Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:549.52 km (w terenie 25.00 km; 4.55%)
Czas w ruchu:44:21
Średnia prędkość:12.39 km/h
Maksymalna prędkość:36.80 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:49.96 km i 4h 01m
Więcej statystyk

Odra – Nysa 2017: Dzień 3 – Słubice-Kostrzyn nad Odrą-Hohenwutzen

Poniedziałek, 31 lipca 2017 | dodano: 03.08.2017Kategoria Brandenburgia, Niemcy, Odra-Nysa
Mapa wycieczki:
Również północne okolice Frankfurtu i Słubic są raczej pagórkowate, więc do Lebus mieliśmy rozgrzewkę na rozruszanie mięśni. Widoki znów sielskie:



Coś nas podkusiło, żeby zjechać do Kostrzyna nad Odrą. Nie dość, że droga dość długa, to jeszcze miasto raczej nieciekawe. No dobra, jest interesująca twierdza, ale – że był poniedziałek – to muzeum zamknięte.

W mieście korki, tłok, smród i już w poniedziałek kręciło się sporo młodzieży „łudstokowej”, niestety wśród nich również młode buraki, złośliwie tarasujące przejazd mostem. Za parę lat tacy będą nas spychać bmw do rowu – jak widać, tradycja w narodzie nie ginie.

Wróciliśmy nieco ochłonąć na niemiecką stronę, trafiliśmy nawet do nieba, a dokładnie to do kafejki dla rowerzystów „Himmel und Erde”. Połowa miejscowego kościoła wykorzystywana jest do celów religijnych, a połowa jako kawiarenka z domowym ciastem i – jakże by inaczej – piwkiem z browaru klasztornego Neuzelle.

Przed nami jechała trzyosobowa rodzina, również z sakwami. Zagadnęliśmy ich na postoju na wysokości Gozdowic – okazało się, że to Czesi z okolic Harrachova, którzy w 9 dni postanowili zrobić cały 630-kilometrowy szlak Odry-Nysy od Jablonca do Świnoujścia. Na oko jedenasto-dwunastoletni chłopiec świetnie dawał sobie radę, nawet się z nami trochę pościgał. Brawo! Mam nadzieję, że im się uda!

Dotarliśmy na wysokość południowych krańców Zachodniopomorskiego. Tu nieczynny most kolejowy w Siekierkach:


i jeszcze jeden landszafcik

I stado dzikich gęsi na nadodrzańskich łąkach:

Początkowo zamierzaliśmy przejechać na polską stronę i zanocować w Cedyni, ale gdy zatelefonowałam, okazało się, że już nie ma miejsc. Zatrzymaliśmy się więc na kolację w McDonaldzie w Osinowie Dolnym, a potem postanowiliśmy poszukać jakiegoś noclegu.
Osinów totalnie „zniemczony” – ceny i menu tylko po niemiecku, a rozmiary targowiska przyprawiają o zawrót głowy. Jaka to ironia losu – w PRL-u tak celebrowano znaczenie bitwy pod Cedynią, wożono dziatwę na wycieczki propagandowe, przy okazji i na cmentarz wojenny do Siekierek, a teraz cała gmina żyje z Niemca i to chyba nie najgorzej.
Nocleg znaleźliśmy w Hohenwutzen u pary emerytów. No niby było wszystko, co trzeba – łóżko z czystą pościelą, łazienka, wyjście na zadbany ogród i miejsce na rowery, ale właściciele jacyś tacy, szczególnie dziadek patrzył na nas spode łba. W pokoju żarówki energooszczędne, chyba dwuwatowe, a i tak dziadek zwrócił mi uwagę przy śniadaniu, że nie wyłączyłam światła w kiblu.
Ale już totalnie rozwaliła mnie karteczka w jadalni – gospodarze proszą o zamykanie drzwi z uwagi na grasujące myszy, o otwieranie okien i o … puszczanie bąków na zewnątrz, a nie w pomieszczeniu. Hmm …
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 97.70 km (0.00 km teren), czas: 06:25 h, avg:15.23 km/h, prędkość maks: 34.50 km/h
Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Odra – Nysa 2017: Dzień 2 – Forst-Guben-Neuzelle-Słubice

