- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2019
Dystans całkowity: | 253.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 18:06 |
Średnia prędkość: | 14.02 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 36.26 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
Pierwszy raz rowerem do pracy
Czwartek, 28 lutego 2019 | dodano: 01.03.2019Kategoria do pracy / z pracy, koło domu, Zachodniopomorskie
Piękna wiosenna środa niestety stracona dla roweru, bo byłam służbowo poza Szczecinem i tylko pół godzinki spaceru w przerwie spotkania udało się wygospodarować. Miałam nadzieję, że czwartek też będzie słoneczny i w miarę ciepły, ale niestety nie za bardzo. Było jednak sucho, więc i tak zdecydowałam się pojechać rowerem do pracy. Rzadko jeżdżę do centrum, ciekawa więc byłam, czy budowlańcy wykorzystali łagodną zimę i skończyli lub podciągnęli remonty na trasie mojego dojazdu.
Okolice Arkonki zastałam dokładnie w takim stanie, w jakim były jesienią - nic się nie ruszyło. Przejazd pod wiaduktem przez ul. Fałata natomiast zamknięty i trzeba objeżdżać przez ul. Arkońską. A na koniec wjazd z ul. Zalewskiego w aleję do Teatru Letniego zagrodzony barierkami i trzeba cofnąć się do przejścia dla pieszych.
Wracając z pracy po południu spotkałam się z koleżankami na kawie i pączku w Galerii Turzyn, a stamtąd wróciłam ścieżką rowerową przez ul. 26 kwietnia i Taczaka. Dobrze, że miałam pełne rękawiczki i dwa kominy ze sobą - jeden założyłam sobie na głowę pod kask "na muzułmankę", a drugi na szyję. W takim stroju zimny wiatr nie był mi straszny.
Niestety nie zapisał mi się ślad na endomondo, więc tym razem bez mapki, ale za to ze zdjęciem rozkwitających krokusów na Jasnych Błoniach.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Okolice Arkonki zastałam dokładnie w takim stanie, w jakim były jesienią - nic się nie ruszyło. Przejazd pod wiaduktem przez ul. Fałata natomiast zamknięty i trzeba objeżdżać przez ul. Arkońską. A na koniec wjazd z ul. Zalewskiego w aleję do Teatru Letniego zagrodzony barierkami i trzeba cofnąć się do przejścia dla pieszych.
Wracając z pracy po południu spotkałam się z koleżankami na kawie i pączku w Galerii Turzyn, a stamtąd wróciłam ścieżką rowerową przez ul. 26 kwietnia i Taczaka. Dobrze, że miałam pełne rękawiczki i dwa kominy ze sobą - jeden założyłam sobie na głowę pod kask "na muzułmankę", a drugi na szyję. W takim stroju zimny wiatr nie był mi straszny.
Niestety nie zapisał mi się ślad na endomondo, więc tym razem bez mapki, ale za to ze zdjęciem rozkwitających krokusów na Jasnych Błoniach.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
34.00 km (0.00 km teren), czas: 01:20 h, avg:25.50 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Koblentz i niemieckie jeziorka
Niedziela, 24 lutego 2019 | dodano: 24.02.2019Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy
Zachciało mi się dzisiaj za miedzę - do sąsiadów, a Darek miał życzenie, żebyśmy pojechali jakąś nową trasą, której jeszcze nie znamy. I tak nam wyszła dzisiejsza wycieczka - trochę w nieznane, a trochę w znane. Mapka
Wycieczka trochę ulgowa, bo Darek po przeziębieniu - podwieźliśmy więc rowery autem na granicę do Blankensee i stamtąd ruszyliśmy w stronę Pampow dopiero około południa, jak już zrobiło się ciepło. Temperatura dochodziła dzisiaj do +10 stopni, a do tego miłe sloneczko.
Na skraju Blankensee zatrzymaliśmy się przy gospodarstwie agroturystycznym Zaubermondhof, w którym mieszka dużo różnych zwierzątek - między innymi ciekawskie kozy i sympatyczne osiołki
Żałowałam, że nie mieliśmy ze sobą marchewek czy innych smakołyków dla tych miłych czworonogów, musiało im wystarczyć pogłaskanie po mordkach.
W Pampow odbiliśmy w ładną drogę w kierunku na Grünhof. I rzeczywiście zielono już wokół, a na okolicznych zielonych łąkach spotkaliśmy duże stado żurawi, ale w oddali. Niemniej jednak ich donośny klangor towarzyszył nam przez caly dzień.
