- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
Niemcy
Dystans całkowity: | 7026.65 km (w terenie 117.00 km; 1.67%) |
Czas w ruchu: | 526:06 |
Średnia prędkość: | 13.24 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.90 km/h |
Suma podjazdów: | 699 m |
Liczba aktywności: | 86 |
Średnio na aktywność: | 81.71 km i 6h 11m |
Więcej statystyk |
Do Rieth i Altwarp
Niedziela, 7 kwietnia 2024 | dodano: 07.04.2024Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, trekking
Niedzielna wycieczka w duecie z moją drugą połówką - jednym z naszych "klasyków", czyli trasą do Rieth i Altwarp. Aby uniknąć jazdy rowerem po niemiłosiernie zatłoczonej w ciepły i słoneczny dzień szosie do granicy, podjechaliśmy autem do Dobieszczyna i tam zostawiliśmy samochód. Stamtąd już rowerami przez Hintersee i szlakiem dawnej kolejki wąskotorowej dojechaliśmy do Rieth.
Krótki postój na przystani w Rieth:
Z Rieth zaczyna się najładniejszy fragment trasy - koroną wału powodziowego nad jeziorem Nowowarpnieńskim:
Przy wieży widokowej przybyła nowa wiata i schron dla rowerzystów - pewnie od biedy dałoby się tam nawet zanocować na dziko, a na pewno schować przed deszczem. Dzisiaj jednak deszcz nam nie groził, a pogoda była wręcz letnia.
Dalej trasa prowadziła przez las do miejscowości Warsin:
W Altwarp zatrzymujemy się w knajpce portowej na "bakfisza", czyli bułkę z rybą na ciepło - bardzo lubimy ten regionalny, niemiecki specjał. A do tego browarek na spółkę ;-)
W Altwarp z widokiem na wodę i na Nowe Warpno:
A to już fotka wydm śródlądowych:
Wracamy przez Dolinę Jałowcową, starą pocztową drogą:
W Rieth wybieramy kierunek na mostek graniczny i dalej - polską DDR-ką do szosy z Nowego Warpna do Dobieszczyna, którą wracamy do auta.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krótki postój na przystani w Rieth:
Z Rieth zaczyna się najładniejszy fragment trasy - koroną wału powodziowego nad jeziorem Nowowarpnieńskim:
Przy wieży widokowej przybyła nowa wiata i schron dla rowerzystów - pewnie od biedy dałoby się tam nawet zanocować na dziko, a na pewno schować przed deszczem. Dzisiaj jednak deszcz nam nie groził, a pogoda była wręcz letnia.
Dalej trasa prowadziła przez las do miejscowości Warsin:
W Altwarp zatrzymujemy się w knajpce portowej na "bakfisza", czyli bułkę z rybą na ciepło - bardzo lubimy ten regionalny, niemiecki specjał. A do tego browarek na spółkę ;-)
W Altwarp z widokiem na wodę i na Nowe Warpno:
A to już fotka wydm śródlądowych:
Wracamy przez Dolinę Jałowcową, starą pocztową drogą:
W Rieth wybieramy kierunek na mostek graniczny i dalej - polską DDR-ką do szosy z Nowego Warpna do Dobieszczyna, którą wracamy do auta.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
62.21 km (0.00 km teren), czas: 04:10 h, avg:14.93 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W dolinie Randow
Niedziela, 8 października 2023 | dodano: 20.10.2023Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, trekking
Mizernie ostatnio u mnie z aktywnościami rowerowymi, a jeszcze słabiej z pisarskimi. W zasadzie tylko w ubiegłą i jeszcze poprzednią niedzielę trochę pojeździłam. Na początek zaległa relacja z niedzieli, 8 października - wybraliśmy się z Darkiem nad niemieckie jeziorka w dolinie Randow, czyli zajrzeliśmy w dawno nieodwiedzane zakątki niezbyt daleko domu.
Wycieczkę rozpoczęliśmy na parkingu przy przejściu granicznym Buk-Blankensee, skąd przez Pampow i Grünhof dojechaliśmy do niemieckiej drogi L 283. Stamtąd skręciliśmy przy leśniczówce Theerofen w gruntową drogę nad jezioro Latzigsee.
Malowniczą, polną drogą dojechaliśmy na most na Randow i dalej do przysiółka Peterswalde. Za mostem droga była prywatna i w zasadzie nie powinno nas tam być, ale nie bardzo mieliśmy inną alternatywę. Na szczęście obserwowały nas jedynie ciekawskie krowy (w dużych ilościach), więc może ujdzie nam na sucho.
Odwiedziliśmy wioskę Koblentz, której nazwę wymawia się tak samo jak Koblenz nad Renem. Jednak w meklemburskiej Koblentz rzeki brak - są za to dwa jeziora i mauzoleum rodziny von Eickstedt:
Kleiner See w Koblentz:
Kilka kilometrów dalej jest kolejne jezioro - Kiessee w Krugsdorfie.
Oprócz jeziorka Krugsdorf ma jeszcze do zaoferowania pole golfowe i zadbany pałac z zabudowaniami gospodarskimi tuż obok.
Drogę powrotną wybraliśmy przez Rothenklempenow. Po raz kolejny przekraczamy rzekę Randow i mijamy kolejne pastwiska z pięknymi okazami niemieckich krasul.
