- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2019
Dystans całkowity: | 625.43 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 32:58 |
Średnia prędkość: | 16.75 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 44.67 km i 2h 44m |
Więcej statystyk |
Z gośćmi do Szczecina, a potem do pracy
Środa, 29 maja 2019 | dodano: 29.05.2019Kategoria do pracy / z pracy, koło domu, Zachodniopomorskie
Odwiedziło nas trzech kolegów z południa Polski, którzy robili rowerowy szlak Odra-Nysa. To znaczy w zasadzie nasz jeden bardzo dobry kolega, z którym znamy się chyba ze trzydzieści lat, i jego dwóch towarzyszy. Taka męska włóczęga z sakwami.
Zaczęli w ubiegłym tygodniu w Libercu, w Czechach, a wczoraj dojechali do Gryfina i chyba ich dopadło trochę "zmęczenie materiału". Darek odebrał ekipę autem z Gryfina i spędziliśmy u nas miły wieczór, a dzisiaj przed południem panowie ruszyli w dalszą drogę - w planach na dziś mieli zwiedzanie Szczecina, transfer do Świnoujścia i potem dalej stacjonarnie wycieczki po wyspie Uznam.
Towarzyszyłam im dzisiaj do centrum Szczecina, żeby się nie zgubili gdzieś w kniejach wkrzańskich czy Lasku Arkońskim. Przejechaliśmy przez Jasne Błonia, aleją Jana Pawła II do placu Żołnierza, koło filharmonii i na Wały Chrobrego. A potem się pożegnałam i pojechałam do pracy.
Jeden z kolegów jechał na mtb i miał ciekawe rozwiązanie do transportu sakw - trzecie koło z bagażnikiem. Pomysłowe, ale chyba jednak dość nietypowe rozwiązanie:
Przyczepka na sakwy © tanova
Na Jasnych Błoniach © tanova
Mapka1,
Powrót z pracy zwykłą trasą. Mapka2
Polana Sportowa w Lesie Arkońskim w środowe popołudnie © tanova
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zaczęli w ubiegłym tygodniu w Libercu, w Czechach, a wczoraj dojechali do Gryfina i chyba ich dopadło trochę "zmęczenie materiału". Darek odebrał ekipę autem z Gryfina i spędziliśmy u nas miły wieczór, a dzisiaj przed południem panowie ruszyli w dalszą drogę - w planach na dziś mieli zwiedzanie Szczecina, transfer do Świnoujścia i potem dalej stacjonarnie wycieczki po wyspie Uznam.
Towarzyszyłam im dzisiaj do centrum Szczecina, żeby się nie zgubili gdzieś w kniejach wkrzańskich czy Lasku Arkońskim. Przejechaliśmy przez Jasne Błonia, aleją Jana Pawła II do placu Żołnierza, koło filharmonii i na Wały Chrobrego. A potem się pożegnałam i pojechałam do pracy.
Jeden z kolegów jechał na mtb i miał ciekawe rozwiązanie do transportu sakw - trzecie koło z bagażnikiem. Pomysłowe, ale chyba jednak dość nietypowe rozwiązanie:
Przyczepka na sakwy © tanova
Na Jasnych Błoniach © tanova
Mapka1,
Powrót z pracy zwykłą trasą. Mapka2
Polana Sportowa w Lesie Arkońskim w środowe popołudnie © tanova
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
37.90 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trzebież - listopad w maju
Niedziela, 26 maja 2019 | dodano: 26.05.2019Kategoria koło domu, Zachodniopomorskie
Stęskniłam się już za rowerkiem, bo ostatnich kilka dni spędziłam na wyjeździe służbowym i nie było takiej możliwości. Pomimo kiepskiej pogody wybrałam się więc dzisiaj z Darkiem na przejażdżkę - pojechaliśmy głównie drogami przez tereny leśne, bo strasznie wiało. Darek sprawdził przed wyruszeniem prognozę pogody - padać miało dopiero późnym popołudniem, jednak deszczyk postanowił zaskoczyć nas wcześniej. Mapka wycieczki
Pojechaliśmy na północ - najpierw kawałek DW115 i szutrówką, z której odbiliśmy w lewo, do Nowej Jasienicy
Nowa Jasienica © tanova
Przez Drogoradz dojechaliśmy do Trzebieży. Trzy tygodnie temu miało miejsce uroczyste otwarcie odremontowanej mariny Centralnego Ośrodka Żeglarskiego, więc chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda po remoncie. Niestety prace w dalszym ciągu trwają:
W marinie w Trzebieży wciąż plac budowy © tanova
Główny basen jachtowy i budynek COŻ © tanova
Nowe pomosty do cumowania jachtów © tanova
Potem pojechaliśmy w stronę plaży.
Na pomoście przy plaży w Trzebieży © tanova
Widok z pomostu na trzebieską plażę © tanova
Z powrotem mieliśmy bardzo pod wiatr, który dał nam mocno popalić. Co prawda nie musieliśmy się halsować jak żeglarze, ale bardzo utrudniał jazdę. Do tego rozpadał się drobny deszczyk, więc nie było przyjemnie, nawet w kurtkach przeciwdeszczowych. Wybraliśmy trasę przez asfaltówkę nad jeziorem Piaski. Gdy wjechaliśmy w gęstszy las, trochę nas osłonił przed huraganem, ale nie przed siąpiącą mżawką. Na szczęście chwilami przestawała padać, więc bardzo nie zmokliśmy. Ale jednak nie jest to wymarzona pogoda na koniec maja, a ołowiane chmury nie nastrajają optymistycznie.
