- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
Meklemburgia-Pomorze
Dystans całkowity: | 5826.18 km (w terenie 312.00 km; 5.36%) |
Czas w ruchu: | 378:34 |
Średnia prędkość: | 15.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.60 km/h |
Suma podjazdów: | 323 m |
Liczba aktywności: | 84 |
Średnio na aktywność: | 69.36 km i 4h 37m |
Więcej statystyk |
Przez Boock i Buk
Piątek, 20 maja 2022 | dodano: 20.05.2022Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Zachodniopomorskie
Zapowiadają deszcze - to dobrze, i jakieś nawałnice - mniej dobrze, więc póki pogoda sprzyja, to wyciągnęłam z garażu speca, bo się kurzył od ponad półtora tygodnia. Dzisiejsza trasa to trochę poszerzony wariant dużej pętli dobieszczyńskiej, 100% asfalt. Pojechałam solo - bo Darek dzisiaj ma dzień na bieganie, a Monika nie miała czasu - przez Dobieszczyn, Rothenklempenow prawie pod Löcknitz, ale przed Löcknitz odbiłam w lewo na Boock. Tam zjechałam w bok do Dorfkirche i pooglądałam sobie z zewnątrz miejscowy kościółek z rowerowym kwietnikiem:
Przy ścianie szczytowej stoją dwa - jak doczytałam - prawie stuletnie dzwony, dar miejscowych parafian:
I jeszcze jedna fotka kościoła - od drugiej strony
Potem pojechałam sobie do Blankensee i DDR-ką do Buku. Na granicy:
Zawsze byłam ciekawa, jak wygląda wnętrze kościoła w Buku, w którym bywała utalentowana literacko hrabina Elisabeth von Arnim, ale dotychczas zawsze jak tam byłam, to kościół był zamknięty. A dzisiaj akurat trwały próby przed pierwszą komunią, więc - trochę ukradkiem - ale mogłam zajrzeć do środka. Wnętrze jest raczej ... zgrzebne, niestety niewiele zostało z historycznego wystroju. Ale za to dzieci ładnie i z wielkim zapałem śpiewały, a ich mamy dekorowały kościół.
Hrabina i dzisiaj ma baczenie na okolice kościoła
Wróciłam przez Dobrą i Bartoszewo. Pod wieczór już trochę chłodniej.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przy ścianie szczytowej stoją dwa - jak doczytałam - prawie stuletnie dzwony, dar miejscowych parafian:
I jeszcze jedna fotka kościoła - od drugiej strony
Potem pojechałam sobie do Blankensee i DDR-ką do Buku. Na granicy:
Zawsze byłam ciekawa, jak wygląda wnętrze kościoła w Buku, w którym bywała utalentowana literacko hrabina Elisabeth von Arnim, ale dotychczas zawsze jak tam byłam, to kościół był zamknięty. A dzisiaj akurat trwały próby przed pierwszą komunią, więc - trochę ukradkiem - ale mogłam zajrzeć do środka. Wnętrze jest raczej ... zgrzebne, niestety niewiele zostało z historycznego wystroju. Ale za to dzieci ładnie i z wielkim zapałem śpiewały, a ich mamy dekorowały kościół.
Hrabina i dzisiaj ma baczenie na okolice kościoła
Wróciłam przez Dobrą i Bartoszewo. Pod wieczór już trochę chłodniej.
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
61.71 km (0.00 km teren), czas: 02:50 h, avg:21.78 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Towarzysko do Pasewalku
Niedziela, 8 maja 2022 | dodano: 08.05.2022Kategoria fitness, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy
Wczoraj praca do godzin wieczornych, za to dziś wolna niedziela. Korzystając z pięknej pogody umówiliśmy się zatem z Darkiem na wspólną wycieczkę z naszymi sąsiadami - Moniką i Marcinem. Trasa: Tanowo - Dobieszczyn - Rothenklempenow - Krugsdorf - Pasewalk - Löcknitz - Blankensee - Tanowo. Wyszła nam setka, a nawet 102 km, po sielskich terenach w dolinach rzek Randow i Uecker.
Już za Glashütte - gdy las ustąpił miejsca rozległym łąkom - oczarował nas krajobraz kwitnących mleczy, wśród których pasły się stada krów. A potem było jeszcze bardziej urokliwie:
Trasa z Rothenklempenow:
Dorotheenwalde:
Monika i ja na moście na rzece Randow:
Jechaliśmy rowerami na szosowych oponach - Darek i Marcin na kolarkach, ja z Monią na fitnessach, więc trasę planowałam raczej asfaltową, choć w kilku miejscach zdarzyły się krótkie odcinki innych nawierzchni, jak np. przed Koblentz:
W Krugsdorfie zatrzymaliśmy się przy jeziorku Kiessee. Monika z Marcinem byli tam już w ubiegłym roku, ja trafiłam pierwszy raz. Jezioro jest wyjątkowej urody i czystości, oferuje kilka dzikich plaż z pięknym piaskiem i miejsc do wypoczynku.
Dalej jedziemy z Krugsdorfu alejką z płyt, wzdłuż szpaleru kwitnących jabłoni. Jak tu nie fotografować?
I tak dojeżdżamy do Pasewalku - nad rzeką Uecker:
Kręcimy się trochę po starówce - DDR-ką wzdłuż murów miejskich. Na szczycie baszty boćki uwiły sobie gniazdo:
Kościół NMP - ceglany gotyk, często spotykany w naszym regionie:
Na rynku - mix tradycyjnej zabudowy ze szpetnymi budynkami z wielkiej płyty:
Z Pasewalku jedziemy DDR-ką do Löcknitz. Dobrze, że jest, choć niestety tuż przy ruchliwej drodze. Zaczynają się pola rzepaku w pełnym rozkwicie:
Kolejny postój w Löcknitz. Resztki umocnień obronnych:
W Netto kupujemy ostatnie cztery placki z kruszonką i coś do picia, a następnie kierujemy się na ławeczkę nad jeziorem:
Okazuje się, że Monika złapała gumę. Mamy dętkę, mamy łyżki, ale nie mamy pompki. Tę, którą ja wożę na ramie, Darek w sobotę przełożył do innego plecaka. Z kłopotu wybawia nas grupka kolarzy ze Szczecina.
