- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2021
Dystans całkowity: | 557.79 km (w terenie 65.00 km; 11.65%) |
Czas w ruchu: | 34:39 |
Średnia prędkość: | 16.10 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 79.68 km i 4h 57m |
Więcej statystyk |
Opowieści z pogranicza i jesienny szlak Bielika
Niedziela, 31 października 2021 | dodano: 31.10.2021Kategoria Brandenburgia, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking, Zachodniopomorskie
Znów upłynął cały tydzień od ostatniej wycieczki, bo pomimo ładnej pogody nie było czasu gdzieś wyskoczyć. Dobrze chociaż, że pogoda wytrzymała do niedzieli i można było zaplanować dłuższą trasę. Darek na początku nie wyrażał entuzjazmu, ale chyba w sumie potem był zadowolony.
Początkowa godzinka "z hakiem" to przejazd przez Szczecin, a właściwie jego nieco peryferyjne dzielnice - Głębokie, osiedle Zawadzkiego, Krzekowo, ul. Taczaka i Gumieńce. Duży ruch i niekoniecznie fotogeniczne miejsca. Więcej obiecywałam sobie po kolejnych kilometrach - zwłaszcza po niedawnych, jesiennych fotoreportażach @tunisławy.
Nie było nas pół roku na szlaku Bielika i w okolicach - trochę się zmieniło. Po pierwsze - jest nowy, gładki asfalt z Ustowa do Kurowa, zamiast starego i dziurawego.
W Kurowie zadziwiła nas niecodzienna chmura, która szybko powiększyła się i przemieściła nad nas, a potem rozwiała się równie błyskawicznie, jak pojawiła.
Jesiennie nad Odrą:
Promenada w Siadle Dolnym:
Wzgórze widokowe koło autostrady:
Po raz kolejny "polegliśmy" w połowie morderczej góry na szlaku, tuż przed autostradą. Ale gdy wpychaliśmy rowery minął nas kołowrotkując i ciężko dysząc facet na mtb. Tak więc - da się. Ale chyba nie na trekkingach.
Potem było lepiej - zdecydowanie lepiej:
W Moczyłach zatrzymujemy się na cmentarzyku z lapidarium, na ławeczce pod leciwym dębem, pięknie obrośniętym jak wiele tutejszych drzew. Zapalam świeczkę przy tablicy ku pamięci mistrza masarskiego - Maxa Winricha - który zmarł gdzieś w dalekiej Rosji, w czasie I wojny światowej.
Za Kamieńcem szlak prowadzi wąwozem w las i nad Odrę.
Przed Pargowem skręcamy w ścieżkę dydaktyczną - prosto nad Odrę, tuż przy granicy. W oddali widać kominy elektrowni Dolna Odra.
Teraz czeka nas drałowanie pod górę, gruntową drogą. Nagrodą są takie widoki:
DDR-ka z Pargowa do Staffelde:
A na granicy kolejne niespodzianki. Po pierwsze zasieki na chore świnie z Afryki:
Po drugie - awangardowe miejsce odpoczynku dla rowerzystów. Podoba mi się.
Po trzecie - nowiusieńka DDR-ka do granicy w Rosówku, z dwujęzycznymi oznaczeniami. Też mi się podoba - nawet bardzo. Po drodze mijamy koparkę, która pomimo niedzieli jeszcze porządkuje teren przy ścieżce.
Po polskiej stronie przeskakujemy na DDR-kę w kierunku Kołbaskowa
W Kołbaskowie zatrzymuję się przy otwartym sklepie i kupuję cukierki - przydadzą się wieczorem, gdy do domu dzwonią poprzebierane dzieci sąsiadów. Dalej - Smolęcin i tamtejsza winnica w jesiennej odsłonie. Na krzakach wiszą jeszcze i nabierają słodyczy kiście ciemnych winogron:
Mamy jeszcze trochę czasu w zapasie, więc odbijamy w drogę do Ladenthin, którą jeszcze nie jechaliśmy. W samym Ladenthin na krzyżówce odnajdujemy DDR-kę na Casekow. Przypominam sobie, że to chyba odcinek realizowanej inwestycji transgranicznej ze Stobna. O transgranicznym charakterze tutejszej infrastruktury informuje zresztą inskrypcja na pokaźnych rozmiarów głazie:
Drugi popas robimy sobie w Schwennenz:
A potem ścieżką wzdłuż drogi B 113 dojeżdżamy do Lubieszyna. Zapas czasu skurczył się do godzinki czasu, więc jedziemy bez zbędnej zwłoki ścieżką dydaktyczną do Dobrej, a potem przez Grzepnicę i Bartoszewo do domu - jeszcze po widoku.
