- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
trekking
Dystans całkowity: | 12785.00 km (w terenie 1513.00 km; 11.83%) |
Czas w ruchu: | 911:01 |
Średnia prędkość: | 13.99 km/h |
Liczba aktywności: | 264 |
Średnio na aktywność: | 48.43 km i 3h 28m |
Więcej statystyk |
Szlakiem Łaby: Dzień 2 - z Trutnova do twierdzy Josefov
Pierwszą sprawą do załatwienia tego dnia było znalezienie serwisu rowerowego w Trutnovie i naprawa sztycy w krossie koleżanki. W jednym miejscu chłopak stwierdził, że mógłby zająć się naszą awarią dopiero wieczorem, ale już w drugim facet zabrał się do roboty na poczekaniu. Kawałka sztycy, który wpadł do rury podsiodłowej i się zaklinował, nie udało się wyciągnąć, ale nowa sztyca została docięta flexem na wymiar i zamocowana. Można jechać dalej.
Warto zatrzymać się w Trutnovie na chwilę przy jednym z mostów na Upie (dopływ Łaby) i na starówce - obejrzeć ładnie położony rynek z wielkim smokiem na fasadzie ratusza. Już od rana miasto tętni życiem i przyciąga turystów.
Pierwsze skojarzenie - fontanna Neptuna. Ale co robiłby Neptun w Trutnovie? Przy bliższym poznaniu okazało się, że to nie Neptun, lecz Karkonosz - Duch Gór, a w ręku trzyma nie trójząb, ale kij wędrowca.
Jest i pomnik cysorza - Józefa II, do którego jeszcze powrócimy.
Przy dworcu kolejowym znajdujemy ciekawy, wielopoziomowy parking rowerowy z automatyczną windą.
A z dworca można dostać się pociągiem na początek Labskiej stezky we Vrchlabi, albo jeszcze wyżej - do Szpindlerowego Młyna (podobno jeżdżą w lecie cyklobusy). Dla chętnych jest jeszcze opcja wtaszczenia roweru wyciągiem na Medvedin i dojechanie do schroniska - Labskiej Boudy, a stamtąd dojście do źródeł Łaby.
U źródeł Łaby byliśmy już w lipcu, podczas naszej wędrówki Głównym Szlakiem Sudeckim.
Pozostaje nam więc teraz "odhaczyć" po kolei miasta, których herby tworzą mozaikę.
Opcja z dojazdem pociągiem do Vrchlabi niestety jakoś mi umknęła na etapie planowania trasy, bo skupiłam się nad możliwościami dotarcia rowerem nad Łabę. Z Trutnova do Vrchlabi raczej słabo, bo nie da się ominąć głównych dróg - a chcieliśmy uniknąć jazdy z sakwami w dużym ruchu samochodowym. Ale jest fajna trasa do następnego miasteczka - Hostinne.
Po drodze wioska Vlčice, w której pomieszkiwał Jan Amos Komeński i nawet ponoć pracował w bibliotece tamtejszego zamku nad swoją "Didactica magna".
Nieopodal zabytkowy i całkiem współczesny cmentarzyk koło kościoła św. Wojciecha.
Obok płaczących aniołów - taki nagrobek. Chyba rozrywkowym gościem musiał być pan Pavel Karmašek.
Na horyzoncie widoki na stoki narciarskie Černej Hory w Jańskich Łaźniach:
W Hostinnem zjeźdżamy nad Łabę, na ok. 50-tym kilometrze biegu rzeki. Od tego momentu będą nas prowadzić drogowskazy Labskiej cyklotrasy nr 2. Generalnie oznakowanie tras rowerowych w Czechach jest bardzo dobre. Szlaki - lokalne i długodystansowe - są ponumerowane, porządnie opisane i łatwo odnaleźć ich przebieg w terenie. Jakość nawierzchni jest natomiast bardzo różna. Prowadzą w większości bocznymi, mało uczęszczanymi drogami asfaltowymi, ale sporo jest fragmentów z brukiem, gruntowych czy szutrowych, zdecydowanie mniej jest typowych ścieżek dla rowerów.
