- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
koło domu
Dystans całkowity: | 16218.46 km (w terenie 1239.32 km; 7.64%) |
Czas w ruchu: | 941:37 |
Średnia prędkość: | 16.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.50 km/h |
Liczba aktywności: | 457 |
Średnio na aktywność: | 35.49 km i 2h 09m |
Więcej statystyk |
Nad Głębokie
Niedziela, 8 listopada 2020 | dodano: 08.11.2020Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Dzień pochmurny i chłodny, ale bez deszczu. Chęć przewietrzenia się walczyła z lenistwem, ale w końcu wybraliśmy się z Darkiem na niedługą przejażdżkę po okolicy. A dokładniej mówiąc nad Głębokie. W lesie, w okolicach Bartoszewa, sporo rowerzystów i spacerowiczów - z psami i bez. Kolorowo.
Nad jeziorem Głębokim również sporo ludzi.
Powrót przez Polanę Sportową i ścieżkę rowerową.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad jeziorem Głębokim również sporo ludzi.
Powrót przez Polanę Sportową i ścieżkę rowerową.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
18.80 km (11.00 km teren), czas: 01:19 h, avg:14.28 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trzebież
Sobota, 7 listopada 2020 | dodano: 07.11.2020Kategoria fitness, koło domu, Zachodniopomorskie
Zastanawialiśmy się rano, czy wybrać się na trekkingi gdzieś po lesie, czy na rowery szosowe. W końcu jednak pojechaliśmy szosą, bo pogoda miała się po południu poprawić, a poza tym tak ogólnie to nie wiadomo, co będzie za tydzień - czy będzie można się oddalać od domu na dłuższe wycieczki rowerowe, czy nie. Tak więc trzeba korzystać.
Dawno nie byliśmy w Trzebieży, nad Zalewem, a lubię tam jeździć. Tym razem pojechaliśmy w odwrotnym kierunku niż zwykle, bo najpierw przez Tatynię do Jasienicy i dalej przez Niekłończycę DDR-ką, a wróciliśmy szosą przez Nowe Warpno. Pierwsza połowa więc raczej wycieczkowo, a druga trochę bardziej treningowo.
Pokręciliśmy się trochę po Trzebieży. Na przystani już widać koniec sezonu żeglarskiego.
Parę łódek stoi jeszcze w porcie rybackim:
Restauracja Portowa zamknięta na głucho:
Ulica Rybacka:
Zaglądamy na promenadę i w okolice plaży:
Nieliczni spacerowicze korzystają z wolnej soboty. Na promenadzie raczej pustki, wszystkie knajpki zamknięte - oprócz baru "Nad Zalewem", który oferuje jedzenie na wynos. Zamawiamy gorącą kawę i serniczek na ciepło - można usiąść na zewnątrz, również w namiocie w ogródku, gdzie jest trochę zaciszniej.
Ciepła i słodka przekąska w taki dzień jak dziś dodaje energii, bo przed nami jeszcze ponad 40 km do domu. Zgodnie z prognozą niebo zaczyna się trochę przecierać, a ostatnie 20 km w zasadzie jedziemy już w słońcu. Trudno sobie odmówić pstryknięcia kilku fotek bukowego lasu w jesiennych barwach.
I Darek na koniec, z rowerami.
W domu jesteśmy po 15-tej, w sam raz przed wieczornym chłodem. I 5 tys. km w tym roku przejechane!
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dawno nie byliśmy w Trzebieży, nad Zalewem, a lubię tam jeździć. Tym razem pojechaliśmy w odwrotnym kierunku niż zwykle, bo najpierw przez Tatynię do Jasienicy i dalej przez Niekłończycę DDR-ką, a wróciliśmy szosą przez Nowe Warpno. Pierwsza połowa więc raczej wycieczkowo, a druga trochę bardziej treningowo.
Pokręciliśmy się trochę po Trzebieży. Na przystani już widać koniec sezonu żeglarskiego.
Parę łódek stoi jeszcze w porcie rybackim:
Restauracja Portowa zamknięta na głucho:
Ulica Rybacka:
Zaglądamy na promenadę i w okolice plaży:
Nieliczni spacerowicze korzystają z wolnej soboty. Na promenadzie raczej pustki, wszystkie knajpki zamknięte - oprócz baru "Nad Zalewem", który oferuje jedzenie na wynos. Zamawiamy gorącą kawę i serniczek na ciepło - można usiąść na zewnątrz, również w namiocie w ogródku, gdzie jest trochę zaciszniej.