W planach było jeszcze odwiedzenie jeziora Haussee koło Rothenklempenow, ale zapomniałam skręcić we właściwą drogę i nie chciało nam się wracać, więc zamiast jeziora był popas w parku przy pałacu. Na zdjęciu zabudowania dworskie i wieża prochowa w Rothenklempenow:
I meta na granicy
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wycieczkę rozpoczęliśmy na parkingu przy przejściu granicznym Buk-Blankensee, skąd przez Pampow i Grünhof dojechaliśmy do niemieckiej drogi L 283. Stamtąd skręciliśmy przy leśniczówce Theerofen w gruntową drogę nad jezioro Latzigsee.
Malowniczą, polną drogą dojechaliśmy na most na Randow i dalej do przysiółka Peterswalde. Za mostem droga była prywatna i w zasadzie nie powinno nas tam być, ale nie bardzo mieliśmy inną alternatywę. Na szczęście obserwowały nas jedynie ciekawskie krowy (w dużych ilościach), więc może ujdzie nam na sucho.
Odwiedziliśmy wioskę Koblentz, której nazwę wymawia się tak samo jak Koblenz nad Renem. Jednak w meklemburskiej Koblentz rzeki brak - są za to dwa jeziora i mauzoleum rodziny von Eickstedt:
Kleiner See w Koblentz:
Kilka kilometrów dalej jest kolejne jezioro - Kiessee w Krugsdorfie.
Oprócz jeziorka Krugsdorf ma jeszcze do zaoferowania pole golfowe i zadbany pałac z zabudowaniami gospodarskimi tuż obok.
Drogę powrotną wybraliśmy przez Rothenklempenow. Po raz kolejny przekraczamy rzekę Randow i mijamy kolejne pastwiska z pięknymi okazami niemieckich krasul.
W planach było jeszcze odwiedzenie jeziora Haussee koło Rothenklempenow, ale zapomniałam skręcić we właściwą drogę i nie chciało nam się wracać, więc zamiast jeziora był popas w parku przy pałacu. Na zdjęciu zabudowania dworskie i wieża prochowa w Rothenklempenow:
I meta na granicy
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
45.40 km (0.00 km teren), czas: 03:06 h, avg:14.65 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Penkun - wietrzny finał września
Sobota, 30 września 2023 | dodano: 02.10.2023Kategoria Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, trekking
Nie mieliśmy z Darkiem dużo czasu dzisiaj - ze względu na obowiązki rodzinno-psie - dlatego też wyruszyliśmy do Penkun nie z domu, ale podjechaliśmy 16 km na parking przy przejściu granicznym Buk-Blankensee i stamtąd zaczęliśmy wycieczkę. Niby 16 km to niedużo, ale godzinkę w jedną i godzinkę w drugą stronę byliśmy do przodu, zwłaszcza, że znamy ten odcinek jak własną kieszeń.
Od razu więc skierowaliśmy się na drogę z Blankensee do Bismark.
Ruch tutaj niewielki, tylko wiatr bardzo uprzykrzał jazdę, prawie przez cały czas. Jesień już czuć w powietrzu, ale jeszcze nie widać - jadąc przez zielone pola lub złociste, obsadzone gorczycą, można by pomyśleć, że to wiosna, a nie koniec września.
Z Bismark dalej przez Ramin do Lebehn i Krackow.
Nad jeziorem Lebehner See:
Kawałek dalej zaczyna się DDR-ka do Hohenholz i dalej, po trasie wąskotorówki Casekow Penkun - Oder. Informuje o tym tablica informacyjna, jak również że kolejką transportowano torf, cegły, buraki i zboże.
Krackow wita swoich gości i reklamuje atrakcje - z ciekawostek: w okazałym pałacu można sobie wynająć dwa apartamenty jako mieszkanka wakacyjne.
My zadowoliliśmy się obejrzeniem pałacu i folwarku przez płot, a następnie skierowaliśmy się dalej do Battinsthal. Dawno tu nie byliśmy - również tutejszy dworek został pieczołowicie odremontowany przez właścicieli.
Zajrzeliśmy do mauzoleum Schuckmannsche Grabkapelle z XIX w., przy którym dwie tablice upamiętniają również 30 żołnierzy poległych w ostatnich dniach wojny - zapewne w czasie przejścia frontu przez Battinsthal.
Przekraczamy wiaduktem autostradę i zaraz jesteśmy już w Penkun. Akurat trafiliśmy na polsko-niemiecki festyn przy zamku, coś w stylu dożynek zapewne.
Chwilkę się pokręciliśmy po zamkowym dziedzińcu i ruszamy w powrotną drogę przez Löcknitz i Boock.
Löcknitz - widok na zamek z mostu na rzece Randow:
I meta w Blankensee.
Wrzesień kończę wynikiem 600 km i ukończonym wyzwaniem na Stravie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Od razu więc skierowaliśmy się na drogę z Blankensee do Bismark.
Ruch tutaj niewielki, tylko wiatr bardzo uprzykrzał jazdę, prawie przez cały czas. Jesień już czuć w powietrzu, ale jeszcze nie widać - jadąc przez zielone pola lub złociste, obsadzone gorczycą, można by pomyśleć, że to wiosna, a nie koniec września.
Z Bismark dalej przez Ramin do Lebehn i Krackow.
