Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 5: Dookoła Ossiacher See i wycieczka na Gerlitzen

Środa, 26 sierpnia 2020 | dodano: 01.10.2020Kategoria Austria, Karyntia, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Alpy
Po czterech intensywnych dniach zakwasy i „zmęczenie materiału” trochę już dawały się nam we znaki. Kolejny dzień potraktowaliśmy więc nieco ulgowo i zaplanowaliśmy krótszą, bo około pięćdziesięciokilometrową wycieczkę rowerową wokół jeziora Ossiacher See, znajdującego się blisko Villach oraz letnią eksplorację następnej narciarskiej góry – Gerlitzen, wznoszącej się nad brzegiem jeziora.

Gerlitzen w lecie jest mekką paralotniarzy. Najpierw mieliśmy okazję podziwiać lądowisko u stóp góry.

A potem wjechaliśmy gondolą i wyciągiem na szczyt góry, skąd paralotnie startują:



Panorama ze szczytu jest imponująca – i to w każdą stronę. Na północy bielą się śniegiem Wysokie Taury:

Na południowym zachodzie widać ośrodek Dreiländerecke, który odwiedziliśmy poprzedniego dnia oraz Alpy Julijskie



A na południowym wschodzie – jezioro Wörthersee i pasmo Karawanken

W zimie pełno tu śniegu i narciarzy, a teraz - kwiatuszki i pyszne czarne jagody.



Jeszcze chwila i jesteśmy znów przy jeziorze. Objeżdżamy na drugą stronę w nadziei, że uda nam się znaleźć jakieś mniej skomercjalizowane zejście do wody, ale w końcu lądujemy na trawiastej plaży przy restauracji.





Kąpiel późnym popołudniem w krystalicznej wodzie górskiego jeziora mimo wszystko przyjemna. Temperatura wody – na pewno wciąż powyżej 20 stopni, a jeszcze kilka dni wcześniej było to 26 stopni! Ponownie kończymy dzień spacerem i kolacją na starówce Villach.





I jeszcze mapka rowerowej części wycieczki:

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 52.00 km (0.00 km teren), czas: 05:51 h, avg:8.89 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 4: Doliną Gail z Hermagoru do Arnoldstein

Wtorek, 25 sierpnia 2020 | dodano: 29.09.2020Kategoria Austria, Karyntia, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Alpy
Rano, po pysznym śniadaniu, opuszczamy gościnny pensjonat w Watschig. Może wrócimy tu kiedyś zimą, aby pojeździć na nartach w Nassfeld?
Przejeżdżamy jeszcze raz przez Hermagor, kierując się w stronę jeziora Presseger See. Wschodni i zachodni brzeg porastają trzcinowiska, które są siedliskiem ptactwa. Wygląda trochę jak w rezerwacie Świdwie, niedaleko którego mieszkam – ale tylko trochę. Ech, szkoda, że na Pomorzu brak takich wspaniałych gór, które piętrzą się po obu stronach doliny Gail!

Brzeg południowy jeziora to piesza ścieżka, nieco wyniesiona nad linię brzegową, a przez to bardzo widokowa. Prowadzimy rowery i podziwiamy krajobraz



Rzeka Gail po ostatnich opadach przybrała brunatny kolor i płynie szerokim korytem, nie przypominając górskiego potoku z poprzedniego dnia:

Mijamy uroczą wioskę Vorderberg, gdzie zatrzymujemy się na radlerka w tamtejszym Gasthofie. Pogoda cudowna – ciepło, ale nie upalnie, świeci słoneczko i piękne krajobrazy dookoła.





Z błogostanu w dolinie Gail wytrąca nas następny odcinek – do Arnoldstein. W miarę płaską ścieżkę rowerową zamieniamy na podjazd mniej lub bardziej ruchliwymi drogami.
W Arnoldstein robimy zakupy na lunch i na chwilkę zatrzymujemy się na moście, nieco zdziwieni górniczymi tradycjami miasteczka. Mianowicie kiedyś istniała tutaj duża huta ołowiu.