Na mapce widniało nieopodal jeziorko Latzigsee, nad którym nigdy nie byliśmy. Skręciliśmy więc do osady Theerofen, a następnie drogą gruntową dojechaliśmy nad jezioro. Są tam trzy pomosty oraz tablice informacyjne po polsku, niemiecku i angielsku:
Tłumaczenie na język polski jest trochę osobliwe. Nas szczególnie zadziwiła fauna okolic jeziora, a szczególnie wąski ślimak pieluszki i ślimak z brzucha :-))))
Nad jeziorem zjedliśmy kanapki, a następnie dalej drogą gruntową dojechaliśmy do wioski Borken. Po drodze - jak zresztą przez cały dzisiejszy dzień - dużo pastwisk i stad krów, dla których chyba byliśmy jakąś tam atrakcją, bo przyglądały się nam z zainteresowaniem. I towarzyszący nam prawie stale zapaszek gnojówki ... ot, takie uroki rolniczych terenów...
Z Borken przez Marienthal dojechaliśmy do Koblentz. Niestety po drodze gdzieś zgubiłam mapę "okolice Szczecina", którą woziłam ze sobą na wycieczki w bliższe okolice. No cóż, mapa była z 1998 roku, więc już się zamortyzowała i pewnie kupimy nowsze wydanie, a tymczasem musieliśmy z konieczności radzić sobie nawigacją rowerową google. Okazało się, że włączenie nawigacji powoduje zatrzymanie endomondo - na szczęście byliśmy we dwójkę, więc ja nawigowałam, a Darek u siebie na smartfonie miał endomondo i mógł przesłać mi potem mapkę.
Klasycystyczne mauzoleum i wiosenne kwiatki w parku wokól niego w Koblentz:
Naszym celem były również dwa jeziora, nad którymi leży Koblentz - Großer Koblentzer See oraz Kleiner See. Najpierw dojechaliśmy gruntową drogą nad duże jezioro, które jest rezerwatem przyrody. Wzdłuż wschodniego jego brzegu prowadzi nikła ścieżka do wieży widokowej, z której roztacza się fantastyczny widok. Naprawdę warto zadać sobie trochę trudu, aby tam dotrzeć i móc podziwiać takie pejzaże
Jak już nacieszyliśmy się panoramą Großer Koblentzer See, powróciliśmy do wioski i odnaleźliśmy Kleiner See. Nieźle dokazują tam bobry i to właściwie w samej wsi:
Darek nad brzegiem jeziora:
I obelisk ku czci mieszkańców Koblentz, poległych w czasie I Wojny Światowej
Zrobiła się już piętnasta, więc należało pomyśleć o powrocie w stronę auta. Zamiast więc jechać do Löcknitz postanowiliśmy skrócić trochę trasę i wrócić do Blankensee przez Rothenklempenow. Po drodze ciekawe pozostałości posiadłości ziemskiej w Breitenstein, niestety nie zachował się pałac, a tylko zabudowania gospodarcze i jeden budynek mieszkalny - już opuszczony
Po raz drugi tego dnia przekraczamy rzekę Randow
A za nią sielskie krajobrazy, następne jeziorko a nad nim domy letniskowe i nawet wóz konny spotkaliśmy
Rothenklempenow i tamtejszy pałac już znamy, ale lubimy tam wracać, a tego niedzielnego popołudnia było tam naprawdę miło
A w parku romantyczna rzeźba Liny - jedynej (Lina die Einzige). Ciekawe, kogo przedstawia i jaka jest jej historia? Nic niestety na ten temat nie znalazłam w internecie
Z Rothenklempenow również wróciliśmy trasą dla nas "dziewiczą", bo przez Mewegen. Bardzo ładnie. Niby tyle razy już się jeździło po tych okolicach, ale wciąż jeszcze są nieodkryte szlaki i miejsca.
A oto i meta naszej przejażdźki:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wycieczka trochę ulgowa, bo Darek po przeziębieniu - podwieźliśmy więc rowery autem na granicę do Blankensee i stamtąd ruszyliśmy w stronę Pampow dopiero około południa, jak już zrobiło się ciepło. Temperatura dochodziła dzisiaj do +10 stopni, a do tego miłe sloneczko.