Nowe osiedle Ostoja w Grzepnicy. Niektóre z tych szpetnych klocków nawet już są zamieszkane, a niektóre jeszcze są w trakcie budowy:
Zachód słońca na ulicy Złotej w Sławoszewie:
Mapka wycieczki:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Początkowa godzinka "z hakiem" to przejazd przez Szczecin, a właściwie jego nieco peryferyjne dzielnice - Głębokie, osiedle Zawadzkiego, Krzekowo, ul. Taczaka i Gumieńce. Duży ruch i niekoniecznie fotogeniczne miejsca. Więcej obiecywałam sobie po kolejnych kilometrach - zwłaszcza po niedawnych, jesiennych fotoreportażach @tunisławy.
Nie było nas pół roku na szlaku Bielika i w okolicach - trochę się zmieniło. Po pierwsze - jest nowy, gładki asfalt z Ustowa do Kurowa, zamiast starego i dziurawego.
W Kurowie zadziwiła nas niecodzienna chmura, która szybko powiększyła się i przemieściła nad nas, a potem rozwiała się równie błyskawicznie, jak pojawiła.
Jesiennie nad Odrą:
Promenada w Siadle Dolnym:
Wzgórze widokowe koło autostrady:
Po raz kolejny "polegliśmy" w połowie morderczej góry na szlaku, tuż przed autostradą. Ale gdy wpychaliśmy rowery minął nas kołowrotkując i ciężko dysząc facet na mtb. Tak więc - da się. Ale chyba nie na trekkingach.
Potem było lepiej - zdecydowanie lepiej:
W Moczyłach zatrzymujemy się na cmentarzyku z lapidarium, na ławeczce pod leciwym dębem, pięknie obrośniętym jak wiele tutejszych drzew. Zapalam świeczkę przy tablicy ku pamięci mistrza masarskiego - Maxa Winricha - który zmarł gdzieś w dalekiej Rosji, w czasie I wojny światowej.
Za Kamieńcem szlak prowadzi wąwozem w las i nad Odrę.
Przed Pargowem skręcamy w ścieżkę dydaktyczną - prosto nad Odrę, tuż przy granicy. W oddali widać kominy elektrowni Dolna Odra.
Teraz czeka nas drałowanie pod górę, gruntową drogą. Nagrodą są takie widoki:
DDR-ka z Pargowa do Staffelde:
A na granicy kolejne niespodzianki. Po pierwsze zasieki na chore świnie z Afryki:
Po drugie - awangardowe miejsce odpoczynku dla rowerzystów. Podoba mi się.
Po trzecie - nowiusieńka DDR-ka do granicy w Rosówku, z dwujęzycznymi oznaczeniami. Też mi się podoba - nawet bardzo. Po drodze mijamy koparkę, która pomimo niedzieli jeszcze porządkuje teren przy ścieżce.