Nad jeziorem Lebehner See:
Kawałek dalej zaczyna się DDR-ka do Hohenholz i dalej, po trasie wąskotorówki Casekow Penkun - Oder. Informuje o tym tablica informacyjna, jak również że kolejką transportowano torf, cegły, buraki i zboże.
Krackow wita swoich gości i reklamuje atrakcje - z ciekawostek: w okazałym pałacu można sobie wynająć dwa apartamenty jako mieszkanka wakacyjne.
My zadowoliliśmy się obejrzeniem pałacu i folwarku przez płot, a następnie skierowaliśmy się dalej do Battinsthal. Dawno tu nie byliśmy - również tutejszy dworek został pieczołowicie odremontowany przez właścicieli.
Zajrzeliśmy do mauzoleum Schuckmannsche Grabkapelle z XIX w., przy którym dwie tablice upamiętniają również 30 żołnierzy poległych w ostatnich dniach wojny - zapewne w czasie przejścia frontu przez Battinsthal.
Przekraczamy wiaduktem autostradę i zaraz jesteśmy już w Penkun. Akurat trafiliśmy na polsko-niemiecki festyn przy zamku, coś w stylu dożynek zapewne.
Chwilkę się pokręciliśmy po zamkowym dziedzińcu i ruszamy w powrotną drogę przez Löcknitz i Boock.
Löcknitz - widok na zamek z mostu na rzece Randow:
I meta w Blankensee.
Wrzesień kończę wynikiem 600 km i ukończonym wyzwaniem na Stravie.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
67.12 km (0.00 km teren), czas: 04:19 h, avg:15.55 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Doliną Renu z Moguncji do Mannheim
Sobota, 23 września 2023 | dodano: 24.09.2023Kategoria Hesja, Mainz i dolina Renu 2023, Nadrenia-Palatynat, Niemcy, trekking
W piątek jechaliśmy szlakiem z biegiem Renu, a w sobotę wybraliśmy się w przeciwnym kierunku - w górę rzeki. Krajobrazy nieco inne - winnice, łagodne wzgórza i szeroka dolina środkowego Renu.
Odcinek od Moguncji do Wormacji jechaliśmy lewym brzegiem Renu, gdzie trasa poprowadzona jest bliżej koryta rzeki. Zwykle jest do wyboru wariant asfaltowej ścieżki trochę dalej od linii brzegowej i szutrowa dróżka średniej jakości, ale przy wodzie:
Szlak jest dobrze oznakowany - granatowo-żółtym piktogramem, nawiązującym do europejskiego, transgranicznego przebiegu. I są oczywiście drogowskazy z kilometrażem.
Po kilkunastu kilometrach od Moguncji odjeżdżamy od rzeki i wjeżdżamy w winnicę Roter Hang (Czerwony Stok). Rzeczywiście ziemia ma tutaj kolor terakoty, co ewidentnie sprzyja uprawie winorośli, bo grona są już dojrzałe, dorodne i słodkie, a wśród rzędów roślin uwijają się robotnicy przy zbiorach.
Na wzgórzu dostrzegamy nawet zarys charakterystycznej linii drapaczy chmur we Frankfurcie nad Menem:
Atmosferę winobrania widać również w miasteczku Nierstein wśród winnic. Na ulicach duży ruch pojazdów rolniczych i nie tylko, sporo się dzieje również w gospodarstwach. Zaglądamy w jedno z nich i znajdujemy... winomat lokalnego wytwórcy.
Opieramy się pokusie opróżnienia jakiejś zacnej butelczyny, bo jeszcze długa droga przed nami. Wracamy nad rzekę - tutaj też ładnie:
Jedna z licznych tablic informacyjnych przy szlaku:
Robimy sobie popas nad jeziorem Eicher See, powstałym ze starorzecza Renu. Akurat młodzież z lokalnego klubu żeglarskiego wypływa na trening:
Już niedaleko stąd do Wormacji, gdzie planujemy zatrzymać się na nieco dłużej i pozwiedzać najważniejsze zabytki. Oczywiście w pierwszej kolejności wspaniałą, romańską katedrę:
Oprócz katedry warto tutaj zobaczyć pomnik Marcina Lutra - skazanego tutaj mocą edyktu wormackiego w 1521 r. na banicję. Pomnik jest bardzo ciekawy - przedstawia całe dzieje reformacji i innych ruchów religijnych tamtych czasów.
Przez Ren przejeżdżamy ciekawym Mostem Nibelungów, żeby ominąć zakłady chemiczne BASF w Ludwigshafen - ponoć największa fabryka chemiczna w Europie.
Zobaczymy ją przez chwilę w oddali z drugiego brzegu.
Zamiast tego jedziemy teraz prawym brzegiem przez zielone pustkowia do Mannheim. Tam umówieni jesteśmy z moim kolegą, który przebywa tam od kilkunastu tygodni.
Trochę gubimy drogę na wjeździe, ale ostatecznie docieramy na miejsce około 19.00, tym razem jeszcze po widoku. Wspólnie oglądamy jeszcze najważniejsze atrakcje Mannheim - barokowy, imponujący zamek, w którym współcześnie mieści się uniwersytet oraz... najstarszą ścieżkę rowerową na świecie, pochodzącą z 1817 r. To tutaj hrabia Karl Freiherr von Drais (od niego pochodzi nazwa "drezyna") jeździł prototypem roweru własnego pomysłu.