Na przejeździe czekamy, aż przejedzie szynobus do Szczecina:
Ostatni fragment trasy przez Plöwen i Blankensee to ciągłe podjazdy i zjazdy - jest malowniczo, ale trochę daje w kość.
Droga z Plöwen nad Kutzowsee
I ostatni stop na granicy w Blankensee - Darek robi za fotografa:
Prawie cały czas dokuczał nam mocny i chłodny wiatr. Niby maj, niby słońce, a trzeba jeździć poubieranym na długo.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Już za Glashütte - gdy las ustąpił miejsca rozległym łąkom - oczarował nas krajobraz kwitnących mleczy, wśród których pasły się stada krów. A potem było jeszcze bardziej urokliwie:
Trasa z Rothenklempenow:
Dorotheenwalde:
Monika i ja na moście na rzece Randow:
Jechaliśmy rowerami na szosowych oponach - Darek i Marcin na kolarkach, ja z Monią na fitnessach, więc trasę planowałam raczej asfaltową, choć w kilku miejscach zdarzyły się krótkie odcinki innych nawierzchni, jak np. przed Koblentz:
W Krugsdorfie zatrzymaliśmy się przy jeziorku Kiessee. Monika z Marcinem byli tam już w ubiegłym roku, ja trafiłam pierwszy raz. Jezioro jest wyjątkowej urody i czystości, oferuje kilka dzikich plaż z pięknym piaskiem i miejsc do wypoczynku.
Dalej jedziemy z Krugsdorfu alejką z płyt, wzdłuż szpaleru kwitnących jabłoni. Jak tu nie fotografować?
I tak dojeżdżamy do Pasewalku - nad rzeką Uecker:
Kręcimy się trochę po starówce - DDR-ką wzdłuż murów miejskich. Na szczycie baszty boćki uwiły sobie gniazdo:
Kościół NMP - ceglany gotyk, często spotykany w naszym regionie:
Na rynku - mix tradycyjnej zabudowy ze szpetnymi budynkami z wielkiej płyty:
Z Pasewalku jedziemy DDR-ką do Löcknitz. Dobrze, że jest, choć niestety tuż przy ruchliwej drodze. Zaczynają się pola rzepaku w pełnym rozkwicie:
Kolejny postój w Löcknitz. Resztki umocnień obronnych:
W Netto kupujemy ostatnie cztery placki z kruszonką i coś do picia, a następnie kierujemy się na ławeczkę nad jeziorem:
Okazuje się, że Monika złapała gumę. Mamy dętkę, mamy łyżki, ale nie mamy pompki. Tę, którą ja wożę na ramie, Darek w sobotę przełożył do innego plecaka. Z kłopotu wybawia nas grupka kolarzy ze Szczecina.
Na przejeździe czekamy, aż przejedzie szynobus do Szczecina:
Ostatni fragment trasy przez Plöwen i Blankensee to ciągłe podjazdy i zjazdy - jest malowniczo, ale trochę daje w kość.
Droga z Plöwen nad Kutzowsee
I ostatni stop na granicy w Blankensee - Darek robi za fotografa:
Prawie cały czas dokuczał nam mocny i chłodny wiatr. Niby maj, niby słońce, a trzeba jeździć poubieranym na długo.
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
102.50 km (0.00 km teren), czas: 05:34 h, avg:18.41 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W wielkanocny poniedziałek
Poniedziałek, 18 kwietnia 2022 | dodano: 20.04.2022Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy
Nadrabiam zaległość sprzed dwóch dni, kiedy to wybraliśmy się z Darkiem i sąsiadami (Moniką i Marcinem) na pętlę kolarską wokół poligonu Jägerbrück. Nasi towarzysze niedawno kupili sobie nowe, sportowe rowery (Monika - fitneskę, Marcin - szosówkę), więc wybraliśmy trasę asfaltami. Od Dobieszczyna pojechaliśmy do Glashütte, aby krótko za miejscowością odbić z głównej drogi na Borken i Marienthal.
Monia i i ja na moście na rzece Randow, tuż pod Marienthal:
Moi towarzysze wycieczki:
Po drodze, pod Viereck minęła nas "zemsta Honeckera" w kolorze groszkowym
Jedna z wielu tablic, na granicy niemieckiego poligonu:
Krótki postój w Torgelow przeznaczyliśmy na uzupełnienie kalorii i pstryknięcie zdjęć:
Droga z Torgelow do Ueckermünde i w nieco mniejszym stopniu dalej do Vogelsang to zmaganie się z mocnym wiatrem. Coraz zimniejszym - im bliżej Zalewu. W samym Ueckermünde termometr przy plaży wskazywał 10 stopni.
Na rynku w Ueckermünde:
Obowiązkowa ławeczka
Nad kanałem portowym
Przy plaży skusiliśmy się na "fiszbułę" ze smażoną rybą i z takim widokiem.
Ludzi całkiem sporo, wbrew temu co widać na zdjęciu. Nie odstraszył ich zimny wiatr.
Za to ostatni odcinek jechaliśmy z wiatrem i nawet szybko nam poszło. Wycieczkę zakończyliśmy miłym piwkiem u sąsiadów.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Monia i i ja na moście na rzece Randow, tuż pod Marienthal:
Moi towarzysze wycieczki:
Po drodze, pod Viereck minęła nas "zemsta Honeckera" w kolorze groszkowym
Jedna z wielu tablic, na granicy niemieckiego poligonu:
Krótki postój w Torgelow przeznaczyliśmy na uzupełnienie kalorii i pstryknięcie zdjęć:
Droga z Torgelow do Ueckermünde i w nieco mniejszym stopniu dalej do Vogelsang to zmaganie się z mocnym wiatrem. Coraz zimniejszym - im bliżej Zalewu. W samym Ueckermünde termometr przy plaży wskazywał 10 stopni.
