- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
Tyrol Wschodni
Dystans całkowity: | 217.32 km (w terenie 22.19 km; 10.21%) |
Czas w ruchu: | 21:27 |
Średnia prędkość: | 10.13 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 54.33 km i 5h 21m |
Więcej statystyk |
Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 8: Wracamy do Lienz szlakiem Drauradweg
Sobota, 29 sierpnia 2020 | dodano: 13.10.2020Kategoria Austria, Karyntia, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Tyrol Wschodni, Alpy
Ostatni dzień naszej rowerowej wyrypy w Alpach. Padało w piątek wieczór i całą noc. W sobotę rano niebo było zaniesione, ale deszcz – pomimo pesymistycznych prognoz – ustał. Więc ruszamy w drogę, przez kukurydziane pola i karynckie wioski. W zanadrzu mamy opcję powrotu pociągiem do Lienzu, gdyby pogoda załamała się - bo linia kolejowa prowadzi wzdłuż Drawy i wzdłuż naszego szlaku Drauradweg.
Ciężkie chmury wiszą nisko w dolinie, skrywając widoki na alpejskie szczyty.
Ale czasem na chwilę się przejaśni i wyłoni się jakiś zarys górskich kulisów.
Nieopodal miejscowości Berg im Drautal trafiamy na drogowskazy do dwóch wąwozów – Ochsenschlucht i Geisslochklamm. Zaglądamy do drugiego z nich – wygodna ścieżka zmienia się jednak wkrótce w skakanie po kamieniach w korycie rzeki, a tabliczka oznajmia, że dalej szlaku nie ma. Próbujemy jeszcze kawałek, ale mżawka i śliskie głazy jednak zniechęcają i wkrótce zawracamy, nie chcąc ryzykować kontuzji na takim odludziu.
W wąwozie:
Chłopaki na mostku nad skalnym wąwozem i nad potokiem płynącym jego dnem.
Dojeżdżamy do Oberdrauburga. Tutaj, przy kolarskiej metaloplastyce symbolicznie zamykamy pętlę naszej objazdówki – w lewo odchodzi droga na przełęcz Gailbergsattel, na którą wjeżdżaliśmy w niedzielę, a prosto prowadzi szlak w stronę Lienzu.
Maja w ogrodzie - stworzonym przez górską przyrodę
I ponownie jesteśmy na moście granicznym między Karyntią i Tyrolem Wschodnim.
Wiatr wzmaga się, zapowiadając - po chwilowej poprawie, konkretniejszą zmianę pogody - na szczęście mamy go „w plecy”, więc nie przeszkadza.
Nurt Drawy znów robi się bardziej rwący, a wokół wyłaniają się ponownie ostrzejsze kontury Dolomitów Lienzkich.
50 km do Lienzu - a właściwie do Leisach k/Lienzu, gdzie stoją nasze auta - pokonujemy do około piętnastej – dziesięć minut później lunął deszcz i zaczęła się burza, która tłukła się cały wieczór. Ależ mamy wyczucie czasu!
Mapa wycieczki:
Popołudniowy spacer po lienzkiej starówce – niestety w strugach deszczu.
Ulewa towarzyszyła nam też w niedzielę, w drodze powrotnej samochodem. Ciężko się jechało 11 godzin w deszczu, dopiero przed samym Szczecinem przejaśniło się.
I tym razem na koniec - Informacje praktyczne:
Mapy: Korzystaliśmy tym razem głównie z serwisów internetowych. Przede wszystkim niemieckojęzycznego radreise-wiki z dokładnym opisem i śladem gpx: Drawa, Gail, łącznik przez góry. Pomocna była też polskojęzyczna strona https://rower.karyntia.pl/pl/. Kilka gratisowych papierowych mapek wzięłam w informacji turystycznej w Hermagor
Dojazd: Ze Szczecina do Leisach (2 km od Lienzu w Tyrolu Wschodnim) samochodem - ok. 1000 km, auta zostały na na parkingu przy pensjonacie. Parking gratis. Raz dojazd pociągiem z Lienzu do Innichen we Włoszech na regionalny bilet Osttirol Ticket - do źródeł Drawy, niecałe 60 euro za 4 osoby z rowerami. Raz dojazd autobusem lokalnym na wieżę widokową Pyramidenkogel (koszt chyba coś ok. 5 euro od osoby, bez roweru).
Noclegi: Ok. 60-75 euro za pokój dwuosobowy na kwaterze prywatnej, pensjonacie, lub schronisku młodzieżowym w Villach - wszędzie ze śniadaniem. Za kolację w pensjonacie u Węgrów - 14 euro. Noclegi w Leisach (początek i koniec wycieczki) rezerwowałam przez internet, przez stronę internetową regionu Osttirol. Pozostałe noclegi - jak wypadało po drodze, pytając miejscowych, w Villach - telefonicznie. Schroniska młodzieżowe to w Austrii i Niemczech dobra opcja, bo jest w miarę tanio, a są dobre warunki, choć pokoje urządzone raczej prosto, ale zawsze jest obfite i smaczne śniadanie.
