- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
Spreewald Gurkenradweg 2021
Dystans całkowity: | 317.18 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 21:20 |
Średnia prędkość: | 14.87 km/h |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 105.73 km i 7h 06m |
Więcej statystyk |
Spreewald – na ogórkowym szlaku. Dzień 3: Lubolz – Schlepzig – Alt Schadow – Köthen - Lubolz
Niedziela, 15 sierpnia 2021 | dodano: 17.08.2021Kategoria Brandenburgia, Niemcy, Spreewald Gurkenradweg 2021, trekking
Trzecia i
ostatnia część
Szlaku Ogórka w brandenburskim Spreewaldzie to 80-kilometrowa pętla
północna
z Lubolz koło
Lübben, którą pokonaliśmy w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Podjechaliśmy rano autami z rowerami na bagażnikach,
bo wyruszaliśmy z Lubolz - miejscowości oddalonej o blisko 40 kilometrów od
naszego noclegu.
To zdecydowanie najbardziej spokojny fragment Gurkenradweg - próżno tutaj szukać autokarów wycieczkowych i gwarnych miejscowości turystycznych. Zamiast tego jest kilka jezior, będących siedliskiem wszelakiego ptactwa, liczne odnogi Szprewy i Dahme, lasy, łąki oraz kameralne miejscowości z agroturystykami. Szlak wiedzie głównie asfaltowymi, bocznymi drogami, jest trochę dróg dla rowerów, sporo szutru i krótkie odcinki z płyt betonowych, bruku oraz gruntowe. W przeciwieństwie do pozostałej - płaskiej - części Szlaku Ogórka, pod Krausnick jest spore wzniesienie (143 m npm.) z dłuższym, szutrowym podjazdem o nachyleniu do 8%. Trzeba pokonać przewyższenie ok. 100 metrów. Temperatura wciąż bliska 30 stopni i dość słonecznie, choć wietrznie – podobnie jak w sobotę.
Zapora i śluza na Szprewie w Petkamsberg:
Zaraz za nią jedzie się wzdłuż jezior, które powstały jako rozlewiska Szprewy.
Pocztówkowe Schlepzig ze starym młynem oraz uroczymi kafejkami nad kanałem - o tej porze ruch na wodzie i w kawiarenkach jest jeszcze niewielki.
Jedziemy teraz na wschód, a potem na północ - nad kolejne jezioro: Neuendorfersee, nad którym jest spory kemping, ale i kilka dzikich zejść nad wodę. Szlak biegnie blisko linii brzegowej.
Kolejny foto-stop na zaporze w miejscu, gdzie Szprewa łączy się z kanałem Dahme-Umflutkanal. Kanał zbudowano w 1904 roku, aby odprowadzić nadmiar wód ze Szprewy do jej dopływu - Dahme. Miało to uchronić dolny Spreewald od powodzi, a zarazem poprawić warunki do żeglugi na Dahme.
Dalej jedziemy do miejscowości Köthen, gdzie zaglądamy nad kolejne jezioro, nawet z ciepłą wodą. Zastanawiamy się nawet nad kąpielą, ale jednak zwycięża opcja pysznej kawy z jabłecznikiem i lodami w pobliskiej kawiarence. I słusznie, bo jak się wkrótce okazało - przyda się nam trochę wzmocnienia przed ostatnim, wymagającym fragmentem trasy.
Za Köthen szlak skręca w las, wiodąc trawersem zbocza wzdłuż łańcuszka trzech malowniczych jezior:
Droga najpierw łagodnie pnie się lekko w górę, ale z czasem robi się bardziej stromo, a ubity, leśny dukt ustępuje miejsca luźnym kamykom. Przez jeden z nich Darek łapie kapcia.
Ostatnie 20 km to trochę ścieżka zdrowia - najpierw ten żwir pod górę, potem z góry - ale strach się rozpędzić, bo droga kręta, a nawierzchnia usypuje się. Potem kawałek piachu, w którym trochę ugrzęzłam, a na koniec asfaltowa DDR-ka przez las, wzdłuż zwykłej, gruntowej drogi, ale zmuszająca do jazdy slalomem między poprzecznymi barierkami co sto-dwieście metrów. Po co wytyczać DDR-kę na takim zadupiu, zamiast poprawić istniejącą drogę i po co stawiać te głupie barierki - nie wiem.