Na skraju Blankensee zatrzymaliśmy się przy gospodarstwie agroturystycznym Zaubermondhof, w którym mieszka dużo różnych zwierzątek - między innymi ciekawskie kozy i sympatyczne osiołki
Żałowałam, że nie mieliśmy ze sobą marchewek czy innych smakołyków dla tych miłych czworonogów, musiało im wystarczyć pogłaskanie po mordkach.
W Pampow odbiliśmy w ładną drogę w kierunku na Grünhof. I rzeczywiście zielono już wokół, a na okolicznych zielonych łąkach spotkaliśmy duże stado żurawi, ale w oddali. Niemniej jednak ich donośny klangor towarzyszył nam przez caly dzień.
Na mapce widniało nieopodal jeziorko Latzigsee, nad którym nigdy nie byliśmy. Skręciliśmy więc do osady Theerofen, a następnie drogą gruntową dojechaliśmy nad jezioro. Są tam trzy pomosty oraz tablice informacyjne po polsku, niemiecku i angielsku:
Tłumaczenie na język polski jest trochę osobliwe. Nas szczególnie zadziwiła fauna okolic jeziora, a szczególnie wąski ślimak pieluszki i ślimak z brzucha :-))))
Nad jeziorem zjedliśmy kanapki, a następnie dalej drogą gruntową dojechaliśmy do wioski Borken. Po drodze - jak zresztą przez cały dzisiejszy dzień - dużo pastwisk i stad krów, dla których chyba byliśmy jakąś tam atrakcją, bo przyglądały się nam z zainteresowaniem. I towarzyszący nam prawie stale zapaszek gnojówki ... ot, takie uroki rolniczych terenów...
Z Borken przez Marienthal dojechaliśmy do Koblentz. Niestety po drodze gdzieś zgubiłam mapę "okolice Szczecina", którą woziłam ze sobą na wycieczki w bliższe okolice. No cóż, mapa była z 1998 roku, więc już się zamortyzowała i pewnie kupimy nowsze wydanie, a tymczasem musieliśmy z konieczności radzić sobie nawigacją rowerową google. Okazało się, że włączenie nawigacji powoduje zatrzymanie endomondo - na szczęście byliśmy we dwójkę, więc ja nawigowałam, a Darek u siebie na smartfonie miał endomondo i mógł przesłać mi potem mapkę.
Klasycystyczne mauzoleum i wiosenne kwiatki w parku wokól niego w Koblentz:
Naszym celem były również dwa jeziora, nad którymi leży Koblentz - Großer Koblentzer See oraz Kleiner See. Najpierw dojechaliśmy gruntową drogą nad duże jezioro, które jest rezerwatem przyrody. Wzdłuż wschodniego jego brzegu prowadzi nikła ścieżka do wieży widokowej, z której roztacza się fantastyczny widok. Naprawdę warto zadać sobie trochę trudu, aby tam dotrzeć i móc podziwiać takie pejzaże
Jak już nacieszyliśmy się panoramą Großer Koblentzer See, powróciliśmy do wioski i odnaleźliśmy Kleiner See. Nieźle dokazują tam bobry i to właściwie w samej wsi:
Darek nad brzegiem jeziora:
I obelisk ku czci mieszkańców Koblentz, poległych w czasie I Wojny Światowej
Zrobiła się już piętnasta, więc należało pomyśleć o powrocie w stronę auta. Zamiast więc jechać do Löcknitz postanowiliśmy skrócić trochę trasę i wrócić do Blankensee przez Rothenklempenow. Po drodze ciekawe pozostałości posiadłości ziemskiej w Breitenstein, niestety nie zachował się pałac, a tylko zabudowania gospodarcze i jeden budynek mieszkalny - już opuszczony
Po raz drugi tego dnia przekraczamy rzekę Randow
A za nią sielskie krajobrazy, następne jeziorko a nad nim domy letniskowe i nawet wóz konny spotkaliśmy
Rothenklempenow i tamtejszy pałac już znamy, ale lubimy tam wracać, a tego niedzielnego popołudnia było tam naprawdę miło
A w parku romantyczna rzeźba Liny - jedynej (Lina die Einzige). Ciekawe, kogo przedstawia i jaka jest jej historia? Nic niestety na ten temat nie znalazłam w internecie
Z Rothenklempenow również wróciliśmy trasą dla nas "dziewiczą", bo przez Mewegen. Bardzo ładnie. Niby tyle razy już się jeździło po tych okolicach, ale wciąż jeszcze są nieodkryte szlaki i miejsca.
