- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
Berlin
Dystans całkowity: | 180.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 20:26 |
Średnia prędkość: | 8.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 34.60 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 90.30 km i 10h 13m |
Więcej statystyk |
Szlakiem Muru Berlińskiego - dzień 2
Niedziela, 20 maja 2018 | dodano: 21.05.2018Kategoria Berlin, Berliner Mauerweg 2018, Brandenburgia, Niemcy
Mapka wycieczki. Rano szybko się zebraliśmy z naszego noclegu i już przed 9.00
byliśmy w trasie, aby zamknąć pętlę Berliner Mauerweg. Zachodnia część szlaku
to woda, zieleń i podmiejskie klimaty.
Kanał Teltow
Przekraczamy wiaduktem autostradę i dawne przejście graniczne Dreilinden, przy szlaku charakterystyczne słupy i tablice informacyjne z historycznymi zdjęciami dokumentującymi to miejsce w czasach żelaznej kurtyny
Potem prosty i długi odcinek przez las Düppel i opuszczamy Berlin-Zehlendorf wjeżdżając do Poczdamu-Babelsbergu. Babelsberg jest znany głównie jako siedziba najstarszego na świecie – ponad stuletniego studia filmowego, które jest częścią miasteczka mediów (Medienstadt), mieszczącego jeszcze różne inne placówki telewizyjne, radiowe i filmowe. Dzisiejszy kompleks Babelsberg wygląda jednak bardzo nowocześnie.
Dzielnica leży malowniczo nad brzegiem jeziora Griebnitzsee – popularnym nie tylko jako cel niedzielnych spacerów, ale i rozmaitych pływadeł – kajaków, pontonów, co kto lubi.
Niestety ścieżka rowerowa nie przebiega brzegiem jeziora, bo chociaż droga wojskowa właśnie tamtędy prowadziła (granica biegła środkiem jeziora), to aktualnie właściciele niektórych działek zagrodzili dostęp. Trwa spór sądowy pomiędzy miastem Poczdam, a właścicielami o publiczny dostęp do linii brzegowej – miejmy nadzieję, że zwycięży interes publiczny. Trasa prowadzi willową ulicą, niektóre domy piękne, inne ciekawe, ale wszystkie bardzo okazałe.
Postanowiliśmy zatrzymać się chwilę w zespole pałacowo-parkowym Babelsberg. Nie jest może tak znany jak poczdamski Sanssouci, ale malowniczo położony na wzgórzu morenowym i półwyspie z widokiem na akweny Haweli i jej jezior. A sam zamek – cóż, rzecz gustu. Pochodzi z XIX wieku i ponoć wzorowany był na zamkach angielskich. Również ogród jest w stylu angielskim:
Wewnątrz ceramiczne płaskorzeźby przedstawiają m.in. Petera Josepha Lennégo – wybitnego architekta krajobrazu doby Klasycyzmu oraz księcia Hermanna von Pückler-Muskau (tego od parku w Mużakowie/Bad Muskau, o którym pisałam w ubiegłym roku) – zamiłowanego ogrodnika i podróżnika.
Obydwaj panowie byli projektantami i współtwórcami Parku Babelsberg, a także okolicznych terenów, wpisanych na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Następnie trasa szlaku Berliner Mauerweg prowadzi przez malownicze Klein-Glienicke, z widokiem na most Glienicker Brücke, na którym Rosjanie i Amerykanie dokonywali wymiany “spalonych” szpiegów w czasie Zimnej Wojny, a dalej brzegiem rozlewisk Haweli. Przy Pawiej Wyspie (Pfaueninsel) odbija w las, pozostawiając z boku historyczne zabudowania, gdzie odbywała się konferencja w Wannsee w 1942 roku. Niestety zbyt późno zorientowaliśmy się, że brzegiem dalej wiedzie alternatywny wariant trasy, przy którym są te budowle, pewnie ciekawszy od głównego szlaku przez las.