Teraz powyżej miejscowości mieści się niewielki ośrodek narciarski Dreiländerecke (Trójstyk) - widoczny w tle za górniczą wieżą, a wyciąg krzesełkowy jest czynny również latem. Dlaczego Trójstyk? Bo spotykają się w tym miejscu granice Austrii, Włoch i Słowenii. Jest to równocześnie punkt, w którym spotykają się trzy największe grupy językowe Europy - germańska, romańska i słowiańska.
Aby się tam dostać, trzeba pokonać podjazd – morderczo stromy w początkowym odcinku. To jedyne miejsce, gdzie musiałam zsiadać z roweru i pchać go razem z sakwami pod górę, mając nadzieję, że widoki na górze będą warte tego trudu.
Przypinamy rowery w stojaku przy budynku kas, a sakwy zostawiamy na przechowanie u wyciągowego. Trochę archaiczną trzyosobową kanapą wciągamy się na górę. Jest ciepło, słonecznie, więc przyjemnie się nieśpiesznie jedzie podziwiając widoki. Ale pewnie w mroźne, zimowe dni można przymarznąć w czasie takiej długiej jazdy wolnym krzesełkiem.

Z górnej stacji krzesełka podchodzimy kilka kroków na polanę. Lunch w takiej scenerii to sama przyjemność – za nami słoweńskie Alpy Julijskie …

Widok na górną stację wyciągu krzesełkowego, górską gastronomię oraz na grzbiet Dobratsch, górujący nad doliną Gail:

Jest i trójstyk ...

... a przy nim ekspozycje ukazujące, jak granica wyglądała w czasach przed Schengen i przed przystąpieniem Austrii do Unii. Obecnie, gdy znów granice się zamykają z powodu pandemii, ta ekspozycja napełnia nas trochę smutkiem. 

Granica ze Słowenią zagrodzona jest kolczastym drutem, tylko przy samym trójstyku – tam skąd odchodzą piesze i rowerowe szlaki do Kranjskiej Gory – jest swobodne przejście. Stąd niedaleko też do Planicy, gdzie co roku w marcu rozgrywane są ostatnie zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich.

Trzeba jednak pilnować czasu i zjechać w dół przed siedemnastą, żeby odebrać bagaże z dolnej stacji. Dalej – do Villach – jedziemy fragmentem długodystansowego szlaku Alpe-Adria-Radweg, prowadzącego z Salzburga do Triestu. Kto wie, może kiedyś zrobimy całość?
Znajdujemy nocleg blisko centrum, na tyle wygodny, że postanawiamy zatrzymać się na dwa kolejne i w następne dni pojeździć po okolicy „na lekko”, bez sakw. Dzień kończymy spacerem po starówce i kolacją we włoskiej knajpce.
Wieczorne impresje z Villach:



I dwie mapki rowerowych odcinków wycieczki:

[cdn.] Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 75.60 km (0.00 km teren), czas: 05:50 h, avg:12.96 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 3: Garnitzenklamm

Poniedziałek, 24 sierpnia 2020 | dodano: 29.09.2020Kategoria Austria, Karyntia, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Alpy
Po całonocnym i porannym deszczu zapowiadało się okno pogodowe - kilka godzin w ciągu dnia. Wybraliśmy się na pieszą wycieczkę do wąwozu Garnitzenklamm, w okolicach Hermagoru. Do wąwozu dojechaliśmy rowerami (ok. 6,5 km w jedną stronę), a w drodze powrotnej jeszcze zahaczyliśmy o Hermagor na zakupy i rozejrzeć się w miasteczku. Dlatego kilometraż rowerowy jest taki skromny.
Cały wąwóz to 4,5 kilometra pieszego szlaku, podzielonych na 4 odcinki - można robić krótsze pętle albo przejść cały wąwóz. Na szlaku jest 9 mostków, liny, klamry, drabinki i wspaniały spektakl, tworzony przez wodę, skały i alpejską roślinność. Kilka zdjęć - proszę bardzo:









Trzy pierwsze odcinki szlaku są jednokierunkowe, więc wraca się inną drogą, natomiast ostatni - najtrudniejszy - jest dwukierunkowy. Trzeba by wrócić "z górki" po linach, skałach i klamrach. Akurat tam niespecjalnie robiłam zdjęcia, bo była pełna koncentracja na wędrówce. Wyjście z doliny jednak jest, więc Darek wymyślił "skrót" innym szlakiem i zamiast 5 godzin - gdybyśmy zawrócili - wędrowaliśmy 7. Ale nawet było ładnie i pogoda - wbrew zapowiedziom - poprawiła się. Wyszło nam prawie 17 km.
Bacówka Kühweger Alm:

Widok na dolinę Gail z góry:

Milka?

I urocza para osiołków na alpejskiej hali ...

Pod wieczór jeszcze zajrzeliśmy rowerami do Hermagoru - zakupy, bankomat, takie tam. Miasteczko ładne, ale jakoś nie wybitnie. Jest jedna główna ulica Hauptstraße i tyle.