Na rynku w Ueckermünde:
Obowiązkowa ławeczka
Nad kanałem portowym
Przy plaży skusiliśmy się na "fiszbułę" ze smażoną rybą i z takim widokiem.
Ludzi całkiem sporo, wbrew temu co widać na zdjęciu. Nie odstraszył ich zimny wiatr.
Za to ostatni odcinek jechaliśmy z wiatrem i nawet szybko nam poszło. Wycieczkę zakończyliśmy miłym piwkiem u sąsiadów.
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
113.98 km (0.00 km teren), czas: 05:26 h, avg:20.98 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zaległy wpis ze środy - duża pętla dobieszczyńska
Środa, 13 kwietnia 2022 | dodano: 16.04.2022Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Zachodniopomorskie
Nie było czasu uzupełnić wpisu sprzed trzech dni, więc nadrabiam dla porządku. Po południu - po zajęciach na uczelni, a przed wieczornym zebraniem online udało się wygospodarować niespełna trzy godzinki na rower. Zwłaszcza, że pogoda zrobiła się prawdziwie wiosenna, choć krótkotrwale.
Wybraliśmy się z Darkiem szosówkami na dużą pętlę dobieszczyńską. Trasa - Dobieszczyn - Hintersee - Rothenklempenow - Mewegen - Blankensee - Dobra - Tanowo. Po zimowej przerwie trochę bolały mnie plecy od jazdy w bardziej pochylonej pozycji, więc musiałam czasem się zatrzymywać, a tempo wyszło nam raczej turystyczne. Ale nie szkodzi - to tak ładna trasa, że warto przystanąć i cieszyć się takimi widokami.
Pierwszy tegoroczny bocian, którego widziałam, w Mewegen:
Na kałuży na polu pod Mewegen zainstalowały się za to łabędzie
W Blankensee rozdzieliliśmy się z Darkiem - ja pojechałam DDR-ką do Buku, a Darek wariantem w pobliżu Rzędzin.
Do domu wpadłam 15 minut przed godziną zebrania.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wybraliśmy się z Darkiem szosówkami na dużą pętlę dobieszczyńską. Trasa - Dobieszczyn - Hintersee - Rothenklempenow - Mewegen - Blankensee - Dobra - Tanowo. Po zimowej przerwie trochę bolały mnie plecy od jazdy w bardziej pochylonej pozycji, więc musiałam czasem się zatrzymywać, a tempo wyszło nam raczej turystyczne. Ale nie szkodzi - to tak ładna trasa, że warto przystanąć i cieszyć się takimi widokami.
Pierwszy tegoroczny bocian, którego widziałam, w Mewegen:
Na kałuży na polu pod Mewegen zainstalowały się za to łabędzie
W Blankensee rozdzieliliśmy się z Darkiem - ja pojechałam DDR-ką do Buku, a Darek wariantem w pobliżu Rzędzin.
Do domu wpadłam 15 minut przed godziną zebrania.
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
54.86 km (0.00 km teren), czas: 02:45 h, avg:19.95 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Solo do Rieth
Sobota, 5 lutego 2022 | dodano: 05.02.2022Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking, Zachodniopomorskie
Druga wycieczka w tym roku i druga samotna - moja "połówka" miała dzisiaj jakieś ważne sprawy, a ja już miałam dość siedzenia całymi dniami przy komputerze na zdalnej pracy. W ubiegły weekend plany pokrzyżował mi orkan Nadia, ale dzisiaj pogoda w miarę dopisała, więc wypuściłam się nawet na nieco dłuższy dystans niż typowe wycieczki w zimnej porze roku.
Szukałam raczej osłony lasu - z uwagi na dość mocny wiatr, trafiło się też trochę przebłysków słońca. Pierwszy odcinek to "oklepana" szosa do Dobieszczyna i dalej do Hintersee. Przed Hintersee zjechałam w skrót, który okazał się być starą brukowaną drogą do miejscowości - umiarkowanie komfortową.
Hintersee - zjazd do Rieth
Jadąc drogą przez las zastanawiałam się - jaką to właściwie mamy porę roku? Kalendarzowo - zima, na leszczynie już kwiatostany i temperatura przedwiosenna, ale wśród liści w kilku miejscach - takie grzyby. Nie mam pojęcia, co to za gatunek. Może kolega @dornfeld by wiedział?
Ludwigshof i tamtejsza stadnina:
W Rieth tradycyjnie zaglądam na przystań. Wieje, że łeb urywa. Chowam się więc za budynek, żeby w miarę w spokoju posilić się przed dalszą drogą.
Widok na wyspę Riether Werder, a w oddali zabudowania Nowego Warpna:
Jadę w kierunku granicy. Trochę mocuję się z bramą w zasiekach z siatki leśnej, ale udaje się przejść na drugą stronę.
Przy asfaltowym odcinku DDR-ki przybyły tablice informacyjne, bo przebiega tędy oficjalny szlak dookoła Zalewu:
Niestety - jak widać na górnym zdjęciu - nikt nie uprzątnął ścieżki po ostatnich wichurach. Te drobne gałązki to nic, ale wkrótce muszę się zmierzyć z taką przeszkodą:
Za mną zatrzymuje się spore auto. Zdziwiona pytam kierowcy, czy może on jeździć po drodze dla rowerów? Okazuje się, że to ktoś z leśnictwa na rekonesansie i podobno jutro mają usuwać te zwalone drzewa.
Po drodze widziałam kilka dużych, drapieżnych ptaków. Wydaje mi się, że mógł być wśród nich myszołów, a może i orzeł? Miał jaśniejszy łeb i duży, haczykowaty dziób. Niestety zdjęć brak, więc trudno wyjaśnić wątpliwości.