W Wannsee mieliśmy przeprawić się promem na drugi brzeg Haweli, do Kladow. Prom F10 należy do berlińskiej komunikacji miejskiej BVG, więc można na zwykły bilet – taki jak do metra czy kolejki S-Bahn – zabrać się na pokład. O ile jest miejsce, bo w tak słoneczną i ciepłą niedzielę Wannsee przeżywało istne oblężenie, a do promu, który pływa raz na godzinę i zabiera maksymalnie 60 rowerów, ustawiła się bardzo długa kolejka. My na szczęście byliśmy pół godziny przed czasem, więc dostaliśmy się bez problemu, a czas oczekiwania spożytkowaliśmy na przygotowanie i zjedzenie kanapek.
Na Haweli mnóstwo żaglówek, w oddali widoczna plaża w Wannsee, a na trzecim zdjęciu przystań w Kladow.
Przez większą część objazdu zielonych części szlaku, również w Kladow, towarzyszył nam obłędny zapach kwitnących akacji – chyba w szczycie rozkwitu. Bardzo dużo ich rośnie w Berlinie. Darek kichał jak najęty, pomimo zażycia leków przeciwalergicznych.
Przez zielone, wypoczynkowe okolice dojechaliśmy do Groß Glienicke, gdzie również stoi zachowany fragment muru wraz ze stosowną tablicą informacyjną.
Dalsza część szlaku biegnie najpierw wzdłuż szosy, a potem przez lasy i podmiejskie osiedla, generalnie nic szczególnie ciekawego, no może poza rogatym stadkiem napotkanym na wzgórzu Hahneberg.
Generalnie dawną „strefę śmierci” wzdłuż muru zagospodarowano na funkcjonalne osiedla mieszkalne, a w centrum również budowle biznesowe i czasem trudno już rozpoznać, gdzie kończył się Berlin Wschodni, a zaczynał Zachodni. Jedynie upamiętniające tablice i krzyże gdzie nie gdzie przypominają o historii, a w miejscach, w których linia Muru Berlińskiego przecinała drogi samochodowe, można zobaczyć takie informacje z dokładnymi datami, kiedy zburzono w tym miejscu mur.
Przyjemniejszy kawałek trasy prowadzi brzegiem jeziora Niederer Neuendorfer See, całkiem blisko lotniska Tegel, a jednak zacisznie i malowniczo. Tam też zatrzymaliśmy się w przyjemnej knajpce na omleta po chłopsku. Od tego momentu szlak biegnie równolegle ze szlakiem rowerowym Berlin-Kopenhaga. Jeszcze trochę terenów przemysłowych po drodze (m.in. fabryka Bombardiera) i leśnych i docieramy do Hohen Neuendorf. Przejeżdżamy przez ciekawe, choć nieco zaniedbane osiedle Invalidensiedlung z mieszkaniami zarządzanymi faktycznie przez fundację, zajmującą się pomocą weteranom wojennym i niepełnosprawnym. Domy mają ładną architekturę w estetyce lat 30-tych XX wieku, chociaż osiedle przez swoją jednolitość trochę przypomina koszary.
Około 19.30 dojechaliśmy do samochodu. Na liczniku 175 km + 5 km odcinek promem. Zgodnie stwierdziliśmy, że rower to bardzo dobry sposób na poznawanie Berlina, który jest miastem bardzo przyjaznym cyklistom. Pomimo sporych odległości poszczególne dzielnice są ze sobą dobrze skomunikowane gęstą siecią ponad 600 km ścieżek rowerowych, zwykle dobrze oznakowanych – jak to w Niemczech. Dwudniowa wycieczka rowerowa pozwoliła nam nie tylko zgłębić naocznie smutne rozdziały najnowszej historii czasów Zimnej Wojny, ale też lepiej zorientować się w topografii miasta i odwiedzić miejsca, do których pewnie byśmy inaczej nie dotarli – zarówno tętniący życiem, choć niezbyt czysty dzielnicowy park w Kreuzbergu, jak i nobliwe wille w Poczdamie czy Reinickendorfie. Pełne turystów ulice śródmieścia i rekreacyjne tereny, w których wypoczywają berlińskie rodziny.