Ciepła i słodka przekąska w taki dzień jak dziś dodaje energii, bo przed nami jeszcze ponad 40 km do domu. Zgodnie z prognozą niebo zaczyna się trochę przecierać, a ostatnie 20 km w zasadzie jedziemy już w słońcu. Trudno sobie odmówić pstryknięcia kilku fotek bukowego lasu w jesiennych barwach.
I Darek na koniec, z rowerami.
W domu jesteśmy po 15-tej, w sam raz przed wieczornym chłodem. I 5 tys. km w tym roku przejechane!
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
66.00 km (0.00 km teren), czas: 03:06 h, avg:21.29 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Komunikacyjnie
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
4.00 km (0.00 km teren), czas: 12:00 h, avg:0.33 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W przerwie
Po kilku ponurych dniach bez słońca dzisiaj - miła odmiana i bardzo przyjemna pogoda. W ciągu dnia mam we wtorki półtorej godzinki przerwy między zajęciami, więc - postanowiłam się przewietrzyć wczesnym popołudniem. Zastanawiałam się, czy iść do lasu pobiegać, czy na rower, ale w sumie dawno nie byłam Specem na szosie, więc pojechałam solo na rundkę do Dobieszczyna, do granicy i z powrotem. Tanowo znów rozkopane, aż do mostu na Gunicy, trochę mnie spowolniły te roboty drogowe, ale w sumie to był taki spokojny rozjazd, a nie jakiś intensywny trening.
W Tanowie
W krzywym (?) zwierciadle.
A teraz trzeba wracać do pracy.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W Tanowie
W krzywym (?) zwierciadle.
A teraz trzeba wracać do pracy.
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
25.00 km (0.00 km teren), czas: 01:03 h, avg:23.81 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Miejsca pamięci w Puszczy Wkrzańskiej
Wszystkich Świętych. Cmentarze co prawda zamknięte, grobbing zakazany, ale w naszej, leśnej okolicy jest sporo miejsc pamięci zmarłych, które odwiedzamy przy okazji wycieczek rowerowych. Zapakowaliśmy więc tym razem znicze do plecaka i pojechaliśmy z Darkiem na wycieczkę po rozrzuconych w Puszczy Wkrzańskiej symbolicznych i rzeczywistych mogiłach.
Najbliżej nam do Gunic i prywatnego, rodowego cmentarza von Raminów.
Z Gunic cofamy się trochę na szutrówkę, przy której znajduje się krzyż, upamiętniający tragicznie zmarłego, nastoletniego motocyklistę
Jedziemy przez piękny, bukowy las, mieniący się pełną paletą kolorów jesieni:
Przy krzyżówce szutrówki z szosą na Dobieszczyn - kolejna mogiła. Tym razem leśniczego Gerharda Lindego, zmarłego w 1946 r.
Leśną drogą dojeżdżamy do Nowej Jasienicy i dalej do Drogoradza. Tutaj, na malutkim cmentarzyku pochowani są po jednej stronie alejki niemieccy mieszkańcy wioski z XIX w. i czasów przedwojennych, a po drugiej - polscy, z pierwszych kilkunastu lat po wojnie. Najnowszy grób pochodzi z 1958 r. Na terenie cmentarza stworzono lapidarium, a najciekawsze inskrypcje nagrobne odtworzono i przetłumaczono na język polski.
Groby trzech Niemek - matki i dwóch córek, które po wojnie nie wyemigrowały, lecz zostały w Drogoradzu:
Dawni wrogowie dziś spoczywają obok siebie, na tym samym cmentarzu, a symbol tego pojednania odnalazłam na jednym z nagrobków:
Wracamy asfaltówką do Turznicy, a następnie szutrówką przez las, gdzie spotykamy zagubionego grzybiarza, idącego w zupełnie odwrotnym kierunku, niż powinien. Na zdjęciu - Darek w oddali.