Asfaltówka znad jeziora Piaski do leśniczówki Podbrzezie © tanova
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pojechaliśmy na północ - najpierw kawałek DW115 i szutrówką, z której odbiliśmy w lewo, do Nowej Jasienicy
Nowa Jasienica © tanova
Przez Drogoradz dojechaliśmy do Trzebieży. Trzy tygodnie temu miało miejsce uroczyste otwarcie odremontowanej mariny Centralnego Ośrodka Żeglarskiego, więc chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda po remoncie. Niestety prace w dalszym ciągu trwają:
W marinie w Trzebieży wciąż plac budowy © tanova
Główny basen jachtowy i budynek COŻ © tanova
Nowe pomosty do cumowania jachtów © tanova
Potem pojechaliśmy w stronę plaży.
Na pomoście przy plaży w Trzebieży © tanova
Widok z pomostu na trzebieską plażę © tanova
Z powrotem mieliśmy bardzo pod wiatr, który dał nam mocno popalić. Co prawda nie musieliśmy się halsować jak żeglarze, ale bardzo utrudniał jazdę. Do tego rozpadał się drobny deszczyk, więc nie było przyjemnie, nawet w kurtkach przeciwdeszczowych. Wybraliśmy trasę przez asfaltówkę nad jeziorem Piaski. Gdy wjechaliśmy w gęstszy las, trochę nas osłonił przed huraganem, ale nie przed siąpiącą mżawką. Na szczęście chwilami przestawała padać, więc bardzo nie zmokliśmy. Ale jednak nie jest to wymarzona pogoda na koniec maja, a ołowiane chmury nie nastrajają optymistycznie.
Asfaltówka znad jeziora Piaski do leśniczówki Podbrzezie © tanova
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
51.23 km (0.00 km teren), czas: 02:41 h, avg:19.09 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
The Police
Wtorek, 21 maja 2019 | dodano: 21.05.2019
Wieczorem do Polic - wyjechałam trochę wcześniej i jeszcze pokręciłam się po mieście. Mapka
Rondo Pionierów Polic © tanova
Powrót ścieżką dla rowerów. Ciepły, przyjemny wieczór, a dzień coraz dłuższy.
Wieczór w Trzeszczynie © tanova
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rondo Pionierów Polic © tanova
Powrót ścieżką dla rowerów. Ciepły, przyjemny wieczór, a dzień coraz dłuższy.
Wieczór w Trzeszczynie © tanova
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
20.80 km (0.00 km teren), czas: 01:07 h, avg:18.63 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Coś dla ducha i coś dla ciała
Niedziela, 19 maja 2019 | dodano: 19.05.2019Kategoria Zachodniopomorskie, Niemcy, Meklemburgia-Pomorze, koło domu
Dzisiaj zajęcia w podgrupach - Darek oswaja swoją szosówkę gdzieś tam na Odrze-Nysie, a ja tak przejechałam się dookoła komina. W planach była nawet krótsza wycieczka, ale trochę zeszło po drodze. Mapka.
Najpierw odwiedziłam Bartoszewo i leśną kapliczkę na niedzielną mszę - dużo ludzi na rowerach, sporo działkowiczów:
Potem pojechałam przez Sławoszewo i Grzepnicę do Dobrej Szczecińskiej, a stamtąd leśną ścieżką rowerową do Lubieszyna. Już kiedyś wstawiałam podobne zdjęcie, ale jakoś wciąż mnie rozwesela ten obiekt:
Zrobiło się pochmurno, ale wciąż było ciepło i nawet nie dokuczał bardzo wiatr. Jazda ścieżką rowerową do Bismarck i potem boczną drogą do Blankensee oraz Pampow całkiem przyjemna, bo nie dokuczał wiatr i pusto na drodze. Pomyślałam sobie, że znam te wszystkie wioski i drogi już prawie jak własną kieszeń i że pewnie dzisiejsza wycieczka niczym mnie nie zaskoczy. Ale się myliłam!
Teren pofałdowany, bardzo malowniczo:
Kościółek w Blankensee:
I konie z tamtejszej agroturystyki:
W Pampow udało mi się "ustrzelić" obiektywem bociana na dachu:
Coś dla ducha, coś dla ciała 1 © tanova
A tutaj pani bocianowa w gnieździe, a może to pan bocian? Kto to wie?
