Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Tyrol Wschodni

Dystans całkowity:217.32 km (w terenie 22.19 km; 10.21%)
Czas w ruchu:21:27
Średnia prędkość:10.13 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:54.33 km i 5h 21m
Więcej statystyk

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 8: Wracamy do Lienz szlakiem Drauradweg

Sobota, 29 sierpnia 2020 | dodano: 13.10.2020Kategoria Austria, Karyntia, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Tyrol Wschodni, Alpy
Ostatni dzień naszej rowerowej wyrypy w Alpach. Padało w piątek wieczór i całą noc. W sobotę rano niebo było zaniesione, ale deszcz – pomimo pesymistycznych prognoz – ustał. Więc ruszamy w drogę, przez kukurydziane pola i karynckie wioski. W zanadrzu mamy opcję powrotu pociągiem do Lienzu, gdyby pogoda załamała się - bo linia kolejowa prowadzi wzdłuż Drawy i wzdłuż naszego szlaku Drauradweg.
Ciężkie chmury wiszą nisko w dolinie, skrywając widoki na alpejskie szczyty.
 Ale czasem na chwilę się przejaśni i wyłoni się jakiś zarys górskich kulisów.


Nieopodal miejscowości Berg im Drautal trafiamy na drogowskazy do dwóch wąwozów – Ochsenschlucht i Geisslochklamm. Zaglądamy do drugiego z nich – wygodna ścieżka zmienia się jednak wkrótce w skakanie po kamieniach w korycie rzeki, a tabliczka oznajmia, że dalej szlaku nie ma. Próbujemy jeszcze kawałek, ale mżawka i śliskie głazy jednak zniechęcają i wkrótce zawracamy, nie chcąc ryzykować kontuzji na takim odludziu.
W wąwozie:



Chłopaki na mostku nad skalnym wąwozem i nad potokiem płynącym jego dnem.



Dojeżdżamy do Oberdrauburga. Tutaj, przy kolarskiej metaloplastyce symbolicznie zamykamy pętlę naszej objazdówki – w lewo odchodzi droga na przełęcz Gailbergsattel, na którą wjeżdżaliśmy w niedzielę, a prosto prowadzi szlak w stronę Lienzu.



Maja w ogrodzie - stworzonym przez górską przyrodę

I ponownie jesteśmy na moście granicznym między Karyntią i Tyrolem Wschodnim.

Wiatr wzmaga się, zapowiadając - po chwilowej poprawie, konkretniejszą zmianę pogody - na szczęście mamy go „w plecy”, więc nie przeszkadza.
Nurt Drawy znów robi się bardziej rwący, a wokół wyłaniają się ponownie ostrzejsze kontury Dolomitów Lienzkich.

50 km do Lienzu - a właściwie do Leisach k/Lienzu, gdzie stoją nasze auta - pokonujemy do około piętnastej – dziesięć minut później lunął deszcz i zaczęła się burza, która tłukła się cały wieczór. Ależ mamy wyczucie czasu!

Mapa wycieczki:

Popołudniowy spacer po lienzkiej starówce – niestety w strugach deszczu.







Ulewa towarzyszyła nam też w niedzielę, w drodze powrotnej samochodem. Ciężko się jechało 11 godzin w deszczu, dopiero przed samym Szczecinem przejaśniło się.