Niedziela, 30 lipca 2017 | dodano: 03.08.2017Kategoria Brandenburgia, Niemcy, Odra-Nysa
Mapa wycieczki
Niedzielny ciepły poranek bez jednej chmurki zapowiadał, że będzie grzało, oj będzie! Gospodarz Gasthausu Sacro zaserwował nam śniadanko w ogrodzie – chrupiące bułeczki, pełen asortyment serów, wędlin, dżemików, jajo na twardo – do tego świeże owoce, warzywa i jogurt oraz pyszna, mocna kawa. Mniam, mniam!
O 9.15 zwarci i gotowi ruszamy w trasę, szlak biegnie koroną wału przeciwpowodziowego – a tu zajączek wyskoczy, a to bocian kroczy, a to jakieś sarnie uszy ciekawsko wystają ze zboża.

Po drodze prawie stuletnia, ale wciąż czynna elektrownia wodna w Griessen.

Generalnie Nysa jest rzeką dość uregulowaną, co kawałek można spotkać jazy i zapory – w większości poniemieckie. Mało jest fragmentów pozostawionych naturze. Woda brunatna i mętna, choć nurt wartki – widać, że po ostatnich deszczach niesie sporo błota z górnego odcinka. W niektórych miejscach proponowane są spływy pontonem, nawet widzieliśmy kilka grup po drodze. Ja tam chyba jednak wolę kajaki na czystszych i bardziej nieucywilizowanych rzekach.
I tak docieramy do Guben/Gubina, gdzie po polskiej stronie w Netto postanawiamy zrobić zakupy spożywcze na drogę. Świeże bułki, kabanosy i pasztet z soczewicy wydają mi się prowiantem treściwym, a zarazem w miarę odpornym na upał. Jeszcze chwila w parku po polskiej stronie, z widokiem na ładny ratusz i ruiny kościoła farnego,

potem objazd wyspy Teatralnej między dwiema odnogami Nysy:


i rundka po niemieckiej części miasta. Guben ma bardzo przestronny i zadbany rynek, na którym stara substancja budowlana w dość udany sposób łączy się z nową – miasto robi dobre wrażenie.




Szlak prowadzi malowniczą dróżką wśród zieleni nad kanałem, cień daje przyjemne wytchnienie w upale. Wkrótce jednak zaczynają nas straszyć z bilbordów jakieś spreparowane truposze – ach, tak – jesteśmy wszak tuż przy fabryce plastynatów Gunthera von Hagensa! Jak kto lubi, to może sobie pozwiedzać ekspozycję w Plastinarium, czynną od piątku do niedzieli. Na wyjeździe z Guben załapaliśmy się jeszcze na bramkę liczącą rowerzystów na szlaku i ankieterów, którzy szczegółowo wypytali nas skąd dokąd jedziemy, jak zorganizowaliśmy wyprawę i jakie mamy preferencje ;-). W nagrodę dostaliśmy trochę materiałów kartograficzno-informacyjnych.
Z Guben już niedaleko do Ratzdorfu – wioski, w której Nysa wpada do Odry. Wciąż żywa jest tam (i nie tylko tam) pamięć o powodzi w 1997 roku, wskutek której wiele miejscowości bardzo ucierpiało. Charakter i kolor rzeki bardzo się zmieniają – zamiast brunatnej wstęgi mamy teraz po prawej błękitne, szerokie rozlewiska.

Szlak znów prowadzi wałem powodziowym, trochę zaskoczył nas pewien znak:

Między Ratzdorfem a Eisenhüttenstadt fragment szlaku jest zamknięty, objazd prowadzi przez Neuzelle, które i tak mieliśmy zamiar odwiedzić. Droga do klasztoru i miejscowości Neuzelle wygląda sielankowo, ale mieliśmy „w mordę wind”, żar lał się z nieba, bo to akurat była najgorętsza pora dnia – dał mi ten kawałek nieźle w kość.