Leśne parkingi obstawione samochodami. Ludzie tłumnie wyruszyli na grzyby, korzystając z bezdeszczowej i w miarę ciepłej pogody. Na szosie do Tanowa sznur samochodów. Tak jeszcze nie było. Dobrze, że mamy niedaleko. A po obiedzie sami wyskoczyliśmy z koszykami do lasu koło domu i nazbieraliśmy trochę grzybków na kolację.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Najbliżej nam do Gunic i prywatnego, rodowego cmentarza von Raminów.
Z Gunic cofamy się trochę na szutrówkę, przy której znajduje się krzyż, upamiętniający tragicznie zmarłego, nastoletniego motocyklistę
Jedziemy przez piękny, bukowy las, mieniący się pełną paletą kolorów jesieni:
Przy krzyżówce szutrówki z szosą na Dobieszczyn - kolejna mogiła. Tym razem leśniczego Gerharda Lindego, zmarłego w 1946 r.
Leśną drogą dojeżdżamy do Nowej Jasienicy i dalej do Drogoradza. Tutaj, na malutkim cmentarzyku pochowani są po jednej stronie alejki niemieccy mieszkańcy wioski z XIX w. i czasów przedwojennych, a po drugiej - polscy, z pierwszych kilkunastu lat po wojnie. Najnowszy grób pochodzi z 1958 r. Na terenie cmentarza stworzono lapidarium, a najciekawsze inskrypcje nagrobne odtworzono i przetłumaczono na język polski.
Groby trzech Niemek - matki i dwóch córek, które po wojnie nie wyemigrowały, lecz zostały w Drogoradzu:
Dawni wrogowie dziś spoczywają obok siebie, na tym samym cmentarzu, a symbol tego pojednania odnalazłam na jednym z nagrobków:
Wracamy asfaltówką do Turznicy, a następnie szutrówką przez las, gdzie spotykamy zagubionego grzybiarza, idącego w zupełnie odwrotnym kierunku, niż powinien. Na zdjęciu - Darek w oddali.
Leśne parkingi obstawione samochodami. Ludzie tłumnie wyruszyli na grzyby, korzystając z bezdeszczowej i w miarę ciepłej pogody. Na szosie do Tanowa sznur samochodów. Tak jeszcze nie było. Dobrze, że mamy niedaleko. A po obiedzie sami wyskoczyliśmy z koszykami do lasu koło domu i nazbieraliśmy trochę grzybków na kolację.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
36.75 km (20.00 km teren), czas: 02:24 h, avg:15.31 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jeziorko Thursee i pożegnanie z MV
Piątek, 23 października 2020 | dodano: 23.10.2020Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, trekking
Ładnej pogody ciąg dalszy zmobilizował mnie dzisiaj do kolejnej wycieczki za miedzę - tym razem solo. Nie byłam jeszcze w tym roku nad jeziorem Thursee w pobliżu Pampow. Najładniej tam jesienią, bo tafla wody otoczona jest liściastym lasem, więc taki dzień jak dzisiaj jest idealny.
Po południu co prawda było już trochę pochmurno, ale jeszcze z przebłyskami słońca. Do Stolca pojechałam drogą przez Węgornik - najpierw betonką, a potem polną drogą.
Na łąkach nieopodal Świdwia głośno zachowywało się kilka żurawi - to chyba takie, które nie odleciały do ciepłych krajów. Miło, że jakieś ptactwo zostało z nami na zimę, oby przetrwały w dobrej formie.
W Stolcu na górce skręciłam w polną drogę na Pampow. Dawno tam nie byłam - wjazd częściowo zagrodzony jest barierami. Zastanawiam się, czy mają blokować plac budowy, czy też od jutra przejazd na niemiecką stronę? W każdym razie budowana ścieżka rowerowa z Blankensee do Stolca jest już mocno zaawansowana, może nawet dałoby się przejechać po utwardzonej podsypce?
W Pampow skręciłam w drogę z płyt do lasu i po ok. kilometrze dojechałam do jeziora:
Chwila zadumy nad wodą i wracam drogą do Pampow:
Robi się trochę późno, więc jadę prosto do Blankensee. Prawie prosto, bo jak tu się nie zatrzymać przy takim uroczym stadku?
A gdy robiłam zdjęcia, stado dużych psów z hodowli (chyba) w głębi urządziło mi niesamowity koncert na wycie ;-)
Na granicy spokojnie, nic się nie dzieje, żadnych oznak, że za parę godzin wchodzą w życie surowe restrykcje.