Po polskiej stronie przeskakujemy na DDR-kę w kierunku Kołbaskowa
W Kołbaskowie zatrzymuję się przy otwartym sklepie i kupuję cukierki - przydadzą się wieczorem, gdy do domu dzwonią poprzebierane dzieci sąsiadów. Dalej - Smolęcin i tamtejsza winnica w jesiennej odsłonie. Na krzakach wiszą jeszcze i nabierają słodyczy kiście ciemnych winogron:
Mamy jeszcze trochę czasu w zapasie, więc odbijamy w drogę do Ladenthin, którą jeszcze nie jechaliśmy. W samym Ladenthin na krzyżówce odnajdujemy DDR-kę na Casekow. Przypominam sobie, że to chyba odcinek realizowanej inwestycji transgranicznej ze Stobna. O transgranicznym charakterze tutejszej infrastruktury informuje zresztą inskrypcja na pokaźnych rozmiarów głazie:
Drugi popas robimy sobie w Schwennenz:
A potem ścieżką wzdłuż drogi B 113 dojeżdżamy do Lubieszyna. Zapas czasu skurczył się do godzinki czasu, więc jedziemy bez zbędnej zwłoki ścieżką dydaktyczną do Dobrej, a potem przez Grzepnicę i Bartoszewo do domu - jeszcze po widoku.
Nowe osiedle Ostoja w Grzepnicy. Niektóre z tych szpetnych klocków nawet już są zamieszkane, a niektóre jeszcze są w trakcie budowy:
Zachód słońca na ulicy Złotej w Sławoszewie:
Mapka wycieczki:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
81.43 km (20.00 km teren), czas: 05:27 h, avg:14.94 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Thursee
Niedziela, 24 października 2021 | dodano: 24.10.2021Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking, Zachodniopomorskie
Jeziorko Thursee, niedaleko przygranicznej wioski Pampow, najładniej wygląda teraz - jesienią.
Dlatego też stało się ono celem dzisiejszej, solowej wycieczki. Solowej - bo mojej drugiej połowie ostatnio często szwankuje zdrowie i dzisiaj, pomimo ładnej pogody, Darek musiał zostać w domu.
Większość trasy wybrałam leśnymi i polnymi drogami - nawet spod domu skręciłam od razu skrótem do lasu, a nie okrężną drogą do Węgornika. Dwa kilometry od miejsca, w którym mieszkam, jest śródleśne jeziorko Ogólne:
Dalej pojechałam przy akompaniamencie trąbiących żurawi przez bukowy zagajnik i łąki w stronę drogi z płyt jumbo do mostu na Gunicy:
Za mostem skręt w lewo w patatajkę z płyt do Węgornika i dalej przez malownicze łąki rezerwatu Świdwie w stronę Stolca:
Nie wiem, co to za drzewo, ale te owoce wyglądały tak apetycznie, że uszczknęłam jeden na spróbowanie. W smaku przypominają borówkę brusznicę i chyba nie są trujące, skoro żyję.
Przy bramie pałacu w Stolcu właściciel zamontował bardzo irytujący alarm. Wystarczy nieco zbliżyć się do ogrodzenia, aby już się włączał.
Jadę dalej do granicy i starą brukowaną drogą do Pampow. Tutaj też jest kolorowo:
I już niedaleko nad śródleśne jeziorko Thursee. Wokół tabliczki informują, że teren jest prywatny, ale nie ma zakazu wstępu - jedynie informacja, że wędkowanie wymaga specjalnego zezwolenia. Postanawiam więc spenetrować, czy ścieżką da się objechać dookoła jezioro. Da się.
Droga do Glashütte wyrażnie oznaczona:
Na końcu tej polnej drogi jest rozwidlenie do Glashütte i - jak pokazywała mapa - do Stolca. Ale ścieżka w kierunku Stolca kończy się na czyjejś posesji, a że nie chciało mi się wracać, to gdzieś pojechałam lasem na azymut. Trochę się zgubiłam, ale potem się znalazłam i przez Dobieszczyn wróciłam do domu.
Mapka:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dlatego też stało się ono celem dzisiejszej, solowej wycieczki. Solowej - bo mojej drugiej połowie ostatnio często szwankuje zdrowie i dzisiaj, pomimo ładnej pogody, Darek musiał zostać w domu.
