a nawet mamy trochę słońca.
Darek prowadzi rower ścieżką przy wydmach śródlądowych w Altwarp:
Wracamy Doliną Jałowców (Wacholdertal), przez którą prowadzi pieszy szlak - miejscami drogą gruntową, a fragmentami starym brukiem. Na uboczu doliny jest też wojenny cmentarz radziecki, który odwiedziliśmy parę lat temu, ale dzisiaj nie zajeżdżamy tam.
Wracamy do Rieth, tym razem kierując się na graniczny mostek.
Tabliczka informująca o tym, że do 1945 roku przebiegała tędy - przez mostek - linia kolejki wąskotorowej z Nowego Warpna do Stobna:
Na szosie z Nowego Warpna do Dobieszczyna i dalej w kierunku Szczecina wciąż duży ruch. A jeszcze za Dobieszczynem dopada nas deszcz - na szczęście przelotny. Uciekamy przed samochodami w szutrową drogę przez las. Jest trochę dalej, ale spokojniej.
W domu jesteśmy po 16-tej - trochę zmarznięci, ale zadowoleni z wycieczki.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
89.00 km (25.00 km teren), czas: 05:18 h, avg:16.79 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad jezioro Szerokie i do Nowej Korytnicy
Niedziela, 4 października 2020 | dodano: 04.10.2020Kategoria koło Dominikowa, Zachodniopomorskie
Przedpołudnie ponure i deszczowe, więc pierwszą połowę niedzieli spędziliśmy z Darkiem na robieniu porządków w domku na działce i w ogrodzie (w czasie, gdy bardzo nie padało). Nawet zastanawialiśmy się, czy nie zwinąć się po obiedzie do domu, ale pogoda jednak poprawiła się i wyszło słońce, co skłoniło nas do wybrania się na niedługą, rowerową wycieczkę. Nie było, co prawda, tak ciepło jak w sobotę, ale całkiem przyjemnie. Razem z postojami wyszły dwie godzinki, a trasa - leśnymi duktami nad jezioro Szerokie, potem przez las do Nowej Korytnicy i stamtąd kiepskim, dziurawym asfaltem z powrotem w stronę działki. Ostatni odcinek to skrót znów gruntową drogą przez las.
Nad jeziorem Szerokim:
Nad Korytnicą
Leśniczówka w Nowej Korytnicy
Droga na skróty
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad jeziorem Szerokim:
Nad Korytnicą
Leśniczówka w Nowej Korytnicy
Droga na skróty
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
25.10 km (0.00 km teren), czas: 01:52 h, avg:13.45 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Drawą i Korytnicą
Sobota, 3 października 2020 | dodano: 04.10.2020Kategoria koło Dominikowa, Zachodniopomorskie
Jesienny wypadzik działkowy, ponownie do Drawieńskiego Parku Narodowego. I znów klasyk wzdłuż Drawy z Barnimia czerwonym szlakiem im. St. Czarnieckiego, tym razem tylko do Moczeli, ale powrót trochę inną trasą niż ostatnim razem. O tej porze roku w DPN-ie jest całkiem pusto, nawet w tak piękną, słoneczną i ciepłą sobotę - nie ma kajakarzy, letników - i można mieć te wszystkie wspaniałe miejsca na wyłączność. No, prawie na wyłączność - spotkaliśmy jedną jedyną parę pieszych turystów na szlaku.
Zakole Drawy na południe od Barnimia:
Na szlaku
Schody i slip dla kajaków przy biwaku Barnimie
Przy pomoście znaleźliśmy tratwę-pułapkę, którą Park Narodowy używa do obserwacji i odławiania norki amerykańskiej. Ten obcy, ekspansywny gatunek pojawił się tutaj w 2009 roku i niestety zagraża rodzimej faunie.
Jedziemy dalej i wkrótce docieramy do polany Święta Hala, gdzie zatrzymujemy się na kanapki.
Wysoki brzeg nad Drawą:
Tuż obok znajduje się zejście do Wydrzego Głazu - największego głazu w korycie Drawy o ponad 14-metrowym obwodzie i wadze 45 ton. Wejście na niego suchą nogą wcale nie jest takie proste, bo głaz ze wszystkich stron otoczony jest wodą i trzeba zwinnie wdrapać się przy pomocy przerzuconego konara.
Docieramy do Moczeli i do mostu drogowego na Drawie, którym przeprawiamy się na drugą stronę
Wczesna jesień nad Drawą:
Około kilometra dalej, na rozstaju dróg znajduje się dawny, ewangelicki cmentarz. Kiedyś istniała tutaj wioska Dąbrowa (Springe), dziś tylko nagrobki świadczą o tym, że kiedyś było to zamieszkałe miejsce. Cmentarz pochodzi z początku XIX w., obecnie jest uporządkowany i opatrzony tablicą informacyjną, a same groby mają ciekawe formy - ściętych pni drzew albo otwartych ksiąg. Jest też nagrobek pary o polsko brzmiącym nazwisku - Schalowski
Z szosy prowadzącej z Głuska w stronę Drawna skręcamy w drogę do Rogoźnicy i Jeleni. Dawniej betonowy, utwardzony trakt teraz jest w rozsypce, ale droga jest przejezdna. Rogoźnica - sto lat temu wioska licząca kilkudziesięciu mieszkańców, teraz składa się z jednego gospodarstwa. Dojeżdżamy do rozdroża na Sówkę i Jelenie. Skręcamy w piaszczystą drogę do Sówki. Po ostatnich opadach deszczu piach jest ubity i twardy, można jechać.