Poza krótkim fragmentem w granicach miasteczka Hostinnne szlak odchodzi od rzeki, albo biegnie drogą wysoko nad zalesionym wąwozem i dopiero w okolicach zapory wodnej Les Kralovstvi ponownie prowadzi przy korycie Łaby.
Na rynku w Dvůr Králové nad Labem (znanego z ogrodu zoologicznego)
Bardziej terenowy fragment trasy przed Kuks:
Samo Kuks to barokowa perełka - kurort-rezydencja, w którym mieścił się okazały szpital sanatoryjny z ogrodem, Kuks było też ważnym ośrodkiem sztuki drukarskiej w XVII w.
Widok na szpital:
i jego ogrody:
Muzeum starodruków (prywatne):
Po muzeum oprowadzał nas jego kustosz - emerytowany profesor muzyki i historii. Człowiek wielkiej pasji i erudycji. To była prawdziwa przyjemność.
Miło się spacerowało po Kuks i jego zabytkach, ale czas upływał i trzeba było coś postanowić w sprawie noclegu, szczególnie, że na wieczór zapowiadane były burze i ulewy. Postanowiliśmy dojechać do miasteczka Jaromeř i tam coś poszukać. Niestety odbiliśmy się od jednych, drugich, trzecich drzwi ...
W końcu udało się w pobliskim Josefovie. Akurat wolny był na jedną noc apartament w dawnej oberży z XVIII wieku, z czasów, gdy - na polecenie wspomnianego już w tym wpisie cesarza Józefa II - powstawała twierdza. Dzisiaj pensjonat Wunsch prowadzi potomek mistrza kamieniarskiego, który budował fortyfikacje i sam budynek. Bardzo sympatyczny właściciel i bardzo sympatyczne miejsce.
A więcej o twierdzy Josefov - w kolejnym wpisie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Warto zatrzymać się w Trutnovie na chwilę przy jednym z mostów na Upie (dopływ Łaby) i na starówce - obejrzeć ładnie położony rynek z wielkim smokiem na fasadzie ratusza. Już od rana miasto tętni życiem i przyciąga turystów.
Pierwsze skojarzenie - fontanna Neptuna. Ale co robiłby Neptun w Trutnovie? Przy bliższym poznaniu okazało się, że to nie Neptun, lecz Karkonosz - Duch Gór, a w ręku trzyma nie trójząb, ale kij wędrowca.
Jest i pomnik cysorza - Józefa II, do którego jeszcze powrócimy.
Przy dworcu kolejowym znajdujemy ciekawy, wielopoziomowy parking rowerowy z automatyczną windą.
A z dworca można dostać się pociągiem na początek Labskiej stezky we Vrchlabi, albo jeszcze wyżej - do Szpindlerowego Młyna (podobno jeżdżą w lecie cyklobusy). Dla chętnych jest jeszcze opcja wtaszczenia roweru wyciągiem na Medvedin i dojechanie do schroniska - Labskiej Boudy, a stamtąd dojście do źródeł Łaby.
U źródeł Łaby byliśmy już w lipcu, podczas naszej wędrówki Głównym Szlakiem Sudeckim.
Pozostaje nam więc teraz "odhaczyć" po kolei miasta, których herby tworzą mozaikę.
Opcja z dojazdem pociągiem do Vrchlabi niestety jakoś mi umknęła na etapie planowania trasy, bo skupiłam się nad możliwościami dotarcia rowerem nad Łabę. Z Trutnova do Vrchlabi raczej słabo, bo nie da się ominąć głównych dróg - a chcieliśmy uniknąć jazdy z sakwami w dużym ruchu samochodowym. Ale jest fajna trasa do następnego miasteczka - Hostinne.
Po drodze wioska Vlčice, w której pomieszkiwał Jan Amos Komeński i nawet ponoć pracował w bibliotece tamtejszego zamku nad swoją "Didactica magna".
Nieopodal zabytkowy i całkiem współczesny cmentarzyk koło kościoła św. Wojciecha.