Większość trasy wybrałam leśnymi i polnymi drogami - nawet spod domu skręciłam od razu skrótem do lasu, a nie okrężną drogą do Węgornika. Dwa kilometry od miejsca, w którym mieszkam, jest śródleśne jeziorko Ogólne:
Dalej pojechałam przy akompaniamencie trąbiących żurawi przez bukowy zagajnik i łąki w stronę drogi z płyt jumbo do mostu na Gunicy:
Za mostem skręt w lewo w patatajkę z płyt do Węgornika i dalej przez malownicze łąki rezerwatu Świdwie w stronę Stolca:
Nie wiem, co to za drzewo, ale te owoce wyglądały tak apetycznie, że uszczknęłam jeden na spróbowanie. W smaku przypominają borówkę brusznicę i chyba nie są trujące, skoro żyję.
Przy bramie pałacu w Stolcu właściciel zamontował bardzo irytujący alarm. Wystarczy nieco zbliżyć się do ogrodzenia, aby już się włączał.
Jadę dalej do granicy i starą brukowaną drogą do Pampow. Tutaj też jest kolorowo:
I już niedaleko nad śródleśne jeziorko Thursee. Wokół tabliczki informują, że teren jest prywatny, ale nie ma zakazu wstępu - jedynie informacja, że wędkowanie wymaga specjalnego zezwolenia. Postanawiam więc spenetrować, czy ścieżką da się objechać dookoła jezioro. Da się.
Droga do Glashütte wyrażnie oznaczona:
Na końcu tej polnej drogi jest rozwidlenie do Glashütte i - jak pokazywała mapa - do Stolca. Ale ścieżka w kierunku Stolca kończy się na czyjejś posesji, a że nie chciało mi się wracać, to gdzieś pojechałam lasem na azymut. Trochę się zgubiłam, ale potem się znalazłam i przez Dobieszczyn wróciłam do domu.
Mapka:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
45.16 km (25.00 km teren), czas: 03:20 h, avg:13.55 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Transgranicznie i szosowo z Darkiem do Boock
Niedziela, 17 października 2021 | dodano: 17.10.2021Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze
Sezon na rowery szosowe powoli się kończy, ale dzisiaj w godzinach południowych i wczesnopopołudniowych udało się zaliczyć jeszcze pętelkę transgraniczną po bliskich terenach Meklemburgii-Pomorza Przedniego przy momentami nawet słonecznej, choć chłodnej pogodzie i nacieszyć się widokami złotej jesieni. Spokojne 57 km przez Dobrą Szczecińską na przejście Buk-Blankensee, następnie Boock, Rothenklempenow, Glashütte na przejście Dobieszczyn-Hintersee.
Szosa do Blankensee:
Granica polsko-niemiecka ostatnio często bywa patrolowana:
Można byłoby pomyśleć, że to maj i kwitnący rzepak, ale to gorczyca biała na polach pod Boock:
Nawet Darek dał się namówić na zdjęcie w takim plenerze:
I jeszcze jakaś ciekawska rogacizna spotkana pod Glashütte. Wyglądają trochę jak wygolone owce, ale ten brązowy kolor - sama nie wiem.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szosa do Blankensee:
Granica polsko-niemiecka ostatnio często bywa patrolowana:
Można byłoby pomyśleć, że to maj i kwitnący rzepak, ale to gorczyca biała na polach pod Boock:
Nawet Darek dał się namówić na zdjęcie w takim plenerze:
I jeszcze jakaś ciekawska rogacizna spotkana pod Glashütte. Wyglądają trochę jak wygolone owce, ale ten brązowy kolor - sama nie wiem.
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
57.27 km (0.00 km teren), czas: 02:39 h, avg:21.61 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do pracy
Środa, 13 października 2021 | dodano: 13.10.2021Kategoria do pracy / z pracy, koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Zostawiłam wczoraj w pracy kabel od laptopa, więc dzisiaj musiałam po niego pojechać, choć w planach miałam popracować z domu. Obydwa zdjęcia ilustracyjne ze szczecińskich miejsc po drodze wyszły z perspektywą - nie był to efekt zamierzony, ale jakoś tak wyszło. Dość pogodny dzień, choć w powrotnej drodze trafił się przelotny opad, który przeczekałam w bramie, przy ul. Bogusława.