Rowerowa mapka popołudniowa:

Mieliśmy szczęście ze zwiedzaniem tego pięknego wąwozu - w kolejną sobotę i niedzielę Karyntię nawiedziły ogromne ulewy. Potok Garnitzenbach, płynący w kanionie wezbrał do tego stopnia, że zerwał mostki i poważnie uszkodził szlak. Do końca sezonu wąwóz będzie zamknięty dla turystów. Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 18.30 km (0.00 km teren), czas: 01:27 h, avg:12.62 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 2: Z Lienzu w okolice Hermagoru

Niedziela, 23 sierpnia 2020 | dodano: 27.09.2020Kategoria Austria, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Tyrol Wschodni, Karyntia, Alpy
Wczesna pobudka w niedzielę i już parę minut po ósmej ruszamy rowerami, spakowani z sakwami.
Drawa po sobotnich opadach ma kolor kawy z mlekiem, jesteśmy też pod wrażeniem, jak potężną rzeką zrobiła się na przestrzeni ok. 50 km.
Poranne widoczki z przedmieści Lienzu:





Trafiłamy też na cmentarz kozacki w dzielnicy Peggetz i tablicę upamiętniającą masakrę Kozaków w Lienzu z 1945 r. (masowe samobójstwa kolaborujących z III Rzeszą oddziałów kozackich i ich rodzin, które przedarły się wraz z rodzinami do Austrii i zostały przez Brytyjczyków dość bezwzględnie wydane na brutalną deportację do ZSRR).

Na moście w Nikolsdorfie opuszczmy Tyrol Wschodni i wjeżdżamy do Karyntii. Na zdjęciu Darek i nasz kolega Wojtek z Krakowa:



Chwilę zatrzymujemy się w Oberdrauburgu, aby odpocząć na historycznej starówce przed długim podjazdem.

Przed nami Gailbergsattel - 6,5 kilometra wspinaczki serpentynami na 982 m npm, aby przedostać się przez przełęcz z Doliny Drawy do doliny Gail. Ruch jest średni, sporo motocyklistów w słoneczną niedzielę, ale na szczęście nie jest upalnie, a droga jest szeroka i co jakiś czas można złapać oddech w zatoczkach. Z pełnym obciążeniem z sakwami jest to wyzwanie, ale dałam radę.
Oberdrauburg z trasy:

Na górze zasłużony odpoczynek przy pysznym, jeszcze ciepłym apfelstrudlu i szklance radlera:





Teraz już tylko długi zjazd z górki do Kötschach-Mauthen. Na tutejszym kempingu zaopatrujemy się w kartę turystyczną Kärnten Card, dzięki której będziemy korzystać ze zniżek i gratisów przy różnych, czekających nas atrakcjach.
Teraz będziemy jechać szlakiem R3 (Karnischer Radweg), wzdłuż Gail.
Most na rzece Gail:

I ciekawe miejsce tuż za Mauthen, gdzie do Gail wpływa potok o zupełnie innej barwie wody. Zrobiło się tak ... patriotycznie ;-)

Po lewej stronie mamy szczyt Reißkofel (2371 m), a wokół szeroką dolinę rzeki Gail



W oddali rysuje się kontur szczytu Dobratsch (2166 m)

Mijamy karynckie wioski, czasem coś nas zadziwi. Na przykład taka rzeźba w ogródku - robi wrażenie!

Gonią nas niestety czarne chmury. Po prawej rozpoznaję Tropölach i ośrodek narciarski Nassfeld-Hermagor.

Przed deszczem chronimy się w barze dla rowerzystów, ale jest już późne popołudnie, a pogoda wcale nie chce się poprawiać.

Zagadujemy właściciela baru o nocleg, a on kieruje nas do pobliskiej wioski - Watschig. To kilka km od miasteczka Hermagor, do którego chcieliśmy dojechać. Kończymy więc dzień w sympatycznym pensjonacie w Watschig, prowadzonym przez sympatyczną rodzinę Węgrów. Pyszna ciepła kolacja zdecydowanie poprawia nam humor.