Obok płaczących aniołów - taki nagrobek. Chyba rozrywkowym gościem musiał być pan Pavel Karmašek.
Na horyzoncie widoki na stoki narciarskie Černej Hory w Jańskich Łaźniach:
W Hostinnem zjeźdżamy nad Łabę, na ok. 50-tym kilometrze biegu rzeki. Od tego momentu będą nas prowadzić drogowskazy Labskiej cyklotrasy nr 2. Generalnie oznakowanie tras rowerowych w Czechach jest bardzo dobre. Szlaki - lokalne i długodystansowe - są ponumerowane, porządnie opisane i łatwo odnaleźć ich przebieg w terenie. Jakość nawierzchni jest natomiast bardzo różna. Prowadzą w większości bocznymi, mało uczęszczanymi drogami asfaltowymi, ale sporo jest fragmentów z brukiem, gruntowych czy szutrowych, zdecydowanie mniej jest typowych ścieżek dla rowerów.
Poza krótkim fragmentem w granicach miasteczka Hostinnne szlak odchodzi od rzeki, albo biegnie drogą wysoko nad zalesionym wąwozem i dopiero w okolicach zapory wodnej Les Kralovstvi ponownie prowadzi przy korycie Łaby.
Na rynku w Dvůr Králové nad Labem (znanego z ogrodu zoologicznego)
Bardziej terenowy fragment trasy przed Kuks:
Samo Kuks to barokowa perełka - kurort-rezydencja, w którym mieścił się okazały szpital sanatoryjny z ogrodem, Kuks było też ważnym ośrodkiem sztuki drukarskiej w XVII w.
Widok na szpital:
i jego ogrody:
Muzeum starodruków (prywatne):
Po muzeum oprowadzał nas jego kustosz - emerytowany profesor muzyki i historii. Człowiek wielkiej pasji i erudycji. To była prawdziwa przyjemność.
Miło się spacerowało po Kuks i jego zabytkach, ale czas upływał i trzeba było coś postanowić w sprawie noclegu, szczególnie, że na wieczór zapowiadane były burze i ulewy. Postanowiliśmy dojechać do miasteczka Jaromeř i tam coś poszukać. Niestety odbiliśmy się od jednych, drugich, trzecich drzwi ...
W końcu udało się w pobliskim Josefovie. Akurat wolny był na jedną noc apartament w dawnej oberży z XVIII wieku, z czasów, gdy - na polecenie wspomnianego już w tym wpisie cesarza Józefa II - powstawała twierdza. Dzisiaj pensjonat Wunsch prowadzi potomek mistrza kamieniarskiego, który budował fortyfikacje i sam budynek. Bardzo sympatyczny właściciel i bardzo sympatyczne miejsce.
A więcej o twierdzy Josefov - w kolejnym wpisie.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
75.60 km (0.00 km teren), czas: 06:34 h, avg:11.51 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Łaby: Dzień 1 - z Dolnego Śląska do Czech
Niedziela, 14 sierpnia 2022 | dodano: 30.08.2022Kategoria Dolnośląskie, trekking, Łaba 2022, Czechy
Nareszcie doczekałam się tegorocznego urlopu - dwa tygodnie rowerowej laby! Wróć - nie laby, tylko Łaby.
Jest niedzielny poranek, szósta rano 14 sierpnia, w środku długiego, sierpniowego weekendu. Piękny wschód słońca.
Zaspana córka podwozi nas na dworzec, na Intercity "Matejko". Szczecin-Przemyśl to chyba najdłuższa trasa kolejowa w Polsce. My jednak jedziemy nim tylko do Wrocławia, gdzie mamy przesiadkę.
W tym roku urlop będzie "eko" - auto zostaje w domu, a my dojedziemy na start pociągiem. Benzyna droga, kryzys paliwowy, a bilety kolejowe dla dwóch osób z rowerami - przezornie kupione z miesięcznym wyprzedzeniem - do stacji Sędzisław koło Jeleniej Góry kosztowały jedynie 74,20 zł. Jakaś ekstra promocja weekendowo-grupowa, bo cena bazowa była dwa razy wyższa.