Dzień kończymy wspólną kolacją w miłej restauracji z widokiem na Ren i - podobnie jak poprzedniego dnia - do Moguncji wracamy pociągiem.
Niestety aktualnie w weekendy bezpośrednie połączenia są skasowane ze względu na remont torów i musimy jechać objazdem przez Frankfurt. Tak więc do naszego lokum docieramy już po północy. Długi dzień i pełen wrażeń.
A dzisiaj, w niedzielę, już tylko poranny spacer po Wiesbaden i powrót do domu, pozdrawiam z podróży.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
96.10 km (0.00 km teren), czas: 07:29 h, avg:12.84 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Doliną Renu z Moguncji do Koblencji
Piątek, 22 września 2023 | dodano: 24.09.2023Kategoria Hesja, Mainz i dolina Renu 2023, Nadrenia-Palatynat, Niemcy, trekking
W piątek wreszcie mogliśmy z Darkiem ruszyć się na całodzienną wycieczkę. Moguncja leży przy jednym z dłuższych szlaków rowerowych - cała dolina Renu liczy sobie ponad 1350 km, a Moguncja jest w okolicach 780 kilometra. Wybraliśmy kierunek północny, w stronę Koblencji - przez przełom Renu pomiędzy górami Taunus a Hunsrück. Ale o tym za chwilę.
Po ostatnich ciepłych dniach piątkowy poranek zaskoczył nas chłodem - wręcz ziąbem, szczególnie dotkliwym nad rzeką. Pierwsze kilometry pedałujemy po "heskiej" stronie Mainz-Kostheim i Mainz-Kastel - dzielnic aglomeracji Moguncja-Wiesbaden i choć dzielnice mają w nazwach "Mainz" to administracyjnie należą do Wiesbaden. Mamy za to widok na panoramę Moguncji i most drogowy łączący oba miasta.
Po przejechaniu mało ciekawych terenów przemysłowych dojeżdżamy do dzielnicy Wiesbaden-Biebrich, która wyróżnia się barokową rezydencją książęcą rodu von Nassau. Teraz pałac pełni funkcję urzędową i reprezentacyjną.
Dalej okolica robi się bardziej sielska. Mijamy kolejne urokliwe miasteczka.
Walluf
Eltville am Rhein
W Eltville zwiedzamy średniowieczny zamek. Generalnie zagęszczenie zamków i warowni nad Renem w tej okolicy jest imponujące.
Szlak prowadzi przy samej rzece. Tablice z kilometrażem zapewne ułatwiają żeglugę.
Niestety bardzo silny i lodowaty wiatr utrudnia jazdę - postanawiamy więc zmienić brzeg, mając nadzieję być bardziej osłoniętymi po lewej stronie. Jest to jednak możliwe tylko promem, ponieważ pomiędzy Moguncją a Koblencją, na odcinku ponad 100 km nie ma ani jednego mostu. Prom jest nieco mniejszy od świnoujskiego Bielika.
Następnym miastem na naszej trasie jest Bingen, znane choćby z klasztoru, w którym przebywała i pracowała uczona św. Hildegarda z Bingen. Dzisiejsze Bingen jednak niewiele zachowało ze średniowiecznej atmosfery, miasteczko jest raczej nijakie, choć w tamtejszej bazylice zachowała się krypta z czasów Hildegardy:
U ujścia rzeczki Nahe do Renu jest punkt widokowy z widokiem na Mysią Wieżę na wyspie na Renie, w której - podobnie jak nasz król Popiel - miał być zjedzony przez myszy biskup Moguncji, Hatto.
Od Bingen zaczyna się najpiękniejszy odcinek wycieczki. Brzegi stają się górzyste, koryto rzeki zwęża się i płynie rwącym nurtem. Szlak rowerowy biegnie wciśnięty równolegle obok linii kolejowej i drogi samochodowej.
Jeden z zamków warownych, w Trechtingshausen:
Panorama mieszczańskich kamieniczek w Bacharach, u stóp wzgórz z winnicami zachęca nas do wjechania wgłąb miasteczka - i warto było, bo jest prześliczne!
Za Bacharach dolina jeszcze bardziej się zwęża, a Ren wygląda jak górska rzeka:
Najwęższa jest pod skałą Loreley - rzeka ma tutaj zaledwie sto kilkadziesiąt metrów szerokości. A ze skałą wiąże się legenda o młodej dziewczynie o imieniu Loreley, która z powodu zawodu miłosnego rzuciła się z rozpaczy do Renu. Zamieniona w syrenę swoim śpiewem zwodzi szyprów pływających po rzece, wciągając ich na skały. Legendę pięknie opisał niemiecki poeta doby romantyzmu - Heinrich Heine. Zawsze chciałam zobaczyć to miejsce i udało się spełnić to marzenie.
Na nas Loreley zesłała gwałtowną nawałnicę, krótko po minięciu skały - na szczęście udało nam się schować w tunelu pod torami kolejowymi, a ulewa szybko przeszła.
Przez jakiś czas mogliśmy cieszyć się zupełnie niesamowitym światłem i tęczą:
Na ostatnim zdjęciu widać, że Ren mocno meandruje na tym odcinku. Niedaleko miasteczka Bopard jest to petla prawie 180 stopni.