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 76.50 km (0.00 km teren), czas: 05:57 h, avg:12.86 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 1: od źródeł Drawy do Lienzu

Sobota, 22 sierpnia 2020 | dodano: 27.09.2020Kategoria Austria, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, trekking, Tyrol Wschodni, Włochy, Alpy
Rano dojechali samochodem nasi znajomi z Krakowa. Chwila na przywitanie się, przestawienie samochodów, ogarnięcie rowerów i ruszamy w drogę. Postanawiamy na pierwszy, pięćdziesięciokilometrowy odcinek szlaku Drauradweg (wzdłuż rzeki Drawy) podjechać pociągiem i zrobić go na lekko, bez sakw, bo nasz pensjonat, gdzie zostawiamy na tydzień auta, jest położony prawie przy samej DDR-ce i będziemy tam i tak przejeżdżać.
Źródła Drawy biją w Tyrolu Południowym, między miasteczkami Toblach (Dobiacco) i Innichen (San Candido). Ten włoski region jest dwujęzyczny - dlatego wszystkie nazwy miejscowości podawane są po włosku i po niemiecku i stąd zaczynamy naszą rowerową włóczęgę.
A ściślej mówiąc prologiem była godzinna podróż pociągiem z Lienz do Innichen. Dojazd z naszego pensjonatu na dworzec w Lienzu to niecałe 3 km, ale przez remont dworca wpadliśmy na peron dosłownie w ostatniej chwili, chcąc zdążyć na pociąg o 9.11.
Pociągi jeżdżą co godzinę, na Osttirol Ticket (tani bilet regionalny) można się zabrać właśnie najdalej do Innichen. Niecałe 60 euro za 4 osoby z rowerami. Również w wagonie wszystkie informacje są w dwóch językach, natomiast dyscyplina maseczkowa - podobna jak u nas. Większość nosi, niektórzy pod nosem, a niektórzy ściągają ukradkiem. Na szczęście nie ma tłoku w wagonie.
Pandemiczna podróż pociągiem:



W lesie ponad Innichen odnajdujemy źródło Drawy:

Jest upalny, sierpniowy dzień, a przy szemrzącej wodzie miło się siedzi. Ale nie przyjechaliśmy tutaj siedzieć! No to w drogę!
Początkowy odcinek do Innichen prowadzi szutrową drogą przez las.
Ta okolica to region 3 Zinnen, w zimie bardzo lubiany i ceniony przez narciarzy. Wyciąg i stok narciarski Haunold w letniej odsłonie:

Zjeżdżamy do miasteczka. Chciałabym kupić mapę, ale w informacji turystycznej sjesta i przerwa. No, trudno. Za to na deptaku - życie kwitnie!


Trochę przypadkiem odkrywamy bardzo piękny, zabytkowy cmentarz przy dawnym kościele benedyktynów:



Dalej szlak wiedzie przy linii kolejowej, którą jechaliśmy wcześniej, a od Vierschach (Versaccio) - przy rzece.

Tylko zmiana oznaczeń Drauradweg sygnalizuje, że przekroczyliśmy granicę włosko-austriacką. Nieco bokiem mijamy Sillian - to również jest ośrodek sportów zimowych.

Drawa, zamek i piękna góra na narty - oto Sillian:

A tak wygląda droga dla rowerów:

Jazda jest prawie bez pedałowania, niemal cały czas lekko z górki. Trochę szutru, trochę asfaltu. Sporo rodzin z dziećmi, również w przyczepkach.

Dojeżdżamy do Lienzu. Tutaj przepak na parkingu - zabieramy sakwy z aut, przerwa na coś do jedzenia i ... nad pasmem Zettersfeld zbierają się czarne, burzowe chmury, zrywa wichura i grzmi. Chowamy się gdzieś pod dachem miejskiej pływalni, chcemy przeczekać i jechać dalej do Oberdrauburga. Przed nami łopoczą flagi z hasłem reklamowym: "Lienz - miasto słońca". No, rzeczywiście!

Po godzinie czekania odechciewa się nam dalszej jazdy. Dzwonię do właścicielki pensjonatu, gdzie spędziliśmy ostatnie dwie noce. Tak - ma dwa pokoje, bo ktoś zrezygnował z rezerwacji. Super! Gdy dojeżdżamy deszcz przechodzi w grad.
Pierwszego dnia udało się przejechać tylko 55 km. Wieczór kończymy we czwórkę z nadzieją, że następnego dnia pogoda pozwoli na więcej.
[cdn.] 