Platanowa aleja na Jasnych Błoniach:
I Deptak Bogusława, po deszczu:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Platanowa aleja na Jasnych Błoniach:
I Deptak Bogusława, po deszczu:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
32.70 km (0.00 km teren), czas: 01:59 h, avg:16.49 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jesiennie nad Drawą
Sobota, 9 października 2021 | dodano: 09.10.2021Kategoria koło Dominikowa, trekking, Zachodniopomorskie
Dni stają się coraz krótsze, a poranki i wieczory coraz zimniejsze - ewidentnie zbliża się koniec sezonu. To już ostatni mój i Darka wyjazd w tym roku na działkę i ostatnia wycieczka rowerowa nad Drawę. Trasa: Barnimie - Zatom - Moczele - Sitnica - Bogdanka - Dominikowo. Od Barnimia do mostu w Moczelach jazda czerwonym szlakiem pieszym - bardzo malowniczą ścieżką przez las. Potem powrót asfaltem lepszej lub gorszej jakości. Nasza trasa w dużej mierze pokrywała się z przebiegiem niebieskiej i czerwonej pętli rowerowej ("Barnimie" i "Zatom"), wytyczonej przez park narodowy. Pogoda dopisała - słonecznie, choć już nie tak ciepło - a na szlaku pusto. Mieliśmy więc dzisiaj te piękne krajobrazy prawie na wyłączność.
Na moście nad Drawą w Barnimiu
Skręcamy w las:
Przed biwakiem Barnimie zaczyna się najpiękniejszy fragment trasy, prowadzący ścieżką na górze skarpy nad wąwozem rzeki:
Dojeżdżamy do Zatomia:
Odcinek za Zatomiem również jest bardzo urokliwy:
Robimy sobie przerwę na bindudze (polana w lesie, dawniej wykorzystywana przy spławianiu drewna) Święta Hala:
Wydrzy Głaz w korycie Drawy:
Na moście w Moczelach:
Nieopodal jest stary, ewangelicki cmentarzyk - pozostałość po nieistniejącej dzisiaj osadzie Dąbrowa (Springe). Teren cmentarza jest uporządkowany, zachowało się też kilka ciekawych nagrobków:
Asfalt do granicy województwa lubuskiego jest całkiem dobry. Gdy za Sitnicą wjeżdżamy w Zachodniopomorskie, czeka nas telepanie się 4 km drogą w bardzo złym stanie technicznym:
Na Bogdance, w miejscu gdzie Korytnica uchodzi do Drawy:
I jeszcze mapka wycieczki:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na moście nad Drawą w Barnimiu
Skręcamy w las:
Przed biwakiem Barnimie zaczyna się najpiękniejszy fragment trasy, prowadzący ścieżką na górze skarpy nad wąwozem rzeki:
Dojeżdżamy do Zatomia:
Odcinek za Zatomiem również jest bardzo urokliwy:
Robimy sobie przerwę na bindudze (polana w lesie, dawniej wykorzystywana przy spławianiu drewna) Święta Hala:
Wydrzy Głaz w korycie Drawy:
Na moście w Moczelach:
Nieopodal jest stary, ewangelicki cmentarzyk - pozostałość po nieistniejącej dzisiaj osadzie Dąbrowa (Springe). Teren cmentarza jest uporządkowany, zachowało się też kilka ciekawych nagrobków:
Asfalt do granicy województwa lubuskiego jest całkiem dobry. Gdy za Sitnicą wjeżdżamy w Zachodniopomorskie, czeka nas telepanie się 4 km drogą w bardzo złym stanie technicznym:
Na Bogdance, w miejscu gdzie Korytnica uchodzi do Drawy:
I jeszcze mapka wycieczki:
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
40.35 km (20.00 km teren), czas: 03:00 h, avg:13.45 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rajd dookoła Zalewu z Gryfusem - cz. 2: Świnoujście-Szczecin
Niedziela, 3 października 2021 | dodano: 08.10.2021Kategoria Dookoła Zalewu Szczecińskiego, nad morzem, trekking, Zachodniopomorskie
6.30 dzwoni budzik. Na zewnątrz jeszcze ciemnawo i wieje. Jeszcze jak wieje! Z południa wieje. Niby człowiek widział prognozę, ale jednak się łudził - nic z tego. Śniadanie, gramoling - bagaż do ciężarówki, sakwa na rower, zbiórka - jedziemy na prom na Wolin. Ale jest pięknie - jednak już mi się znów chce jechać.