Powrót szosą, już przy zaniesionej, pochmurnej pogodzie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szukałam raczej osłony lasu - z uwagi na dość mocny wiatr, trafiło się też trochę przebłysków słońca. Pierwszy odcinek to "oklepana" szosa do Dobieszczyna i dalej do Hintersee. Przed Hintersee zjechałam w skrót, który okazał się być starą brukowaną drogą do miejscowości - umiarkowanie komfortową.
Hintersee - zjazd do Rieth
Jadąc drogą przez las zastanawiałam się - jaką to właściwie mamy porę roku? Kalendarzowo - zima, na leszczynie już kwiatostany i temperatura przedwiosenna, ale wśród liści w kilku miejscach - takie grzyby. Nie mam pojęcia, co to za gatunek. Może kolega @dornfeld by wiedział?
Ludwigshof i tamtejsza stadnina:
W Rieth tradycyjnie zaglądam na przystań. Wieje, że łeb urywa. Chowam się więc za budynek, żeby w miarę w spokoju posilić się przed dalszą drogą.
Widok na wyspę Riether Werder, a w oddali zabudowania Nowego Warpna:
Jadę w kierunku granicy. Trochę mocuję się z bramą w zasiekach z siatki leśnej, ale udaje się przejść na drugą stronę.
Przy asfaltowym odcinku DDR-ki przybyły tablice informacyjne, bo przebiega tędy oficjalny szlak dookoła Zalewu:
Niestety - jak widać na górnym zdjęciu - nikt nie uprzątnął ścieżki po ostatnich wichurach. Te drobne gałązki to nic, ale wkrótce muszę się zmierzyć z taką przeszkodą:
Za mną zatrzymuje się spore auto. Zdziwiona pytam kierowcy, czy może on jeździć po drodze dla rowerów? Okazuje się, że to ktoś z leśnictwa na rekonesansie i podobno jutro mają usuwać te zwalone drzewa.
Po drodze widziałam kilka dużych, drapieżnych ptaków. Wydaje mi się, że mógł być wśród nich myszołów, a może i orzeł? Miał jaśniejszy łeb i duży, haczykowaty dziób. Niestety zdjęć brak, więc trudno wyjaśnić wątpliwości.
Powrót szosą, już przy zaniesionej, pochmurnej pogodzie.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
57.24 km (15.00 km teren), czas: 03:58 h, avg:14.43 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Opowieści z pogranicza i jesienny szlak Bielika
Niedziela, 31 października 2021 | dodano: 31.10.2021Kategoria Brandenburgia, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking, Zachodniopomorskie
Znów upłynął cały tydzień od ostatniej wycieczki, bo pomimo ładnej pogody nie było czasu gdzieś wyskoczyć. Dobrze chociaż, że pogoda wytrzymała do niedzieli i można było zaplanować dłuższą trasę. Darek na początku nie wyrażał entuzjazmu, ale chyba w sumie potem był zadowolony.
Początkowa godzinka "z hakiem" to przejazd przez Szczecin, a właściwie jego nieco peryferyjne dzielnice - Głębokie, osiedle Zawadzkiego, Krzekowo, ul. Taczaka i Gumieńce. Duży ruch i niekoniecznie fotogeniczne miejsca. Więcej obiecywałam sobie po kolejnych kilometrach - zwłaszcza po niedawnych, jesiennych fotoreportażach @tunisławy.
Nie było nas pół roku na szlaku Bielika i w okolicach - trochę się zmieniło. Po pierwsze - jest nowy, gładki asfalt z Ustowa do Kurowa, zamiast starego i dziurawego.
W Kurowie zadziwiła nas niecodzienna chmura, która szybko powiększyła się i przemieściła nad nas, a potem rozwiała się równie błyskawicznie, jak pojawiła.
Jesiennie nad Odrą:
Promenada w Siadle Dolnym:
Wzgórze widokowe koło autostrady:
Po raz kolejny "polegliśmy" w połowie morderczej góry na szlaku, tuż przed autostradą. Ale gdy wpychaliśmy rowery minął nas kołowrotkując i ciężko dysząc facet na mtb. Tak więc - da się. Ale chyba nie na trekkingach.
Potem było lepiej - zdecydowanie lepiej:
W Moczyłach zatrzymujemy się na cmentarzyku z lapidarium, na ławeczce pod leciwym dębem, pięknie obrośniętym jak wiele tutejszych drzew. Zapalam świeczkę przy tablicy ku pamięci mistrza masarskiego - Maxa Winricha - który zmarł gdzieś w dalekiej Rosji, w czasie I wojny światowej.
Za Kamieńcem szlak prowadzi wąwozem w las i nad Odrę.
Przed Pargowem skręcamy w ścieżkę dydaktyczną - prosto nad Odrę, tuż przy granicy. W oddali widać kominy elektrowni Dolna Odra.
Teraz czeka nas drałowanie pod górę, gruntową drogą. Nagrodą są takie widoki:
DDR-ka z Pargowa do Staffelde:
A na granicy kolejne niespodzianki. Po pierwsze zasieki na chore świnie z Afryki:
Po drugie - awangardowe miejsce odpoczynku dla rowerzystów. Podoba mi się.
Po trzecie - nowiusieńka DDR-ka do granicy w Rosówku, z dwujęzycznymi oznaczeniami. Też mi się podoba - nawet bardzo. Po drodze mijamy koparkę, która pomimo niedzieli jeszcze porządkuje teren przy ścieżce.