W pociągu haki na rowery (obok stojaków na narty!) i półki na sakwy.
We Wrocławiu okazuje się, że TLK z Warszawy ma półtorej godziny opóźnienia, które dalej rośnie. Udaje nam się przebukować bilety na pociąg Kolei Dolnośląskich, ale w Sędzisławiu - gdzie mieliśmy spotkać się z zaprzyjaźnioną parą z Krakowa, będziemy godzinę później. Umawiamy się więc w Kamiennej Górze, gdzie można coś zjeść przed dalszą drogą.
Okazuje się, że nasi przyjaciele mają awarię roweru - dosłownie rozsypała się sztyca siodełka. A tutaj niedziela i żaden serwis nie pracuje. Co za pech!
No nic, dojedziemy do Kamiennej Góry i zobaczymy na miejscu, jak się sprawy mają.
Gdyby jakoś udało się jakoś zablokować sztycę, która wpada do rury podsiodłowej ... Wpadam na pomysł, aby wykorzystać butelkę Cisowianki jako taki reduktor średnicy, oklejamy sztycę taśmą - i proszę!
Nie jest idealnie, bo trochę nisko, ale da się jechać. Przynajmniej te trzydzieści parę kilometrów, które mamy do pokonania tego dnia. Darek na ochotnika zamienia się z koleżanką na rower na ten dzień.
Z Kamiennej Góry jedziemy do Krzeszowa bardzo wygodną i widokową DDR-ką. Góry na razie mamy tylko na horyzoncie.
W Krzeszowie, w opactwie benedyktynek, trwają przygotowania do odpustu 15 sierpnia. Oglądamy piękny zespół klasztorny i barokowy kościół:
Dalej kierujemy się w stronę Chełmska Śląskiego. To urokliwe, nieco senne miasteczko na uboczu. Warto obejrzeć zabytkowy rynek i bardzo ciekawe, drewniane Domy Tkaczy z XVII wieku:
Za Chełmskiem zaczyna się podjazd na Urwistą w stronę granicy. Ale podjazd nie jest ani bardzo stromy, ani szczególnie długi, więc jedzie się dobrze, nawet z sakwami.
Ostatnia wioska po polskiej stronie to Okrzeszyn. Tutaj kończy się asfalt, a granicę pokonujemy szutrową drogą.
Po czeskiej stronie dojeżdżamy do szosy, która na szczęście okazuje się niezbyt ruchliwa i spektakularnym zjazdem dojeżdżamy do przedmieść miasteczka Trutnov, gdzie mamy zarezerwowany nocleg.
[cdn.]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jest niedzielny poranek, szósta rano 14 sierpnia, w środku długiego, sierpniowego weekendu. Piękny wschód słońca.
Zaspana córka podwozi nas na dworzec, na Intercity "Matejko". Szczecin-Przemyśl to chyba najdłuższa trasa kolejowa w Polsce. My jednak jedziemy nim tylko do Wrocławia, gdzie mamy przesiadkę.
W tym roku urlop będzie "eko" - auto zostaje w domu, a my dojedziemy na start pociągiem. Benzyna droga, kryzys paliwowy, a bilety kolejowe dla dwóch osób z rowerami - przezornie kupione z miesięcznym wyprzedzeniem - do stacji Sędzisław koło Jeleniej Góry kosztowały jedynie 74,20 zł. Jakaś ekstra promocja weekendowo-grupowa, bo cena bazowa była dwa razy wyższa.
W pociągu haki na rowery (obok stojaków na narty!) i półki na sakwy.
We Wrocławiu okazuje się, że TLK z Warszawy ma półtorej godziny opóźnienia, które dalej rośnie. Udaje nam się przebukować bilety na pociąg Kolei Dolnośląskich, ale w Sędzisławiu - gdzie mieliśmy spotkać się z zaprzyjaźnioną parą z Krakowa, będziemy godzinę później. Umawiamy się więc w Kamiennej Górze, gdzie można coś zjeść przed dalszą drogą.