I tym razem na koniec - Informacje praktyczne:
Mapy: Korzystaliśmy tym razem głównie z serwisów internetowych. Przede wszystkim niemieckojęzycznego radreise-wiki z dokładnym opisem i śladem gpx: DrawaGailłącznik przez góry. Pomocna była też polskojęzyczna strona https://rower.karyntia.pl/pl/. Kilka gratisowych papierowych mapek wzięłam w informacji turystycznej w Hermagor
Dojazd: Ze Szczecina do Leisach (2 km od Lienzu w Tyrolu Wschodnim) samochodem - ok. 1000 km, auta zostały na na parkingu przy pensjonacie. Parking gratis. Raz dojazd pociągiem z Lienzu do Innichen we Włoszech na regionalny bilet Osttirol Ticket - do źródeł Drawy, niecałe 60 euro za 4 osoby z rowerami. Raz dojazd autobusem lokalnym na wieżę widokową Pyramidenkogel (koszt chyba coś ok. 5 euro od osoby, bez roweru).
Noclegi: Ok. 60-75 euro za pokój dwuosobowy na kwaterze prywatnej, pensjonacie, lub schronisku młodzieżowym w Villach - wszędzie ze śniadaniem. Za kolację w pensjonacie u Węgrów - 14 euro. Noclegi w Leisach (początek i koniec wycieczki) rezerwowałam przez internet, przez stronę internetową regionu Osttirol. Pozostałe noclegi - jak wypadało po drodze, pytając miejscowych, w Villach - telefonicznie. Schroniska młodzieżowe to w Austrii i Niemczech dobra opcja, bo jest w miarę tanio, a są dobre warunki, choć pokoje urządzone raczej prosto, ale zawsze jest obfite i smaczne śniadanie. 
Wyżywienie: Śniadanie zwykle razem z noclegiem, na lunch kupowaliśmy coś w supermarketach – jakieś sałatki, pieczywo, drożdżówki i radler albo piwo, ceny podobne w Niemczech. Obiadokolacja – zazwyczaj w knajpce tam, gdzie wypadł nam następny nocleg (koszt ok. x2 jak w Polsce).
Zniżki i bonusy: Korzystaliśmy z tygodniowej karty turystycznej Kärnten Card. Koszt dla osoby dorosłej w wysokim sezonie to 48 euro, poza sezonem jest kilka euro taniej. Warto, jeśli chce się coś jeszcze robić poza rowerem. My skorzystaliśmy przede wszystkim z gratisowych wjazdów wyciągami w góry (nie wszystkie koleje linowe w Karyntii są w tym pakiecie!) i zniżki na wstęp do wąwozu Garnitzenklamm. Oszczędność wyszła nam ok. 25%, w porównaniu do wariantu, gdybyśmy mieli płacić osobno za każdą atrakcję. Mieliśmy w planach jeszcze jeden wąwóz koło Ferlach, ale już nie starczyło czasu. Jeszcze bardziej karta się opłaca, jeśli ktoś jedzie na dwa tygodnie, bo wtedy koszt to 61 euro. 
Dystans i ukształtowanie terenu: Za nami 520 km rowerowego szlaku oraz kilka krótszych i dłuższych wędrówek po górach. Trasa - mimo, że w regionie alpejskim - nie była bardzo wymagająca, ale bardzo ładna. Tylko jeden podjazd 6,5 km na przełęcz, poza tym trochę krótkich wzniesień i dużo w miarę płaskich, rekreacyjnych odcinków, ale z pięknymi widokami. Spokojnie nadaje się na wyprawy sakwiarskie dla osób o średniej kondycji. Szlak Drawy od Klagenfurtu do Lienzu można zaplanować w obydwu kierunkach, tylko pierwsze 50 km powyżej Lienzu (od źródła) lepiej jechać z górki. Podobno odcinki w okolicach austriacko-słoweńskiej granicy są bardziej wymagające i górzyste. Szlak Gail jest cały czas prawie płaski, ale gdy chce się podjechać bliżej gór (np. do Arnoldstein), no to oczywiście są podjazdy. 
Wspomnienia i wrażenia: Pod powiekami mam obrazy sielankowych dolin z soczystą zielenią, lazurowych jezior i potężnych górskich pasm. W uszach brzmi szum rzeki i dzwonki alpejskich krów, których zapach też nam towarzyszył, nawet w większych miastach. Cóż, Austria latem zalatuje oborą, taki jej urok !
Było pięknie, kiedyś wrócimy, na pewno. Szlak Drawy można połączyć też w pętlę ze szlakiem innej austriackiej rzeki - Mury i kto wie, czy kiedyś tak nie zrobimy.
[Koniec]
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 63.13 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:15.78 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 2: Z Lienzu w okolice Hermagoru

Niedziela, 23 sierpnia 2020 | dodano: 27.09.2020Kategoria Austria, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Tyrol Wschodni, Karyntia, Alpy
Wczesna pobudka w niedzielę i już parę minut po ósmej ruszamy rowerami, spakowani z sakwami.
Drawa po sobotnich opadach ma kolor kawy z mlekiem, jesteśmy też pod wrażeniem, jak potężną rzeką zrobiła się na przestrzeni ok. 50 km.
Poranne widoczki z przedmieści Lienzu:





Trafiłamy też na cmentarz kozacki w dzielnicy Peggetz i tablicę upamiętniającą masakrę Kozaków w Lienzu z 1945 r. (masowe samobójstwa kolaborujących z III Rzeszą oddziałów kozackich i ich rodzin, które przedarły się wraz z rodzinami do Austrii i zostały przez Brytyjczyków dość bezwzględnie wydane na brutalną deportację do ZSRR).