Wyżywienie: Śniadanie zwykle razem z noclegiem, na lunch kupowaliśmy coś w supermarketach – jakieś sałatki, pieczywo, drożdżówki i radler albo piwo, ceny podobne w Niemczech. Obiadokolacja – zazwyczaj w knajpce tam, gdzie wypadł nam następny nocleg (koszt ok. x2 jak w Polsce).
Zniżki i bonusy: Korzystaliśmy z tygodniowej karty turystycznej Kärnten Card. Koszt dla osoby dorosłej w wysokim sezonie to 48 euro, poza sezonem jest kilka euro taniej. Warto, jeśli chce się coś jeszcze robić poza rowerem. My skorzystaliśmy przede wszystkim z gratisowych wjazdów wyciągami w góry (nie wszystkie koleje linowe w Karyntii są w tym pakiecie!) i zniżki na wstęp do wąwozu Garnitzenklamm. Oszczędność wyszła nam ok. 25%, w porównaniu do wariantu, gdybyśmy mieli płacić osobno za każdą atrakcję. Mieliśmy w planach jeszcze jeden wąwóz koło Ferlach, ale już nie starczyło czasu. Jeszcze bardziej karta się opłaca, jeśli ktoś jedzie na dwa tygodnie, bo wtedy koszt to 61 euro.
Dystans i ukształtowanie terenu: Za nami 520 km rowerowego szlaku oraz kilka krótszych i dłuższych wędrówek po górach. Trasa - mimo, że w regionie alpejskim - nie była bardzo wymagająca, ale bardzo ładna. Tylko jeden podjazd 6,5 km na przełęcz, poza tym trochę krótkich wzniesień i dużo w miarę płaskich, rekreacyjnych odcinków, ale z pięknymi widokami. Spokojnie nadaje się na wyprawy sakwiarskie dla osób o średniej kondycji. Szlak Drawy od Klagenfurtu do Lienzu można zaplanować w obydwu kierunkach, tylko pierwsze 50 km powyżej Lienzu (od źródła) lepiej jechać z górki. Podobno odcinki w okolicach austriacko-słoweńskiej granicy są bardziej wymagające i górzyste. Szlak Gail jest cały czas prawie płaski, ale gdy chce się podjechać bliżej gór (np. do Arnoldstein), no to oczywiście są podjazdy.
Wspomnienia i wrażenia: Pod powiekami mam obrazy sielankowych dolin z soczystą zielenią, lazurowych jezior i potężnych górskich pasm. W uszach brzmi szum rzeki i dzwonki alpejskich krów, których zapach też nam towarzyszył, nawet w większych miastach. Cóż, Austria latem zalatuje oborą, taki jej urok !
Było pięknie, kiedyś wrócimy, na pewno. Szlak Drawy można połączyć też w pętlę ze szlakiem innej austriackiej rzeki - Mury i kto wie, czy kiedyś tak nie zrobimy.
[Koniec]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ciężkie chmury wiszą nisko w dolinie, skrywając widoki na alpejskie szczyty.
Ale czasem na chwilę się przejaśni i wyłoni się jakiś zarys górskich kulisów.
Nieopodal miejscowości Berg im Drautal trafiamy na drogowskazy do dwóch wąwozów – Ochsenschlucht i Geisslochklamm. Zaglądamy do drugiego z nich – wygodna ścieżka zmienia się jednak wkrótce w skakanie po kamieniach w korycie rzeki, a tabliczka oznajmia, że dalej szlaku nie ma. Próbujemy jeszcze kawałek, ale mżawka i śliskie głazy jednak zniechęcają i wkrótce zawracamy, nie chcąc ryzykować kontuzji na takim odludziu.
W wąwozie:
Chłopaki na mostku nad skalnym wąwozem i nad potokiem płynącym jego dnem.
Dojeżdżamy do Oberdrauburga. Tutaj, przy kolarskiej metaloplastyce symbolicznie zamykamy pętlę naszej objazdówki – w lewo odchodzi droga na przełęcz Gailbergsattel, na którą wjeżdżaliśmy w niedzielę, a prosto prowadzi szlak w stronę Lienzu.
Maja w ogrodzie - stworzonym przez górską przyrodę
I ponownie jesteśmy na moście granicznym między Karyntią i Tyrolem Wschodnim.
Wiatr wzmaga się, zapowiadając - po chwilowej poprawie, konkretniejszą zmianę pogody - na szczęście mamy go „w plecy”, więc nie przeszkadza.