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kanał Teltow
Przekraczamy wiaduktem autostradę i dawne przejście graniczne Dreilinden, przy szlaku charakterystyczne słupy i tablice informacyjne z historycznymi zdjęciami dokumentującymi to miejsce w czasach żelaznej kurtyny
Potem prosty i długi odcinek przez las Düppel i opuszczamy Berlin-Zehlendorf wjeżdżając do Poczdamu-Babelsbergu. Babelsberg jest znany głównie jako siedziba najstarszego na świecie – ponad stuletniego studia filmowego, które jest częścią miasteczka mediów (Medienstadt), mieszczącego jeszcze różne inne placówki telewizyjne, radiowe i filmowe. Dzisiejszy kompleks Babelsberg wygląda jednak bardzo nowocześnie.
Dzielnica leży malowniczo nad brzegiem jeziora Griebnitzsee – popularnym nie tylko jako cel niedzielnych spacerów, ale i rozmaitych pływadeł – kajaków, pontonów, co kto lubi.
Niestety ścieżka rowerowa nie przebiega brzegiem jeziora, bo chociaż droga wojskowa właśnie tamtędy prowadziła (granica biegła środkiem jeziora), to aktualnie właściciele niektórych działek zagrodzili dostęp. Trwa spór sądowy pomiędzy miastem Poczdam, a właścicielami o publiczny dostęp do linii brzegowej – miejmy nadzieję, że zwycięży interes publiczny. Trasa prowadzi willową ulicą, niektóre domy piękne, inne ciekawe, ale wszystkie bardzo okazałe.
Postanowiliśmy zatrzymać się chwilę w zespole pałacowo-parkowym Babelsberg. Nie jest może tak znany jak poczdamski Sanssouci, ale malowniczo położony na wzgórzu morenowym i półwyspie z widokiem na akweny Haweli i jej jezior. A sam zamek – cóż, rzecz gustu. Pochodzi z XIX wieku i ponoć wzorowany był na zamkach angielskich. Również ogród jest w stylu angielskim:
Wewnątrz ceramiczne płaskorzeźby przedstawiają m.in. Petera Josepha Lennégo – wybitnego architekta krajobrazu doby Klasycyzmu oraz księcia Hermanna von Pückler-Muskau (tego od parku w Mużakowie/Bad Muskau, o którym pisałam w ubiegłym roku) – zamiłowanego ogrodnika i podróżnika.
Obydwaj panowie byli projektantami i współtwórcami Parku Babelsberg, a także okolicznych terenów, wpisanych na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Następnie trasa szlaku Berliner Mauerweg prowadzi przez malownicze Klein-Glienicke, z widokiem na most Glienicker Brücke, na którym Rosjanie i Amerykanie dokonywali wymiany “spalonych” szpiegów w czasie Zimnej Wojny, a dalej brzegiem rozlewisk Haweli. Przy Pawiej Wyspie (Pfaueninsel) odbija w las, pozostawiając z boku historyczne zabudowania, gdzie odbywała się konferencja w Wannsee w 1942 roku. Niestety zbyt późno zorientowaliśmy się, że brzegiem dalej wiedzie alternatywny wariant trasy, przy którym są te budowle, pewnie ciekawszy od głównego szlaku przez las.
W Wannsee mieliśmy przeprawić się promem na drugi brzeg Haweli, do Kladow. Prom F10 należy do berlińskiej komunikacji miejskiej BVG, więc można na zwykły bilet – taki jak do metra czy kolejki S-Bahn – zabrać się na pokład. O ile jest miejsce, bo w tak słoneczną i ciepłą niedzielę Wannsee przeżywało istne oblężenie, a do promu, który pływa raz na godzinę i zabiera maksymalnie 60 rowerów, ustawiła się bardzo długa kolejka. My na szczęście byliśmy pół godziny przed czasem, więc dostaliśmy się bez problemu, a czas oczekiwania spożytkowaliśmy na przygotowanie i zjedzenie kanapek.