Za przeprawą nieciekawy fragment poboczem S-3 do krzyżówki pod Międzyzdrojami. Może już wkrótce będzie alternatywa w postaci nowego fragmentu trasy R-10, czyli Velo Baltica. Tymczasem jest gotowy odcinek do Wapnicy i Wolina, którym jadę po raz pierwszy.
Pierwszy przystanek nad Jeziorem Turkusowym w Wapnicy i ... pączki:
Do Wolina na szlaku Blue Velo są spore górki przez bukowy las. Fajnie zrobili asfaltowe pasy dla rowerów wzdłuż zabytkowej, brukowanej drogi, a potem gruntową drogą. Niestety jazda w dużej grupie ma ten mankament, że nie bardzo da się nagle zatrzymać, żeby sfotografować detale. Postój w Wolinie wypadł w mało malowniczym miejscu, więc kolejne zdjęcia już z odcinka na południe od Wolina.
Szlak biegnie w znacznej części szutrową ścieżką po koronie wału przeciwpowodziowego. Widoki super, ale ten morderczy, południowy wiatr nieźle nas sponiewierał. O dziwo - na Zalewie nie było jeszcze fali, przynajmniej nie w tej zatoczce.
Zdjęcie poniżej - dzięki uprzejmości przewodniczki grupy.
Dalej - przez Stepnicę i Lubczynę - do prawobrzeżnych dzielnic Szczecina. Po rundce honorowej ulicami śródmieścia, rajd skończył się już o zmierzchu na Łasztowni.
Stepnica:
I Lubczyna:
Mapka:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Za przeprawą nieciekawy fragment poboczem S-3 do krzyżówki pod Międzyzdrojami. Może już wkrótce będzie alternatywa w postaci nowego fragmentu trasy R-10, czyli Velo Baltica. Tymczasem jest gotowy odcinek do Wapnicy i Wolina, którym jadę po raz pierwszy.
Pierwszy przystanek nad Jeziorem Turkusowym w Wapnicy i ... pączki:
Do Wolina na szlaku Blue Velo są spore górki przez bukowy las. Fajnie zrobili asfaltowe pasy dla rowerów wzdłuż zabytkowej, brukowanej drogi, a potem gruntową drogą. Niestety jazda w dużej grupie ma ten mankament, że nie bardzo da się nagle zatrzymać, żeby sfotografować detale. Postój w Wolinie wypadł w mało malowniczym miejscu, więc kolejne zdjęcia już z odcinka na południe od Wolina.
Szlak biegnie w znacznej części szutrową ścieżką po koronie wału przeciwpowodziowego. Widoki super, ale ten morderczy, południowy wiatr nieźle nas sponiewierał. O dziwo - na Zalewie nie było jeszcze fali, przynajmniej nie w tej zatoczce.
Zdjęcie poniżej - dzięki uprzejmości przewodniczki grupy.
Dalej - przez Stepnicę i Lubczynę - do prawobrzeżnych dzielnic Szczecina. Po rundce honorowej ulicami śródmieścia, rajd skończył się już o zmierzchu na Łasztowni.
Stepnica:
I Lubczyna:
Mapka:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
136.00 km (0.00 km teren), czas: 09:00 h, avg:15.11 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rajd dookoła Zalewu z Gryfusem cz.1 Szczecin-Świnoujście
Sobota, 2 października 2021 | dodano: 05.10.2021Kategoria Dookoła Zalewu Szczecińskiego, Meklemburgia-Pomorze, nad morzem, trekking, Zachodniopomorskie
Jubileuszowy, dziesiąty rajd rowerowy dookoła Zalewu, organizowany przez Szczeciński Klub Rowerowy "Gryfus", miał pecha, bo zmyły go trzy pandemiczne fale. Planowo miał się odbyć w kwietniu 2020 r., potem był termin na październik 2020 r., maj w tym roku też się nie udał - wreszcie doszedł do skutku w miniony weekend. W poprzedniej edycji, przed pandemią, w zasadzie jechałam solo, bo Darek miał problemy zdrowotne, tym razem byliśmy razem, we dwoje.