Nurt Drawy znów robi się bardziej rwący, a wokół wyłaniają się ponownie ostrzejsze kontury Dolomitów Lienzkich.
50 km do Lienzu - a właściwie do Leisach k/Lienzu, gdzie stoją nasze auta - pokonujemy do około piętnastej – dziesięć minut później lunął deszcz i zaczęła się burza, która tłukła się cały wieczór. Ależ mamy wyczucie czasu!
Mapa wycieczki:
Popołudniowy spacer po lienzkiej starówce – niestety w strugach deszczu.
Ulewa towarzyszyła nam też w niedzielę, w drodze powrotnej samochodem. Ciężko się jechało 11 godzin w deszczu, dopiero przed samym Szczecinem przejaśniło się.
I tym razem na koniec - Informacje praktyczne:
Mapy: Korzystaliśmy tym razem głównie z serwisów internetowych. Przede wszystkim niemieckojęzycznego radreise-wiki z dokładnym opisem i śladem gpx: Drawa, Gail, łącznik przez góry. Pomocna była też polskojęzyczna strona https://rower.karyntia.pl/pl/. Kilka gratisowych papierowych mapek wzięłam w informacji turystycznej w Hermagor
Dojazd: Ze Szczecina do Leisach (2 km od Lienzu w Tyrolu Wschodnim) samochodem - ok. 1000 km, auta zostały na na parkingu przy pensjonacie. Parking gratis. Raz dojazd pociągiem z Lienzu do Innichen we Włoszech na regionalny bilet Osttirol Ticket - do źródeł Drawy, niecałe 60 euro za 4 osoby z rowerami. Raz dojazd autobusem lokalnym na wieżę widokową Pyramidenkogel (koszt chyba coś ok. 5 euro od osoby, bez roweru).
Noclegi: Ok. 60-75 euro za pokój dwuosobowy na kwaterze prywatnej, pensjonacie, lub schronisku młodzieżowym w Villach - wszędzie ze śniadaniem. Za kolację w pensjonacie u Węgrów - 14 euro. Noclegi w Leisach (początek i koniec wycieczki) rezerwowałam przez internet, przez stronę internetową regionu Osttirol. Pozostałe noclegi - jak wypadało po drodze, pytając miejscowych, w Villach - telefonicznie. Schroniska młodzieżowe to w Austrii i Niemczech dobra opcja, bo jest w miarę tanio, a są dobre warunki, choć pokoje urządzone raczej prosto, ale zawsze jest obfite i smaczne śniadanie.
Wyżywienie: Śniadanie zwykle razem z noclegiem, na lunch kupowaliśmy coś w supermarketach – jakieś sałatki, pieczywo, drożdżówki i radler albo piwo, ceny podobne w Niemczech. Obiadokolacja – zazwyczaj w knajpce tam, gdzie wypadł nam następny nocleg (koszt ok. x2 jak w Polsce).
Zniżki i bonusy: Korzystaliśmy z tygodniowej karty turystycznej Kärnten Card. Koszt dla osoby dorosłej w wysokim sezonie to 48 euro, poza sezonem jest kilka euro taniej. Warto, jeśli chce się coś jeszcze robić poza rowerem. My skorzystaliśmy przede wszystkim z gratisowych wjazdów wyciągami w góry (nie wszystkie koleje linowe w Karyntii są w tym pakiecie!) i zniżki na wstęp do wąwozu Garnitzenklamm. Oszczędność wyszła nam ok. 25%, w porównaniu do wariantu, gdybyśmy mieli płacić osobno za każdą atrakcję. Mieliśmy w planach jeszcze jeden wąwóz koło Ferlach, ale już nie starczyło czasu. Jeszcze bardziej karta się opłaca, jeśli ktoś jedzie na dwa tygodnie, bo wtedy koszt to 61 euro.
Dystans i ukształtowanie terenu: Za nami 520 km rowerowego szlaku oraz kilka krótszych i dłuższych wędrówek po górach. Trasa - mimo, że w regionie alpejskim - nie była bardzo wymagająca, ale bardzo ładna. Tylko jeden podjazd 6,5 km na przełęcz, poza tym trochę krótkich wzniesień i dużo w miarę płaskich, rekreacyjnych odcinków, ale z pięknymi widokami. Spokojnie nadaje się na wyprawy sakwiarskie dla osób o średniej kondycji. Szlak Drawy od Klagenfurtu do Lienzu można zaplanować w obydwu kierunkach, tylko pierwsze 50 km powyżej Lienzu (od źródła) lepiej jechać z górki. Podobno odcinki w okolicach austriacko-słoweńskiej granicy są bardziej wymagające i górzyste. Szlak Gail jest cały czas prawie płaski, ale gdy chce się podjechać bliżej gór (np. do Arnoldstein), no to oczywiście są podjazdy.