Na Haweli mnóstwo żaglówek, w oddali widoczna plaża w Wannsee, a na trzecim zdjęciu przystań w Kladow.
Przez większą część objazdu zielonych części szlaku, również w Kladow, towarzyszył nam obłędny zapach kwitnących akacji – chyba w szczycie rozkwitu. Bardzo dużo ich rośnie w Berlinie. Darek kichał jak najęty, pomimo zażycia leków przeciwalergicznych.
Przez zielone, wypoczynkowe okolice dojechaliśmy do Groß Glienicke, gdzie również stoi zachowany fragment muru wraz ze stosowną tablicą informacyjną.
Dalsza część szlaku biegnie najpierw wzdłuż szosy, a potem przez lasy i podmiejskie osiedla, generalnie nic szczególnie ciekawego, no może poza rogatym stadkiem napotkanym na wzgórzu Hahneberg.
Generalnie dawną „strefę śmierci” wzdłuż muru zagospodarowano na funkcjonalne osiedla mieszkalne, a w centrum również budowle biznesowe i czasem trudno już rozpoznać, gdzie kończył się Berlin Wschodni, a zaczynał Zachodni. Jedynie upamiętniające tablice i krzyże gdzie nie gdzie przypominają o historii, a w miejscach, w których linia Muru Berlińskiego przecinała drogi samochodowe, można zobaczyć takie informacje z dokładnymi datami, kiedy zburzono w tym miejscu mur.
Przyjemniejszy kawałek trasy prowadzi brzegiem jeziora Niederer Neuendorfer See, całkiem blisko lotniska Tegel, a jednak zacisznie i malowniczo. Tam też zatrzymaliśmy się w przyjemnej knajpce na omleta po chłopsku. Od tego momentu szlak biegnie równolegle ze szlakiem rowerowym Berlin-Kopenhaga. Jeszcze trochę terenów przemysłowych po drodze (m.in. fabryka Bombardiera) i leśnych i docieramy do Hohen Neuendorf. Przejeżdżamy przez ciekawe, choć nieco zaniedbane osiedle Invalidensiedlung z mieszkaniami zarządzanymi faktycznie przez fundację, zajmującą się pomocą weteranom wojennym i niepełnosprawnym. Domy mają ładną architekturę w estetyce lat 30-tych XX wieku, chociaż osiedle przez swoją jednolitość trochę przypomina koszary.
Około 19.30 dojechaliśmy do samochodu. Na liczniku 175 km + 5 km odcinek promem. Zgodnie stwierdziliśmy, że rower to bardzo dobry sposób na poznawanie Berlina, który jest miastem bardzo przyjaznym cyklistom. Pomimo sporych odległości poszczególne dzielnice są ze sobą dobrze skomunikowane gęstą siecią ponad 600 km ścieżek rowerowych, zwykle dobrze oznakowanych – jak to w Niemczech. Dwudniowa wycieczka rowerowa pozwoliła nam nie tylko zgłębić naocznie smutne rozdziały najnowszej historii czasów Zimnej Wojny, ale też lepiej zorientować się w topografii miasta i odwiedzić miejsca, do których pewnie byśmy inaczej nie dotarli – zarówno tętniący życiem, choć niezbyt czysty dzielnicowy park w Kreuzbergu, jak i nobliwe wille w Poczdamie czy Reinickendorfie. Pełne turystów ulice śródmieścia i rekreacyjne tereny, w których wypoczywają berlińskie rodziny.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
88.60 km (0.00 km teren), czas: 08:40 h, avg:10.22 km/h,
prędkość maks: 34.60 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Muru Berlińskiego - dzień 1
Sobota, 19 maja 2018 | dodano: 21.05.2018Kategoria Brandenburgia, Niemcy, Berlin, Berliner Mauerweg 2018
To nie jest szlak
dla sportowo zorientowanych rowerzystów, których kręci pokonywanie dziesiątek kilometrów
na czas. To kawał historii smutnych czasów Zimnej Wojny, ale i szlak, który
pokazuje, jak zagoiła się blizna po murze, oddzielającym kolorową enklawę kapitalistycznego
świata Berlina Zachodniego od ponurej rzeczywistości dawnego NRD.