Ale dojechaliśmy cało i zdrowo do Lubolz:
Kończymy wycieczkę około siedemnastej, mając w nogach łącznie ponad 300 km. Fajny region na rowery - mogę z czystym sumieniem polecić.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
To zdecydowanie najbardziej spokojny fragment Gurkenradweg - próżno tutaj szukać autokarów wycieczkowych i gwarnych miejscowości turystycznych. Zamiast tego jest kilka jezior, będących siedliskiem wszelakiego ptactwa, liczne odnogi Szprewy i Dahme, lasy, łąki oraz kameralne miejscowości z agroturystykami. Szlak wiedzie głównie asfaltowymi, bocznymi drogami, jest trochę dróg dla rowerów, sporo szutru i krótkie odcinki z płyt betonowych, bruku oraz gruntowe. W przeciwieństwie do pozostałej - płaskiej - części Szlaku Ogórka, pod Krausnick jest spore wzniesienie (143 m npm.) z dłuższym, szutrowym podjazdem o nachyleniu do 8%. Trzeba pokonać przewyższenie ok. 100 metrów. Temperatura wciąż bliska 30 stopni i dość słonecznie, choć wietrznie – podobnie jak w sobotę.
Zapora i śluza na Szprewie w Petkamsberg:
Zaraz za nią jedzie się wzdłuż jezior, które powstały jako rozlewiska Szprewy.
Pocztówkowe Schlepzig ze starym młynem oraz uroczymi kafejkami nad kanałem - o tej porze ruch na wodzie i w kawiarenkach jest jeszcze niewielki.
Jedziemy teraz na wschód, a potem na północ - nad kolejne jezioro: Neuendorfersee, nad którym jest spory kemping, ale i kilka dzikich zejść nad wodę. Szlak biegnie blisko linii brzegowej.
Kolejny foto-stop na zaporze w miejscu, gdzie Szprewa łączy się z kanałem Dahme-Umflutkanal. Kanał zbudowano w 1904 roku, aby odprowadzić nadmiar wód ze Szprewy do jej dopływu - Dahme. Miało to uchronić dolny Spreewald od powodzi, a zarazem poprawić warunki do żeglugi na Dahme.
Dalej jedziemy do miejscowości Köthen, gdzie zaglądamy nad kolejne jezioro, nawet z ciepłą wodą. Zastanawiamy się nawet nad kąpielą, ale jednak zwycięża opcja pysznej kawy z jabłecznikiem i lodami w pobliskiej kawiarence. I słusznie, bo jak się wkrótce okazało - przyda się nam trochę wzmocnienia przed ostatnim, wymagającym fragmentem trasy.
Za Köthen szlak skręca w las, wiodąc trawersem zbocza wzdłuż łańcuszka trzech malowniczych jezior:
Droga najpierw łagodnie pnie się lekko w górę, ale z czasem robi się bardziej stromo, a ubity, leśny dukt ustępuje miejsca luźnym kamykom. Przez jeden z nich Darek łapie kapcia.
Ostatnie 20 km to trochę ścieżka zdrowia - najpierw ten żwir pod górę, potem z góry - ale strach się rozpędzić, bo droga kręta, a nawierzchnia usypuje się. Potem kawałek piachu, w którym trochę ugrzęzłam, a na koniec asfaltowa DDR-ka przez las, wzdłuż zwykłej, gruntowej drogi, ale zmuszająca do jazdy slalomem między poprzecznymi barierkami co sto-dwieście metrów. Po co wytyczać DDR-kę na takim zadupiu, zamiast poprawić istniejącą drogę i po co stawiać te głupie barierki - nie wiem.