Dojechawszy pod klasztor rzuciłam się na butelkę ciepłej wody mineralnej i powoli jakoś doszłam do siebie siedząc w chłodnym kościele. Cały pocysterski zespół klasztorny składa się obcenie z dwóch kościołów – ewangelickiego kościoła świętego Krzyża i katolickiego – pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, będącego znanym miejscem kultu i pielgrzymek na dolnych Łużycach. Szczególnie sławne są misteria pasyjne, odbywające się w Wielkim Poście. Oprócz kościołów zachowały się barokowe zabudowania klasztorne - których część przeznaczono na małe muzeum, ogród i browar – wciąż czynny i dobrze znany w okolicach.
Wnętrze kościoła św. Krzyża:

I kościół Wniebowzięcia:


A w środku anioły w wersji premium:

Barok wylewa się ze wszystkich kątów:

Klasztorne ogrody:

Klasztor został za czasów NRD oczywiście zsekularyzowany, jednak staraniem biskupa Görlitz w najbliższych dniach ma zostać znów zasiedlony przez wspólnotę zakonników z austriackiego opactwa cystersów w Heiligenkreuz.
Ze stolicy łużyckiego życia duchow(n)ego jedziemy do Eisenhüttenstadt – to zupełnie inny świat. Miasto właściwie powstało w latach 50-tych jako nowa struktura planistyczna na potrzeby klasy robotniczej kombinatu huty żelaza. Szlak rowerowy prowadzi co prawda przez starszą dzielnicę Fürstenberg, nad kanałem Odra-Szprewa, ale gdzieniegdzie straszą jednak pozostałości dawnej chluby socjalizmu.

I tak sobie pedałowaliśmy w stronę Frankfurtu. Na koniec – od Brieskow - było trochę pagórkowato, bo wjechaliśmy w Oderberge (Wzgórza Odrzańskie), za to pięknie się zjeżdżało długim odcinkiem do samiutkiego Frankfurtu.

Gdyby nie Uniwersytet Europejski Viadrina i Collegium Polonicum UAM w Słubicach, Frankfurt byłby pewnie dość nijakim enerdowskim miasteczkiem, jakich wiele. Mimo środka wakacji młodzieży z całego świata było multum – jak w licznych miastach uniwersyteckich lipiec i sierpień to czas tzw. szkół letnich – dwu-trzytygodniowych turnusów dla młodzieży akademickiej, których uczestnicy mogą podszlifować język, wiedzę, a także poznać kulturę, sztukę i atrakcje regionu. Na nocleg wybraliśmy sobie akademiki Uniwersytetu Adama Mickiewicza, więc tym samym znaleźliśmy się w centrum życia towarzyskiego. O dziwo nocne imprezy nawet specjalnie nam nie przeszkadzały – całodzienna ponadstukilometrowa porcja tlenu, ruchu i słońca skutecznie nas znieczuliła, spaliśmy jak zabici.

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 105.56 km (0.00 km teren), czas: 10:54 h, avg:9.68 km/h, prędkość maks: 36.80 km/h
Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Odra – Nysa 2017: Dzień 1 – Zgorzelec-Forst

Sobota, 29 lipca 2017 | dodano: 02.08.2017Kategoria Niemcy, Odra-Nysa, Saksonia
mapa wycieczki
Po treściwym hotelowym śniadanku w Zgorzelcu już o 8.45 byliśmy na szlaku. Miało być płasko, asfaltowo i nad rzeką, a tu pod górę i po bruku? No dobra, jak już wjechaliśmy na wzgórze, to widoki były faktycznie ładne.


W Ludwigsdorfie stoi sobie taki oto młyn na pieniążek – no cóż, pewnie remont kosztowny!

W Einsiedel jedziemy obok bardzo dużego parku rozrywki dla dzieci, a może i nie tylko dla dzieci? Wygląda jak gigantyczny plac zabaw i instalacja artystyczna z drewna i innych – raczej ekologicznych – materiałów. Przy parku działa również oryginalny hotel składający się z dziewięciu domków na drzewie, niektórych nawet całorocznych.

Dotarliśmy do ładnego, choć trochę sennego miasteczka Rothenburg, gdzie ulegliśmy pokusie …

Nieco pokrzepieni ruszyliśmy dalej mało ciekawym fragmentem szlaku wzdłuż szosy. Na szczęście droga rowerowa wkrótce odbiła w stronę Nysy i znów zrobiło się malowniczo.