Tam, gdzie jeszcze trzydzieści lat temu stała najeżona drutem kolczastym i wojskiem ściana z betonu, dziś jeżdżą rowerzyści, rolkarze, trenują biegacze, a berlińskie rodziny spacerują z dziećmi. Biegnie tamtędy pętla ścieżki rowerowej Berliner Mauerweg, oznaczonej charakterystycznymi biało-szarymi tabliczkami z wieżą strażniczą.
W wielu miejscach linia muru jest widoczna jako podwójny pas kamieni w nawierzchni drogii oznaczona poziomymi napisami, tak jak na pierwszym zdjęciu. Cała trasa liczy 160 km długości, my zrobiliśmy w dwa dni 180 km, wliczając dojazd na nocleg, pokręcenie po okolicy i dwukrotne zgubienie drogi. Generalnie szlak jest bardzo dobrze oznakowany i tylko raz się zagapiliśmy, a raz jakiś „dowcipniś” przekręcił drogowskaz.
Zaczęliśmy z Darkiem objazd pętli w sobotę rano, od jej północnego krańca w miejscowości Hohen Neuendorf, do której łatwo można dojechać z autostrady Berliner Ring, kierując się na zjazd Birkenwerder. Mapka wycieczki
Sądziliśmy, że w takich opłotkach nie będzie problemu z zaparkowaniem naszego rowerowozu, ale okazało się, że przy mieszkalnych osiedlach i przy głównej drodze również w sobotę do popołudnia jest strefa. Znaleźliśmy jednak bezpłatne miejsce w okolicy przemysłowej, pustej w weekend, bardzo blisko szlaku. Początkowo trasa wije się przez lasy i zielone przedmieścia dzielnic administracyjnych Reinickendorf i Pankow – trochę drogami gruntowymi, trochę brukiem, trochę asfaltem, a czasami starą drogą z płyt.
Kiedyś była to droga dla wojska patrolującego strefę graniczną wzdłuż muru. Co jakiś czas mijaliśmy miejsca pamięci tragicznie zmarłych ofiar, takie jak ta w Reinickendorf
Albo w Pankow:
Uciekali i tracili życie nie tylko cywile, ale również żołnierze pełniący tam służbę:
Nad głowami co chwila przelatywały nam lądujące na lotnisku Tegel samoloty. Kiedyś mieszkałam kilka miesięcy w Pankow – ten odgłos od 6 rano do 22 wieczorem wciąż mi towarzyszył. Nic się nie zmieniło.
Wkrótce dojechaliśmy do Berlin Mitte – samego serca miasta. Widok z wiaduktu przy Behmstrasse na charakterystyczną berlińską S-Bahn:
I na wieżę telewizyjną na Alexanderplatz
A tu Darek w zupełnie odmiennej rowerowej stylizacji:
Miejscem szczególnie mocno przypominającym o Murze Berlińskim jest ulica Bernauer Strasse, która została dosłownie przepołowiona w 1961 roku. Zamurowano drzwi wejściowe, a następnie również okna budynków wychodzących na zachodnią stronę, aby zapobiec ucieczkom. O losach nieszczęsnych uciekinierów przypomina centrum informacyjne Gedenkstätte Berliner Mauer, kościół pojednania (Versöhnungskirche):
i pozostałości muru na tej właśnie ulicy:
Na cmentarzu Zofii (Sophienfriedhof) znajduje się instalacja multimedialna upamiętniająca wszystkie ofiary, choć ich dokładna liczba jest sporna – szacuje się, że było to między 136 a 245 osób.