Kilkadziesiąt minut, które musieliśmy spędzić "pod mostem" w oczekiwaniu na poprawę pogody, zabrakło, aby móc dojechać do Koblencji po widoku. Wjechaliśmy co prawda w granice miasta już o zmierzchu, ale ostatnie kilometry po nadrzecznych chaszczach, ścieżkach i kałużach pokonaliśmy na lampkach, po ciemku. Tutaj ostatnie zdjęcia ok. 12 km przed Koblencją.
Do Moguncji wróciliśmy pociągiem. Ale się rozpisałam.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
114.50 km (0.00 km teren), czas: 08:38 h, avg:13.26 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Moguncja po raz trzeci
Czwartek, 21 września 2023 | dodano: 21.09.2023Kategoria Mainz i dolina Renu 2023, Nadrenia-Palatynat, Niemcy, trekking
Ostatni dzień służbowej części mojego wyjazdu. Rano dojazd na Uni wcześnie, bo krótko po ósmej i najszybszą drogą. Powrót po południu już "na luzie" - miałam nadzieję, że wreszcie uda mi się zwiedzić katedrę od środka, ale nic z tego - akurat dzisiaj nagrywano jakiś koncert organowy i skrócono godziny otwarcia, Jak pech, to pech. Trudno. No to jeszcze pokręciłam się nad Renem, czekając na Darka, który dzień wykorzystał na wycieczkę do Frankfurtu nad Menem i wróciliśmy do domu. Od 19.00 miało mocno padać, ale jakoś jeszcze nie zaczęło.
I kładka nad torami kolejowymi niedaleko naszego lokum, z dwoma "ślimakami" dla rowerzystów:
Jutro dzień rowerowy - nareszcie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
I kładka nad torami kolejowymi niedaleko naszego lokum, z dwoma "ślimakami" dla rowerzystów:
Jutro dzień rowerowy - nareszcie.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
14.50 km (0.00 km teren), czas: 01:14 h, avg:11.76 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Miejsko po Moguncji
Środa, 20 września 2023 | dodano: 20.09.2023Kategoria Hesja, Mainz i dolina Renu 2023, Niemcy, trekking
Rano najkrótszą trasą na Uni Mainz, rozpoznaną poprzedniego wieczoru. Nie za szybko, bo pod górkę i nie chciałam się zgrzać. Przez Ren przejechałam mostem drogowym:
Za mostem nie ma nic ciekawego - trasa prowadzi bike pasem przy ruchliwych, handlowych ulicach i koło dworca. Pod wieczór umówiłam się z Darkiem w mieście - pokręciliśmy się trochę na starówce, na bulwarach i poszliśmy na kolację.
Ruiny kościoła pw. św. Krzysztofa, w którym ochrzczony został Jan Gutenberg. Kościół został zbombardowany w trakcie nalotów alianckich na Moguncję i pozostał jako symbol pamięci zniszczeń wojennych.
Przed katedrą:
I wieczorne kadry znad Renu - wróciliśmy ścieżką rowerową przy moście kolejowym, u ujścia Menu do Renu.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Za mostem nie ma nic ciekawego - trasa prowadzi bike pasem przy ruchliwych, handlowych ulicach i koło dworca. Pod wieczór umówiłam się z Darkiem w mieście - pokręciliśmy się trochę na starówce, na bulwarach i poszliśmy na kolację.
Ruiny kościoła pw. św. Krzysztofa, w którym ochrzczony został Jan Gutenberg. Kościół został zbombardowany w trakcie nalotów alianckich na Moguncję i pozostał jako symbol pamięci zniszczeń wojennych.
Przed katedrą:
I wieczorne kadry znad Renu - wróciliśmy ścieżką rowerową przy moście kolejowym, u ujścia Menu do Renu.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
15.00 km (0.00 km teren), czas: 01:37 h, avg:9.28 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Mainz by night
Wtorek, 19 września 2023 | dodano: 19.09.2023Kategoria Nadrenia-Palatynat, Hesja, Mainz i dolina Renu 2023, trekking, Niemcy
Kilka najbliższych dni spędzę w Moguncji i okolicach. Pobyt służbowy, przedłużony o weekend. Przyjechaliśmy dzisiaj z Darkiem autem, zabierając na bagażniku rowerki. Wieczorem przejechaliśmy się z naszego zakwaterowania na uniwersytet - chciałam rozpracować sobie drogę na jutro, a w powrotnej drodze pokręciliśmy się trochę po starówce.
Muzeum Jana Gutenberga:
Obok - katedra pw. św. Marcina:
Kamieniczki z muru pruskiego na ulicy Kirschgarten
Na kampusie:
I nad Renem:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Muzeum Jana Gutenberga:
Obok - katedra pw. św. Marcina:
Kamieniczki z muru pruskiego na ulicy Kirschgarten
Na kampusie:
I nad Renem:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
16.02 km (0.00 km teren), czas: 01:46 h, avg:9.07 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Odrą z Mescherin do Siekierek
Niedziela, 11 czerwca 2023 | dodano: 18.06.2023Kategoria Brandenburgia, Niemcy, Odra-Nysa, trekking
Uzupełniam zaległy wpis sprzed tygodnia - z niedzieli, 11 czerwca. Chciałam to zrobić wczoraj, ale na stronie bikestats trwały prace serwisowe i się nie dało.