Pobudka o piątej rano. Szybkie śniadanie, ładowanie rowerów na auto i jedziemy na Łasztownię, gdzie mamy wyznaczoną zbiórkę. Pobieramy pakiety startowe, nadajemy bagaż na nocleg w Świnoujściu do ciężarówki, odbieramy koszulki i szykujemy się do startu. Uczestników jest nieco mniej, niż dwa i pół roku temu, bo ok. 350 osób - my jesteśmy w przedostatniej, dziesiątej grupie startowej. Jest więc chwila czasu na zdjęcia o świcie, szczególnie że Szczecin z tego miejsca wygląda po prostu zjawiskowo:
Niech Was jednak nie zwiedzie pozorny spokój, emanujący z tego zdjęcia. Obok, na bulwarach Łasztowni - gwar i radosny nastrój oczekiwania:
Poranek jest chłodny - ledwie 9 stopni, więc oczekiwanie nieco się dłuży. Ale w końcu ruszamy - najpierw przez miasto, w stronę Głębokiego, a dalej nową ścieżką rowerową w kierunku przejścia granicznego Buk-Blankensee. Tutaj mamy pierwszy, krótki postój.
Dalej jedziemy w stronę Hintersee i trasą dawnej wąskotorówki do Rieth. Byliśmy tu z Darkiem tydzień temu, ale lubimy ten odcinek. W Rieth, nad Jeziorem Nowowarpnieńskim, kolejny foto- i sik-stop.
Przewodniczka naszej grupy i jedna z uczestniczek to kolarki-ultramaratonki, więc jak już jedziemy - to jedziemy konkretnie. Mnie to pasuje, reszcie grupy chyba też. Robi się cieplej, a zza chmur przedziera się słońce. Kolejne zdjęcia są oczywiście z Ueckermünde.
Dojeżdżamy następnie do rezerwatu Bagna Anklamskie (Anklamer Stadtbruch). Tutaj mamy dłuższy postój na obiad. Wiosną roi się w rezerwacie od ptactwa, ale teraz - w październiku tylko gdzie nie gdzie czernią się na drzewach kormorany, na niebie dostrzec można jedynie gęsi, a na wodzie - przy odrobinie szczęścia - pojedyncze czaple i łabędzie. Jesień...
Odcinek szlaku rowerowego do Kamp jest w remoncie - wytyczono objazd do Anklam po drodze z krzywych płyt betonowych. Patataj-patataj. Rower dał radę, kręgosłup ledwie - ledwie. W Anklam odpoczywamy chwilkę na rynku, przy fontannie z pomorskim gryfem:
Na moście zwodzonym na wyspę Uznam, w Zecherin, nad Pianą (Peene):
Kolejny fragment przez bagna - sceneria niemal jak z "Wiedżmina", gdyby nie sznur aut na szosie obok. Jest początek października, a ruch na Uznam jak w wakacje. Hmm...
Przystanek w Usedom:
Potem mamy przejazd nową DDR-ką do Bansin. Przejazd interwałowy - wspinamy się na kolejne wzgórza i zjeżdżamy w dół. Raz za razem - człowiek czuje, że żyje - zwłaszcza, że już 150 km w nogach. A na koniec jeszcze odcinek przez cesarskie kurorty (Kaiserbäder) - Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Powoli zapada zmierzch i promenada rozświetla się wieczornymi światłami. Jest i molo, jest i morze ...