Coś dla ducha, coś dla ciała 2 © tanova
W Pampow zrobiłam sobie krótki postój przy placyku, na którym stoi budowla pełniąca chyba rodzajem sceny plenerowej. A na jej ścianie wiersz:
Kiedyś
Kiedyś wszyscy posiadaliśmy mniej
chodziliśmy wszyscy na tańce,
stało tam tylko wiadro z czystą wodą
- to piliśmy czystą wodę
i z jeszcze większym zapałem tańczyliśmy
Coś dla ducha, coś dla ciała 3 © tanova
I teraz historia, jak to czasem życzenie powiedziane czy pomyślane potrafi się spełnić w niespodziewany sposób. W Pampow miałam zamiar zjechać na znaną drogę do Haus Salomo i dalej polną drogą przez granicę do Stolca. Ale jakoś się zagapiłam i za wcześnie skręciłam. Zorientowałam się, że to nie tam, ale - myślę sobie - pewnie gdzieś wyjadę, kierunek się zgadza. Droga asfaltowa zamieniła się w gruntową, droga gruntowa w nikłą ścieżkę w trawie, a ta całkiem zginęła w kępach roślinności na podmokłej łące:
Coś dla ducha, coś dla ciała 4 © tanova
I tylko ciekawska sarna w oddali przyglądała mi się strzygąc uszami, co też ten dziwny człowiek robi w tym miejscu?
Coś dla ducha, coś dla ciała 5 © tanova
W oddali słychać gdzieś szosę, no to idę na przełaj, ale łąka poprzecinana kanałami melioracyjnymi, bagnista. Pomyślałam, że jednak nie chcę skończyć jako mumia z bagien, więc odwrót tą samą drogą - do Pampow. A jak potem popatrzyłam na mapkę, to byłam już na samej granicy i blisko do szosy, ale jednak te ostatnie paręset metrów było nie do przebycia.
A tu na niebie chmury gęstnieją i czernieją. No cóż - przez te przełaje i tak wycieczka zmieniła charakter z treningowej na przygodową, więc stwierdziłam, że wracam najkrótszą - polną - drogą przez Świdwie i przez Węgornik.
Coś dla ducha, coś dla ciała 6 © tanova
A z chmur już zwisa jęzor deszczu i błyska się i grzmi, ale tak jakby trochę bokiem szły? No to zajrzałam jeszcze nad Świdwie i pstryknęłam parę fotek.
Czarne chmury nad polami koło Węgornika © tanova
Wieża widokowa nad Świdwiem © tanova
Burzowo na horyzoncie nad Świdwiem © tanova
W powrotnej drodze z Węgornika © tanova
Straszyły te chmury, straszyły, ale w końcu jednak wróciłam do domu sucha i w Tanowie nic nie popadało.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Najpierw odwiedziłam Bartoszewo i leśną kapliczkę na niedzielną mszę - dużo ludzi na rowerach, sporo działkowiczów:
Potem pojechałam przez Sławoszewo i Grzepnicę do Dobrej Szczecińskiej, a stamtąd leśną ścieżką rowerową do Lubieszyna. Już kiedyś wstawiałam podobne zdjęcie, ale jakoś wciąż mnie rozwesela ten obiekt:
Zrobiło się pochmurno, ale wciąż było ciepło i nawet nie dokuczał bardzo wiatr. Jazda ścieżką rowerową do Bismarck i potem boczną drogą do Blankensee oraz Pampow całkiem przyjemna, bo nie dokuczał wiatr i pusto na drodze. Pomyślałam sobie, że znam te wszystkie wioski i drogi już prawie jak własną kieszeń i że pewnie dzisiejsza wycieczka niczym mnie nie zaskoczy. Ale się myliłam!
Teren pofałdowany, bardzo malowniczo:
Kościółek w Blankensee:
I konie z tamtejszej agroturystyki:
W Pampow udało mi się "ustrzelić" obiektywem bociana na dachu:
Coś dla ducha, coś dla ciała 1 © tanova
A tutaj pani bocianowa w gnieździe, a może to pan bocian? Kto to wie?
Coś dla ducha, coś dla ciała 2 © tanova
W Pampow zrobiłam sobie krótki postój przy placyku, na którym stoi budowla pełniąca chyba rodzajem sceny plenerowej. A na jej ścianie wiersz:
Kiedyś
Kiedyś wszyscy posiadaliśmy mniej
chodziliśmy wszyscy na tańce,
stało tam tylko wiadro z czystą wodą
- to piliśmy czystą wodę
i z jeszcze większym zapałem tańczyliśmy
Coś dla ducha, coś dla ciała 3 © tanova
I teraz historia, jak to czasem życzenie powiedziane czy pomyślane potrafi się spełnić w niespodziewany sposób. W Pampow miałam zamiar zjechać na znaną drogę do Haus Salomo i dalej polną drogą przez granicę do Stolca. Ale jakoś się zagapiłam i za wcześnie skręciłam. Zorientowałam się, że to nie tam, ale - myślę sobie - pewnie gdzieś wyjadę, kierunek się zgadza. Droga asfaltowa zamieniła się w gruntową, droga gruntowa w nikłą ścieżkę w trawie, a ta całkiem zginęła w kępach roślinności na podmokłej łące:
Coś dla ducha, coś dla ciała 4 © tanova
I tylko ciekawska sarna w oddali przyglądała mi się strzygąc uszami, co też ten dziwny człowiek robi w tym miejscu?