Na moście w Nikolsdorfie opuszczmy Tyrol Wschodni i wjeżdżamy do Karyntii. Na zdjęciu Darek i nasz kolega Wojtek z Krakowa:



Chwilę zatrzymujemy się w Oberdrauburgu, aby odpocząć na historycznej starówce przed długim podjazdem.

Przed nami Gailbergsattel - 6,5 kilometra wspinaczki serpentynami na 982 m npm, aby przedostać się przez przełęcz z Doliny Drawy do doliny Gail. Ruch jest średni, sporo motocyklistów w słoneczną niedzielę, ale na szczęście nie jest upalnie, a droga jest szeroka i co jakiś czas można złapać oddech w zatoczkach. Z pełnym obciążeniem z sakwami jest to wyzwanie, ale dałam radę.
Oberdrauburg z trasy:

Na górze zasłużony odpoczynek przy pysznym, jeszcze ciepłym apfelstrudlu i szklance radlera:





Teraz już tylko długi zjazd z górki do Kötschach-Mauthen. Na tutejszym kempingu zaopatrujemy się w kartę turystyczną Kärnten Card, dzięki której będziemy korzystać ze zniżek i gratisów przy różnych, czekających nas atrakcjach.
Teraz będziemy jechać szlakiem R3 (Karnischer Radweg), wzdłuż Gail.
Most na rzece Gail:

I ciekawe miejsce tuż za Mauthen, gdzie do Gail wpływa potok o zupełnie innej barwie wody. Zrobiło się tak ... patriotycznie ;-)

Po lewej stronie mamy szczyt Reißkofel (2371 m), a wokół szeroką dolinę rzeki Gail



W oddali rysuje się kontur szczytu Dobratsch (2166 m)

Mijamy karynckie wioski, czasem coś nas zadziwi. Na przykład taka rzeźba w ogródku - robi wrażenie!

Gonią nas niestety czarne chmury. Po prawej rozpoznaję Tropölach i ośrodek narciarski Nassfeld-Hermagor.

Przed deszczem chronimy się w barze dla rowerzystów, ale jest już późne popołudnie, a pogoda wcale nie chce się poprawiać.

Zagadujemy właściciela baru o nocleg, a on kieruje nas do pobliskiej wioski - Watschig. To kilka km od miasteczka Hermagor, do którego chcieliśmy dojechać. Kończymy więc dzień w sympatycznym pensjonacie w Watschig, prowadzonym przez sympatyczną rodzinę Węgrów. Pyszna ciepła kolacja zdecydowanie poprawia nam humor.

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 76.50 km (0.00 km teren), czas: 05:57 h, avg:12.86 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 1: od źródeł Drawy do Lienzu

Sobota, 22 sierpnia 2020 | dodano: 27.09.2020Kategoria Austria, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Tyrol Wschodni, Włochy, Alpy
Rano dojechali samochodem nasi znajomi z Krakowa. Chwila na przywitanie się, przestawienie samochodów, ogarnięcie rowerów i ruszamy w drogę. Postanawiamy na pierwszy, pięćdziesięciokilometrowy odcinek szlaku Drauradweg (wzdłuż rzeki Drawy) podjechać pociągiem i zrobić go na lekko, bez sakw, bo nasz pensjonat, gdzie zostawiamy na tydzień auta, jest położony prawie przy samej DDR-ce i będziemy tam i tak przejeżdżać.
Źródła Drawy biją w Tyrolu Południowym, między miasteczkami Toblach (Dobiacco) i Innichen (San Candido). Ten włoski region jest dwujęzyczny - dlatego wszystkie nazwy miejscowości podawane są po włosku i po niemiecku i stąd zaczynamy naszą rowerową włóczęgę.
A ściślej mówiąc prologiem była godzinna podróż pociągiem z Lienz do Innichen. Dojazd z naszego pensjonatu na dworzec w Lienzu to niecałe 3 km, ale przez remont dworca wpadliśmy na peron dosłownie w ostatniej chwili, chcąc zdążyć na pociąg o 9.11.
Pociągi jeżdżą co godzinę, na Osttirol Ticket (tani bilet regionalny) można się zabrać właśnie najdalej do Innichen. Niecałe 60 euro za 4 osoby z rowerami. Również w wagonie wszystkie informacje są w dwóch językach, natomiast dyscyplina maseczkowa - podobna jak u nas. Większość nosi, niektórzy pod nosem, a niektórzy ściągają ukradkiem. Na szczęście nie ma tłoku w wagonie.
Pandemiczna podróż pociągiem:



W lesie ponad Innichen odnajdujemy źródło Drawy:

Jest upalny, sierpniowy dzień, a przy szemrzącej wodzie miło się siedzi. Ale nie przyjechaliśmy tutaj siedzieć! No to w drogę!
Początkowy odcinek do Innichen prowadzi szutrową drogą przez las.
Ta okolica to region 3 Zinnen, w zimie bardzo lubiany i ceniony przez narciarzy. Wyciąg i stok narciarski Haunold w letniej odsłonie:

Zjeżdżamy do miasteczka. Chciałabym kupić mapę, ale w informacji turystycznej sjesta i przerwa. No, trudno. Za to na deptaku - życie kwitnie!


Trochę przypadkiem odkrywamy bardzo piękny, zabytkowy cmentarz przy dawnym kościele benedyktynów:



Dalej szlak wiedzie przy linii kolejowej, którą jechaliśmy wcześniej, a od Vierschach (Versaccio) - przy rzece.

Tylko zmiana oznaczeń Drauradweg sygnalizuje, że przekroczyliśmy granicę włosko-austriacką. Nieco bokiem mijamy Sillian - to również jest ośrodek sportów zimowych.

Drawa, zamek i piękna góra na narty - oto Sillian:

A tak wygląda droga dla rowerów:

Jazda jest prawie bez pedałowania, niemal cały czas lekko z górki. Trochę szutru, trochę asfaltu. Sporo rodzin z dziećmi, również w przyczepkach.

Dojeżdżamy do Lienzu. Tutaj przepak na parkingu - zabieramy sakwy z aut, przerwa na coś do jedzenia i ... nad pasmem Zettersfeld zbierają się czarne, burzowe chmury, zrywa wichura i grzmi. Chowamy się gdzieś pod dachem miejskiej pływalni, chcemy przeczekać i jechać dalej do Oberdrauburga. Przed nami łopoczą flagi z hasłem reklamowym: "Lienz - miasto słońca". No, rzeczywiście!

Po godzinie czekania odechciewa się nam dalszej jazdy. Dzwonię do właścicielki pensjonatu, gdzie spędziliśmy ostatnie dwie noce. Tak - ma dwa pokoje, bo ktoś zrezygnował z rezerwacji. Super! Gdy dojeżdżamy deszcz przechodzi w grad.
Pierwszego dnia udało się przejechać tylko 55 km. Wieczór kończymy we czwórkę z nadzieją, że następnego dnia pogoda pozwoli na więcej.
[cdn.] 

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 55.50 km (0.00 km teren), czas: 04:17 h, avg:12.96 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 0: Wędrówka w Dolomitach Lienzkich