Wspomnienia i wrażenia: Pod powiekami mam obrazy sielankowych dolin z soczystą zielenią, lazurowych jezior i potężnych górskich pasm. W uszach brzmi szum rzeki i dzwonki alpejskich krów, których zapach też nam towarzyszył, nawet w większych miastach. Cóż, Austria latem zalatuje oborą, taki jej urok !
Było pięknie, kiedyś wrócimy, na pewno. Szlak Drawy można połączyć też w pętlę ze szlakiem innej austriackiej rzeki - Mury i kto wie, czy kiedyś tak nie zrobimy.
[Koniec]
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
63.13 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:15.78 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 2: Z Lienzu w okolice Hermagoru
Niedziela, 23 sierpnia 2020 | dodano: 27.09.2020Kategoria Austria, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Tyrol Wschodni, Karyntia, Alpy
Wczesna pobudka w niedzielę i już parę minut po ósmej ruszamy rowerami, spakowani z sakwami.
Drawa po sobotnich opadach ma kolor kawy z mlekiem, jesteśmy też pod wrażeniem, jak potężną rzeką zrobiła się na przestrzeni ok. 50 km.
Poranne widoczki z przedmieści Lienzu:
Trafiłamy też na cmentarz kozacki w dzielnicy Peggetz i tablicę upamiętniającą masakrę Kozaków w Lienzu z 1945 r. (masowe samobójstwa kolaborujących z III Rzeszą oddziałów kozackich i ich rodzin, które przedarły się wraz z rodzinami do Austrii i zostały przez Brytyjczyków dość bezwzględnie wydane na brutalną deportację do ZSRR).
Na moście w Nikolsdorfie opuszczmy Tyrol Wschodni i wjeżdżamy do Karyntii. Na zdjęciu Darek i nasz kolega Wojtek z Krakowa:
Chwilę zatrzymujemy się w Oberdrauburgu, aby odpocząć na historycznej starówce przed długim podjazdem.
Przed nami Gailbergsattel - 6,5 kilometra wspinaczki serpentynami na 982 m npm, aby przedostać się przez przełęcz z Doliny Drawy do doliny Gail. Ruch jest średni, sporo motocyklistów w słoneczną niedzielę, ale na szczęście nie jest upalnie, a droga jest szeroka i co jakiś czas można złapać oddech w zatoczkach. Z pełnym obciążeniem z sakwami jest to wyzwanie, ale dałam radę.
Oberdrauburg z trasy:
Na górze zasłużony odpoczynek przy pysznym, jeszcze ciepłym apfelstrudlu i szklance radlera:
Teraz już tylko długi zjazd z górki do Kötschach-Mauthen. Na tutejszym kempingu zaopatrujemy się w kartę turystyczną Kärnten Card, dzięki której będziemy korzystać ze zniżek i gratisów przy różnych, czekających nas atrakcjach.
Teraz będziemy jechać szlakiem R3 (Karnischer Radweg), wzdłuż Gail.
Most na rzece Gail:
I ciekawe miejsce tuż za Mauthen, gdzie do Gail wpływa potok o zupełnie innej barwie wody. Zrobiło się tak ... patriotycznie ;-)
Po lewej stronie mamy szczyt Reißkofel (2371 m), a wokół szeroką dolinę rzeki Gail
W oddali rysuje się kontur szczytu Dobratsch (2166 m)
Mijamy karynckie wioski, czasem coś nas zadziwi. Na przykład taka rzeźba w ogródku - robi wrażenie!
Gonią nas niestety czarne chmury. Po prawej rozpoznaję Tropölach i ośrodek narciarski Nassfeld-Hermagor.
Przed deszczem chronimy się w barze dla rowerzystów, ale jest już późne popołudnie, a pogoda wcale nie chce się poprawiać.
Zagadujemy właściciela baru o nocleg, a on kieruje nas do pobliskiej wioski - Watschig. To kilka km od miasteczka Hermagor, do którego chcieliśmy dojechać. Kończymy więc dzień w sympatycznym pensjonacie w Watschig, prowadzonym przez sympatyczną rodzinę Węgrów. Pyszna ciepła kolacja zdecydowanie poprawia nam humor.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Drawa po sobotnich opadach ma kolor kawy z mlekiem, jesteśmy też pod wrażeniem, jak potężną rzeką zrobiła się na przestrzeni ok. 50 km.
Poranne widoczki z przedmieści Lienzu:
Trafiłamy też na cmentarz kozacki w dzielnicy Peggetz i tablicę upamiętniającą masakrę Kozaków w Lienzu z 1945 r. (masowe samobójstwa kolaborujących z III Rzeszą oddziałów kozackich i ich rodzin, które przedarły się wraz z rodzinami do Austrii i zostały przez Brytyjczyków dość bezwzględnie wydane na brutalną deportację do ZSRR).