Ale jest światełko w tunelu - przynajmniej w Brandenburgii będziemy mogli jeździć, bo tamtejszy rząd dzisiaj uchwalił, że mały ruch przygraniczny nie podlega kwarantannie, również turystyczny, o ile zmieścimy się w limicie 24 godzin. Czy Meklemburgia wprowadzi podobne uregulowanie - szczerze wątpię, choć chciałabym się mylić.
I znów wróciłam do domu po ciemku.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po południu co prawda było już trochę pochmurno, ale jeszcze z przebłyskami słońca. Do Stolca pojechałam drogą przez Węgornik - najpierw betonką, a potem polną drogą.
Na łąkach nieopodal Świdwia głośno zachowywało się kilka żurawi - to chyba takie, które nie odleciały do ciepłych krajów. Miło, że jakieś ptactwo zostało z nami na zimę, oby przetrwały w dobrej formie.
W Stolcu na górce skręciłam w polną drogę na Pampow. Dawno tam nie byłam - wjazd częściowo zagrodzony jest barierami. Zastanawiam się, czy mają blokować plac budowy, czy też od jutra przejazd na niemiecką stronę? W każdym razie budowana ścieżka rowerowa z Blankensee do Stolca jest już mocno zaawansowana, może nawet dałoby się przejechać po utwardzonej podsypce?
W Pampow skręciłam w drogę z płyt do lasu i po ok. kilometrze dojechałam do jeziora:
Chwila zadumy nad wodą i wracam drogą do Pampow:
Robi się trochę późno, więc jadę prosto do Blankensee. Prawie prosto, bo jak tu się nie zatrzymać przy takim uroczym stadku?
A gdy robiłam zdjęcia, stado dużych psów z hodowli (chyba) w głębi urządziło mi niesamowity koncert na wycie ;-)
Na granicy spokojnie, nic się nie dzieje, żadnych oznak, że za parę godzin wchodzą w życie surowe restrykcje.
Ale jest światełko w tunelu - przynajmniej w Brandenburgii będziemy mogli jeździć, bo tamtejszy rząd dzisiaj uchwalił, że mały ruch przygraniczny nie podlega kwarantannie, również turystyczny, o ile zmieścimy się w limicie 24 godzin. Czy Meklemburgia wprowadzi podobne uregulowanie - szczerze wątpię, choć chciałabym się mylić.
I znów wróciłam do domu po ciemku.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
41.16 km (10.00 km teren), czas: 02:33 h, avg:16.14 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Transgraniczne ostatki
Czwartek, 22 października 2020 | dodano: 22.10.2020Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze
W ciągu dnia tęsknym okiem spoglądałam za okno i na termometr. Taka ładna pogoda, a my na home office, niestety! Ale po piętnastej zrobiliśmy z Darkiem szybki obiad, pooglądaliśmy jeszcze spektakularną końcówkę Giro d'Italia w Alpach i zebraliśmy się na szosową rundkę. Dziś przedostatnia okazja, żeby zajrzeć do Niemiec - ech, smutno, że znów zamykają i pewnie tym razem potrwa to znacznie dłużej. To dokąd jedziemy? Na dużą rundkę dobieszczyńską - czyli przez Rothenklempenow i Mewegen do Blankensee.
Klimaty przedwieczorne i wieczorne. Było ciepło, ale wietrznie. Nie chciało się nam żyłować tempa, bo nastrój był taki trochę nostalgiczny.
Po zachodzie słońca koło Rothenklempenow:
Darek w wersji szosowej
Na drodze do Mewegen.
Granica w Blankensee jeszcze otwarta:
Ale koło Dobieszczyna stał już niemiecki radiowóz, kogoś kontrolowali. Ewidentnie szykują się już. Na granicy zapaliliśmy lampki i choć do Dobrej dotarliśmy jeszcze w miarę po widoku, to później szybko zapadł zmierzch, jednak temperatura wciąż przyjemna. W Tanowie jeszcze zahaczyliśmy o paczkomat, w którym odbierałam książki dla mamy i przed 19.00 byliśmy w domu. Już całkiem po ciemku.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Klimaty przedwieczorne i wieczorne. Było ciepło, ale wietrznie. Nie chciało się nam żyłować tempa, bo nastrój był taki trochę nostalgiczny.