Podwieźliśmy z Darkiem autem rowery do Mescherin i stamtąd zaczęliśmy wycieczkę szlakiem Odra-Nysa, po niemieckiej stronie rzeki. Rano prawie nie było wiatru – to ewenement na tej trasie – więc szybko przybywało kolejnych kilometrów na trasie.
Gartz – łuki na nabrzeżu przypominają o moście, który przed wojną łączył oba brzegi Odry:
Teerofenbrücke między Friedrichsthal a Gatow:
Śluzy pod Schwedt:
Za Schwedt robimy pierwszy popas. Na miejsce pikniku wybieramy romantyczny ogród przy pałacu w Criewen. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że akurat trafiliśmy na koszenie trawy traktorem.
Jedziemy sobie dalej, do wieży widokowej nieopodal Stolpe. Widoki na Odrę z góry i na wał przeciwpowodziowy.
Odcinek szlaku rowerowego pomiędzy Stolpe a Hohensaaten jest w remoncie. Ale my jesteśmy w niedzielę i okazuje się, że da się przejechać i tego dnia nie pracują żadne ekipy.
Śluzy na kanałach Odry w Hohensaaten:
Tutaj podejmujemy decyzję, że dojedziemy do nowego (choć już nie całkiem, bo zeszłorocznego) mostu Siekierki-Neurüdnitz i wrócimy częściowo polską stroną. Ostatnie kilometry przed mostem mocno utrudnia wiatr, który obrócił się na kierunek z południa i wieje nam prosto w twarz.
A oto i kadry z mostu. Po polskiej stronie ławeczka z pomnikiem profesora Władysława Bartoszewskiego - patrona mostu. Przy ławeczce stoi również foodtrack, gdzie zatrzymaliśmy się na bardzo dobrą zupę. Można też tam zjeść kiełbaskę, domowe ciasto i inne przekąski.
Odwiedzamy na polskim brzegu nad Odrą najbardziej wysunięty na zachód punkt Polski, a potem kierujemy się w stronę Cedyni.
Góra Czcibora wraz z mozaiką i pomnikiem upamiętniającymi bitwę pod Cedynią:
Z tego miejsca do Cedyni prowadzi nowiuteńka i bardzo wygodna DDR-ka, wzdłuż ruchliwej drogi wojewódzkiej. Bardzo popieramy!
Cedynia – fontanna z piastowskimi wojami na rynku i wieża widokowa. Zaskoczyło mnie trochę położenie miasteczka na zboczach dość znacznych pagórków, przywodzące na myśl raczej górskie miasteczka, a nie województwo zachodniopomorskie.
Wieża widokowa:
Pofałdowana rzeźba terenu towarzyszyła nam również dalej, na północ od Cedyni. Wspinamy się na kolejne podjazdy po drodze do Bielinka i do Zatoni Dolnej.
Bielinek:
Zjazd do Zatoni jest spektakularny – różnica wysokości wynosi 100 m na 2 kilometrów. Zdjęcia trochę spłaszczają, ale i tak widać pagórki Cedyńskiego Parku Krajobrazowego.
Piękne maki po drodze.
Od Zatoni odpoczywamy od podjazdów i poruszamy się drogą przy samej Odrze. Mija się tutaj „Dolinę Miłości” – nie, nie – nie jest to agencja towarzyska, ani nic w tym rodzaju, ale nieco zdziczały ogród parkowy, założony w XIX wieku przez miejscową dziedziczkę, Annę Sophie Humbert.
W nogach mamy już ponad 100 km, a jeszcze spory kawałek drogi przed nami. W Krajniku Dolnym kupujemy sobie energetyki do popicia ostatnich kanapek na postoju niedaleko Schwedt.
„Przejcie” graniczne Krajnik – Schwedt:
Jak dobrze, że w czerwcu dzień jest taki długi. Możemy na luzie turlać się w stronę Gartz i rozkoszować „złotą godziną” i pięknym światłem na wałach nad Odrą.
Na koniec kadr z wieczoru w Mescherin i około 21.00 jesteśmy przy aucie, na parkingu. Wyszło nam ponad 150 km trasy i było to trochę czuć w mięśniach następnego dnia.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Podwieźliśmy z Darkiem autem rowery do Mescherin i stamtąd zaczęliśmy wycieczkę szlakiem Odra-Nysa, po niemieckiej stronie rzeki. Rano prawie nie było wiatru – to ewenement na tej trasie – więc szybko przybywało kolejnych kilometrów na trasie.
Gartz – łuki na nabrzeżu przypominają o moście, który przed wojną łączył oba brzegi Odry:
Teerofenbrücke między Friedrichsthal a Gatow:
Śluzy pod Schwedt:
Za Schwedt robimy pierwszy popas. Na miejsce pikniku wybieramy romantyczny ogród przy pałacu w Criewen. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że akurat trafiliśmy na koszenie trawy traktorem.
Jedziemy sobie dalej, do wieży widokowej nieopodal Stolpe. Widoki na Odrę z góry i na wał przeciwpowodziowy.
Odcinek szlaku rowerowego pomiędzy Stolpe a Hohensaaten jest w remoncie. Ale my jesteśmy w niedzielę i okazuje się, że da się przejechać i tego dnia nie pracują żadne ekipy.
Śluzy na kanałach Odry w Hohensaaten:
Tutaj podejmujemy decyzję, że dojedziemy do nowego (choć już nie całkiem, bo zeszłorocznego) mostu Siekierki-Neurüdnitz i wrócimy częściowo polską stroną. Ostatnie kilometry przed mostem mocno utrudnia wiatr, który obrócił się na kierunek z południa i wieje nam prosto w twarz.