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 55.50 km (0.00 km teren), czas: 04:17 h, avg:12.96 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Tyrol Wschodni i Karyntia rowerem. Dzień 0: Wędrówka w Dolomitach Lienzkich

Piątek, 21 sierpnia 2020 | dodano: 21.09.2020Kategoria Austria, Tyrol Wschodni, Wędrówki piesze, Osttirol i Karyntia rowerem 2020, Alpy
Dziś mija miesiąc od naszej wyprawy w Alpy w południowej Austrii (z małym włoskim akcentem). Wakacji w drodze, głównie rowerowej - doliną Drawy i Gail, ale nie tylko. Bo grzechem byłoby nie wybrać się na piesze szlaki, będąc w tak wspaniałych górach. Zapraszam do retrospektywnej lektury wspomnień z Tyrolu i słonecznej Karyntii!
Decyzja o celu podróży zapadła dosłownie półtora tygodnia przed naszym wyjazdem. Od dłuższego czasu śledziłam rozwój sytuacji pandemicznej z nadzieją, że koronawirus pozwoli nam jednak zrealizować marzenia o rowerowej wyrypie w alpejskiej scenerii. Narada telefoniczna z zaprzyjaźnioną parą z Krakowa, z którą po raz kolejny spędzamy kolarski urlop, ocena ryzyka (niewielkiego wówczas) i postanowione - jedziemy do Austrii!  
I tak we czwartek, 20 sierpnia, po całym dniu jazdy autem dotarliśmy do Lienzu, w Tyrolu Wschodnim. Tutaj mieliśmy zarezerwowane lokum na początek i koniec naszej wycieczki i wstępnie umówioną możliwość pozostawienia samochodu. Dlaczego Lienz? Z powodów logistycznych - po pierwsze dobra baza wypadowa w góry, a po drugie chcieliśmy zrobić pętlę wykorzystując szlak Drauradweg, czyli wzdłuż Drawy. Oczywiście nie TEJ Drawy, którą znamy i lubimy w Zachodniopomorskiem, ale TAMTEJ - większej, zaczynającej swój bieg jako Drava we Włoszech, potem płynącej jako Drau w Austrii i ponownie jako Drava na Bałkanach. A że poniżej Lienzu ma Drawa dość łagodny spadek, to można tamtędy jechać w obu kierunkach i wrócić w miejsce startu.
Ponieważ znajomi mieli dojechać w sobotę rano, to w piątek rowery zostały w garażu, a my z Darkiem wybraliśmy się na pieszą wędrówkę, robiąc pętlę w Dolomitach Lienzkich. Zaczynaliśmy przy schronisku Dolomitenhütte, następnie doliną Laserz do następnego schroniska - Karlsbaderhütte, potem przejście pasażem Kerschbaumtörl do doliny Kerschbaumtal (kolejne schronisko) i na koniec podejście do Dolomitenhütte.  
Schronisko Dolomitenhütte:

Na tarasie schroniska z widokiem na Spitzkofel 2718 m:

Wędrujemy doliną Laserz. Słońce wynurza się zza gór, będzie nam dogrzewać cały dzień.

W oddali widać pasaż Kerschbaumtörl, na który wkrótce będziemy się wspinać, a na pierwszym planie tablica upamiętniająca jednego z przewodników-pionierów turystyki górskiej:

Za schroniskiem Karlsbaderhütte schowały się dwa urokliwe jeziorka - Laserzseen. Pięknie jak nad Morskim Okiem, ale na szczęście niewiele osób.

Dalej czeka nas wspinaczka na przełęcz, ale po drodze fantastyczne widoki na grupę Großvenedigera - to te ośnieżone trzytysięczniki na horyzoncie
IMG_20200821_111027.thumb.jpg.6e8a2ae21ae2be965bd9174b3dd20681.jpg
Droga na przełęcz szybko się kończy. Jesteśmy!
IMG_20200821_132604.thumb.jpg.29f34eb4a17f5bc69434a2de77e7c8f1.jpg
Dalej schodzimy w dolinę Kerschbaumtal i na obiad do schroniska Kerschbaumeralm:
IMG_20200821_143401.thumb.jpg.b90de2aa938cb9cbed1d0d788331b8f9.jpg
Schodzimy w dół doliną Kerschbaum wzdłuż potoku ...
IMG_20200821_154455.thumb.jpg.3bd95268cdfa2171f60e3848b41a0185.jpg
w stronę Klammbrückl - mostu nad głębokim na 33 m kanionem, wydrążonym przez potok w skale.
IMG_20200821_171020.thumb.jpg.d797c34cdf5972dc7b1861565fb317af.jpg
A potem - najpierw malowniczą, a potem już tylko stromą ścieżką przez las do Dolomitenhütte, gdzie stoi nasze auto. Zbocze w słońcu, wiatru ani krztyny. Strasznie gorąco i pot zalewa twarz. Dzień kończymy na tarasie przy szklaneczce radlera. Za nami ponad 22 km szlaku i blisko 1500 m przewyższenia. Warto było!