Po zachodzie słońca koło Rothenklempenow:
Darek w wersji szosowej
Na drodze do Mewegen.
Granica w Blankensee jeszcze otwarta:
Ale koło Dobieszczyna stał już niemiecki radiowóz, kogoś kontrolowali. Ewidentnie szykują się już. Na granicy zapaliliśmy lampki i choć do Dobrej dotarliśmy jeszcze w miarę po widoku, to później szybko zapadł zmierzch, jednak temperatura wciąż przyjemna. W Tanowie jeszcze zahaczyliśmy o paczkomat, w którym odbierałam książki dla mamy i przed 19.00 byliśmy w domu. Już całkiem po ciemku.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
55.75 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Spontanicznie nad Świdwie
Niedziela, 18 października 2020 | dodano: 18.10.2020Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Deszczowy poranek nie napawał optymizmem, więc po śniadaniu - zamiast pójść na rower - pooglądałam sobie na Eurosporcie PŚ w narciarstwie alpejskim - pierwsze zawody w tym sezonie w rywalizacji mężczyzn. Ale po jedenastej trochę się przejaśniło, więc zdecydowaliśmy się z Darkiem przejechać rowerami na niedzielną mszę w leśnej kapliczce w Bartoszewie. Ludzi było niedużo i wszyscy raczej trzymali dystans, więc czuliśmy się bezpiecznie.
A po mszy - zamiast wracać do domu - namówiłam Darka jeszcze na rundkę po okolicy, bo pogoda wyklarowała się. Wiał co prawda chłodny wiatr i temperatura była raczej rześka, ale zrobiło się słonecznie. Pojechaliśmy przez Sławoszewo do Grzepnicy i dalej leśną drogą do Węgornika. Przy wjeździe do lasu postawiono tablicę - zakaz wjazdu, ale nie dotyczy rowerów.
W Węgorniku Darek zaproponował, abyśmy zajrzeli nad Świdwie, więc zrobiliśmy jeszcze "szufladkę" do rezerwatu.
Na polnej drodze:
Muchomorek mały stoi sobie sam ...
Kanał melioracyjny nad Świdwiem - niestety widoków na jezioro z powodu zakazu wstępu na wieżę obserwacyjną - brak.
Wróciliśmy betonową patatajką z Węgornika, z której skręciliśmy w drogę z płyt jumbo przez jezioro Ogólne. Na mostku na Gunicy ubywa metalowych przęseł - złomiarze?
Droga nad Ogólne:
Nad jeziorem:
Ta czarna chmura z przedostatniego zdjęcia dogoniła nas na dwa kilometry przed domem i poczęstowała nas na koniec wycieczki obfitą "pompą". I znów dotarliśmy do domu przemoczeni!
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A po mszy - zamiast wracać do domu - namówiłam Darka jeszcze na rundkę po okolicy, bo pogoda wyklarowała się. Wiał co prawda chłodny wiatr i temperatura była raczej rześka, ale zrobiło się słonecznie. Pojechaliśmy przez Sławoszewo do Grzepnicy i dalej leśną drogą do Węgornika. Przy wjeździe do lasu postawiono tablicę - zakaz wjazdu, ale nie dotyczy rowerów.
W Węgorniku Darek zaproponował, abyśmy zajrzeli nad Świdwie, więc zrobiliśmy jeszcze "szufladkę" do rezerwatu.
Na polnej drodze:
Muchomorek mały stoi sobie sam ...
Kanał melioracyjny nad Świdwiem - niestety widoków na jezioro z powodu zakazu wstępu na wieżę obserwacyjną - brak.
Wróciliśmy betonową patatajką z Węgornika, z której skręciliśmy w drogę z płyt jumbo przez jezioro Ogólne. Na mostku na Gunicy ubywa metalowych przęseł - złomiarze?
Droga nad Ogólne:
Nad jeziorem:
Ta czarna chmura z przedostatniego zdjęcia dogoniła nas na dwa kilometry przed domem i poczęstowała nas na koniec wycieczki obfitą "pompą". I znów dotarliśmy do domu przemoczeni!