Na moście w Nikolsdorfie opuszczmy Tyrol Wschodni i wjeżdżamy do Karyntii. Na zdjęciu Darek i nasz kolega Wojtek z Krakowa:
Chwilę zatrzymujemy się w Oberdrauburgu, aby odpocząć na historycznej starówce przed długim podjazdem.
Przed nami Gailbergsattel - 6,5 kilometra wspinaczki serpentynami na 982 m npm, aby przedostać się przez przełęcz z Doliny Drawy do doliny Gail. Ruch jest średni, sporo motocyklistów w słoneczną niedzielę, ale na szczęście nie jest upalnie, a droga jest szeroka i co jakiś czas można złapać oddech w zatoczkach. Z pełnym obciążeniem z sakwami jest to wyzwanie, ale dałam radę.
Oberdrauburg z trasy:
Na górze zasłużony odpoczynek przy pysznym, jeszcze ciepłym apfelstrudlu i szklance radlera:
Teraz już tylko długi zjazd z górki do Kötschach-Mauthen. Na tutejszym kempingu zaopatrujemy się w kartę turystyczną Kärnten Card, dzięki której będziemy korzystać ze zniżek i gratisów przy różnych, czekających nas atrakcjach.
Teraz będziemy jechać szlakiem R3 (Karnischer Radweg), wzdłuż Gail.
Most na rzece Gail:
I ciekawe miejsce tuż za Mauthen, gdzie do Gail wpływa potok o zupełnie innej barwie wody. Zrobiło się tak ... patriotycznie ;-)
Po lewej stronie mamy szczyt Reißkofel (2371 m), a wokół szeroką dolinę rzeki Gail
W oddali rysuje się kontur szczytu Dobratsch (2166 m)
Mijamy karynckie wioski, czasem coś nas zadziwi. Na przykład taka rzeźba w ogródku - robi wrażenie!
Gonią nas niestety czarne chmury. Po prawej rozpoznaję Tropölach i ośrodek narciarski Nassfeld-Hermagor.
Przed deszczem chronimy się w barze dla rowerzystów, ale jest już późne popołudnie, a pogoda wcale nie chce się poprawiać.
Zagadujemy właściciela baru o nocleg, a on kieruje nas do pobliskiej wioski - Watschig. To kilka km od miasteczka Hermagor, do którego chcieliśmy dojechać. Kończymy więc dzień w sympatycznym pensjonacie w Watschig, prowadzonym przez sympatyczną rodzinę Węgrów. Pyszna ciepła kolacja zdecydowanie poprawia nam humor.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
76.50 km (0.00 km teren), czas: 05:57 h, avg:12.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 1: od źródeł Drawy do Lienzu
Sobota, 22 sierpnia 2020 | dodano: 27.09.2020Kategoria Austria, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Tyrol Wschodni, Włochy, Alpy
Rano dojechali samochodem nasi znajomi z Krakowa. Chwila na przywitanie się, przestawienie samochodów, ogarnięcie rowerów i ruszamy w drogę. Postanawiamy na pierwszy, pięćdziesięciokilometrowy odcinek szlaku Drauradweg (wzdłuż rzeki Drawy) podjechać pociągiem i zrobić go na lekko, bez sakw, bo nasz pensjonat, gdzie zostawiamy na tydzień auta, jest położony prawie przy samej DDR-ce i będziemy tam i tak przejeżdżać.
Źródła Drawy biją w Tyrolu Południowym, między miasteczkami Toblach (Dobiacco) i Innichen (San Candido). Ten włoski region jest dwujęzyczny - dlatego wszystkie nazwy miejscowości podawane są po włosku i po niemiecku i stąd zaczynamy naszą rowerową włóczęgę.
A ściślej mówiąc prologiem była godzinna podróż pociągiem z Lienz do Innichen. Dojazd z naszego pensjonatu na dworzec w Lienzu to niecałe 3 km, ale przez remont dworca wpadliśmy na peron dosłownie w ostatniej chwili, chcąc zdążyć na pociąg o 9.11.
Pociągi jeżdżą co godzinę, na Osttirol Ticket (tani bilet regionalny) można się zabrać właśnie najdalej do Innichen. Niecałe 60 euro za 4 osoby z rowerami. Również w wagonie wszystkie informacje są w dwóch językach, natomiast dyscyplina maseczkowa - podobna jak u nas. Większość nosi, niektórzy pod nosem, a niektórzy ściągają ukradkiem. Na szczęście nie ma tłoku w wagonie.