Rower: Dane wycieczki: 22.19 km (22.19 km teren), czas: 07:13 h, avg:3.07 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Bierzwnik - lasy, jeziora i cystersi

Niedziela, 16 sierpnia 2020 | dodano: 16.08.2020Kategoria koło Dominikowa, Zachodniopomorskie
Niedzielna wycieczka z Darkiem była trochę zainspirowana jednym z ostatnich wpisów użytkownika anesz88, który chyba jednak zlikwidował konto na bikestats (szkoda bardzo!). Obraliśmy kierunek dawno przez nas nie wybierany, a na pewno nie w tym kilometrażu.
Wyruszyliśmy rano, krótko po dziewiątej, gdy upał jeszcze nie był tak dokuczliwy. Odcinek do Barnimia znamy chyba na pamięć - nic nowego. Tradycyjnie zatrzymaliśmy się na moście na Drawie. Pusto tu jeszcze o tej porze, żadnych kajakarzy, a może po prostu druga połowa sierpnia to już mniejsze oblężenie? Trzeba zapamiętać, bo - jak widać po ostatnim tygodniu - jest szansa na pogodę-sztos bez tłumów na rzece.
 Dalej pojechaliśmy gruntową drogą do Brzezin, która niestety po ostatnich suszach zamieniła się w istną pustynię! 9 kilometrów mordęgi w piachu - albo pchanie roweru, albo ostrożne wybieranie drogi i ciągłe uślizgi koła na sypkim podłożu. Tragedia - miałam chwile zwątpienia i padło parę niecenzuralnych słów. Żałowałam, że nie wybraliśmy objazdu przez Drawno i Kiełpino. Nadłożylibyśmy drogi, ale czasowo z pewnością bylibyśmy do przodu.

Na pocieszenie mieliśmy trochę kwitnących wrzosów na poboczu:

Z ulgą powitaliśmy Brzeziny i czynny sklep, w którym zregenerowaliśmy siły przy radlerze i trochę podsuszonych rogalikach z marmoladą. W wiosce jest ciekawy kościół z muru pruskiego i pałac, w którym mieści się DPS:



Kolejny odcinek to asfaltowa, boczna droga do Zieleniewa - ładna i przyjemna do jazdy, oraz fragment DW 160 z Zieleniewa do Bierzwnika, będący częścią drogi wojewódzkiej z Choszczna do Drezdenka. Tutaj mija nas kilku kolarzy na szosówkach, ale ogólnie ruch nie jest duży i jedzie się dobrze.
Wkrótce dojeżdżamy do celu naszej wycieczki - Bierzwnika, ze średniowiecznym zespołem klasztornym cystersów z XIV w. Gotyckie budowle sakralne robią wrażenie:



I jeszcze wnętrze kościoła:

Obok znajdują się również ruiny browaru klasztornego, w których niestety zamiast kadzi - rośnie sobie zagajnik. Tak więc zamiast piwa - tylko chwila zadumy.

Klasztor leży nad jeziorem Kuchta, do którego schodzimy - znajdując urocze źródełko z płaskorzeźbą trzech ryb, symbolizujących Trójcę Świętą. Podobno woda z tego źródełka kiedyś była wykorzystywana przez pracowitych cystersów do produkcji w browarze.



Jest i drewniana promenada z widokiem na miasteczko:



Z Bierzwnika skręcamy w boczną, asfaltową drogę do Wygonu. Po drodze zaglądamy w Łasku nad jezioro Wielkie Wyrwy, znajdując urokliwą małą plażyczkę i miejsce do kąpieli. Oprócz nas - trzy towarzystwa kocykowe z dziećmi i psami, spokojnie i sielsko. Jezioro Wielkie Wyrwy (zwane też Przytoczno) ma kształt sporej podkowy i jest tam rezerwat przyrody.

Nie możemy oprzeć się pokusie i wskakujemy do cudownie ciepłej i przejrzystej wody. Co za przyjemność!
Następnie mijamy wioskę Łasko i Wygon, gdzie przy tartaku kończy się asfalt. Dalej pojedziemy kocimi łbami aż do Zatomia - na szczęście na całej długości jest szersze lub węższe pobocze i udaje się przejechać skrajem, nie gubiąc po drodze wszystkich plomb z zębów:

Wśród leśnych ostępów ukrytych jest kilka kolejnych jezior - Piaski, Kołki, Rokiet - i miejsca biwakowe. Zaglądamy nad jezioro Kołki z krystalicznie czystą wodą:

Za Zatomiem po raz drugi przekraczamy Drawę - stąd już tylko 9 km na naszą działkę.