Po polskiej stronie przeskakujemy na DDR-kę w kierunku Kołbaskowa
W Kołbaskowie zatrzymuję się przy otwartym sklepie i kupuję cukierki - przydadzą się wieczorem, gdy do domu dzwonią poprzebierane dzieci sąsiadów. Dalej - Smolęcin i tamtejsza winnica w jesiennej odsłonie. Na krzakach wiszą jeszcze i nabierają słodyczy kiście ciemnych winogron:
Mamy jeszcze trochę czasu w zapasie, więc odbijamy w drogę do Ladenthin, którą jeszcze nie jechaliśmy. W samym Ladenthin na krzyżówce odnajdujemy DDR-kę na Casekow. Przypominam sobie, że to chyba odcinek realizowanej inwestycji transgranicznej ze Stobna. O transgranicznym charakterze tutejszej infrastruktury informuje zresztą inskrypcja na pokaźnych rozmiarów głazie:
Drugi popas robimy sobie w Schwennenz:
A potem ścieżką wzdłuż drogi B 113 dojeżdżamy do Lubieszyna. Zapas czasu skurczył się do godzinki czasu, więc jedziemy bez zbędnej zwłoki ścieżką dydaktyczną do Dobrej, a potem przez Grzepnicę i Bartoszewo do domu - jeszcze po widoku.
Nowe osiedle Ostoja w Grzepnicy. Niektóre z tych szpetnych klocków nawet już są zamieszkane, a niektóre jeszcze są w trakcie budowy:
Zachód słońca na ulicy Złotej w Sławoszewie:
Mapka wycieczki:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Początkowa godzinka "z hakiem" to przejazd przez Szczecin, a właściwie jego nieco peryferyjne dzielnice - Głębokie, osiedle Zawadzkiego, Krzekowo, ul. Taczaka i Gumieńce. Duży ruch i niekoniecznie fotogeniczne miejsca. Więcej obiecywałam sobie po kolejnych kilometrach - zwłaszcza po niedawnych, jesiennych fotoreportażach @tunisławy.
Nie było nas pół roku na szlaku Bielika i w okolicach - trochę się zmieniło. Po pierwsze - jest nowy, gładki asfalt z Ustowa do Kurowa, zamiast starego i dziurawego.
W Kurowie zadziwiła nas niecodzienna chmura, która szybko powiększyła się i przemieściła nad nas, a potem rozwiała się równie błyskawicznie, jak pojawiła.
Jesiennie nad Odrą:
Promenada w Siadle Dolnym:
Wzgórze widokowe koło autostrady:
Po raz kolejny "polegliśmy" w połowie morderczej góry na szlaku, tuż przed autostradą. Ale gdy wpychaliśmy rowery minął nas kołowrotkując i ciężko dysząc facet na mtb. Tak więc - da się. Ale chyba nie na trekkingach.
Potem było lepiej - zdecydowanie lepiej:
W Moczyłach zatrzymujemy się na cmentarzyku z lapidarium, na ławeczce pod leciwym dębem, pięknie obrośniętym jak wiele tutejszych drzew. Zapalam świeczkę przy tablicy ku pamięci mistrza masarskiego - Maxa Winricha - który zmarł gdzieś w dalekiej Rosji, w czasie I wojny światowej.
Za Kamieńcem szlak prowadzi wąwozem w las i nad Odrę.
Przed Pargowem skręcamy w ścieżkę dydaktyczną - prosto nad Odrę, tuż przy granicy. W oddali widać kominy elektrowni Dolna Odra.
Teraz czeka nas drałowanie pod górę, gruntową drogą. Nagrodą są takie widoki:
DDR-ka z Pargowa do Staffelde:
A na granicy kolejne niespodzianki. Po pierwsze zasieki na chore świnie z Afryki:
Po drugie - awangardowe miejsce odpoczynku dla rowerzystów. Podoba mi się.
Po trzecie - nowiusieńka DDR-ka do granicy w Rosówku, z dwujęzycznymi oznaczeniami. Też mi się podoba - nawet bardzo. Po drodze mijamy koparkę, która pomimo niedzieli jeszcze porządkuje teren przy ścieżce.
Po polskiej stronie przeskakujemy na DDR-kę w kierunku Kołbaskowa
W Kołbaskowie zatrzymuję się przy otwartym sklepie i kupuję cukierki - przydadzą się wieczorem, gdy do domu dzwonią poprzebierane dzieci sąsiadów. Dalej - Smolęcin i tamtejsza winnica w jesiennej odsłonie. Na krzakach wiszą jeszcze i nabierają słodyczy kiście ciemnych winogron:
Mamy jeszcze trochę czasu w zapasie, więc odbijamy w drogę do Ladenthin, którą jeszcze nie jechaliśmy. W samym Ladenthin na krzyżówce odnajdujemy DDR-kę na Casekow. Przypominam sobie, że to chyba odcinek realizowanej inwestycji transgranicznej ze Stobna. O transgranicznym charakterze tutejszej infrastruktury informuje zresztą inskrypcja na pokaźnych rozmiarów głazie:
Drugi popas robimy sobie w Schwennenz:
A potem ścieżką wzdłuż drogi B 113 dojeżdżamy do Lubieszyna. Zapas czasu skurczył się do godzinki czasu, więc jedziemy bez zbędnej zwłoki ścieżką dydaktyczną do Dobrej, a potem przez Grzepnicę i Bartoszewo do domu - jeszcze po widoku.
Nowe osiedle Ostoja w Grzepnicy. Niektóre z tych szpetnych klocków nawet już są zamieszkane, a niektóre jeszcze są w trakcie budowy:
Zachód słońca na ulicy Złotej w Sławoszewie:
Mapka wycieczki:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
81.43 km (20.00 km teren), czas: 05:27 h, avg:14.94 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Thursee
Niedziela, 24 października 2021 | dodano: 24.10.2021Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking, Zachodniopomorskie
Jeziorko Thursee, niedaleko przygranicznej wioski Pampow, najładniej wygląda teraz - jesienią.
Dlatego też stało się ono celem dzisiejszej, solowej wycieczki. Solowej - bo mojej drugiej połowie ostatnio często szwankuje zdrowie i dzisiaj, pomimo ładnej pogody, Darek musiał zostać w domu.