Grupowe zdjęcie na granicy Ahlbeck-Świnoujście (dzięki uprzejmości przewodniczki grupy):
Na nocleg zajeżdżamy już o szarówce. Za nami ok. 160 km szlaku. Kolacja, piwko i spać - choć niektórzy balowali na dyskotece prawie do białego rana. Ale ja - jak mam jechać cały dzień - to muszę porządnie się zregenerować.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pobudka o piątej rano. Szybkie śniadanie, ładowanie rowerów na auto i jedziemy na Łasztownię, gdzie mamy wyznaczoną zbiórkę. Pobieramy pakiety startowe, nadajemy bagaż na nocleg w Świnoujściu do ciężarówki, odbieramy koszulki i szykujemy się do startu. Uczestników jest nieco mniej, niż dwa i pół roku temu, bo ok. 350 osób - my jesteśmy w przedostatniej, dziesiątej grupie startowej. Jest więc chwila czasu na zdjęcia o świcie, szczególnie że Szczecin z tego miejsca wygląda po prostu zjawiskowo:
Niech Was jednak nie zwiedzie pozorny spokój, emanujący z tego zdjęcia. Obok, na bulwarach Łasztowni - gwar i radosny nastrój oczekiwania:
Poranek jest chłodny - ledwie 9 stopni, więc oczekiwanie nieco się dłuży. Ale w końcu ruszamy - najpierw przez miasto, w stronę Głębokiego, a dalej nową ścieżką rowerową w kierunku przejścia granicznego Buk-Blankensee. Tutaj mamy pierwszy, krótki postój.
Dalej jedziemy w stronę Hintersee i trasą dawnej wąskotorówki do Rieth. Byliśmy tu z Darkiem tydzień temu, ale lubimy ten odcinek. W Rieth, nad Jeziorem Nowowarpnieńskim, kolejny foto- i sik-stop.
Przewodniczka naszej grupy i jedna z uczestniczek to kolarki-ultramaratonki, więc jak już jedziemy - to jedziemy konkretnie. Mnie to pasuje, reszcie grupy chyba też. Robi się cieplej, a zza chmur przedziera się słońce. Kolejne zdjęcia są oczywiście z Ueckermünde.
Dojeżdżamy następnie do rezerwatu Bagna Anklamskie (Anklamer Stadtbruch). Tutaj mamy dłuższy postój na obiad. Wiosną roi się w rezerwacie od ptactwa, ale teraz - w październiku tylko gdzie nie gdzie czernią się na drzewach kormorany, na niebie dostrzec można jedynie gęsi, a na wodzie - przy odrobinie szczęścia - pojedyncze czaple i łabędzie. Jesień...
Odcinek szlaku rowerowego do Kamp jest w remoncie - wytyczono objazd do Anklam po drodze z krzywych płyt betonowych. Patataj-patataj. Rower dał radę, kręgosłup ledwie - ledwie. W Anklam odpoczywamy chwilkę na rynku, przy fontannie z pomorskim gryfem:
Na moście zwodzonym na wyspę Uznam, w Zecherin, nad Pianą (Peene):
Kolejny fragment przez bagna - sceneria niemal jak z "Wiedżmina", gdyby nie sznur aut na szosie obok. Jest początek października, a ruch na Uznam jak w wakacje. Hmm...
Przystanek w Usedom:
Potem mamy przejazd nową DDR-ką do Bansin. Przejazd interwałowy - wspinamy się na kolejne wzgórza i zjeżdżamy w dół. Raz za razem - człowiek czuje, że żyje - zwłaszcza, że już 150 km w nogach. A na koniec jeszcze odcinek przez cesarskie kurorty (Kaiserbäder) - Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Powoli zapada zmierzch i promenada rozświetla się wieczornymi światłami. Jest i molo, jest i morze ...
Grupowe zdjęcie na granicy Ahlbeck-Świnoujście (dzięki uprzejmości przewodniczki grupy):
Na nocleg zajeżdżamy już o szarówce. Za nami ok. 160 km szlaku. Kolacja, piwko i spać - choć niektórzy balowali na dyskotece prawie do białego rana. Ale ja - jak mam jechać cały dzień - to muszę porządnie się zregenerować.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
164.88 km (0.00 km teren), czas: 09:14 h, avg:17.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)