Pandemiczna podróż pociągiem:
W lesie ponad Innichen odnajdujemy źródło Drawy:
Jest upalny, sierpniowy dzień, a przy szemrzącej wodzie miło się siedzi. Ale nie przyjechaliśmy tutaj siedzieć! No to w drogę!
Początkowy odcinek do Innichen prowadzi szutrową drogą przez las.
Ta okolica to region 3 Zinnen, w zimie bardzo lubiany i ceniony przez narciarzy. Wyciąg i stok narciarski Haunold w letniej odsłonie:
Zjeżdżamy do miasteczka. Chciałabym kupić mapę, ale w informacji turystycznej sjesta i przerwa. No, trudno. Za to na deptaku - życie kwitnie!
Trochę przypadkiem odkrywamy bardzo piękny, zabytkowy cmentarz przy dawnym kościele benedyktynów:
Dalej szlak wiedzie przy linii kolejowej, którą jechaliśmy wcześniej, a od Vierschach (Versaccio) - przy rzece.
Tylko zmiana oznaczeń Drauradweg sygnalizuje, że przekroczyliśmy granicę włosko-austriacką. Nieco bokiem mijamy Sillian - to również jest ośrodek sportów zimowych.
Drawa, zamek i piękna góra na narty - oto Sillian:
A tak wygląda droga dla rowerów:
Jazda jest prawie bez pedałowania, niemal cały czas lekko z górki. Trochę szutru, trochę asfaltu. Sporo rodzin z dziećmi, również w przyczepkach.
Dojeżdżamy do Lienzu. Tutaj przepak na parkingu - zabieramy sakwy z aut, przerwa na coś do jedzenia i ... nad pasmem Zettersfeld zbierają się czarne, burzowe chmury, zrywa wichura i grzmi. Chowamy się gdzieś pod dachem miejskiej pływalni, chcemy przeczekać i jechać dalej do Oberdrauburga. Przed nami łopoczą flagi z hasłem reklamowym: "Lienz - miasto słońca". No, rzeczywiście!
Po godzinie czekania odechciewa się nam dalszej jazdy. Dzwonię do właścicielki pensjonatu, gdzie spędziliśmy ostatnie dwie noce. Tak - ma dwa pokoje, bo ktoś zrezygnował z rezerwacji. Super! Gdy dojeżdżamy deszcz przechodzi w grad.
Pierwszego dnia udało się przejechać tylko 55 km. Wieczór kończymy we czwórkę z nadzieją, że następnego dnia pogoda pozwoli na więcej.
[cdn.]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Źródła Drawy biją w Tyrolu Południowym, między miasteczkami Toblach (Dobiacco) i Innichen (San Candido). Ten włoski region jest dwujęzyczny - dlatego wszystkie nazwy miejscowości podawane są po włosku i po niemiecku i stąd zaczynamy naszą rowerową włóczęgę.
A ściślej mówiąc prologiem była godzinna podróż pociągiem z Lienz do Innichen. Dojazd z naszego pensjonatu na dworzec w Lienzu to niecałe 3 km, ale przez remont dworca wpadliśmy na peron dosłownie w ostatniej chwili, chcąc zdążyć na pociąg o 9.11.
Pociągi jeżdżą co godzinę, na Osttirol Ticket (tani bilet regionalny) można się zabrać właśnie najdalej do Innichen. Niecałe 60 euro za 4 osoby z rowerami. Również w wagonie wszystkie informacje są w dwóch językach, natomiast dyscyplina maseczkowa - podobna jak u nas. Większość nosi, niektórzy pod nosem, a niektórzy ściągają ukradkiem. Na szczęście nie ma tłoku w wagonie.
Pandemiczna podróż pociągiem:
W lesie ponad Innichen odnajdujemy źródło Drawy:
Jest upalny, sierpniowy dzień, a przy szemrzącej wodzie miło się siedzi. Ale nie przyjechaliśmy tutaj siedzieć! No to w drogę!
Początkowy odcinek do Innichen prowadzi szutrową drogą przez las.
Ta okolica to region 3 Zinnen, w zimie bardzo lubiany i ceniony przez narciarzy. Wyciąg i stok narciarski Haunold w letniej odsłonie:
Zjeżdżamy do miasteczka. Chciałabym kupić mapę, ale w informacji turystycznej sjesta i przerwa. No, trudno. Za to na deptaku - życie kwitnie!
Trochę przypadkiem odkrywamy bardzo piękny, zabytkowy cmentarz przy dawnym kościele benedyktynów:
Dalej szlak wiedzie przy linii kolejowej, którą jechaliśmy wcześniej, a od Vierschach (Versaccio) - przy rzece.
Tylko zmiana oznaczeń Drauradweg sygnalizuje, że przekroczyliśmy granicę włosko-austriacką. Nieco bokiem mijamy Sillian - to również jest ośrodek sportów zimowych.