W Sówce kolejny krótki postój - tym razem nad Korytnicą.
Wypijamy z Darkiem na pomoście na spółkę piwko i patrzymy na nartniki, hasające po tafli wody:
Przez las wracamy na szosę i na naszą działkę. Wieczór kończymy przy ognisku i kiełbaskach. Jest ciepło, wyjątkowo ciepło jak na październik.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zakole Drawy na południe od Barnimia:
Na szlaku
Schody i slip dla kajaków przy biwaku Barnimie
Przy pomoście znaleźliśmy tratwę-pułapkę, którą Park Narodowy używa do obserwacji i odławiania norki amerykańskiej. Ten obcy, ekspansywny gatunek pojawił się tutaj w 2009 roku i niestety zagraża rodzimej faunie.
Jedziemy dalej i wkrótce docieramy do polany Święta Hala, gdzie zatrzymujemy się na kanapki.
Wysoki brzeg nad Drawą:
Tuż obok znajduje się zejście do Wydrzego Głazu - największego głazu w korycie Drawy o ponad 14-metrowym obwodzie i wadze 45 ton. Wejście na niego suchą nogą wcale nie jest takie proste, bo głaz ze wszystkich stron otoczony jest wodą i trzeba zwinnie wdrapać się przy pomocy przerzuconego konara.
Docieramy do Moczeli i do mostu drogowego na Drawie, którym przeprawiamy się na drugą stronę
Wczesna jesień nad Drawą:
Około kilometra dalej, na rozstaju dróg znajduje się dawny, ewangelicki cmentarz. Kiedyś istniała tutaj wioska Dąbrowa (Springe), dziś tylko nagrobki świadczą o tym, że kiedyś było to zamieszkałe miejsce. Cmentarz pochodzi z początku XIX w., obecnie jest uporządkowany i opatrzony tablicą informacyjną, a same groby mają ciekawe formy - ściętych pni drzew albo otwartych ksiąg. Jest też nagrobek pary o polsko brzmiącym nazwisku - Schalowski
Z szosy prowadzącej z Głuska w stronę Drawna skręcamy w drogę do Rogoźnicy i Jeleni. Dawniej betonowy, utwardzony trakt teraz jest w rozsypce, ale droga jest przejezdna. Rogoźnica - sto lat temu wioska licząca kilkudziesięciu mieszkańców, teraz składa się z jednego gospodarstwa. Dojeżdżamy do rozdroża na Sówkę i Jelenie. Skręcamy w piaszczystą drogę do Sówki. Po ostatnich opadach deszczu piach jest ubity i twardy, można jechać.
W Sówce kolejny krótki postój - tym razem nad Korytnicą.
Wypijamy z Darkiem na pomoście na spółkę piwko i patrzymy na nartniki, hasające po tafli wody:
Przez las wracamy na szosę i na naszą działkę. Wieczór kończymy przy ognisku i kiełbaskach. Jest ciepło, wyjątkowo ciepło jak na październik.
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
46.80 km (0.00 km teren), czas: 04:06 h, avg:11.41 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Spokojna 50-tka przez Rothenklempenow
Czwartek, 1 października 2020 | dodano: 01.10.2020Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy
Kolejna rundka szosowa z Darkiem, ale dzisiaj pętelka i bardziej "na luzie". Wyjechaliśmy trochę wcześniej niż ostatnio, bo już o 16.30. Pogoda trochę pochmurna, ale z lekkimi przejaśnieniami i bez wiatru. Jak na październik, to nie ma co narzekać. Najpierw klasycznie - do Dobieszczyna, a stamtąd przez Glashütte i Grünhof do Rothenklempenow. Tam skręcamy na górkę do Mewegen.
Kościół i główna droga w Mewegen:
Z Mewegen do Blankensee i ścieżką rowerową do Buku, a potem przez Dobrą i Grzepnicę do Bartoszewa. Przez zamknięcie dojazdu do Dobrej z Wołczkowa, na drodze przez Sławoszewo jest zauważalnie większy ruch samochodowy. Już po osiemnastej zaczął zapadać jesienny wieczór z białymi mgłami, magicznie ścielącymi się na polach. Wyglądało trochę, jakby spadł puszysty śnieg.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kościół i główna droga w Mewegen:
Z Mewegen do Blankensee i ścieżką rowerową do Buku, a potem przez Dobrą i Grzepnicę do Bartoszewa. Przez zamknięcie dojazdu do Dobrej z Wołczkowa, na drodze przez Sławoszewo jest zauważalnie większy ruch samochodowy. Już po osiemnastej zaczął zapadać jesienny wieczór z białymi mgłami, magicznie ścielącymi się na polach. Wyglądało trochę, jakby spadł puszysty śnieg.
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
52.86 km (0.00 km teren), czas: 02:10 h, avg:24.40 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)