Okazuje się, że nasi przyjaciele mają awarię roweru - dosłownie rozsypała się sztyca siodełka. A tutaj niedziela i żaden serwis nie pracuje. Co za pech!
No nic, dojedziemy do Kamiennej Góry i zobaczymy na miejscu, jak się sprawy mają.
Gdyby jakoś udało się jakoś zablokować sztycę, która wpada do rury podsiodłowej ... Wpadam na pomysł, aby wykorzystać butelkę Cisowianki jako taki reduktor średnicy, oklejamy sztycę taśmą - i proszę!
Nie jest idealnie, bo trochę nisko, ale da się jechać. Przynajmniej te trzydzieści parę kilometrów, które mamy do pokonania tego dnia. Darek na ochotnika zamienia się z koleżanką na rower na ten dzień.
Z Kamiennej Góry jedziemy do Krzeszowa bardzo wygodną i widokową DDR-ką. Góry na razie mamy tylko na horyzoncie.
W Krzeszowie, w opactwie benedyktynek, trwają przygotowania do odpustu 15 sierpnia. Oglądamy piękny zespół klasztorny i barokowy kościół:
Dalej kierujemy się w stronę Chełmska Śląskiego. To urokliwe, nieco senne miasteczko na uboczu. Warto obejrzeć zabytkowy rynek i bardzo ciekawe, drewniane Domy Tkaczy z XVII wieku:
Za Chełmskiem zaczyna się podjazd na Urwistą w stronę granicy. Ale podjazd nie jest ani bardzo stromy, ani szczególnie długi, więc jedzie się dobrze, nawet z sakwami.
Ostatnia wioska po polskiej stronie to Okrzeszyn. Tutaj kończy się asfalt, a granicę pokonujemy szutrową drogą.
Po czeskiej stronie dojeżdżamy do szosy, która na szczęście okazuje się niezbyt ruchliwa i spektakularnym zjazdem dojeżdżamy do przedmieść miasteczka Trutnov, gdzie mamy zarezerwowany nocleg.
[cdn.]
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
39.20 km (0.00 km teren), czas: 02:47 h, avg:14.08 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Doliną Płocicznej
Sobota, 6 sierpnia 2022 | dodano: 29.08.2022Kategoria koło Dominikowa, trekking, Zachodniopomorskie
Dawno nie pisałam, choć sporo jeździłam - przed urlopem nie było czasu na bloga, a w trakcie urlopu nie było miejsca na laptopa w sakwie. Czas więc nadrobić zaległości.
Na początek więc wycieczka w rewiry Drawieńskiego Parku Narodowego - czyli weekendowe rowerowanie z działki.
Pojechaliśmy do Krępy Krajeńskiej, gdzie Płociczna jest jedynie niewielkim strumykiem:
Dalej jedziemy dość piaszczystym i trudnym terenem przez las, aż do mostku na Rudnicy, gdzie zaczyna się park narodowy:
Zielono tu ...
Bunkry pod Miradzem, a w nich nietoperze (nie robiłam zdjęć, bo by się wystraszyły)
Szlakiem pieszym wzdłuż wyschniętego Kanału Sicieńskiego:
Stara Węgornia:
Nad jeziorem Ostrowieckim:
I mapka:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na początek więc wycieczka w rewiry Drawieńskiego Parku Narodowego - czyli weekendowe rowerowanie z działki.
Pojechaliśmy do Krępy Krajeńskiej, gdzie Płociczna jest jedynie niewielkim strumykiem:
Dalej jedziemy dość piaszczystym i trudnym terenem przez las, aż do mostku na Rudnicy, gdzie zaczyna się park narodowy:
Zielono tu ...