Drawa, zamek i piękna góra na narty - oto Sillian:
A tak wygląda droga dla rowerów:
Jazda jest prawie bez pedałowania, niemal cały czas lekko z górki. Trochę szutru, trochę asfaltu. Sporo rodzin z dziećmi, również w przyczepkach.
Dojeżdżamy do Lienzu. Tutaj przepak na parkingu - zabieramy sakwy z aut, przerwa na coś do jedzenia i ... nad pasmem Zettersfeld zbierają się czarne, burzowe chmury, zrywa wichura i grzmi. Chowamy się gdzieś pod dachem miejskiej pływalni, chcemy przeczekać i jechać dalej do Oberdrauburga. Przed nami łopoczą flagi z hasłem reklamowym: "Lienz - miasto słońca". No, rzeczywiście!
Po godzinie czekania odechciewa się nam dalszej jazdy. Dzwonię do właścicielki pensjonatu, gdzie spędziliśmy ostatnie dwie noce. Tak - ma dwa pokoje, bo ktoś zrezygnował z rezerwacji. Super! Gdy dojeżdżamy deszcz przechodzi w grad.
Pierwszego dnia udało się przejechać tylko 55 km. Wieczór kończymy we czwórkę z nadzieją, że następnego dnia pogoda pozwoli na więcej.
[cdn.]
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
55.50 km (0.00 km teren), czas: 04:17 h, avg:12.96 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 0: Wędrówka w Dolomitach Lienzkich
Piątek, 21 sierpnia 2020 | dodano: 21.09.2020Kategoria Austria, Tyrol Wschodni, Wędrówki piesze, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, Alpy
Dziś mija miesiąc od naszej wyprawy w Alpy w południowej Austrii (z małym włoskim akcentem). Wakacji w drodze, głównie rowerowej - doliną Drawy i Gail, ale nie tylko. Bo grzechem byłoby nie wybrać się na piesze szlaki, będąc w tak wspaniałych górach. Zapraszam do retrospektywnej lektury wspomnień z Tyrolu i słonecznej Karyntii!
Decyzja o celu podróży zapadła dosłownie półtora tygodnia przed naszym wyjazdem. Od dłuższego czasu śledziłam rozwój sytuacji pandemicznej z nadzieją, że koronawirus pozwoli nam jednak zrealizować marzenia o rowerowej wyrypie w alpejskiej scenerii. Narada telefoniczna z zaprzyjaźnioną parą z Krakowa, z którą po raz kolejny spędzamy kolarski urlop, ocena ryzyka (niewielkiego wówczas) i postanowione - jedziemy do Austrii!
I tak we czwartek, 20 sierpnia, po całym dniu jazdy autem dotarliśmy do Lienzu, w Tyrolu Wschodnim. Tutaj mieliśmy zarezerwowane lokum na początek i koniec naszej wycieczki i wstępnie umówioną możliwość pozostawienia samochodu. Dlaczego Lienz? Z powodów logistycznych - po pierwsze dobra baza wypadowa w góry, a po drugie chcieliśmy zrobić pętlę wykorzystując szlak Drauradweg, czyli wzdłuż Drawy. Oczywiście nie TEJ Drawy, którą znamy i lubimy w Zachodniopomorskiem, ale TAMTEJ - większej, zaczynającej swój bieg jako Drava we Włoszech, potem płynącej jako Drau w Austrii i ponownie jako Drava na Bałkanach. A że poniżej Lienzu ma Drawa dość łagodny spadek, to można tamtędy jechać w obu kierunkach i wrócić w miejsce startu.
Ponieważ znajomi mieli dojechać w sobotę rano, to w piątek rowery zostały w garażu, a my z Darkiem wybraliśmy się na pieszą wędrówkę, robiąc pętlę w Dolomitach Lienzkich. Zaczynaliśmy przy schronisku Dolomitenhütte, następnie doliną Laserz do następnego schroniska - Karlsbaderhütte, potem przejście pasażem Kerschbaumtörl do doliny Kerschbaumtal (kolejne schronisko) i na koniec podejście do Dolomitenhütte.
Schronisko Dolomitenhütte:
Na tarasie schroniska z widokiem na Spitzkofel 2718 m:
Wędrujemy doliną Laserz. Słońce wynurza się zza gór, będzie nam dogrzewać cały dzień.
W oddali widać pasaż Kerschbaumtörl, na który wkrótce będziemy się wspinać, a na pierwszym planie tablica upamiętniająca jednego z przewodników-pionierów turystyki górskiej:
Za schroniskiem Karlsbaderhütte schowały się dwa urokliwe jeziorka - Laserzseen. Pięknie jak nad Morskim Okiem, ale na szczęście niewiele osób.