Nieopodal można zobaczyć także jedną z wielu pozostawionych wież strażniczych:
I tak dotarliśmy nad Szprewę, gdzie pas ziemi niczyjej powoli zapełnia się reprezentacyjnymi budowlami o ciekawej i nowoczesnej architekturze, interesująco współistniejącymi ze starą, pruską zabudową:
Budynek muzeum historii medycyny w kompleksie Uniwersytetu Medycznego Charité:
A naprzeciwko efektownie prezentuje się Dworzec Główny (Hauptbahnhof)
Z mostu Marszałkowskiego (Marschallbrücke) podziwiać można nowoczesny budynek Bundestagu i przepływające statki wycieczkowe. A że w sobotę na stadionie olimpijskim w Berlinie odbywał się finał rozgrywek Bundesligi pomiędzy Eintrachtem Frankfurt a FC Bayern (z naszym Robertem Lewandowskim!), to śródmieście było pełne kibiców obu drużyn. Fanklub Eintrachtu wynajął też barki dla swoich kibiców i tak to chóralne przyśpiewki z orkiestrą i rytmiczne okrzyki niosły się już z oddali, a kulminacją był doping na dwie barki i dwa chóry. Super im to wychodziło, ludzie się fajnie bawili przy piwku, ale bardzo kulturalnie, a przechodnie im wiwatowali z mostu. Rewelacja!
Mój rower przed Bundestagiem:
Berliński Reichstag w pełnej krasie:
Pod Bramą Brandenburską tłoczno jak zwykle:
A gdyby ktoś miał dylemat, czy iść w Berlinie na rower, czy z kumplami na piwo, to jest rozwiązanie ;-)
No to jeszcze jeden z nowszych pomników Berlina – Pomordowanym Żydom Europy:
I całkiem nobliwy marmurowy Johann Wolfgang Goethe w parku Tiergarten:
Plac Poczdamski (Potsdamer Platz) wraz z pozostałościami po Murze i charakterystyczne sklepienie Sony Center:
Następnym ciekawym obiektem na trasie było muzeum i wystawa „Topografia terroru”, poświęcona dziejom faszyzmu w Trzeciej Rzeszy:
A tutaj trochę weselszy, nostalgiczny akcent – Muzeum Trabanta!
I chyba najbardziej znane przejście graniczne w Berlinie – Checkpoint Charlie. Bardzo komercyjne miejsce, niestety.
W dzielnicy Friedrichshain też stoi fragment Muru, najdłuższy zachowany – bo ponad 1,3 km, przerobiony na galerię pod chmurką „East Side Gallery”. Po zburzeniu muru w r. 1990 118 artystów z 25 krajów pokryło go malowidłami, które do dziś są sporą atrakcją turystyczną.
Jeszcze tylko przejazd przez multi-kulti Kreuzberg i z ulgą opuszczamy tłoczne śródmieście, a szlak prowadzi spokojnie nad Szprewą. Aż tu niespodzianka! Takie schody na ścieżce rowerowej?!
Ostatni etap sobotniego odcinka to przejazd wzdłuż kanałów i nieco industrialno-blokowej zabudowy południowo-wschodnich opłotków Berlina. Brzydkie osiedla i autostrada koło Schönefeld, ogródki działkowe, pola i wiochy. Zachód słońca zastał nas właśnie w takiej scenerii:
Na szczęście już niedaleko mieliśmy do naszego noclegu. Generalnie to cała wycieczka stała pod dużym znakiem zapytania, ponieważ okazało się, że miniony weekend – Zielone Świątki – to długi weekend i pospolite ruszenie turystyczne w Berlinie. Widać to było rano na autostradzie, gdy trzypasmowy sznur aut wyjeżdżał z miasta, ale też sytuacja z noclegami była katastrofalna. Na popularnym portalu bookingowym – nic! Zostały same ekskluzywne miejscówki za 200 czy 300 euro - no dramat!, na googlu też nic wolnego. Obdzwoniłam kempingi w południowej części Berlina – wszystko porezerwowane. Klepnęliśmy we środę ostatni wolny pokój w rozsądnej cenie i lokalizacji na Airbnb w dzielnicy Lankwitz – jedynie 3 km od szlaku, u sympatycznej młodej rodziny z … Kirgistanu.