Piątek, 21 sierpnia 2020 | dodano: 21.09.2020Kategoria Austria, Tyrol Wschodni, Wędrówki piesze, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, Alpy
Dziś mija miesiąc od naszej wyprawy w Alpy w południowej Austrii (z małym włoskim akcentem). Wakacji w drodze, głównie rowerowej - doliną Drawy i Gail, ale nie tylko. Bo grzechem byłoby nie wybrać się na piesze szlaki, będąc w tak wspaniałych górach. Zapraszam do retrospektywnej lektury wspomnień z Tyrolu i słonecznej Karyntii!
Decyzja o celu podróży zapadła dosłownie półtora tygodnia przed naszym wyjazdem. Od dłuższego czasu śledziłam rozwój sytuacji pandemicznej z nadzieją, że koronawirus pozwoli nam jednak zrealizować marzenia o rowerowej wyrypie w alpejskiej scenerii. Narada telefoniczna z zaprzyjaźnioną parą z Krakowa, z którą po raz kolejny spędzamy kolarski urlop, ocena ryzyka (niewielkiego wówczas) i postanowione - jedziemy do Austrii!  
I tak we czwartek, 20 sierpnia, po całym dniu jazdy autem dotarliśmy do Lienzu, w Tyrolu Wschodnim. Tutaj mieliśmy zarezerwowane lokum na początek i koniec naszej wycieczki i wstępnie umówioną możliwość pozostawienia samochodu. Dlaczego Lienz? Z powodów logistycznych - po pierwsze dobra baza wypadowa w góry, a po drugie chcieliśmy zrobić pętlę wykorzystując szlak Drauradweg, czyli wzdłuż Drawy. Oczywiście nie TEJ Drawy, którą znamy i lubimy w Zachodniopomorskiem, ale TAMTEJ - większej, zaczynającej swój bieg jako Drava we Włoszech, potem płynącej jako Drau w Austrii i ponownie jako Drava na Bałkanach. A że poniżej Lienzu ma Drawa dość łagodny spadek, to można tamtędy jechać w obu kierunkach i wrócić w miejsce startu.
Ponieważ znajomi mieli dojechać w sobotę rano, to w piątek rowery zostały w garażu, a my z Darkiem wybraliśmy się na pieszą wędrówkę, robiąc pętlę w Dolomitach Lienzkich. Zaczynaliśmy przy schronisku Dolomitenhütte, następnie doliną Laserz do następnego schroniska - Karlsbaderhütte, potem przejście pasażem Kerschbaumtörl do doliny Kerschbaumtal (kolejne schronisko) i na koniec podejście do Dolomitenhütte.  
Schronisko Dolomitenhütte:

Na tarasie schroniska z widokiem na Spitzkofel 2718 m:

Wędrujemy doliną Laserz. Słońce wynurza się zza gór, będzie nam dogrzewać cały dzień.

W oddali widać pasaż Kerschbaumtörl, na który wkrótce będziemy się wspinać, a na pierwszym planie tablica upamiętniająca jednego z przewodników-pionierów turystyki górskiej:

Za schroniskiem Karlsbaderhütte schowały się dwa urokliwe jeziorka - Laserzseen. Pięknie jak nad Morskim Okiem, ale na szczęście niewiele osób.

Dalej czeka nas wspinaczka na przełęcz, ale po drodze fantastyczne widoki na grupę Großvenedigera - to te ośnieżone trzytysięczniki na horyzoncie
IMG_20200821_111027.thumb.jpg.6e8a2ae21ae2be965bd9174b3dd20681.jpg
Droga na przełęcz szybko się kończy. Jesteśmy!
IMG_20200821_132604.thumb.jpg.29f34eb4a17f5bc69434a2de77e7c8f1.jpg
Dalej schodzimy w dolinę Kerschbaumtal i na obiad do schroniska Kerschbaumeralm:
IMG_20200821_143401.thumb.jpg.b90de2aa938cb9cbed1d0d788331b8f9.jpg
Schodzimy w dół doliną Kerschbaum wzdłuż potoku ...
IMG_20200821_154455.thumb.jpg.3bd95268cdfa2171f60e3848b41a0185.jpg
w stronę Klammbrückl - mostu nad głębokim na 33 m kanionem, wydrążonym przez potok w skale.
IMG_20200821_171020.thumb.jpg.d797c34cdf5972dc7b1861565fb317af.jpg
A potem - najpierw malowniczą, a potem już tylko stromą ścieżką przez las do Dolomitenhütte, gdzie stoi nasze auto. Zbocze w słońcu, wiatru ani krztyny. Strasznie gorąco i pot zalewa twarz. Dzień kończymy na tarasie przy szklaneczce radlera. Za nami ponad 22 km szlaku i blisko 1500 m przewyższenia. Warto było!

Rower: Dane wycieczki: 22.19 km (22.19 km teren), czas: 07:13 h, avg:3.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)