Rower:rower działkowy Dane wycieczki: 68.20 km (19.00 km teren), czas: 05:17 h, avg:12.91 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Nad jezioro Mąkowarskie

Sobota, 15 sierpnia 2020 | dodano: 15.08.2020Kategoria koło Dominikowa, Zachodniopomorskie
Dziś kolejny rowerowy przerywnik od "działka-office", a właściwie to Darek wyciągnął mnie po południu na wycieczkę, gdy upał troszeczkę zelżał. Postanowiliśmy zajrzeć nad jezioro Mąkowarskie, nad którym dawno nie byliśmy - co najmniej dwa lata, jeśli nie trzy. Niby nie jest daleko, bo 11 km, ale droga jest terenowa i przy takiej suszy, jak obecnie, dość piaszczysta.
Zazwyczaj na leśnym parkingu i miejscu biwakowym nad jeziorem jest pusto, ale dzisiaj sporo ludzi plażowało i było bardzo gwarno - mimo, że byliśmy raczej późno, bo około 17.30.

Stwierdziliśmy, że w takim razie wykąpiemy się w naszym jeziorku, w Dominikowie wracając do domu.
Droga przez las miejscami bardzo piaszczysta i trzeba było czasami zsiąść z roweru:

Zdziwiliśmy się bardzo, że nieczynna od lat 80-tych linia kolejowa Kalisz Pomorski-Drawno jest rozebrana. Myślałam, że może będzie tu kolejny szlak rowerowy, ale obok leżą nowe podkłady kolejowe, więc nie wiem, co tu powstanie:

Wracamy przez miejscowość Dębsko, a potem skręcamy z asfaltu w szutrówkę przez las - drogę dla leśników z nadleśnictwa Kalisz Pomorski, która doprowadza nas prosto do jeziora w Dominikowie:

Na koniec wycieczki faktycznie pluskamy się w jeziorze. Mimo wieczora na plaży jest mnóstwo ludzi, młodzież puszcza głośno muzykę, a na polu namiotowym zaczynają się wieczorne imprezy. Popływaliśmy w cudownie ciepłej wodzie, ale dość szybko zwinęliśmy się na naszą działkę, gdzie mamy święty spokój.
Mapka trochę skrócona, bo zapis skończył się nad jeziorem, a nie na działce.
Rower:rower działkowy Dane wycieczki: 22.40 km (20.00 km teren), czas: 02:01 h, avg:11.11 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Przed pracą, nad Drawę

Środa, 12 sierpnia 2020 | dodano: 12.08.2020Kategoria koło Dominikowa, Zachodniopomorskie
W tym tygodniu u mnie - działka-office. Zabrałam pudło z papierami i laptopa, bo mam do zrobienia pewną pracę, a tu mi się dobrze skupić. Darek odnawia drewnianą elewację domku, a ja sobie czytam i piszę. Ale dzisiaj stwierdziłam, że jednak muszę się poruszać trochę bardziej niż na spacerku z psem, więc oczywiście - rower. Przed południem, póki jeszcze nie ma takiego upału, nad Drawę, tym razem przez Barnimie, Borowiec, Drawnik, opłotkami Drawna, Podegrodzie i znów Barnimie. Dzisiaj w tygodniu tylko kilku kajakarzy było na rzece - ktoś tam się wodował w Barnimiu, ktoś w Drawniku, a tak to spokój, cisza. Woda w rzece - zielona, chyba z jezior, które zakwitły. Posiedziałam sobie nad rzeką, pokręciłam się, no to teraz biorę się do roboty.
Kładka nad Drawą w Podegrodziu:

Pałac w Borowcu, należący do Lasów Państwowych

Na szlaku w DPN-ie

most drogowy w Drawniku

Kapliczka w Barnimiu

I na koniec mapka
Rower:rower działkowy Dane wycieczki: 24.50 km (0.00 km teren), czas: 01:49 h, avg:13.49 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Z Prenzlau do Afryki