W Przewozie odbiliśmy na chwilę na polską stronę, żeby uzupełnić zaopatrzenie w lokalnym sklepie, podjechaliśmy też pod Wieżę Głodową, w której do śmierci więziony był przez swojego brata, Jana II Żagańskiego, książe Baltazar. Brr, ponure to miejsce, raczej zaniedbane i emanuje złą energią.

Do Bad Muskau (Mużaków) szlak biegł to zbliżając, to oddalając się od Nysy, ale cały czas towarzyszyły nam sielskie i urokliwe widoki. Trochę wzniesień też sprawiało, że droga była urozmaicona. We znaki zaczął nam się dawać wzmagający się wiatr boczny i od czoła.



Na moście z Bad Muskau do Łęknicy spotkaliśmy dwóch młodych sympatycznych Niemców i nawzajem porobiliśmy sobie zdjęcia.


W parku i pałacu Mużakowskim już byliśmy dwa lata temu, ale z przyjemnością odwiedziliśmy ponownie to piękne miejsce, wpisane zresztą na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. W pałacu można obejrzeć wystawę poświęconą jego twórcy – księciu Pücklerowi i historii pałacu, jest też trochę malarstwa – głównie romantyczne landszafty z bliższych i dalszych okolic.




Na obiadek skręcamy na targowisko w Łęknicy, gdzie dobrze ukryte jest sympatyczne bistro Kompot & Café z równie sympatyczną obsługą, które też znaliśmy z poprzedniej wizyty w Mużakowie. Kotlety schabowe wielkości koła rowerowego – o dziwo – spałaszowaliśmy bez zająknięcia.
Początkowo planowaliśmy nocleg w Olszynie, ale tak dobrze nam się jechało, że postanowiliśmy jeszcze zaliczyć Forst i tam znaleźć sobie metę na spanie. Akurat zdążyliśmy na ostatnią godzinę otwarcia Wschodnioniemieckiego Ogrodu Różanego (Ostdeutscher Rosengarten). Rowery z całym ekwipunkiem zamknęliśmy w boksie przy wejściu, ponieważ różankę można zwiedzać jedynie pieszo. Ogród ładny, ale jakoś szału nie ma.




Wstęp wolny również dla rowerzystów jest natomiast do części parkowej, w której sercu znajduje się fontanna i rzeźba spragnionych lwów.

Do samego centrum Forst nie wjeżdżaliśmy, natomiast duże wrażenie zrobiło na nas kilka zniszczonych mostów na Nysie w kompletnej ruinie. Widać, że kiedyś miasto zajmowało oba brzegi Nysy, dziś po polskiej stronie tylko chaszcze, drzewa i dzicz.

W międzyczasie ogarnęliśmy sobie nocleg w Gasthofie Sacro, ok. 5 km na północ od Forst. Bardzo sympatyczna rodzinnie prowadzona gospoda, z knajpą pod starymi drzewami, gdzie pokrzepiliśmy się pysznym zimnym pilznerem Landskron i obfitą kolacją, chyba zasłużoną. Wyszedł nam całkiem ładny dystans dzienny, jechało się dobrze i pogoda dopisała.
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 112.76 km (0.00 km teren), czas: 11:05 h, avg:10.17 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:25.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Odra – Nysa 2017: Dzień 0 – dojazd do Zgorzelca

Piątek, 28 lipca 2017 | dodano: 02.08.2017Kategoria Niemcy, Odra-Nysa
Przygotowania do naszej pierwszej kilkudniowej wycieczki z sakwami zaczęły się w zasadzie w zeszłym roku, kiedy to zrobiliśmy kawałek Oder-Neiße-Radweg od Mescherin do Criewen i tak nam się spodobało, że postanowiliśmy wrócić na szlak na dłużej. Wtedy też kupiliśmy w dyrekcji Parku Narodowego Dolna Odra w Criewen mapę rowerową Leporello całej trasy. Laminowana mapa harmonijkowa towarzyszyła nam rzeczywiście przez całą wyprawę i okazała się bardzo pożyteczna – poręcznie składana, trwała, oferująca esencję wiadomości krajoznawczych i logistycznych. Dobrze zainwestowane 9 euro.