Ale dojechaliśmy cało i zdrowo do Lubolz:
Kończymy wycieczkę około siedemnastej, mając w nogach łącznie ponad 300 km. Fajny region na rowery - mogę z czystym sumieniem polecić.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
81.70 km (0.00 km teren), czas: 05:06 h, avg:16.02 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Spreewald – na ogórkowym szlaku. Dzień 2: Vetschau –Lübben – Golßen – Straupitz - Vetschau
Sobota, 14 sierpnia 2021 | dodano: 17.08.2021Kategoria Brandenburgia, Niemcy, Spreewald Gurkenradweg 2021, trekking
Drugi dzień na szlaku ogórkowym w Spreewaldzie i dość długa ósemka na trasie Vetschau - Lübbenau - Lübben - Golßen - Lübben -
Straupitz - Vetschau. Pogoda
wciąż wymarzona, więc zaraz po
śniadaniu ruszamy w trasę – tym razem w kierunku zachodnim.
Na początku malownicze stawy w Stradow:
Pierwsze trzydzieści kilometrów przez serce rezerwatu jedziemy w tempie emeryckim – co chwila zatrzymujemy się, żeby zrobić zdjęcie. Nasza czwórka przy młynie Radduscher Buschmühle:
Poranek na jednej ze stanic wodnych i szprewaldzkie landszafty:
Z Leipe do Lübbenau wiedzie chyba najbardziej spektakularny odcinek szlaku. Rowerzystów i pieszych jest tutaj mnóstwo, wciąż trzeba kogoś wymijać. Samo Lübbenau jest dość komercyjnym miejscem – na przystani naganiacze, na nabrzeżu stragany z lokalnymi specjałami z ogórka, mnóstwo restauracyjek, autokary wycieczkowe i tłumek turystów.
Za Lübbenau tereny leśne ustępują miejsca łąkom – jest niemniej malowniczo, a już mniej tłoczno.
Dojeżdżamy do Lübben, w którym „przewiązuje się” nasza ósemka. Darek kontroluje mapę i nawigację. Stwierdza, że powinniśmy przyśpieszyć, jeśli chcemy zrealizować zakładaną trasę. Mniej postojów, mniej zdjęć – jakby przeczuwał, że następne 30 kilometrów faktycznie nie będzie ciekawe. Monotonne, płaskie ścierniska, farmy wiatraków, nijakie wioski cuchnące gnojówką i kiszonką, a do tego pod mocny wiatr. Błeee! Największą atrakcją okazał się przejazd nad autostradą A13 z widokiem na Tropical Islands :-(
Pod samym Golßen trochę lepiej – wjechaliśmy w las, a po drodze, w Rietzneuendorf nawet trafił się ładny folwark.
Ratusz i uliczka w Golßen:
Tutaj zawracamy, więc mamy z wiatrem, a tereny robią się nieco ciekawsze. Przejeżdżamy przez plantacje ogórka. Właśnie kończą się zbiory – po polu jeździ kilka traktorów z wielkimi skrzydłami. Po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważamy, że na tych skrzydłach leżą na brzuchu ludzie, którzy ręcznie zbierają ogórki, transportowane następnie taśmociągiem na przyczepkę.
Ponownie przejeżdżamy przez Lübben, kierując się teraz na północną odnogę szlaku.
Lübben:
Tereny rolnicze znów ustępują miejsca łąkom i kanałom, ale nie ma tutaj komercji i turystów. W jednej z wiosek odnajdujemy klasycystyczny kościół Schinkla, w którym organista wytrwale ćwiczy marsz Mendelssohna. Jest klimat.
Ostatnia godzina jazdy już na lampkach, przy zapadającym zmierzchu.
[cdn.]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na początku malownicze stawy w Stradow:
Pierwsze trzydzieści kilometrów przez serce rezerwatu jedziemy w tempie emeryckim – co chwila zatrzymujemy się, żeby zrobić zdjęcie. Nasza czwórka przy młynie Radduscher Buschmühle:
Poranek na jednej ze stanic wodnych i szprewaldzkie landszafty:
Z Leipe do Lübbenau wiedzie chyba najbardziej spektakularny odcinek szlaku. Rowerzystów i pieszych jest tutaj mnóstwo, wciąż trzeba kogoś wymijać. Samo Lübbenau jest dość komercyjnym miejscem – na przystani naganiacze, na nabrzeżu stragany z lokalnymi specjałami z ogórka, mnóstwo restauracyjek, autokary wycieczkowe i tłumek turystów.