Coś dla ducha, coś dla ciała 5 © tanova
W oddali słychać gdzieś szosę, no to idę na przełaj, ale łąka poprzecinana kanałami melioracyjnymi, bagnista. Pomyślałam, że jednak nie chcę skończyć jako mumia z bagien, więc odwrót tą samą drogą - do Pampow. A jak potem popatrzyłam na mapkę, to byłam już na samej granicy i blisko do szosy, ale jednak te ostatnie paręset metrów było nie do przebycia.
A tu na niebie chmury gęstnieją i czernieją. No cóż - przez te przełaje i tak wycieczka zmieniła charakter z treningowej na przygodową, więc stwierdziłam, że wracam najkrótszą - polną - drogą przez Świdwie i przez Węgornik.
Coś dla ducha, coś dla ciała 6 © tanova
A z chmur już zwisa jęzor deszczu i błyska się i grzmi, ale tak jakby trochę bokiem szły? No to zajrzałam jeszcze nad Świdwie i pstryknęłam parę fotek.
Czarne chmury nad polami koło Węgornika © tanova
Wieża widokowa nad Świdwiem © tanova
Burzowo na horyzoncie nad Świdwiem © tanova
W powrotnej drodze z Węgornika © tanova
Straszyły te chmury, straszyły, ale w końcu jednak wróciłam do domu sucha i w Tanowie nic nie popadało.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
52.90 km (0.00 km teren), czas: 03:02 h, avg:17.44 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rieth i wiosenna ulewa
Sobota, 18 maja 2019 | dodano: 19.05.2019Kategoria Zachodniopomorskie, Niemcy, Meklemburgia-Pomorze, koło domu
Po dwóch ponurych i deszczowych dniach pogoda wreszcie zrobiła się majowa. Niestety najbliższe tygodnie zapowiadają się bardzo pracowicie, więc czasu na wycieczki rowerowe chyba nie będzie zbyt wiele. Wczoraj wybraliśmy się z Darkiem na rundkę po dobrze znanych miejscach w Puszczy Wkrzańskiej, mając do dyspozycji około trzy i pół godziny. Mapka wycieczki.
Pierwszym przystankiem było Rieth nad Jeziorem Nowowarpnieńskim, do którego dojechaliśmy przez Dobieszczyn i Hintersee. W porcie jachtowym zjedliśmy po kanapce i - grzejąc się w promieniach majowego słońca - zaczęliśmy się zastanawiać, czy dogonią nas czarne chmury, widoczne na horyzoncie.
Na mostku granicznym nad strumykiem, który oddziela Polskę i Niemcy:
Rzęsista ulewa dopadła nas na ścieżce rowerowej z Rieth do Nowego Warpna, na której schronić mogliśmy się tylko pod drzewem. Na szczęście nie trwała długo i wkrótce znów wyszło słońce, więc szybko obeschliśmy:
Co ciekawe, o kilometr dalej już jezdnia była sucha - chyba się nam trafiła jakaś lokalna chmura deszczowa.
Na szosie zarówno do Dobieszczyna jak i Nowego Warpna wczoraj spory ruch samochodowy i motocyklowy, więc gdy to było możliwe - na rondzie - odbiliśmy w boczną drogę w kierunku na Trzebież, a z niej w drogę nad jezioro Piaski. Tam drugi postój na pomoście:
I jeszcze jeden zygzak do Zalesia, skąd polną drogą przejechaliśmy do Węgornika i coraz bardziej dziurawą i wyboistą szutrówką - do Tanowa. Współczuję mieszkańcom Węgornika, którzy takie "sito" muszą pokonywać codziennie.
W Zalesiu:
Przy polnej drodze spotkaliśmy liska - niestety zdjęcie zrobione zoomem ze smartfona nie jest zbyt dobrej jakości:
Lepiej zapozował konik i osiołek z Tanowa:
Wyszła nam miła wycieczka na średnim dystansie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pierwszym przystankiem było Rieth nad Jeziorem Nowowarpnieńskim, do którego dojechaliśmy przez Dobieszczyn i Hintersee. W porcie jachtowym zjedliśmy po kanapce i - grzejąc się w promieniach majowego słońca - zaczęliśmy się zastanawiać, czy dogonią nas czarne chmury, widoczne na horyzoncie.
Na mostku granicznym nad strumykiem, który oddziela Polskę i Niemcy:
Rzęsista ulewa dopadła nas na ścieżce rowerowej z Rieth do Nowego Warpna, na której schronić mogliśmy się tylko pod drzewem. Na szczęście nie trwała długo i wkrótce znów wyszło słońce, więc szybko obeschliśmy:
Co ciekawe, o kilometr dalej już jezdnia była sucha - chyba się nam trafiła jakaś lokalna chmura deszczowa.
Na szosie zarówno do Dobieszczyna jak i Nowego Warpna wczoraj spory ruch samochodowy i motocyklowy, więc gdy to było możliwe - na rondzie - odbiliśmy w boczną drogę w kierunku na Trzebież, a z niej w drogę nad jezioro Piaski. Tam drugi postój na pomoście:
I jeszcze jeden zygzak do Zalesia, skąd polną drogą przejechaliśmy do Węgornika i coraz bardziej dziurawą i wyboistą szutrówką - do Tanowa. Współczuję mieszkańcom Węgornika, którzy takie "sito" muszą pokonywać codziennie.