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
22.88 km (15.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Niezbyt udana wycieczka z Blankensee
Mieliśmy dziś w planie z Darkiem dłuższą wycieczkę rowerową po przygranicznych terenach, dlatego podjechaliśmy autem na parking w Blankensee. Październik mieni się i po polskiej i po niemieckiej stronie pięknymi kolorami jesieni:
Było trochę po godzinie jedenastej i już nieco się ociepliło po chłodnym poranku. Gdy wysiedliśmy z auta, spadły pierwsze krople deszczu, a za moment rozpadało się na dobre. Przeczekaliśmy w aucie pierwszą falę opadów i koło dwunastej ruszyliśmy rowerami. Jeszcze na obrzeżach Blankensee dopadł nas znów deszcz.
Schowaliśmy się pod daszkiem na kolejne długie minuty. Raczej nic nie wyjdzie z naszych planów - postanowiliśmy skrócić trasę i przynajmniej zrobić kółko po okolicy. Do Plöwen momentami mżyło, momentami nie, ogólnie to ponuro.
W lesie za Plöwen dopadła nas porządna i zimna ulewa. Nawet nie bardzo było się gdzie schować. Przeczekaliśmy trochę pod drzewem.
Gdy dojechaliśmy z powrotem do Blankensee pogoda trochę się poprawiła, ale byliśmy mokrzy i zziębnięci, więc spakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do domu. Po drodze - od Dobrej znów padało. Popołudniu trochę więcej przejaśnień, choć też przelotnie padało - na rower nie chciało mi się już iść, ale byłam na długim spacerze z psem - ja zebrałam trochę grzybów, a pies - patyków.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Było trochę po godzinie jedenastej i już nieco się ociepliło po chłodnym poranku. Gdy wysiedliśmy z auta, spadły pierwsze krople deszczu, a za moment rozpadało się na dobre. Przeczekaliśmy w aucie pierwszą falę opadów i koło dwunastej ruszyliśmy rowerami. Jeszcze na obrzeżach Blankensee dopadł nas znów deszcz.
Schowaliśmy się pod daszkiem na kolejne długie minuty. Raczej nic nie wyjdzie z naszych planów - postanowiliśmy skrócić trasę i przynajmniej zrobić kółko po okolicy. Do Plöwen momentami mżyło, momentami nie, ogólnie to ponuro.
W lesie za Plöwen dopadła nas porządna i zimna ulewa. Nawet nie bardzo było się gdzie schować. Przeczekaliśmy trochę pod drzewem.
Gdy dojechaliśmy z powrotem do Blankensee pogoda trochę się poprawiła, ale byliśmy mokrzy i zziębnięci, więc spakowaliśmy się do auta i wróciliśmy do domu. Po drodze - od Dobrej znów padało. Popołudniu trochę więcej przejaśnień, choć też przelotnie padało - na rower nie chciało mi się już iść, ale byłam na długim spacerze z psem - ja zebrałam trochę grzybów, a pies - patyków.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
17.66 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do Altwarp - póki można
Niedziela, 11 października 2020 | dodano: 11.10.2020Kategoria trekking, Meklemburgia-Pomorze, koło domu
Minął cały tydzień od ostatniej rowerowej wycieczki - albo pogoda nie taka, albo dzień już krótki. Dzisiaj trochę nadrobiliśmy rundką do Altwarp, ale było zimno, sporo zimniej niż w ostatnich dniach. Rano termometr pokazywał +4 stopnie, a w ciągu dnia było chyba nie więcej niż 10-11 stopni i raczej pochmurna pogoda. Jeszcze wczoraj poszłam pobiegać na krótki rękaw, a dzisiaj wyciągnęliśmy z Darkiem rękawiczki, kominy, bieliznę termiczną i ciepłe spodnie. Nie da się ukryć, że to już jesień.
Na szosie do Dobieszczyna dzisiaj istna autostrada, wszystko przez grzybiarzy, którzy tłumnie ruszyli do lasów. Po niemieckiej stronie znacznie spokojniej, a tym bardziej, gdy w Hintersee skręciliśmy z drogi na szlak rowerowy do Rieth:
W lesie jeszcze bardzo zielono, ale pewnie się to zmieni po kilku zimnych nocach.
Rieth senne jak zwykle, choć jednak widać, że w Niemczech zaczęły się ferie jesienne, bo pokoje do wynajęcia zajęte, w knajpkach trochę ruchu i gdzie nie gdzie widać spacerowiczów. Na przystanku przerobionym na czytelnię plakat zachęca do szczepień przeciwko grypie.