Bunkry pod Miradzem, a w nich nietoperze (nie robiłam zdjęć, bo by się wystraszyły)
Szlakiem pieszym wzdłuż wyschniętego Kanału Sicieńskiego:
Stara Węgornia:
Nad jeziorem Ostrowieckim:
I mapka:
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
74.50 km (0.00 km teren), czas: 06:57 h, avg:10.72 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Świdwie i do Zalesia
Czwartek, 28 lipca 2022 | dodano: 28.07.2022Kategoria Zachodniopomorskie, trekking, koło domu
Towarzysko z Moniką - dawno się nie widziałyśmy. Takie rowerowe ploteczki w trakcie przejażdżki po bliskiej okolicy.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
23.77 km (0.00 km teren), czas: 01:36 h, avg:14.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Doliną Bobru 2: z Jeleniej Góry na zaporę w Pilchowicach
Poniedziałek, 25 lipca 2022 | dodano: 27.07.2022Kategoria trekking, Dolnośląskie, Doliną Bobru
Ostatni dzień przed powrotem do domu spędziliśmy z Darkiem na wycieczce rowerowej po Parku Krajobrazowym Doliny Bobru. Tym razem pojechaliśmy szlakiem ER-6 w dół rzeki aż do zapory w Pilchowicach i wróciliśmy przez Pogórze Kaczawskie. Pierwszy odcinek - od Jeleniej Góry do Siedlęcina - prowadzi malowniczym Borowym Jarem. To głęboki przełom Bobru, wzdłuż którego poprowadzono DDR-kę i pieszy szlak. Bliskość rzeki i cienisty liściasty las dawały przyjemną ochłodę w poniedziałkowym upale.
Poniżej Jeleniej Góry na Bobrze znajduje się kilka budowli hydrotechnicznych i zbiorników retencyjnych - pierwszy z nich to jezioro Modre:
W Siedlęcinie zatrzymujemy się przy Wieży Książęcej. W tej średniowiecznej budowli z początku XIV w. zachowały się unikatowe polichromie z legendą o ser Lancelocie z Jeziora. Opowieści o Rycerzach Okrągłego Stołu na Dolnym Śląsku? Kto by się spodziewał, a jednak ...
Gotyckie mury wieży również dawały miły chłodek, a opowieść o zakazanej miłości stymulowała wyobraźnię, ale trzeba było ruszać dalej. Za Siedlęcinem szlak ER-6 zmienia swój charakter - zamiast wygodnej DDR-ki mamy ścieżkę wzdłuż rzeki:
Na zdjęciach są akurat w miarę równe fragmenty, ale miejscami trzeba było pokonać wystające korzenie i kamienie. Dwa razy asekuracyjnie zsiadałam z roweru i przeprowadziłam, bo ekspozycja terenu i trudności nieco mnie przerosły.
Dojeżdżamy do zapory we Wrzeszczynie:
I tutaj zasadniczo kończą się żarty. Za zaporą kamienista, krzywa droga o luźnej nawierzchni pod górę, potem kawałek asfaltu od zakładu metalowego do Barcinka. Przy bramie zakładu taki eksponat:
W Barcinku krótki postój i jedziemy dalej. Mapa kieruje nas ... tutaj. Ta nikła ścieżynka ledwo widoczna w trawie to ma być szlak euroregionalny??? A jednak ...
Co było dalej? Zasadniczo była ... dzicz. Na początku jeszcze przejezdna. Gdzieś po drodze spotkaliśmy parę młodych ludzi na spacerze z psami, którzy z uśmiechem stwierdzili, że prawdziwy podjazd to jeszcze przed nami.
Podjazd? Raczej wypych pod Trawnicę - stromo, luźne kamienie, muchy i patelnia w pełnym słońcu. Ponad 30 stopni. Oj, nasłuchał się małżonek soczystych przekleństw!
Zdjęcia - brak! Ale za to jakie widoki na górze i jaki zjazd ...
Zbliżamy się do zapory w Pilchowicach. A im bliżej, tym gorszy fetor. Niestety - Bóbr w tym miejscu zakwitł jadowitą zielenią, a w zasadzie jeszcze gorzej.
Wielkie, śmierdzące bajoro - masakra!