A oto i meta naszej przejażdźki:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
44.80 km (0.00 km teren), czas: 04:23 h, avg:10.22 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Znów solo - do Jasienicy
Piątek, 22 lutego 2019 | dodano: 22.02.2019Kategoria koło domu, Zachodniopomorskie
Darek wciąż boryka się z pozostałościami przeziębienia, więc piątkowe popołudnie wykorzystałam na samotną przejażdżkę jedną z "dyżurnych" tras do ujścia Gunicy w Jasienicy. Najpierw szosą w kierunku Dobieszczyna, skąd po 5 km skręciłam w szutrówkę, a po kolejnych 5 km w boczną asfaltówkę do Jasienicy. Ulicą Wodną pojechałam kawałek wzdłuż Gunicy, ciesząc się towarzystwem kaczek, przedwieczorną ciszą i ładnym światłem:
Przedwiośnie tuż - tuż
Wróciłam szosą przez Wieńkowo, Tatynię i Witorzę. Im później, tym chłodniej i na koniec trochę zmarzły mi stopy. Mapka wycieczki
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przedwiośnie tuż - tuż
Wróciłam szosą przez Wieńkowo, Tatynię i Witorzę. Im później, tym chłodniej i na koniec trochę zmarzły mi stopy. Mapka wycieczki
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
27.10 km (0.00 km teren), czas: 01:45 h, avg:15.49 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Solo dookoła komina
Niedziela, 17 lutego 2019 | dodano: 17.02.2019
Niedziela również ciepła (+9 stopni), choć nie tak słoneczna jak sobota. I czasu trochę mniej, więc tylko krótka przejażdżka po bliskiej okolicy i to w pojedynkę, bo
Darek przeziębiony. Miała być pętelka przez Bartoszewo, Grzepnicę,Węgornik i Świdwie, ale nad Świdwiem zapragnęłam jeszcze trochę nacieszyć się jazdą przez łąki, a potem zamienić dziurawą drogę z Węgornika do Tanowa na wygodną szosę. Tak więc zahaczyłam jeszcze o Zalesie i wróciłam DW115. Mapka wycieczki
Edit: zdjęcia wstawiam z jednodniowym opóźnieniem, bo nie działała mi prawidłowo strona bikestats.
Takie modelki mi zapozowały ;-)
Pierwsze oznaki wiosny nad Świdwiem:
I wysyp rowerzystów na wieży obserwacyjnej:
Na horyzoncie przejaśnia się
Przez łąki niedaleko Węgornika
Brama do pałacyku w Zalesiu w niedzielę zamknięta, więc fotka z oddali, przez płot:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Edit: zdjęcia wstawiam z jednodniowym opóźnieniem, bo nie działała mi prawidłowo strona bikestats.
Takie modelki mi zapozowały ;-)
Pierwsze oznaki wiosny nad Świdwiem:
I wysyp rowerzystów na wieży obserwacyjnej:
Na horyzoncie przejaśnia się
Przez łąki niedaleko Węgornika
Brama do pałacyku w Zalesiu w niedzielę zamknięta, więc fotka z oddali, przez płot:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
26.40 km (0.00 km teren), czas: 01:37 h, avg:16.33 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Prawie wiosennie - do Trzebieży i Brzózek
Sobota, 16 lutego 2019 | dodano: 16.02.2019Kategoria Zachodniopomorskie, koło domu
Trudno usiedzieć w domu, gdy takie słoneczko i ciepełko na zewnątrz. Pierwszy dzień wiosny już 16 lutego, dlaczego nie? Rano co prawda było jeszcze bardzo rześko, ale po godzinie 11-tej, gdy wyruszaliśmy z Darkiem, zrobiło się bardzo przyjemnie i można było zaplanować przejażdżkę na średnim dystansie. Mapka wycieczki
Pojechaliśmy więc przez Nową Jasienicę i Drogoradz do Trzebieży. Kilka obrazków - właśnie z Trzebieży:
W Centralnym Ośrodku Żeglarskim plac budowy - nabrzeża i cały teren ośrodka przechodzą generalny remont. Na pierwszym planie - sławny jacht SY "Śmiały" . Niestety aktualnie bez masztu, jakoś tak smutno wygląda:
Kościół parafialny w Trzebieży:
Przejeżdżaliśmy również obok domu lokalnego rzeźbiarza:
Nad Zalewem zrobiliśmy sobie mały popas - zjedliśmy kanapki z herbatką z termosu. Na plaży ładnie zapozował piesek, któremu jak widać nie straszna zimna woda ;-)
I ja z rowerkiem:
Szosa z Trzebieży do Brzózek jest niestety w remoncie. Zdjęta górna warstwa nawierzchni asfaltowej, a w Brzózkach w ogóle klepisko. Jest przejezdna, ale niezbyt komfortowo. Za Brzózkami skręciliśmy w kierunku na Mszczuje:
A potem nad jezioro Piaski. Tam również prace budowlane - rozebrany stary pomost, rozjeżdżony ciężkim sprzętem teren i jakieś złożone materiały - kupa kamieni i drewniane belki. Co to z tego będzie?