W Zalesiu:
Przy polnej drodze spotkaliśmy liska - niestety zdjęcie zrobione zoomem ze smartfona nie jest zbyt dobrej jakości:
Lepiej zapozował konik i osiołek z Tanowa:
Wyszła nam miła wycieczka na średnim dystansie.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
63.90 km (0.00 km teren), czas: 03:12 h, avg:19.97 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zimna Zośka
Środa, 15 maja 2019 | dodano: 19.05.2019Kategoria Zachodniopomorskie, do pracy / z pracy
Dzisiaj nadprogramowo musiałam pojechać do pracy, choć zazwyczaj we środy pracuję w domu. A że na najbliższe dni zapowiadane jest trochę opadów, to postanowiłam wykorzystać suchą pogodę i pojechałam rowerem. Przed południem jeszcze słonecznie i nawet nie tak zimno - mimo wiatru. Powrót - około 17.00 - już w gorszych warunkach: pochmurno, bardzo wietrznie i zimno. Komin na głowę, pełne rękawiczki i jakoś dało się wytrzymać. Po drodze jeszcze kupiłam upatrzone buty trekkingowe, bo stare się rozleciały jakiś czas temu. Mapka1, Mapka2
W Alei Jana Pawła II ekipa zieleni miejskiej obsadzała rabatki. Oto efekt ich pracy.
Zielono w Lesie Arkońskim - okolice Syrenich Stawów:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W Alei Jana Pawła II ekipa zieleni miejskiej obsadzała rabatki. Oto efekt ich pracy.
Zielono w Lesie Arkońskim - okolice Syrenich Stawów:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
36.40 km (0.00 km teren), czas: 02:36 h, avg:14.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
komunikacyjnie do Polic x 2
Poniedziałek, 13 maja 2019 | dodano: 13.05.2019Kategoria Zachodniopomorskie, koło domu
Przed południem w poniedziałek - pojechałam załatwić sprawę w starostwie powiatowym i zrobić jakieś małe zakupy w Policach, spożywcze i rowerowe - po nową lampkę przednią. Od starej się wyłamał uchwyt na wycieczce w sobotę, ale i tak chciałam ją wymienić na mocniejszą. Taką kupiłam - moc 300 lumenów, ładowana przez USB, 4 stopnie intensywności świecenia, od Meridki. Może jutro wieczorem będę wracać, to sprawdzę:
Zimno dzisiaj i wietrznie, a jak wracałam, to mnie przekropiło, ale tylko troszkę.
Edit:
Wtorek wieczorem znów rundka do Polic, bardzo podobną trasą. Powrót po ciemku - lampka dobrze oświetla drogę. Zimno było, dobrze, że wzięłam puchową kurteczkę i rękawiczki.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zimno dzisiaj i wietrznie, a jak wracałam, to mnie przekropiło, ale tylko troszkę.
Edit:
Wtorek wieczorem znów rundka do Polic, bardzo podobną trasą. Powrót po ciemku - lampka dobrze oświetla drogę. Zimno było, dobrze, że wzięłam puchową kurteczkę i rękawiczki.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
35.20 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pętla Dobieszczyn-Stolec-Dobra
Niedziela, 12 maja 2019 | dodano: 13.05.2019Kategoria Zachodniopomorskie, koło domu
W niedzielę popołudniowa pętla-czterdziecha solo asfaltem, "dookoła komina". Szosą DW115 do Dobieszczyna pod wiatr, potem powrót przez Stolec, Blankensee, drogą rowerową wzdłuż granicy, do Dobrej i przez Grzepnicę, Sławoszewo i Bartoszewo do domu. Od Dobrej Szczecińskiej znów wiatr niesprzyjający. Dość słoneczna pogoda, ale wciąż raczej chłodno.Mapka wycieczki.
Kościół w Stolcu:
i kapliczka w Bartoszewie, w majowej odsłonie:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kościół w Stolcu:
i kapliczka w Bartoszewie, w majowej odsłonie:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
40.20 km (0.00 km teren), czas: 02:01 h, avg:19.93 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przez Schorfheide i Barnimer Land do Angermünde
Sobota, 11 maja 2019 | dodano: 13.05.2019Kategoria Brandenburgia, Niemcy
Kocham maj, długie
dni, słońce, zieleń, kwitnący bez i rzepak. Uwielbiam świadomość, że całe lato
jeszcze przed nami i wiele pięknych dni i nieodkrytych szlaków. Dlatego majowe
wypady rowerowe są takie fantastyczne.
Trasa sobotniej wycieczki rowerowej miała obejmować dwie atrakcje turystyczne, na które „ostrzyłam sobie zęby” już od dłuższego czasu – klasztor w Chorin i podnośnia statków w Niederfinow. Obydwa obiekty leżą niedaleko trasy samochodowej ze Szczecina do Berlina, ale zawsze mijałam je, bo nie było czasu zatrzymać się na zwiedzanie. A zdecydowanie warto! Mapa wycieczki.
Załadowaliśmy z Darkiem rano rowery na samochód, zabraliśmy sąsiadkę Monikę i po godzince byliśmy w Kerkow, ładnej wiosce kilka kilometrów od Angermünde, gdzie zostawiliśmy auto obok dużego gospodarstwa rolnego. Przy akompaniamencie ryczących krów ogarnęliśmy rowery, sakwy i plecaki i ruszyliśmy w trasę – początkowo szlakiem Ueckermärkischer Radrundweg.