W międzyczasie doczytałam kilka relacji, również Misiacza na bikestats, oraz opisów szlaku, m.in. na oficjalnej stronie internetowej i tak zaczęła nam się klarować koncepcja wycieczki. Pierwszy – karkonoski – etap szlaku odpuściłam sobie po zobaczeniu profilu wysokościowego. Całodzienna jazda górska z bagażem to stanowczo NIE DLA MNIE, co to to nie! Zdecydowaliśmy się zacząć w Zgorzelcu – ze względu na w miarę dogodny dojazd pociągiem ze Szczecina. Do wyboru mieliśmy dwa połączenia – 5.58 z przesiadką we Wrocławiu i 11.16 z przesiadką w Zielonej Górze. Początkowo planowaliśmy wyruszyć środa-czwartek, ale pogoda skutecznie zrewidowała nasze zamiary i ostatecznie we wtorek kupiliśmy bilety na piątek. Na pociąg poranny już nie było biletów rowerowych, tak więc pozostał nam wariant TLK „ Nautilius” przez Zieloną Górę i dobrze, bo dzięki temu mogliśmy spokojnie sobie dojechać rowerami z Tanowa na dworzec Szczecin Główny.  


W piątek rano obudziła nas burza i ulewa – no cóż, dawno nie padało! Ale koło 9.00 lać już przestało, więc pod ponurą chmurą, ale z uśmiechem na twarzy wyruszyliśmy z Darkiem w drogę. Przy okazji była to też dla mnie pierwsza przymiarka do jazdy z nowymi sakwami – zdecydowałam się na model a la dwa zawijane wodoodporne wory żeglarskie. Nawet wygodnie się je mocowało i z nich korzystało, a na bagażniku zmieścił się jeszcze mały plecaczek z podręcznymi drobiazgami przymocowany linką.
Na dworzec dotarliśmy 10.30, rowery elegancko zwieźliśmy windą na peron i na tyle by było tej elegancji, bo wkrótce okazało się, że w pierwszym wagonie, na który mieliśmy bilety, już nie ma miejsca na rowery. Konduktor kazał nam iść do ostatniego wagonu, tyle że pociąg z miejscówkami i co trochę musieliśmy się przesiadać z jednego przedziału do drugiego.
W Zielonej Górze mieliśmy ponad godzinę przerwy, więc - aby już poczuć turystyczne klimaty – zjedliśmy całkiem dobry obiad w barze „Turysta” koło dworca. Dwie nakarmione osoby za jedyne 16 złotych, żyć nie umierać! W szynobusie z Zielonej Góry do Zgorzelca miejsca na rowery było dość, nawet pasy do mocowania się znalazły i już wreszcie nikt nas nie przeganiał.
Dotarliśmy do Zgorzelca po osiemnastej, do naszego hoteliku przy bulwarach nad Nysą mieliśmy ok. 3 km, więc jeszcze przejechaliśmy się przez polską część miasta.


W hoteliku sporo sakwiarzy, między innymi para niemieckich pielgrzymów rowerowych z muszlą Jakubową przy sakwach, w drodze do Santiago de Compostela, bo miasto leży również na takim szlaku.
Niestety hotel nie dysponował przechowalnią i sprzęt trzeba było wnieść na piętro i zostawić na klatce schodowej. Uff, dobrze że Darek wniósł.
Wieczorem poszliśmy na spacer na niemiecką starówkę. Przy moście odnaleźliśmy Oder-Neiße-Radweg:

ze wzgórza przy kościele św. Piotra podziwialiśmy panoramę miasta mieszanej urody:

Görlitz ma ładny rynek i sporo uroczych barokowych kamieniczek.



Szwendając się po starym mieście natknęliśmy się na zaułek o intrygującej nazwie „Verrätergasse” (uliczka zdrajców) – rzeczywiście chodziło o spisek zgorzeleckich sukienników, którzy w XVI wieku nie chcieli być wcieleni do regimentu miejskiego i spotykali się w tym miejscu szykując powstanie. Spisek jednak wyszedł na jaw, a sprawcy przykładnie ukarani – straceniem, torturami, albo w najlepszym razie wygnaniem z miasta.