A oto i kadry z mostu. Po polskiej stronie ławeczka z pomnikiem profesora Władysława Bartoszewskiego - patrona mostu. Przy ławeczce stoi również foodtrack, gdzie zatrzymaliśmy się na bardzo dobrą zupę. Można też tam zjeść kiełbaskę, domowe ciasto i inne przekąski.
Odwiedzamy na polskim brzegu nad Odrą najbardziej wysunięty na zachód punkt Polski, a potem kierujemy się w stronę Cedyni.
Góra Czcibora wraz z mozaiką i pomnikiem upamiętniającymi bitwę pod Cedynią:
Z tego miejsca do Cedyni prowadzi nowiuteńka i bardzo wygodna DDR-ka, wzdłuż ruchliwej drogi wojewódzkiej. Bardzo popieramy!
Cedynia – fontanna z piastowskimi wojami na rynku i wieża widokowa. Zaskoczyło mnie trochę położenie miasteczka na zboczach dość znacznych pagórków, przywodzące na myśl raczej górskie miasteczka, a nie województwo zachodniopomorskie.
Wieża widokowa:
Pofałdowana rzeźba terenu towarzyszyła nam również dalej, na północ od Cedyni. Wspinamy się na kolejne podjazdy po drodze do Bielinka i do Zatoni Dolnej.
Bielinek:
Zjazd do Zatoni jest spektakularny – różnica wysokości wynosi 100 m na 2 kilometrów. Zdjęcia trochę spłaszczają, ale i tak widać pagórki Cedyńskiego Parku Krajobrazowego.
Piękne maki po drodze.
Od Zatoni odpoczywamy od podjazdów i poruszamy się drogą przy samej Odrze. Mija się tutaj „Dolinę Miłości” – nie, nie – nie jest to agencja towarzyska, ani nic w tym rodzaju, ale nieco zdziczały ogród parkowy, założony w XIX wieku przez miejscową dziedziczkę, Annę Sophie Humbert.
W nogach mamy już ponad 100 km, a jeszcze spory kawałek drogi przed nami. W Krajniku Dolnym kupujemy sobie energetyki do popicia ostatnich kanapek na postoju niedaleko Schwedt.
„Przejcie” graniczne Krajnik – Schwedt:
Jak dobrze, że w czerwcu dzień jest taki długi. Możemy na luzie turlać się w stronę Gartz i rozkoszować „złotą godziną” i pięknym światłem na wałach nad Odrą.
Na koniec kadr z wieczoru w Mescherin i około 21.00 jesteśmy przy aucie, na parkingu. Wyszło nam ponad 150 km trasy i było to trochę czuć w mięśniach następnego dnia.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
152.70 km (0.00 km teren), czas: 09:51 h, avg:15.50 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Łaby: Dzień 13 - powrót
Piątek, 26 sierpnia 2022 | dodano: 07.09.2022Kategoria Meklemburgia-Pomorze, Łaba 2022, trekking, Niemcy
Powrót pociągiem zaplanowaliśmy na piątek, w godzinach przedpołudniowych - aby uniknąć weekendowego tłoku. Wiadomo - bilet za 9 euro cieszy się popularnością, a jeden z pociągów naszego połączenia jedzie do Stralsundu, czyli nad morze. Rano mamy jeszcze trochę czasu, żeby pokręcić się po Magdeburgu, bo poprzedniego dnia już było za późno.
Ostatnia fotka nad Łabą:
Katedra - podobnie jak w Dreźnie - odbudowana z gruzów po wojnie:
A po przeciwnej stronie placu - Zielona Cytadela. Ostatni projekt F. Hundertwassera, wzniesiony kilkanaście lat temu:
W pociągu jest tłoczno - szczególnie tym do Berlina - ale jakoś wszyscy się mieszczą, choć część trasy pokonujemy na stojąco.
Tłumy również na dworcu Berlin Hauptbahnhof i oblężone windy. Czterdzieści minut na przesiadkę okazuje się zapasem w sam raz, zanim przeniesiemy się z górnego poziomu na dolny i na właściwy peron. W składzie do Stralsundu już luźniej i więcej miejsca na rowery. Wysiadamy w Pasewalku, a ponieważ jest jeszcze "młoda" godzina, to zamiast jechać kolejnym pociągiem do Tantow, ostatnie 50 km pokonujemy rowerami - przy okazji pokazując naszym przyjaciołom z Krakowa, gdzie jeździmy na co dzień.
Robimy sobie postój w Krugsdorfie, żeby obejrzeć pałac i na piknik nad Kiessee.
Moi towarzysze podróży:
I dystans całkowity:
Jeszcze małe podsumowanie na koniec:
Trasa i mapy:
Przy planowaniu korzystałam ze strony: https://www.elberadweg.de/ - są różne wersje językowe, niestety polskiej brak. I niezawodnej radreise-wiki z roadbookiem (po niemiecku): https://radreise-wiki.de/Elbe. Krótko przed wyjazdem trafiłam też na bloga Stradoviusa (http://stradovius.bikestats.pl/c,40082,Rajd-hanzea...), który nieco podobną trasę przejechał rok temu. Map papierowych nie posiadaliśmy, ale korzystaliśmy z niezawodnej aplikacji mapy.cz.