Pierwszą miejscowością na trasie jest Blumberger Mühle z młynem, w którym teraz jest hodowla ryb, jeziorkiem, geoparkiem i centrum informacji przyrodniczej:
Następnie szlak prowadzi przez las, a właściwie to przez wielki kompleks leśny Schorfheide. Wśród bujnej zieleni ładnie wyglądają kamienne słupki, na których umieszczono drogowskazy:
Po drodze, wzdłuż jeziora Wolletzsee:
I nasze rowerki na drodze nad jezioro
Zagadaliśmy się i zgubiliśmy drogę – zamiast do Glambeck trafiliśmy do Altklünkendorf i na starą brukowaną drogę, kiepską do jazdy rowerem. Więc w tył zwrot i szukamy powrotu na szlak. Szukamy ze średnim skutkiem, bo po jakichś piaszczystych duktach i bezdrożach pod górę i w lesie, no ale w końcu skutecznie. Trafiamy na właściwą drogę tuż przed przepustem pod autostradą A11.
Dalej – już po zachodniej stronie autostrady – przez Glambeck i Parlow, gdzie opuszczamy Ueckermärkischer Radrundweg i podążamy dalej fragmentem szlaku Tour Brandenburg, w kierunku Joachimsthal.
W Joachimsthal zaglądam do otwartej informacji turystycznej. Kupuję nową mapę rowerową z przewodnikiem wydawnictwa Kompass i wdaję się w miłą pogawędkę z panem, który chętnie opowiada nam o atrakcjach regionu. Dowiaduję się na przykład, że w pobliskim Bad Freienwalde znajduje się kompleks skoczni narciarskich, na których za dwa tygodnie odbędą się letnie zawody w skokach narciarskich na igielicie i forum sportowe z udziałem znanych – byłych i obecnych - skoczków z Polski i Niemiec. Szkoda, że mam w tym terminie wyjazd służbowy, ale pewnie kiedyś – przy następnej okazji – do Bad Freienwalde zajrzymy.
Kamień-obelisk ku czci poległych w I Wojnie Światowej mieszkańców Joachimsthal:
Nad jeziorem Grimnitzsee, piękna sceneria na piknik
Szlak biegnie dalej brzegiem jeziora przez las, do Althüttendorf. Tam – przy centralnym placyku - ładny kościół z drewnianą wieżą
a nieopodal trzy metalowe rzeźby Norn - nordyckich bogini przeznaczenia – autorstwa Eckarda Herrrmanna. Ta z prawej – o twarzy starej kobiety symbolizuje przeszłość, młoda w środku – teraźniejszość, a postać z zasłoniętą twarzą – przyszłość.
No to przekraczamy znów autostradę – tym razem wiaduktem:
I już rzut beretem do Chorin. Tamtejszy klasztor pocysterski to wspaniały przykład średniowiecznego gotyku ceglanego. Założony w XIII wieku działał do czasów reformacji, a od Wojny Trzydziestoletniej jest ruiną. Ale jaką!
Obecnie klasztor udostępniony jest do zwiedzania, w niektórych piwnicach są również salki muzealne, a w lecie obiekt służy również jako scena koncertów i przedstawień plenerowych.
Opuszczamy Chorin – nie bez żalu – i kierujemy się na południe. Na przedmieściach Eberswalde odbijamy wzdłuż kanału Odra-Hawela, aby dojechać do Niederfinow. Nie ma tam wytyczonej drogi ani szlaku rowerowego, ale da się dojechać ścieżką na koronie wału lub u jego podnóża praktycznie do samego zespołu podnośni w Niederfinow.
Ponieważ wschodnia część kanału ma inną wysokość niż zachodnia, to w Niederfinow znajduje się śluza windowa – statki wpływają do takiej wanny, która transpowana jest podnośnią w górę lub w dół. Niestety nie dane nam było zaobserwować, jak przebiega ten process – obecnie ruch statków jest znikomy, a my widzieliśmy tylko trzy kajaki na kanale.
Widok na wrota śluzy:
A tutaj kompleks starej i nowej podnośni (w budowie)
Przy śluzie sporo knajpek – zatrzymaliśmy się na piwko i ciepłą fiszbułę, żeby wzmocnić się przed ostatnim etapem wycieczki.
Droga wiodła znów wzdłuż kanału, mijaliśmy jakieś jego boczne odnogi, bardzo malowniczo
Trochę nas zaczął gonić czas, więc przez Liepe i Oderberg przejechaliśmy nie robiąc zdjęć. Teren stał się zdecydowanie bardziej pofałdowany, a miejscowości przypominały zabudową i scenerią wioski i miasteczka z Austrii czy południowych Niemiec. Nawet nie przypuszczałam, że można tu robić takie przewyższenia, ale zaczęło mi się to podobać. Mnie – która jeszcze dwa lata temu zarzekałam się, że tylko po płaskim, jak w Holandii, żadne tam górki. A teraz spokojnie ciągnęłam podjazdy na miękkich przełożeniach, a potem – sruuu w dół i od nowa. A jakie widoki w nagrodę, na przykład takie jak tutaj – na Parsteiner See!