Za Lübbenau tereny leśne ustępują miejsca łąkom – jest niemniej malowniczo, a już mniej tłoczno.
Dojeżdżamy do Lübben, w którym „przewiązuje się” nasza ósemka. Darek kontroluje mapę i nawigację. Stwierdza, że powinniśmy przyśpieszyć, jeśli chcemy zrealizować zakładaną trasę. Mniej postojów, mniej zdjęć – jakby przeczuwał, że następne 30 kilometrów faktycznie nie będzie ciekawe. Monotonne, płaskie ścierniska, farmy wiatraków, nijakie wioski cuchnące gnojówką i kiszonką, a do tego pod mocny wiatr. Błeee! Największą atrakcją okazał się przejazd nad autostradą A13 z widokiem na Tropical Islands :-(
Pod samym Golßen trochę lepiej – wjechaliśmy w las, a po drodze, w Rietzneuendorf nawet trafił się ładny folwark.
Ratusz i uliczka w Golßen:
Tutaj zawracamy, więc mamy z wiatrem, a tereny robią się nieco ciekawsze. Przejeżdżamy przez plantacje ogórka. Właśnie kończą się zbiory – po polu jeździ kilka traktorów z wielkimi skrzydłami. Po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważamy, że na tych skrzydłach leżą na brzuchu ludzie, którzy ręcznie zbierają ogórki, transportowane następnie taśmociągiem na przyczepkę.
Ponownie przejeżdżamy przez Lübben, kierując się teraz na północną odnogę szlaku.
Lübben:
Tereny rolnicze znów ustępują miejsca łąkom i kanałom, ale nie ma tutaj komercji i turystów. W jednej z wiosek odnajdujemy klasycystyczny kościół Schinkla, w którym organista wytrwale ćwiczy marsz Mendelssohna. Jest klimat.
Ostatnia godzina jazdy już na lampkach, przy zapadającym zmierzchu.
[cdn.]
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
136.40 km (0.00 km teren), czas: 08:46 h, avg:15.56 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Spreewald – na ogórkowym szlaku. Dzień 1: Vetschau - Burg - Cottbus - Peitz - Burg – Vetschau
Piątek, 13 sierpnia 2021 | dodano: 16.08.2021Kategoria Brandenburgia, Niemcy, trekking, Spreewald Gurkenradweg 2021
Spreewald leży w Brandenburgii, bliziutko przy autostradzie z Berlina do Drezna – zaledwie dwie
i pół godziny drogi od Szczecina. Warto spędzić tam weekend lub nawet
więcej czasu. Dlaczego? Niesamowite krajobrazy licznych odnóg i kanałów Szprewy tworzą istny labirynt wśród lasów i łąk. Oprócz gęstej sieci kanałów i szlaków
wodnych, po których pływać można kajakiem albo płaskodenną łodzią, znaleźć
można w tej zielonej krainie setki kilometrów pięknych tras rowerowych, w tym
Szlak Ogórka (Gurkenradweg) -
pętlę o długości
260 km po najciekawszych miejscach rezerwatu biosfery w Spreewaldzie i jego
okolic. Pętla
ma układ
gwiaździsty,
więc można ją
przejechać w
dwóch, trzech, a nawet czterech etapach, startując np. z miasteczek Burg (Bórkowy), Lübben
(Lubin) czy pobliskich miejscowości.
Do Vetschau, gdzie mieliśmy zarezerwowane dwa noclegi na agroturystyce, dotarliśmy w piątek około 10-tej rano. We czwórkę - ja z Darkiem i sąsiadka Monika ze swoją drugą połówką. Ściągamy rowery z bagażników, szybkie ogarnięcie sakw, prowiantu itp. i ruszamy w kierunku wschodnim, pętlą do Cottbus. Pogoda dopisuje - jest piękny, słoneczny i ciepły dzień.
Najpierw jeszcze wizyta w informacji turystycznej w Vetschau, gdzie zaopatrujemy się w poglądową mapkę i robimy fotkę przed pałacem miejskim.
„Ogórek, ogórek – zielony ma garniturek, i czapkę i sandały, zielony jest cały” – pamiętacie tę piosenkę?