Wieczór zakończyliśmy nastrojową kolacją przy bulwarach Nyskich.
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 20.00 km (0.00 km teren), czas: 01:30 h, avg:13.33 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

nad Korytnicę

Sobota, 22 lipca 2017 | dodano: 24.07.2017Kategoria koło Dominikowa
mapa wycieczki
Z ostatnich ośmiu dni połowę spędziłam w kajaku (Obra i Drawa), ćwicząc raczej górne partie swojej osoby. Poza tym przyjechała rodzina, więc nie było specjalnie czasu na przejażdżki rowerowe.
Ale - aby całkiem mi dolna połowa nie zardzewiała - w sobotę wieczorem zrobiłam w towarzystwie bratanka męża małe kółko z Dominikowa do Nowej Korytnicy i z powrotem. Po upalnym dniu niebo mocno zaciągnęło się chmurami, ale udało się wrócić przed burzą i ulewą. Oprócz leśniczego z Nowej Korytnicy w terenówce i dwóch zajęcy nie spotkaliśmy przez 20 km żywej duszy.

Widok z mostu na Korytnicy na rzekę:
i na drogę do osady Nowa Korytnica:

Rower:rower działkowy Dane wycieczki: 20.30 km (10.00 km teren), czas: 01:17 h, avg:15.82 km/h, prędkość maks: 27.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)

wzdłuż Gunicy - Jasienica-Tatynia-Tanowo

Czwartek, 13 lipca 2017 | dodano: 13.07.2017Kategoria koło domu
Korzystając ze słonecznej (choć chłodnej i wietrznej pogody) wybrałam się na wieczorną rundkę najpierw szutrówką przez las do leśniczówki Turznica, a stamtąd do Jasienicy i wzdłuż Gunicy nad Roztokę Odrzańską. Droga biegnie ulicą Wodną w Jasienicy, a potem drogą gruntową wzdłuż wału przeciwpowodziowego, aż do terminalu (?) gazowego z małą żwirową plażą nad Roztoką Odrzańską. Gdzie nie gdzie mniejsze lub większe kałuże, w jednym miejscu woda nawet trochę przelała się z rzeki na drogę - tak wysoki jest jej stan.


Nasze rowerki na wale przeciwpowodziowym:

I urokliwy kościół z muru pruskiego w Tatyni, też nad Gunicą. Kiedyś byliśmy w środku, wystrój wnętrza zaskoczył nas swoją surowością.

I jeszcze bociany z Tatyni. Chyba młodzież, bo miały czarne dzióbki:


PS. Czy jakaś dobra dusza mogłaby mi podpowiedzieć łopatologicznie (może być na priv), jak zrobić odnośnik do mapy endomondo? Może to nie za dobrze o mnie świadczy, ale niestety nie wiem, skąd mam wziąć kod html, żeby go wkleić.
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 28.50 km (0.00 km teren), czas: 01:41 h, avg:16.93 km/h, prędkość maks: 26.80 km/h
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Do Polic - do zabytkowej fabryki

Wtorek, 11 lipca 2017 | dodano: 12.07.2017Kategoria koło domu
Wczoraj znów tylko krótka rundka, ale za to ciekawa turystycznie. Trochę mnie zainspirowała fotka jotka i jotwu sprzed dwóch tygodni i wybraliśmy się z Moniką i Darkiem rowerami pozwiedzać dawną fabryki benzyny syntetycznej w Policach.
Młyn węglowy:

Ruiny elektrowni węglowej:

Stalaktyty:

I graffiti wewnątrz silosów:

Krótko po naszym powrocie do domu naszła czarna chmura, a gwałtowna ulewa skutecznie wygoniła nas z tarasu.
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 16.20 km (2.00 km teren), czas: 01:22 h, avg:11.85 km/h, prędkość maks: 25.00 km/h
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Do Sówki na rybkę

Niedziela, 9 lipca 2017 | dodano: 10.07.2017Kategoria koło Dominikowa
Ostatnie trzy dni spędziłam na działce. Piątek i sobotę niestety przy laptopie, za to w niedzielę przy pracach ogrodowych, przeglądaniu sprzętu turystycznego, wybraliśmy się też z Darkiem na małą przejażdżkę rowerami. Zachciało się nam rybki na obiad, więc odwiedziliśmy bar w Sówce, nad Korytnicą, w którym można zjeść między innymi dobrą zupę rybną i pstrąga prosto ze stawu hodowlanego.
Najpierw jechaliśmy szosą w stronę Bogdanki, z takimi pięknymi widokami na łąkę:

Następnie skręciliśmy w drogę gruntową, żeby po krótkiej chwili przekroczyć mostek nad Słopicą.