Większość trasy wybrałam leśnymi i polnymi drogami - nawet spod domu skręciłam od razu skrótem do lasu, a nie okrężną drogą do Węgornika. Dwa kilometry od miejsca, w którym mieszkam, jest śródleśne jeziorko Ogólne:
Dalej pojechałam przy akompaniamencie trąbiących żurawi przez bukowy zagajnik i łąki w stronę drogi z płyt jumbo do mostu na Gunicy:
Za mostem skręt w lewo w patatajkę z płyt do Węgornika i dalej przez malownicze łąki rezerwatu Świdwie w stronę Stolca:
Nie wiem, co to za drzewo, ale te owoce wyglądały tak apetycznie, że uszczknęłam jeden na spróbowanie. W smaku przypominają borówkę brusznicę i chyba nie są trujące, skoro żyję.
Przy bramie pałacu w Stolcu właściciel zamontował bardzo irytujący alarm. Wystarczy nieco zbliżyć się do ogrodzenia, aby już się włączał.
Jadę dalej do granicy i starą brukowaną drogą do Pampow. Tutaj też jest kolorowo:
I już niedaleko nad śródleśne jeziorko Thursee. Wokół tabliczki informują, że teren jest prywatny, ale nie ma zakazu wstępu - jedynie informacja, że wędkowanie wymaga specjalnego zezwolenia. Postanawiam więc spenetrować, czy ścieżką da się objechać dookoła jezioro. Da się.
Droga do Glashütte wyrażnie oznaczona:
Na końcu tej polnej drogi jest rozwidlenie do Glashütte i - jak pokazywała mapa - do Stolca. Ale ścieżka w kierunku Stolca kończy się na czyjejś posesji, a że nie chciało mi się wracać, to gdzieś pojechałam lasem na azymut. Trochę się zgubiłam, ale potem się znalazłam i przez Dobieszczyn wróciłam do domu.
Mapka:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dlatego też stało się ono celem dzisiejszej, solowej wycieczki. Solowej - bo mojej drugiej połowie ostatnio często szwankuje zdrowie i dzisiaj, pomimo ładnej pogody, Darek musiał zostać w domu.
Większość trasy wybrałam leśnymi i polnymi drogami - nawet spod domu skręciłam od razu skrótem do lasu, a nie okrężną drogą do Węgornika. Dwa kilometry od miejsca, w którym mieszkam, jest śródleśne jeziorko Ogólne:
Dalej pojechałam przy akompaniamencie trąbiących żurawi przez bukowy zagajnik i łąki w stronę drogi z płyt jumbo do mostu na Gunicy:
Za mostem skręt w lewo w patatajkę z płyt do Węgornika i dalej przez malownicze łąki rezerwatu Świdwie w stronę Stolca:
Nie wiem, co to za drzewo, ale te owoce wyglądały tak apetycznie, że uszczknęłam jeden na spróbowanie. W smaku przypominają borówkę brusznicę i chyba nie są trujące, skoro żyję.
Przy bramie pałacu w Stolcu właściciel zamontował bardzo irytujący alarm. Wystarczy nieco zbliżyć się do ogrodzenia, aby już się włączał.
Jadę dalej do granicy i starą brukowaną drogą do Pampow. Tutaj też jest kolorowo:
I już niedaleko nad śródleśne jeziorko Thursee. Wokół tabliczki informują, że teren jest prywatny, ale nie ma zakazu wstępu - jedynie informacja, że wędkowanie wymaga specjalnego zezwolenia. Postanawiam więc spenetrować, czy ścieżką da się objechać dookoła jezioro. Da się.
Droga do Glashütte wyrażnie oznaczona:
Na końcu tej polnej drogi jest rozwidlenie do Glashütte i - jak pokazywała mapa - do Stolca. Ale ścieżka w kierunku Stolca kończy się na czyjejś posesji, a że nie chciało mi się wracać, to gdzieś pojechałam lasem na azymut. Trochę się zgubiłam, ale potem się znalazłam i przez Dobieszczyn wróciłam do domu.
Mapka:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
45.16 km (25.00 km teren), czas: 03:20 h, avg:13.55 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Transgranicznie i szosowo z Darkiem do Boock
Niedziela, 17 października 2021 | dodano: 17.10.2021Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze
Sezon na rowery szosowe powoli się kończy, ale dzisiaj w godzinach południowych i wczesnopopołudniowych udało się zaliczyć jeszcze pętelkę transgraniczną po bliskich terenach Meklemburgii-Pomorza Przedniego przy momentami nawet słonecznej, choć chłodnej pogodzie i nacieszyć się widokami złotej jesieni. Spokojne 57 km przez Dobrą Szczecińską na przejście Buk-Blankensee, następnie Boock, Rothenklempenow, Glashütte na przejście Dobieszczyn-Hintersee.
Szosa do Blankensee:
Granica polsko-niemiecka ostatnio często bywa patrolowana:
Można byłoby pomyśleć, że to maj i kwitnący rzepak, ale to gorczyca biała na polach pod Boock:
Nawet Darek dał się namówić na zdjęcie w takim plenerze:
I jeszcze jakaś ciekawska rogacizna spotkana pod Glashütte. Wyglądają trochę jak wygolone owce, ale ten brązowy kolor - sama nie wiem.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szosa do Blankensee:
Granica polsko-niemiecka ostatnio często bywa patrolowana:
Można byłoby pomyśleć, że to maj i kwitnący rzepak, ale to gorczyca biała na polach pod Boock:
Nawet Darek dał się namówić na zdjęcie w takim plenerze:
I jeszcze jakaś ciekawska rogacizna spotkana pod Glashütte. Wyglądają trochę jak wygolone owce, ale ten brązowy kolor - sama nie wiem.