Jedziemy DDR-ką po wale przeciwpowodziowym. W oddali widać wody Jeziora Nowowarpnieńskiego:
Nie byliśmy tutaj prawie półtora roku. Ech, cholerne zamknięcie granic. Czy wkrótce znowu nas to czeka?
Fajna trasa przez Vogelsang-Warsin do Altwarp, gdzie robimy sobie postój nad wodą. Dobrze, że tym razem zamiast zimnego napoju zabrałam termos z herbatą. Na horyzoncie widać zarys panoramy Nowego Warpna. Pogoda chwilowo poprawia się, a nawet mamy trochę słońca.
Darek prowadzi rower ścieżką przy wydmach śródlądowych w Altwarp:
Wracamy Doliną Jałowców (Wacholdertal), przez którą prowadzi pieszy szlak - miejscami drogą gruntową, a fragmentami starym brukiem. Na uboczu doliny jest też wojenny cmentarz radziecki, który odwiedziliśmy parę lat temu, ale dzisiaj nie zajeżdżamy tam.
Wracamy do Rieth, tym razem kierując się na graniczny mostek.
Tabliczka informująca o tym, że do 1945 roku przebiegała tędy - przez mostek - linia kolejki wąskotorowej z Nowego Warpna do Stobna:
Na szosie z Nowego Warpna do Dobieszczyna i dalej w kierunku Szczecina wciąż duży ruch. A jeszcze za Dobieszczynem dopada nas deszcz - na szczęście przelotny. Uciekamy przed samochodami w szutrową drogę przez las. Jest trochę dalej, ale spokojniej.
W domu jesteśmy po 16-tej - trochę zmarznięci, ale zadowoleni z wycieczki.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na szosie do Dobieszczyna dzisiaj istna autostrada, wszystko przez grzybiarzy, którzy tłumnie ruszyli do lasów. Po niemieckiej stronie znacznie spokojniej, a tym bardziej, gdy w Hintersee skręciliśmy z drogi na szlak rowerowy do Rieth:
W lesie jeszcze bardzo zielono, ale pewnie się to zmieni po kilku zimnych nocach.
Rieth senne jak zwykle, choć jednak widać, że w Niemczech zaczęły się ferie jesienne, bo pokoje do wynajęcia zajęte, w knajpkach trochę ruchu i gdzie nie gdzie widać spacerowiczów. Na przystanku przerobionym na czytelnię plakat zachęca do szczepień przeciwko grypie.
Jedziemy DDR-ką po wale przeciwpowodziowym. W oddali widać wody Jeziora Nowowarpnieńskiego:
Nie byliśmy tutaj prawie półtora roku. Ech, cholerne zamknięcie granic. Czy wkrótce znowu nas to czeka?
Fajna trasa przez Vogelsang-Warsin do Altwarp, gdzie robimy sobie postój nad wodą. Dobrze, że tym razem zamiast zimnego napoju zabrałam termos z herbatą. Na horyzoncie widać zarys panoramy Nowego Warpna. Pogoda chwilowo poprawia się, a nawet mamy trochę słońca.
Darek prowadzi rower ścieżką przy wydmach śródlądowych w Altwarp:
Wracamy Doliną Jałowców (Wacholdertal), przez którą prowadzi pieszy szlak - miejscami drogą gruntową, a fragmentami starym brukiem. Na uboczu doliny jest też wojenny cmentarz radziecki, który odwiedziliśmy parę lat temu, ale dzisiaj nie zajeżdżamy tam.
Wracamy do Rieth, tym razem kierując się na graniczny mostek.
Tabliczka informująca o tym, że do 1945 roku przebiegała tędy - przez mostek - linia kolejki wąskotorowej z Nowego Warpna do Stobna:
Na szosie z Nowego Warpna do Dobieszczyna i dalej w kierunku Szczecina wciąż duży ruch. A jeszcze za Dobieszczynem dopada nas deszcz - na szczęście przelotny. Uciekamy przed samochodami w szutrową drogę przez las. Jest trochę dalej, ale spokojniej.
W domu jesteśmy po 16-tej - trochę zmarznięci, ale zadowoleni z wycieczki.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
89.00 km (25.00 km teren), czas: 05:18 h, avg:16.79 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)