Droga czasem piaszczysta, czasem ubita, miejscami położone ażurowe płyty, przy dojeździe do osady resztki bruku:

Sama osada to dwa gospodarstwa, pole biwakowe dla kajakarzy i właśnie bar Sówka nad Korytnicą:


Przy smażonym pstrągu przyglądaliśmy się i przysłuchiwaliśmy kajakarzom, którzy w Sówce kończyli spływ. Jak dobrze pójdzie, to i my za tydzień zamienimy rower na kajak. Wycieczkę zakończyliśmy zaglądając nad jezioro Dominikowskie, gdzie nad wodą odpoczywało nawet sporo plażowiczów i amatorów kąpieli:


Rower:rower działkowy Dane wycieczki: 20.60 km (4.00 km teren), czas: 01:32 h, avg:13.43 km/h, prędkość maks: 26.75 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

do Polic i do pracy

Czwartek, 6 lipca 2017 | dodano: 06.07.2017Kategoria koło domu, do pracy / z pracy
Dzisiejsza jazda o nietypowej dla mnie porze, bo przed południem. Późniejszym rankiem wyruszyłam do Polic pozałatwiać sprawy - zakupy w Jysku, krawcowa i optyk. Wymyśliłam sobie, że do Szczecina tym razem pojadę przez Siedlice i Leśno Górne i skrótem przez las. Nie za bardzo miałam w pamięci, że to taki długi podjazd, więc trochę sobie dałam do pieca przy tej okazji.
W Leśnie Górnym odbiłam szlakiem do Dębu Bogusława X - błoto, kałuże i wykroty. Nawet nie było na kogo ponarzekać - sama sobie wybrałam taką drogę. A dąb - jakby na przekór - suchy jak wiór.

Brukiem i szosą wdrapałam się chyba na najwyższy punkt na końcu Warszewa, za to stamtąd pięęękny zjazd - zatrzymałam się na Krasińskiego. Po drodze zgubiłam niestety ulubioną turkusową bluzę - musiała gdzieś wypaść z koszyka na wybojach albo w czasie zjazdu, no trudno ... Powrót z pracy, po południu, trasą przez Jasne Błonia i Głębokie. Na pocieszenie zatrzymałam się na lody przy Teatrze Letnim - akurat trafiłam na próbę Apocalyptyki przed dzisiejszym wieczornym koncertem.

Mapki dzisiaj nie zamieszczam,  bo zapomniałam wyłączyć Endomondo przed wyjazdem autem na działkę. Brawo ja.
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 41.50 km (0.00 km teren), czas: 02:45 h, avg:15.09 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(7)

Świdwie-Stolec-Dobra-Tanowo

Środa, 5 lipca 2017 | dodano: 05.07.2017Kategoria koło domu
Wieczorna przejażdżka rekreacyjna po okolicznych wioskach. Tym razem słonecznie, choć wciąż raczej rześko. W Gunicy przy Świdwiu wciąż wysoki stan wody:

Na wieży obserwacyjnej przy jeziorze obserwowaliśmy parę ptaszków, które pracowicie ulepiły gniazdo pod dachem. Nie wiem, czy to jakiś gatunek jaskółek, może Janusz (jotwu) będzie wiedział?
Niedawno widzieliśmy w tym miejscu podobne gniazdo, które spadło i porozbijane jajeczka. Mam nadzieję, że pechowe ptaszki tym razem dochowają się potomstwa.

Ośrodek edukacji leśnej w Bolkowie nad Świdwiem:

Właściciele pałacu w Stolcu zmieniają się co parę lat, a obiekt niestety wciąż nie ma szczęścia do dobrego gospodarza. Przykro patrzeć, jak niszczeje.

Fantazyjne chmury nad jeziorem Stolsko:

I wieczorne zorze nad domami w Sławoszewie:



Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 34.20 km (9.00 km teren), czas: 02:15 h, avg:15.20 km/h, prędkość maks: 29.77 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)