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
57.27 km (0.00 km teren), czas: 02:39 h, avg:21.61 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rajd dookoła Zalewu z Gryfusem cz.1 Szczecin-Świnoujście
Sobota, 2 października 2021 | dodano: 05.10.2021Kategoria Dookoła Zalewu Szczecińskiego, Meklemburgia-Pomorze, nad morzem, trekking, Zachodniopomorskie
Jubileuszowy, dziesiąty rajd rowerowy dookoła Zalewu, organizowany przez Szczeciński Klub Rowerowy "Gryfus", miał pecha, bo zmyły go trzy pandemiczne fale. Planowo miał się odbyć w kwietniu 2020 r., potem był termin na październik 2020 r., maj w tym roku też się nie udał - wreszcie doszedł do skutku w miniony weekend. W poprzedniej edycji, przed pandemią, w zasadzie jechałam solo, bo Darek miał problemy zdrowotne, tym razem byliśmy razem, we dwoje.
Pobudka o piątej rano. Szybkie śniadanie, ładowanie rowerów na auto i jedziemy na Łasztownię, gdzie mamy wyznaczoną zbiórkę. Pobieramy pakiety startowe, nadajemy bagaż na nocleg w Świnoujściu do ciężarówki, odbieramy koszulki i szykujemy się do startu. Uczestników jest nieco mniej, niż dwa i pół roku temu, bo ok. 350 osób - my jesteśmy w przedostatniej, dziesiątej grupie startowej. Jest więc chwila czasu na zdjęcia o świcie, szczególnie że Szczecin z tego miejsca wygląda po prostu zjawiskowo:
Niech Was jednak nie zwiedzie pozorny spokój, emanujący z tego zdjęcia. Obok, na bulwarach Łasztowni - gwar i radosny nastrój oczekiwania:
Poranek jest chłodny - ledwie 9 stopni, więc oczekiwanie nieco się dłuży. Ale w końcu ruszamy - najpierw przez miasto, w stronę Głębokiego, a dalej nową ścieżką rowerową w kierunku przejścia granicznego Buk-Blankensee. Tutaj mamy pierwszy, krótki postój.
Dalej jedziemy w stronę Hintersee i trasą dawnej wąskotorówki do Rieth. Byliśmy tu z Darkiem tydzień temu, ale lubimy ten odcinek. W Rieth, nad Jeziorem Nowowarpnieńskim, kolejny foto- i sik-stop.
Przewodniczka naszej grupy i jedna z uczestniczek to kolarki-ultramaratonki, więc jak już jedziemy - to jedziemy konkretnie. Mnie to pasuje, reszcie grupy chyba też. Robi się cieplej, a zza chmur przedziera się słońce. Kolejne zdjęcia są oczywiście z Ueckermünde.
Dojeżdżamy następnie do rezerwatu Bagna Anklamskie (Anklamer Stadtbruch). Tutaj mamy dłuższy postój na obiad. Wiosną roi się w rezerwacie od ptactwa, ale teraz - w październiku tylko gdzie nie gdzie czernią się na drzewach kormorany, na niebie dostrzec można jedynie gęsi, a na wodzie - przy odrobinie szczęścia - pojedyncze czaple i łabędzie. Jesień...
Odcinek szlaku rowerowego do Kamp jest w remoncie - wytyczono objazd do Anklam po drodze z krzywych płyt betonowych. Patataj-patataj. Rower dał radę, kręgosłup ledwie - ledwie. W Anklam odpoczywamy chwilkę na rynku, przy fontannie z pomorskim gryfem:
Na moście zwodzonym na wyspę Uznam, w Zecherin, nad Pianą (Peene):
Kolejny fragment przez bagna - sceneria niemal jak z "Wiedżmina", gdyby nie sznur aut na szosie obok. Jest początek października, a ruch na Uznam jak w wakacje. Hmm...
Przystanek w Usedom:
Potem mamy przejazd nową DDR-ką do Bansin. Przejazd interwałowy - wspinamy się na kolejne wzgórza i zjeżdżamy w dół. Raz za razem - człowiek czuje, że żyje - zwłaszcza, że już 150 km w nogach. A na koniec jeszcze odcinek przez cesarskie kurorty (Kaiserbäder) - Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Powoli zapada zmierzch i promenada rozświetla się wieczornymi światłami. Jest i molo, jest i morze ...
Grupowe zdjęcie na granicy Ahlbeck-Świnoujście (dzięki uprzejmości przewodniczki grupy):
Na nocleg zajeżdżamy już o szarówce. Za nami ok. 160 km szlaku. Kolacja, piwko i spać - choć niektórzy balowali na dyskotece prawie do białego rana. Ale ja - jak mam jechać cały dzień - to muszę porządnie się zregenerować.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pobudka o piątej rano. Szybkie śniadanie, ładowanie rowerów na auto i jedziemy na Łasztownię, gdzie mamy wyznaczoną zbiórkę. Pobieramy pakiety startowe, nadajemy bagaż na nocleg w Świnoujściu do ciężarówki, odbieramy koszulki i szykujemy się do startu. Uczestników jest nieco mniej, niż dwa i pół roku temu, bo ok. 350 osób - my jesteśmy w przedostatniej, dziesiątej grupie startowej. Jest więc chwila czasu na zdjęcia o świcie, szczególnie że Szczecin z tego miejsca wygląda po prostu zjawiskowo:
Niech Was jednak nie zwiedzie pozorny spokój, emanujący z tego zdjęcia. Obok, na bulwarach Łasztowni - gwar i radosny nastrój oczekiwania:
Poranek jest chłodny - ledwie 9 stopni, więc oczekiwanie nieco się dłuży. Ale w końcu ruszamy - najpierw przez miasto, w stronę Głębokiego, a dalej nową ścieżką rowerową w kierunku przejścia granicznego Buk-Blankensee. Tutaj mamy pierwszy, krótki postój.