Noclegi:
Z noclegami na trasie nie ma problemu, o ile nie traficie na jakiś festiwal czy inną masową imprezę. Ceny - od 1000 do 2000 koron za dwójkę w Czechach i analogicznie od 60 do 72 euro w Niemczech, w zależności od standardu oraz opcji zjedzenia śniadania. Trzy razy nocowaliśmy całą grupą w apartamencie z jedną lub dwiema sypialniami, wtedy cena za parę wychodziła nawet czasem nieco niższa.
Dojazdy:
Cała trasa zasadniczo jest dobrze skomunikowana koleją, więc można kombinować z odcinkami według własnej koncepcji i możliwości. Ze Szczecina do Sędzisławia na Dolnym Śląsku zapłaciliśmy za dwie osoby z rowerami 74,20 zł, a powrotna podróż to 30 euro (2 x 9 euro + 2 x 6 euro za rowery). W Niemczech pięć razy korzystaliśmy z promów (łącznie nieco ponad 20 euro za dwie osoby z rowerami)
Wyżywienie:
Śniadania albo z noclegiem, albo we własnym zakresie. W Czechach w każdym miasteczku są bistra, w których już od wczesnych godzin rannych można zjeść niedrogo dobre i pożywne śniadanie. W Niemczech raczej kupowaliśmy coś w markecie (są tylko w większych miejscowościach). Obiad zwykle piknikowo po drodze, a wieczorem wyjście na ciepłą kolację - chyba, że knajpa była na miejscu. Generalnie gastronomia w Czechach jest bardzo przyjazna - nawet w małych wioskach są hospoudki, gdzie można coś przekąsić i napić się piwa w towarzystwie licznych lokalsów.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ostatnia fotka nad Łabą:
Katedra - podobnie jak w Dreźnie - odbudowana z gruzów po wojnie:
A po przeciwnej stronie placu - Zielona Cytadela. Ostatni projekt F. Hundertwassera, wzniesiony kilkanaście lat temu:
W pociągu jest tłoczno - szczególnie tym do Berlina - ale jakoś wszyscy się mieszczą, choć część trasy pokonujemy na stojąco.
Tłumy również na dworcu Berlin Hauptbahnhof i oblężone windy. Czterdzieści minut na przesiadkę okazuje się zapasem w sam raz, zanim przeniesiemy się z górnego poziomu na dolny i na właściwy peron. W składzie do Stralsundu już luźniej i więcej miejsca na rowery. Wysiadamy w Pasewalku, a ponieważ jest jeszcze "młoda" godzina, to zamiast jechać kolejnym pociągiem do Tantow, ostatnie 50 km pokonujemy rowerami - przy okazji pokazując naszym przyjaciołom z Krakowa, gdzie jeździmy na co dzień.
Robimy sobie postój w Krugsdorfie, żeby obejrzeć pałac i na piknik nad Kiessee.
Moi towarzysze podróży:
I dystans całkowity:
Jeszcze małe podsumowanie na koniec:
Trasa i mapy:
Przy planowaniu korzystałam ze strony: https://www.elberadweg.de/ - są różne wersje językowe, niestety polskiej brak. I niezawodnej radreise-wiki z roadbookiem (po niemiecku): https://radreise-wiki.de/Elbe. Krótko przed wyjazdem trafiłam też na bloga Stradoviusa (http://stradovius.bikestats.pl/c,40082,Rajd-hanzea...), który nieco podobną trasę przejechał rok temu. Map papierowych nie posiadaliśmy, ale korzystaliśmy z niezawodnej aplikacji mapy.cz.
Noclegi:
Z noclegami na trasie nie ma problemu, o ile nie traficie na jakiś festiwal czy inną masową imprezę. Ceny - od 1000 do 2000 koron za dwójkę w Czechach i analogicznie od 60 do 72 euro w Niemczech, w zależności od standardu oraz opcji zjedzenia śniadania. Trzy razy nocowaliśmy całą grupą w apartamencie z jedną lub dwiema sypialniami, wtedy cena za parę wychodziła nawet czasem nieco niższa.
Dojazdy:
Cała trasa zasadniczo jest dobrze skomunikowana koleją, więc można kombinować z odcinkami według własnej koncepcji i możliwości. Ze Szczecina do Sędzisławia na Dolnym Śląsku zapłaciliśmy za dwie osoby z rowerami 74,20 zł, a powrotna podróż to 30 euro (2 x 9 euro + 2 x 6 euro za rowery). W Niemczech pięć razy korzystaliśmy z promów (łącznie nieco ponad 20 euro za dwie osoby z rowerami)
Wyżywienie:
Śniadania albo z noclegiem, albo we własnym zakresie. W Czechach w każdym miasteczku są bistra, w których już od wczesnych godzin rannych można zjeść niedrogo dobre i pożywne śniadanie. W Niemczech raczej kupowaliśmy coś w markecie (są tylko w większych miejscowościach). Obiad zwykle piknikowo po drodze, a wieczorem wyjście na ciepłą kolację - chyba, że knajpa była na miejscu. Generalnie gastronomia w Czechach jest bardzo przyjazna - nawet w małych wioskach są hospoudki, gdzie można coś przekąsić i napić się piwa w towarzystwie licznych lokalsów.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
58.30 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:14.57 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)