Do domu wróciliśmy około 16.00. Bardzo przyjemny dzień i sporo rowerzystów po drodze.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pojechaliśmy więc przez Nową Jasienicę i Drogoradz do Trzebieży. Kilka obrazków - właśnie z Trzebieży:
W Centralnym Ośrodku Żeglarskim plac budowy - nabrzeża i cały teren ośrodka przechodzą generalny remont. Na pierwszym planie - sławny jacht SY "Śmiały" . Niestety aktualnie bez masztu, jakoś tak smutno wygląda:
Kościół parafialny w Trzebieży:
Przejeżdżaliśmy również obok domu lokalnego rzeźbiarza:
Nad Zalewem zrobiliśmy sobie mały popas - zjedliśmy kanapki z herbatką z termosu. Na plaży ładnie zapozował piesek, któremu jak widać nie straszna zimna woda ;-)
I ja z rowerkiem:
Szosa z Trzebieży do Brzózek jest niestety w remoncie. Zdjęta górna warstwa nawierzchni asfaltowej, a w Brzózkach w ogóle klepisko. Jest przejezdna, ale niezbyt komfortowo. Za Brzózkami skręciliśmy w kierunku na Mszczuje:
A potem nad jezioro Piaski. Tam również prace budowlane - rozebrany stary pomost, rozjeżdżony ciężkim sprzętem teren i jakieś złożone materiały - kupa kamieni i drewniane belki. Co to z tego będzie?
Do domu wróciliśmy około 16.00. Bardzo przyjemny dzień i sporo rowerzystów po drodze.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
61.20 km (0.00 km teren), czas: 04:22 h, avg:14.02 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nie zaprzyjaźniłam się z szosówką
Piątek, 15 lutego 2019 | dodano: 15.02.2019Kategoria Zachodniopomorskie, koło domu
Darek kupił sobie rower szosowy i dzisiaj po południu wybraliśmy się razem, bo byłam ciekawa, jak się jeździ na takiej "rakiecie". Powiem tak - nie jest to miłość od pierwszego wejrzenia i chyba nie jestem stworzona do takiego wynalazku - napięty pas barkowy, wyciągnięte ręce, siodełko dla masochistów. Choć rowerek jest lekki i podjazd pod górkę to małe miki w porównaniu z trekkingiem. Pojechaliśmy drogą nad jezioro Piaski, a potem do szosy Myślibórz-Trzebież i przez Dobieszczyn do Tanowa.
Mapka
Na zdjęciu wygląda lepiej, niż w rzeczywistości:
Podwieczorne klimaty na szosie z Dobieszczyna:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Mapka
Na zdjęciu wygląda lepiej, niż w rzeczywistości:
Podwieczorne klimaty na szosie z Dobieszczyna:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
39.00 km (0.00 km teren), czas: 03:02 h, avg:12.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Inauguracja sezonu 2019
Środa, 13 lutego 2019 | dodano: 13.02.2019Kategoria Zachodniopomorskie, koło domu
Ostatni raz jeździłam na rowerze w Sylwestra, tak więc minęło ponad sześć tygodni. Długo. Co prawda w międzyczasie były dwa wyjazdy narciarskie - tak całkiem się nie obijałam. Dalej mnie jeszcze ciągnie do białego, stąd dzisiejszy popołudniowy wypad po pracy na Szczecińską Gubałówkę. Mapka wycieczki
Miałam nadzieję, że zdążę tam jeszcze się wybrać na nartach, ale wyciąg działał tylko do niedzieli i nie złożyło się. Trochę szkoda ...
A po drodze pierwsze oznaki wiosny!
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Miałam nadzieję, że zdążę tam jeszcze się wybrać na nartach, ale wyciąg działał tylko do niedzieli i nie złożyło się. Trochę szkoda ...
A po drodze pierwsze oznaki wiosny!
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
21.30 km (0.00 km teren), czas: 01:37 h, avg:13.18 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)