Cdn.
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tam, gdzie jeszcze trzydzieści lat temu stała najeżona drutem kolczastym i wojskiem ściana z betonu, dziś jeżdżą rowerzyści, rolkarze, trenują biegacze, a berlińskie rodziny spacerują z dziećmi. Biegnie tamtędy pętla ścieżki rowerowej Berliner Mauerweg, oznaczonej charakterystycznymi biało-szarymi tabliczkami z wieżą strażniczą.
W wielu miejscach linia muru jest widoczna jako podwójny pas kamieni w nawierzchni drogii oznaczona poziomymi napisami, tak jak na pierwszym zdjęciu. Cała trasa liczy 160 km długości, my zrobiliśmy w dwa dni 180 km, wliczając dojazd na nocleg, pokręcenie po okolicy i dwukrotne zgubienie drogi. Generalnie szlak jest bardzo dobrze oznakowany i tylko raz się zagapiliśmy, a raz jakiś „dowcipniś” przekręcił drogowskaz.
Zaczęliśmy z Darkiem objazd pętli w sobotę rano, od jej północnego krańca w miejscowości Hohen Neuendorf, do której łatwo można dojechać z autostrady Berliner Ring, kierując się na zjazd Birkenwerder. Mapka wycieczki
Sądziliśmy, że w takich opłotkach nie będzie problemu z zaparkowaniem naszego rowerowozu, ale okazało się, że przy mieszkalnych osiedlach i przy głównej drodze również w sobotę do popołudnia jest strefa. Znaleźliśmy jednak bezpłatne miejsce w okolicy przemysłowej, pustej w weekend, bardzo blisko szlaku. Początkowo trasa wije się przez lasy i zielone przedmieścia dzielnic administracyjnych Reinickendorf i Pankow – trochę drogami gruntowymi, trochę brukiem, trochę asfaltem, a czasami starą drogą z płyt.
Kiedyś była to droga dla wojska patrolującego strefę graniczną wzdłuż muru. Co jakiś czas mijaliśmy miejsca pamięci tragicznie zmarłych ofiar, takie jak ta w Reinickendorf
Albo w Pankow:
Uciekali i tracili życie nie tylko cywile, ale również żołnierze pełniący tam służbę:
Nad głowami co chwila przelatywały nam lądujące na lotnisku Tegel samoloty. Kiedyś mieszkałam kilka miesięcy w Pankow – ten odgłos od 6 rano do 22 wieczorem wciąż mi towarzyszył. Nic się nie zmieniło.
Wkrótce dojechaliśmy do Berlin Mitte – samego serca miasta. Widok z wiaduktu przy Behmstrasse na charakterystyczną berlińską S-Bahn:
I na wieżę telewizyjną na Alexanderplatz
A tu Darek w zupełnie odmiennej rowerowej stylizacji:
Miejscem szczególnie mocno przypominającym o Murze Berlińskim jest ulica Bernauer Strasse, która została dosłownie przepołowiona w 1961 roku. Zamurowano drzwi wejściowe, a następnie również okna budynków wychodzących na zachodnią stronę, aby zapobiec ucieczkom. O losach nieszczęsnych uciekinierów przypomina centrum informacyjne Gedenkstätte Berliner Mauer, kościół pojednania (Versöhnungskirche):
i pozostałości muru na tej właśnie ulicy:
Na cmentarzu Zofii (Sophienfriedhof) znajduje się instalacja multimedialna upamiętniająca wszystkie ofiary, choć ich dokładna liczba jest sporna – szacuje się, że było to między 136 a 245 osób.