Pyszne szprewaldzkie ogórki to wizytówka regionu, więc wszystko jest tutaj ogórkowe – można się napić ogórkowego radlera (taki sobie), zagryzając ogórkami w occie z różnymi przyprawami (dobre), nic więc dziwnego, że i szlak rowerowy jest ogórkowy. Przez najbliższe trzy dni będziemy podążać za takimi tablicami z piktogramem wesołego zielonego ogórka, pędzącego na rowerze na żółtym tle.
Spreewald – jak cała niemiecka część Łużyc - jest regionem dwujęzycznym, zamieszkałym przez etniczną mniejszość słowiańską Serbołużyczan. Świadczą o tym dwujęzyczne nazwy ulic i miejscowości, ale również oznakowanie dróg rowerowych jest zarówno w języku niemieckim jak i dolnołużyckim.
Już po kilku minutach zaczynają się typowe szprewaldzkie krajobrazy – kanały, stare młyny, mostki, śluzy i kajakarze. Inaczej niż na szlakach rzecznych można tutaj pływać trasami okrężnymi, wracając do punktu startu, bo nurt jest bardzo spokojny. Nie ma też przeszkód w korycie, więc oprócz typowych kajaków, są też dmuchane, rozmaite kanu i łódki wiosłowe w różnych wariantach.
Dojeżdżamy do ładnego miasteczka Burg – tu mieści się również przystań, gdzie można skorzystać z przejażdżki tradycyjną łodzią z flisakiem. Co jest na stolikach? Oczywiście browarek i ... słoik ogórków!
Im bliżej Cottbus/Chociebuża, tym krajobraz staje się bardziej podmiejski, a zielono-niebieską dżunglę zastępują smętne, enerdowskie blokowiska. Również i tutaj tablice są dwujęzyczne, a patroni niektórych ulic też lekko z minionej epoki.
Mam w swojej biblioteczce przewodnik po Niemczech, wydany w 1991 roku, tuż po zjednoczeniu. Oto co można wyczytać w nim o Cottbus: „Opuszczone kamienice, zabite deskami fronty i osiedla mieszkalne z wielkiej płyty, pokryte węglowym pyłem tworzą wizerunek miasta. Tylko secesyjny gmach Teatru Miejskiego przypomina o lepszych czasach”. Aktualnie kopalnia węgla brunatnego jest w fazie wygaszania, a jej rozległe tereny podlegają rekultywacji i stopniowej zamianie na jeziora. Samo miasto natomiast wydaje się, że zyskało nowe życie – w centrum turystów przyciąga ładna starówka, odnowione budynki – np. elektrowni wodnej na Szprewie, a na obrzeżach zielone tereny, w tym Park Branitz z pałacem (w remoncie) i oryginalną piramidą na jeziorze, w której spoczywają doczesne szczątki księcia Pücklera – tego od Parku Mużakowskiego.
Rynek w Cottbus:
Budynek sądu:
Elektrownia wodna:
Park Branitz:
Szlak prowadzi dalej w kierunku Peitz, przez tereny zalewowe dawnej kopalni – dzisiaj ostoję ptactwa. I tylko wielkie kominy elektrowni Jänschwalde przypominają o niedawnej, przemysłowej historii tego miejsca.
Droga powrotna do Vetschau wiedzie malowniczo koroną wału na Szprewie i jej odnogach. Miejscami nurt Szprewy tworzy bystrza, a miejscami napędza stare młyny, czy płynie spokojnymi kanałami. W jednym z nich pod wieczór obserwujemy beztrosko baraszkującą rodzinę piżmaków.
Na kwaterę docieramy, gdy zaczyna już zapadać zmierzch. Za nami długi dzień i blisko 100 km jazdy, więc trzeba się wyspać.
[cdn.]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Vetschau, gdzie mieliśmy zarezerwowane dwa noclegi na agroturystyce, dotarliśmy w piątek około 10-tej rano. We czwórkę - ja z Darkiem i sąsiadka Monika ze swoją drugą połówką. Ściągamy rowery z bagażników, szybkie ogarnięcie sakw, prowiantu itp. i ruszamy w kierunku wschodnim, pętlą do Cottbus. Pogoda dopisuje - jest piękny, słoneczny i ciepły dzień.