W Parstein odbicie na płytówkę i szutrówkę oraz mocny, zimny wiatr, niestety boczny. Ale za to szpaler bzów i piękne, brandenburskie landszafty:
Hurra, jest i pole rzepaku!
a także wioska o intrygującej nazwie “Herzsprung” , czyli skok albo fikołek serca
A na koniec – wisienka na torcie – czyli Angermünde, które do tej pory znałam tylko jako kolejową stację przesiadkową do Berlina. A to bardzo ładne, historyczne miasteczko. Na początek – „Wiecznaja sława gierojom!”
A pod pomnikiem – świeże kwiaty od angermündzkiej lewicy, pewnie z okazji „dnia pobiedy”.
Dalej przejażdżka wzdłuż murów miejskich i gniazdo bocianie na szczycie romańskiej baszty.
Uliczki starego miasta
i rynek, a na nim tradycyjne majowe drzewko (Maibaum)
Na koniec dnia wyjrzało nad horyzontem słońce – mieliśmy zatem bajeczne kolory, przejeżdżając nad jeziorem Mündsee w Angermünde i na ostatnich kilometrach do samochodu:
W sumie wyszło niemal równo 100km, z przewyższeniem 700 m. Trasa również możliwa do zrobienia z dojazdem koleją do Angermünde lub Eberswalde.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trasa sobotniej wycieczki rowerowej miała obejmować dwie atrakcje turystyczne, na które „ostrzyłam sobie zęby” już od dłuższego czasu – klasztor w Chorin i podnośnia statków w Niederfinow. Obydwa obiekty leżą niedaleko trasy samochodowej ze Szczecina do Berlina, ale zawsze mijałam je, bo nie było czasu zatrzymać się na zwiedzanie. A zdecydowanie warto! Mapa wycieczki.
Załadowaliśmy z Darkiem rano rowery na samochód, zabraliśmy sąsiadkę Monikę i po godzince byliśmy w Kerkow, ładnej wiosce kilka kilometrów od Angermünde, gdzie zostawiliśmy auto obok dużego gospodarstwa rolnego. Przy akompaniamencie ryczących krów ogarnęliśmy rowery, sakwy i plecaki i ruszyliśmy w trasę – początkowo szlakiem Ueckermärkischer Radrundweg.
Pierwszą miejscowością na trasie jest Blumberger Mühle z młynem, w którym teraz jest hodowla ryb, jeziorkiem, geoparkiem i centrum informacji przyrodniczej:
Następnie szlak prowadzi przez las, a właściwie to przez wielki kompleks leśny Schorfheide. Wśród bujnej zieleni ładnie wyglądają kamienne słupki, na których umieszczono drogowskazy:
Po drodze, wzdłuż jeziora Wolletzsee:
I nasze rowerki na drodze nad jezioro
Zagadaliśmy się i zgubiliśmy drogę – zamiast do Glambeck trafiliśmy do Altklünkendorf i na starą brukowaną drogę, kiepską do jazdy rowerem. Więc w tył zwrot i szukamy powrotu na szlak. Szukamy ze średnim skutkiem, bo po jakichś piaszczystych duktach i bezdrożach pod górę i w lesie, no ale w końcu skutecznie. Trafiamy na właściwą drogę tuż przed przepustem pod autostradą A11.
Dalej – już po zachodniej stronie autostrady – przez Glambeck i Parlow, gdzie opuszczamy Ueckermärkischer Radrundweg i podążamy dalej fragmentem szlaku Tour Brandenburg, w kierunku Joachimsthal.
W Joachimsthal zaglądam do otwartej informacji turystycznej. Kupuję nową mapę rowerową z przewodnikiem wydawnictwa Kompass i wdaję się w miłą pogawędkę z panem, który chętnie opowiada nam o atrakcjach regionu. Dowiaduję się na przykład, że w pobliskim Bad Freienwalde znajduje się kompleks skoczni narciarskich, na których za dwa tygodnie odbędą się letnie zawody w skokach narciarskich na igielicie i forum sportowe z udziałem znanych – byłych i obecnych - skoczków z Polski i Niemiec. Szkoda, że mam w tym terminie wyjazd służbowy, ale pewnie kiedyś – przy następnej okazji – do Bad Freienwalde zajrzymy.
Kamień-obelisk ku czci poległych w I Wojnie Światowej mieszkańców Joachimsthal:
Nad jeziorem Grimnitzsee, piękna sceneria na piknik
Szlak biegnie dalej brzegiem jeziora przez las, do Althüttendorf. Tam – przy centralnym placyku - ładny kościół z drewnianą wieżą
a nieopodal trzy metalowe rzeźby Norn - nordyckich bogini przeznaczenia – autorstwa Eckarda Herrrmanna. Ta z prawej – o twarzy starej kobiety symbolizuje przeszłość, młoda w środku – teraźniejszość, a postać z zasłoniętą twarzą – przyszłość.
No to przekraczamy znów autostradę – tym razem wiaduktem:
I już rzut beretem do Chorin. Tamtejszy klasztor pocysterski to wspaniały przykład średniowiecznego gotyku ceglanego. Założony w XIII wieku działał do czasów reformacji, a od Wojny Trzydziestoletniej jest ruiną. Ale jaką!