Sobota, 8 sierpnia 2020 | dodano: 09.08.2020Kategoria Brandenburgia, Niemcy, trekking
Sobota - chyba najgorętszy dzień tego roku. W prognozach +35 stopni, co tu robić w taki dzień? Nad morze? Nieee - na pewno będą tłumy ludzi i ogromne korki na S3. Nad jezioro? Ale dokąd? Te w pobliżu Szczecina czy Stargardu na pewno będą również bardzo oblegane, albo ostatnio zakwitły. Meklemburgia? Niestety nie da rady - wciąż obowiązuje zakaz jednodniowych wjazdów turystycznych. Gdzieś dalej? Ale dokąd? Mamy więc do wyboru godzinę drogi gdzieś za Gryfino albo w stronę Ińska, albo ... Brandenburgia!
Ale tak leżeć plackiem cały dzień w jednym miejscu? Nuuuda! To może rower? Dobra - to wymyślamy trasę taką, żeby było sporo wody i lasu i też nie za długą, bo ma być rekreacyjnie. Padło na pobliskie Prenzlau i pętlę wokół Jezior Wkrzańskich (Unteruckersee i Oberuckersee), a że to tylko 50 km to jeszcze dokręciliśmy dodatkową pętlę w kierunku południowym.
Skład ekipy - Darek, nasza sąsiadka Monika i ja. Auto zostawiamy w Prenzlau i ruszamy rundką wzdłuż Unteruckersee. Gotycka panorama Prenzlau:

Nasza trasa na sporym odcinku pokrywała się z długodystansowym szlakiem Berlin-Uznam, o czym informowały różne pomysłowe instalacje:

Szlak prowadzi tutaj asfaltową DDR-ką, pnąc się w górę i w dół. Nagrodą są widoki na taflę jeziora i sielskie krajobrazy.


Około południa dojeżdżamy do południowego skraju drugiego z jezior - Oberuckersee. Czas na odpoczynek i orzeźwiającą kąpiel w cudownie przejrzystej i chłodnej wodzie!
IMG_20200808_125948.thumb.jpg.629611dd1717adfb823229ada4bfd390.jpg
Dalej - od Stegelitz - jedziemy niestety szosą. Docieramy do węzła tras:
IMG_20200808_141017.jpg.318514066bd3b6d789d88614afbab31d.jpg
Ruch jest niestety bardzo duży i straszna patelnia. Zjeżdżamy na chwilkę w boczną drogę, bo ... no sorry, taki mamy klimat B|:
IMG_20200808_142139.jpg.a01a95f3dd825c9ef5cefdbfd08c4bdf.jpg
Po siedmiu uciążliwych kilometrach szosą docieramy do Temmen i zjeżdżamy w boczną drogę. tutaj też jest ładne jezioro:
IMG_20200808_144655.jpg.4a22ecb008998cfa050bb5db508ab9ff.jpg
Droga jest miejscami brukowana, miejscami szutrowa a miejscami gruntowa. W mijanych wioskach czas jakby się zatrzymał:
IMG_20200808_150335.jpg.7378a342b8078224331728e487a15e93.jpg



IMG_20200808_152044.jpg.670b92f905a44a1ac028c7d66f033f0d.jpg
A przy leśnym dukcie obelisk ku pamięci 30 nieznanych, młodych żołnierzy, którzy zginęli tu kilka dni przed zakończeniem wojny:
IMG_20200808_153646.jpg.11700025578d7a3743ec0ee26868bdc2.jpg
Jedziemy przez lasy i pola:
IMG_20200808_160707.jpg.6c705766f410553b901a9fada582730b.jpg
W takim upale naprawdę nie jest to bułka z masłem. Pijemy litrami, na skórze zaschnięta sól - należy nam się odpoczynek i wzmocnienie. Z ulgą zaglądamy do ogrodowego bistro pani Doritis w Stegelitz, która ugościła nas - a jakże - smakowitym bratwurstem z sałatką kartoflaną i kuflem zimnego Berlinera!
IMG_20200808_165325.jpg.9bf421799e6822a4d1870770ad504313.jpg

IMG_20200808_170105.thumb.jpg.b61f5991bf96bf8b72157644358158ca.jpg
No, teraz możemy jechać dalej! Jedziemy wschodnią stroną jezior, znów - góra-dół. Krajobraz po żniwach.
IMG_20200808_184328.jpg.474536796dcd9958410e1550f5f8afcc.jpg
Kilka kilometrów przed Prenzlau znów wskakujemy do jeziora, aby rozkoszować się cudowną, wieczorną kąpielą po długim i gorącym dniu. Gdy dojeżdżamy do miasteczka, słońce powoli chyli się ku zachodowi.
IMG_20200808_195307.jpg.d30d81c560d08aabfc7c76b5d22ff577.jpg

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 76.15 km (0.00 km teren), czas: 05:46 h, avg:13.21 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)