Dalej czeka nas wspinaczka na przełęcz, ale po drodze fantastyczne widoki na grupę Großvenedigera - to te ośnieżone trzytysięczniki na horyzoncie
Droga na przełęcz szybko się kończy. Jesteśmy!
Dalej schodzimy w dolinę Kerschbaumtal i na obiad do schroniska Kerschbaumeralm:
Schodzimy w dół doliną Kerschbaum wzdłuż potoku ...
w stronę Klammbrückl - mostu nad głębokim na 33 m kanionem, wydrążonym przez potok w skale.
A potem - najpierw malowniczą, a potem już tylko stromą ścieżką przez las do Dolomitenhütte, gdzie stoi nasze auto. Zbocze w słońcu, wiatru ani krztyny. Strasznie gorąco i pot zalewa twarz. Dzień kończymy na tarasie przy szklaneczce radlera. Za nami ponad 22 km szlaku i blisko 1500 m przewyższenia. Warto było!
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Decyzja o celu podróży zapadła dosłownie półtora tygodnia przed naszym wyjazdem. Od dłuższego czasu śledziłam rozwój sytuacji pandemicznej z nadzieją, że koronawirus pozwoli nam jednak zrealizować marzenia o rowerowej wyrypie w alpejskiej scenerii. Narada telefoniczna z zaprzyjaźnioną parą z Krakowa, z którą po raz kolejny spędzamy kolarski urlop, ocena ryzyka (niewielkiego wówczas) i postanowione - jedziemy do Austrii!
I tak we czwartek, 20 sierpnia, po całym dniu jazdy autem dotarliśmy do Lienzu, w Tyrolu Wschodnim. Tutaj mieliśmy zarezerwowane lokum na początek i koniec naszej wycieczki i wstępnie umówioną możliwość pozostawienia samochodu. Dlaczego Lienz? Z powodów logistycznych - po pierwsze dobra baza wypadowa w góry, a po drugie chcieliśmy zrobić pętlę wykorzystując szlak Drauradweg, czyli wzdłuż Drawy. Oczywiście nie TEJ Drawy, którą znamy i lubimy w Zachodniopomorskiem, ale TAMTEJ - większej, zaczynającej swój bieg jako Drava we Włoszech, potem płynącej jako Drau w Austrii i ponownie jako Drava na Bałkanach. A że poniżej Lienzu ma Drawa dość łagodny spadek, to można tamtędy jechać w obu kierunkach i wrócić w miejsce startu.
Ponieważ znajomi mieli dojechać w sobotę rano, to w piątek rowery zostały w garażu, a my z Darkiem wybraliśmy się na pieszą wędrówkę, robiąc pętlę w Dolomitach Lienzkich. Zaczynaliśmy przy schronisku Dolomitenhütte, następnie doliną Laserz do następnego schroniska - Karlsbaderhütte, potem przejście pasażem Kerschbaumtörl do doliny Kerschbaumtal (kolejne schronisko) i na koniec podejście do Dolomitenhütte.
Schronisko Dolomitenhütte:
Na tarasie schroniska z widokiem na Spitzkofel 2718 m:
Wędrujemy doliną Laserz. Słońce wynurza się zza gór, będzie nam dogrzewać cały dzień.
W oddali widać pasaż Kerschbaumtörl, na który wkrótce będziemy się wspinać, a na pierwszym planie tablica upamiętniająca jednego z przewodników-pionierów turystyki górskiej:
Za schroniskiem Karlsbaderhütte schowały się dwa urokliwe jeziorka - Laserzseen. Pięknie jak nad Morskim Okiem, ale na szczęście niewiele osób.
Dalej czeka nas wspinaczka na przełęcz, ale po drodze fantastyczne widoki na grupę Großvenedigera - to te ośnieżone trzytysięczniki na horyzoncie
Droga na przełęcz szybko się kończy. Jesteśmy!
Dalej schodzimy w dolinę Kerschbaumtal i na obiad do schroniska Kerschbaumeralm:
Schodzimy w dół doliną Kerschbaum wzdłuż potoku ...
w stronę Klammbrückl - mostu nad głębokim na 33 m kanionem, wydrążonym przez potok w skale.
A potem - najpierw malowniczą, a potem już tylko stromą ścieżką przez las do Dolomitenhütte, gdzie stoi nasze auto. Zbocze w słońcu, wiatru ani krztyny. Strasznie gorąco i pot zalewa twarz. Dzień kończymy na tarasie przy szklaneczce radlera. Za nami ponad 22 km szlaku i blisko 1500 m przewyższenia. Warto było!
Rower:
Dane wycieczki:
22.19 km (22.19 km teren), czas: 07:13 h, avg:3.07 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)