Obecnie klasztor udostępniony jest do zwiedzania, w niektórych piwnicach są również salki muzealne, a w lecie obiekt służy również jako scena koncertów i przedstawień plenerowych.
Opuszczamy Chorin – nie bez żalu – i kierujemy się na południe. Na przedmieściach Eberswalde odbijamy wzdłuż kanału Odra-Hawela, aby dojechać do Niederfinow. Nie ma tam wytyczonej drogi ani szlaku rowerowego, ale da się dojechać ścieżką na koronie wału lub u jego podnóża praktycznie do samego zespołu podnośni w Niederfinow.
Ponieważ wschodnia część kanału ma inną wysokość niż zachodnia, to w Niederfinow znajduje się śluza windowa – statki wpływają do takiej wanny, która transpowana jest podnośnią w górę lub w dół. Niestety nie dane nam było zaobserwować, jak przebiega ten process – obecnie ruch statków jest znikomy, a my widzieliśmy tylko trzy kajaki na kanale.
Widok na wrota śluzy:
A tutaj kompleks starej i nowej podnośni (w budowie)
Przy śluzie sporo knajpek – zatrzymaliśmy się na piwko i ciepłą fiszbułę, żeby wzmocnić się przed ostatnim etapem wycieczki.
Droga wiodła znów wzdłuż kanału, mijaliśmy jakieś jego boczne odnogi, bardzo malowniczo
Trochę nas zaczął gonić czas, więc przez Liepe i Oderberg przejechaliśmy nie robiąc zdjęć. Teren stał się zdecydowanie bardziej pofałdowany, a miejscowości przypominały zabudową i scenerią wioski i miasteczka z Austrii czy południowych Niemiec. Nawet nie przypuszczałam, że można tu robić takie przewyższenia, ale zaczęło mi się to podobać. Mnie – która jeszcze dwa lata temu zarzekałam się, że tylko po płaskim, jak w Holandii, żadne tam górki. A teraz spokojnie ciągnęłam podjazdy na miękkich przełożeniach, a potem – sruuu w dół i od nowa. A jakie widoki w nagrodę, na przykład takie jak tutaj – na Parsteiner See!
W Parstein odbicie na płytówkę i szutrówkę oraz mocny, zimny wiatr, niestety boczny. Ale za to szpaler bzów i piękne, brandenburskie landszafty:
Hurra, jest i pole rzepaku!
a także wioska o intrygującej nazwie “Herzsprung” , czyli skok albo fikołek serca
A na koniec – wisienka na torcie – czyli Angermünde, które do tej pory znałam tylko jako kolejową stację przesiadkową do Berlina. A to bardzo ładne, historyczne miasteczko. Na początek – „Wiecznaja sława gierojom!”
A pod pomnikiem – świeże kwiaty od angermündzkiej lewicy, pewnie z okazji „dnia pobiedy”.
Dalej przejażdżka wzdłuż murów miejskich i gniazdo bocianie na szczycie romańskiej baszty.
Uliczki starego miasta
i rynek, a na nim tradycyjne majowe drzewko (Maibaum)
Na koniec dnia wyjrzało nad horyzontem słońce – mieliśmy zatem bajeczne kolory, przejeżdżając nad jeziorem Mündsee w Angermünde i na ostatnich kilometrach do samochodu:
W sumie wyszło niemal równo 100km, z przewyższeniem 700 m. Trasa również możliwa do zrobienia z dojazdem koleją do Angermünde lub Eberswalde.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
100.24 km (0.00 km teren), czas: 07:34 h, avg:13.25 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jasienica
Środa, 8 maja 2019 | dodano: 09.05.2019Kategoria koło domu, Zachodniopomorskie
Trochę za ciepło się ubrałam wczoraj pod wieczór - po dłuższym okresie ochłodzenia podniosła się temperatura, a ja z przyzwyczajenia w ciepłych spodniach, koszulce z długim rękawem i ciepłej kurtce. Pojechałam do Jasienicy, ale tym razem w odwrotnym kierunku niż zwykle, bo najpierw szosą przez Witorzę, Tatynię i Wieńkowo, a w powrotnej drodze - szutrówką przez las. Mapka wycieczki
Przy wjeździe do Wieńkowa tabliczka ostrzegawcza:
Tym razem - z braku czasu - nie zajeżdżałam nad wodę, a tylko pod kościół i ruiny klasztoru, bo śpieszyłam się na wieczorne zajęcia do Szczecina. Powrót pod wiatr, który z północnego zmienił kierunek na południowy i dzisiaj przywiał deszczowe chmury.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przy wjeździe do Wieńkowa tabliczka ostrzegawcza:
Tym razem - z braku czasu - nie zajeżdżałam nad wodę, a tylko pod kościół i ruiny klasztoru, bo śpieszyłam się na wieczorne zajęcia do Szczecina. Powrót pod wiatr, który z północnego zmienił kierunek na południowy i dzisiaj przywiał deszczowe chmury.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
23.40 km (0.00 km teren), czas: 01:12 h, avg:19.50 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)