Dalej jedziemy w stronę Hintersee i trasą dawnej wąskotorówki do Rieth. Byliśmy tu z Darkiem tydzień temu, ale lubimy ten odcinek. W Rieth, nad Jeziorem Nowowarpnieńskim, kolejny foto- i sik-stop.
Przewodniczka naszej grupy i jedna z uczestniczek to kolarki-ultramaratonki, więc jak już jedziemy - to jedziemy konkretnie. Mnie to pasuje, reszcie grupy chyba też. Robi się cieplej, a zza chmur przedziera się słońce. Kolejne zdjęcia są oczywiście z Ueckermünde.
Dojeżdżamy następnie do rezerwatu Bagna Anklamskie (Anklamer Stadtbruch). Tutaj mamy dłuższy postój na obiad. Wiosną roi się w rezerwacie od ptactwa, ale teraz - w październiku tylko gdzie nie gdzie czernią się na drzewach kormorany, na niebie dostrzec można jedynie gęsi, a na wodzie - przy odrobinie szczęścia - pojedyncze czaple i łabędzie. Jesień...
Odcinek szlaku rowerowego do Kamp jest w remoncie - wytyczono objazd do Anklam po drodze z krzywych płyt betonowych. Patataj-patataj. Rower dał radę, kręgosłup ledwie - ledwie. W Anklam odpoczywamy chwilkę na rynku, przy fontannie z pomorskim gryfem:
Na moście zwodzonym na wyspę Uznam, w Zecherin, nad Pianą (Peene):
Kolejny fragment przez bagna - sceneria niemal jak z "Wiedżmina", gdyby nie sznur aut na szosie obok. Jest początek października, a ruch na Uznam jak w wakacje. Hmm...
Przystanek w Usedom:
Potem mamy przejazd nową DDR-ką do Bansin. Przejazd interwałowy - wspinamy się na kolejne wzgórza i zjeżdżamy w dół. Raz za razem - człowiek czuje, że żyje - zwłaszcza, że już 150 km w nogach. A na koniec jeszcze odcinek przez cesarskie kurorty (Kaiserbäder) - Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Powoli zapada zmierzch i promenada rozświetla się wieczornymi światłami. Jest i molo, jest i morze ...
Grupowe zdjęcie na granicy Ahlbeck-Świnoujście (dzięki uprzejmości przewodniczki grupy):
Na nocleg zajeżdżamy już o szarówce. Za nami ok. 160 km szlaku. Kolacja, piwko i spać - choć niektórzy balowali na dyskotece prawie do białego rana. Ale ja - jak mam jechać cały dzień - to muszę porządnie się zregenerować.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
164.88 km (0.00 km teren), czas: 09:14 h, avg:17.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Rieth i Altwarp w wyborczą niedzielę
Niedziela, 26 września 2021 | dodano: 27.09.2021Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, trekking
Jeszcze nie byłam w tym roku w Altwarp - najpierw wiosną była zamknięta granica, a potem jakoś nie złożyło się. Dlatego też gdy umawialiśmy się z naszymi sąsiadami - Moniką i Marcinem - na niedzielną wycieczkę, to właśnie tę trasę wybraliśmy. Wycieczka była przy pięknej, słonecznej i ciepłej pogodzie - taki ostatni już może powiew lata. Pojechaliśmy przez Dobieszczyn i Hintersee, stamtąd szlakiem wąskotorówki przez las do Rieth.
Z Moniką w Hintersee:
Monika i Marcin przy stadninie w Ludwigshof:
Szlak do Rieth:
Następnie wałem nad wodami Jeziora Nowowarpnieńskiego do Warsin i północną stroną półwyspu do Altwarp.
Oprócz kilku dyskretnych banerów na słupach w Rieth i Altwarp nic nie wskazywało na polityczną walkę u naszych sąsiadów, a to przecież była niedziela wyborcza.
W Altwarp nad wodą zatrzymaliśmy się na kanapki i przez Dolinę Jałowców wróciliśmy do Warsin i Rieth.
Po drodze zajrzeliśmy jeszcze na cmentarz radziecki w lesie.
Wszędzie po drodze mnóstwo grzybów - prawdziwki, kanie, podgrzybki i kozaki. Aż żałowaliśmy, że nie mamy żadnego kosza ani wiaderka, żeby sobie trochę uzbierać.
Aby nie wracać tą samą trasą z Rieth pojechaliśmy ścieżką rowerową w stronę Nowego Warpna, ale skręciliśmy w prawo - do małego ronda, a potem ominęliśmy duży ruch samochodowy jadąc drogą nad jeziorem Piaski.
Na granicznym moście w Rieth:
Piaski:
Mapka wycieczki:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Z Moniką w Hintersee:
Monika i Marcin przy stadninie w Ludwigshof:
Szlak do Rieth:
Następnie wałem nad wodami Jeziora Nowowarpnieńskiego do Warsin i północną stroną półwyspu do Altwarp.
Oprócz kilku dyskretnych banerów na słupach w Rieth i Altwarp nic nie wskazywało na polityczną walkę u naszych sąsiadów, a to przecież była niedziela wyborcza.
W Altwarp nad wodą zatrzymaliśmy się na kanapki i przez Dolinę Jałowców wróciliśmy do Warsin i Rieth.
Po drodze zajrzeliśmy jeszcze na cmentarz radziecki w lesie.
Wszędzie po drodze mnóstwo grzybów - prawdziwki, kanie, podgrzybki i kozaki. Aż żałowaliśmy, że nie mamy żadnego kosza ani wiaderka, żeby sobie trochę uzbierać.
Aby nie wracać tą samą trasą z Rieth pojechaliśmy ścieżką rowerową w stronę Nowego Warpna, ale skręciliśmy w prawo - do małego ronda, a potem ominęliśmy duży ruch samochodowy jadąc drogą nad jeziorem Piaski.
Na granicznym moście w Rieth:
Piaski:
Mapka wycieczki:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
93.14 km (0.00 km teren), czas: 05:32 h, avg:16.83 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)