Nieopodal można zobaczyć także jedną z wielu pozostawionych wież strażniczych:
I tak dotarliśmy nad Szprewę, gdzie pas ziemi niczyjej powoli zapełnia się reprezentacyjnymi budowlami o ciekawej i nowoczesnej architekturze, interesująco współistniejącymi ze starą, pruską zabudową:
Budynek muzeum historii medycyny w kompleksie Uniwersytetu Medycznego Charité:
A naprzeciwko efektownie prezentuje się Dworzec Główny (Hauptbahnhof)
Z mostu Marszałkowskiego (Marschallbrücke) podziwiać można nowoczesny budynek Bundestagu i przepływające statki wycieczkowe. A że w sobotę na stadionie olimpijskim w Berlinie odbywał się finał rozgrywek Bundesligi pomiędzy Eintrachtem Frankfurt a FC Bayern (z naszym Robertem Lewandowskim!), to śródmieście było pełne kibiców obu drużyn. Fanklub Eintrachtu wynajął też barki dla swoich kibiców i tak to chóralne przyśpiewki z orkiestrą i rytmiczne okrzyki niosły się już z oddali, a kulminacją był doping na dwie barki i dwa chóry. Super im to wychodziło, ludzie się fajnie bawili przy piwku, ale bardzo kulturalnie, a przechodnie im wiwatowali z mostu. Rewelacja!
Mój rower przed Bundestagiem:
Berliński Reichstag w pełnej krasie:
Pod Bramą Brandenburską tłoczno jak zwykle:
A gdyby ktoś miał dylemat, czy iść w Berlinie na rower, czy z kumplami na piwo, to jest rozwiązanie ;-)
No to jeszcze jeden z nowszych pomników Berlina – Pomordowanym Żydom Europy:
I całkiem nobliwy marmurowy Johann Wolfgang Goethe w parku Tiergarten:
Plac Poczdamski (Potsdamer Platz) wraz z pozostałościami po Murze i charakterystyczne sklepienie Sony Center:
Następnym ciekawym obiektem na trasie było muzeum i wystawa „Topografia terroru”, poświęcona dziejom faszyzmu w Trzeciej Rzeszy:
A tutaj trochę weselszy, nostalgiczny akcent – Muzeum Trabanta!
I chyba najbardziej znane przejście graniczne w Berlinie – Checkpoint Charlie. Bardzo komercyjne miejsce, niestety.
W dzielnicy Friedrichshain też stoi fragment Muru, najdłuższy zachowany – bo ponad 1,3 km, przerobiony na galerię pod chmurką „East Side Gallery”. Po zburzeniu muru w r. 1990 118 artystów z 25 krajów pokryło go malowidłami, które do dziś są sporą atrakcją turystyczną.
Jeszcze tylko przejazd przez multi-kulti Kreuzberg i z ulgą opuszczamy tłoczne śródmieście, a szlak prowadzi spokojnie nad Szprewą. Aż tu niespodzianka! Takie schody na ścieżce rowerowej?!
Ostatni etap sobotniego odcinka to przejazd wzdłuż kanałów i nieco industrialno-blokowej zabudowy południowo-wschodnich opłotków Berlina. Brzydkie osiedla i autostrada koło Schönefeld, ogródki działkowe, pola i wiochy. Zachód słońca zastał nas właśnie w takiej scenerii:
Na szczęście już niedaleko mieliśmy do naszego noclegu. Generalnie to cała wycieczka stała pod dużym znakiem zapytania, ponieważ okazało się, że miniony weekend – Zielone Świątki – to długi weekend i pospolite ruszenie turystyczne w Berlinie. Widać to było rano na autostradzie, gdy trzypasmowy sznur aut wyjeżdżał z miasta, ale też sytuacja z noclegami była katastrofalna. Na popularnym portalu bookingowym – nic! Zostały same ekskluzywne miejscówki za 200 czy 300 euro - no dramat!, na googlu też nic wolnego. Obdzwoniłam kempingi w południowej części Berlina – wszystko porezerwowane. Klepnęliśmy we środę ostatni wolny pokój w rozsądnej cenie i lokalizacji na Airbnb w dzielnicy Lankwitz – jedynie 3 km od szlaku, u sympatycznej młodej rodziny z … Kirgistanu.
Cdn.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
92.00 km (0.00 km teren), czas: 11:46 h, avg:7.82 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)