Najpierw jeszcze wizyta w informacji turystycznej w Vetschau, gdzie zaopatrujemy się w poglądową mapkę i robimy fotkę przed pałacem miejskim.
„Ogórek, ogórek – zielony ma garniturek, i czapkę i sandały, zielony jest cały” – pamiętacie tę piosenkę?
Pyszne szprewaldzkie ogórki to wizytówka regionu, więc wszystko jest tutaj ogórkowe – można się napić ogórkowego radlera (taki sobie), zagryzając ogórkami w occie z różnymi przyprawami (dobre), nic więc dziwnego, że i szlak rowerowy jest ogórkowy. Przez najbliższe trzy dni będziemy podążać za takimi tablicami z piktogramem wesołego zielonego ogórka, pędzącego na rowerze na żółtym tle.
Spreewald – jak cała niemiecka część Łużyc - jest regionem dwujęzycznym, zamieszkałym przez etniczną mniejszość słowiańską Serbołużyczan. Świadczą o tym dwujęzyczne nazwy ulic i miejscowości, ale również oznakowanie dróg rowerowych jest zarówno w języku niemieckim jak i dolnołużyckim.
Już po kilku minutach zaczynają się typowe szprewaldzkie krajobrazy – kanały, stare młyny, mostki, śluzy i kajakarze. Inaczej niż na szlakach rzecznych można tutaj pływać trasami okrężnymi, wracając do punktu startu, bo nurt jest bardzo spokojny. Nie ma też przeszkód w korycie, więc oprócz typowych kajaków, są też dmuchane, rozmaite kanu i łódki wiosłowe w różnych wariantach.
Dojeżdżamy do ładnego miasteczka Burg – tu mieści się również przystań, gdzie można skorzystać z przejażdżki tradycyjną łodzią z flisakiem. Co jest na stolikach? Oczywiście browarek i ... słoik ogórków!
Im bliżej Cottbus/Chociebuża, tym krajobraz staje się bardziej podmiejski, a zielono-niebieską dżunglę zastępują smętne, enerdowskie blokowiska. Również i tutaj tablice są dwujęzyczne, a patroni niektórych ulic też lekko z minionej epoki.
Mam w swojej biblioteczce przewodnik po Niemczech, wydany w 1991 roku, tuż po zjednoczeniu. Oto co można wyczytać w nim o Cottbus: „Opuszczone kamienice, zabite deskami fronty i osiedla mieszkalne z wielkiej płyty, pokryte węglowym pyłem tworzą wizerunek miasta. Tylko secesyjny gmach Teatru Miejskiego przypomina o lepszych czasach”. Aktualnie kopalnia węgla brunatnego jest w fazie wygaszania, a jej rozległe tereny podlegają rekultywacji i stopniowej zamianie na jeziora. Samo miasto natomiast wydaje się, że zyskało nowe życie – w centrum turystów przyciąga ładna starówka, odnowione budynki – np. elektrowni wodnej na Szprewie, a na obrzeżach zielone tereny, w tym Park Branitz z pałacem (w remoncie) i oryginalną piramidą na jeziorze, w której spoczywają doczesne szczątki księcia Pücklera – tego od Parku Mużakowskiego.
Rynek w Cottbus:
Budynek sądu:
Elektrownia wodna:
Park Branitz:
Szlak prowadzi dalej w kierunku Peitz, przez tereny zalewowe dawnej kopalni – dzisiaj ostoję ptactwa. I tylko wielkie kominy elektrowni Jänschwalde przypominają o niedawnej, przemysłowej historii tego miejsca.
Droga powrotna do Vetschau wiedzie malowniczo koroną wału na Szprewie i jej odnogach. Miejscami nurt Szprewy tworzy bystrza, a miejscami napędza stare młyny, czy płynie spokojnymi kanałami. W jednym z nich pod wieczór obserwujemy beztrosko baraszkującą rodzinę piżmaków.
Na kwaterę docieramy, gdy zaczyna już zapadać zmierzch. Za nami długi dzień i blisko 100 km jazdy, więc trzeba się wyspać.
[cdn.]
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
99.08 km (0.00 km teren), czas: 07:28 h, avg:13.27 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)