Uciekamy czym prędzej drogą w stronę Strzyżowca - to kolejny, długi podjazd, tym razem asfaltowy, więc da się wjechać. I kolejna panoramka z góry:
Droga prowadzi znów do Siedlęcina i w Borowy Jar, gdzie w gościńcu "Perła Zachodu" zatrzymujemy się na pyszny obiad:
Z gościńca już tylko 2,5 km do Jeleniej Góry i parkingu z naszym autem. Szybki przepak i po czterech godzinach - przed godziną dwudziestą - jesteśmy w domu.
Mapka wycieczki:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Poniżej Jeleniej Góry na Bobrze znajduje się kilka budowli hydrotechnicznych i zbiorników retencyjnych - pierwszy z nich to jezioro Modre:
W Siedlęcinie zatrzymujemy się przy Wieży Książęcej. W tej średniowiecznej budowli z początku XIV w. zachowały się unikatowe polichromie z legendą o ser Lancelocie z Jeziora. Opowieści o Rycerzach Okrągłego Stołu na Dolnym Śląsku? Kto by się spodziewał, a jednak ...
Gotyckie mury wieży również dawały miły chłodek, a opowieść o zakazanej miłości stymulowała wyobraźnię, ale trzeba było ruszać dalej. Za Siedlęcinem szlak ER-6 zmienia swój charakter - zamiast wygodnej DDR-ki mamy ścieżkę wzdłuż rzeki:
Na zdjęciach są akurat w miarę równe fragmenty, ale miejscami trzeba było pokonać wystające korzenie i kamienie. Dwa razy asekuracyjnie zsiadałam z roweru i przeprowadziłam, bo ekspozycja terenu i trudności nieco mnie przerosły.
Dojeżdżamy do zapory we Wrzeszczynie:
I tutaj zasadniczo kończą się żarty. Za zaporą kamienista, krzywa droga o luźnej nawierzchni pod górę, potem kawałek asfaltu od zakładu metalowego do Barcinka. Przy bramie zakładu taki eksponat:
W Barcinku krótki postój i jedziemy dalej. Mapa kieruje nas ... tutaj. Ta nikła ścieżynka ledwo widoczna w trawie to ma być szlak euroregionalny??? A jednak ...
Co było dalej? Zasadniczo była ... dzicz. Na początku jeszcze przejezdna. Gdzieś po drodze spotkaliśmy parę młodych ludzi na spacerze z psami, którzy z uśmiechem stwierdzili, że prawdziwy podjazd to jeszcze przed nami.
Podjazd? Raczej wypych pod Trawnicę - stromo, luźne kamienie, muchy i patelnia w pełnym słońcu. Ponad 30 stopni. Oj, nasłuchał się małżonek soczystych przekleństw!
Zdjęcia - brak! Ale za to jakie widoki na górze i jaki zjazd ...
Zbliżamy się do zapory w Pilchowicach. A im bliżej, tym gorszy fetor. Niestety - Bóbr w tym miejscu zakwitł jadowitą zielenią, a w zasadzie jeszcze gorzej.
Wielkie, śmierdzące bajoro - masakra!
Uciekamy czym prędzej drogą w stronę Strzyżowca - to kolejny, długi podjazd, tym razem asfaltowy, więc da się wjechać. I kolejna panoramka z góry:
Droga prowadzi znów do Siedlęcina i w Borowy Jar, gdzie w gościńcu "Perła Zachodu" zatrzymujemy się na pyszny obiad:
Z gościńca już tylko 2,5 km do Jeleniej Góry i parkingu z naszym autem. Szybki przepak i po czterech godzinach - przed godziną dwudziestą - jesteśmy w domu.
Mapka wycieczki:
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
35.30 km (15.00 km teren), czas: 03:30 h, avg:10.09 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Doliną Bobru 1: z Jeleniej Góry do Lubawki
Niedziela, 24 lipca 2022 | dodano: 26.07.2022Kategoria Doliną Bobru, Dolnośląskie, trekking
Minione pięć dni spędziliśmy z Darkiem na krótkim urlopie w Sudetach - wędrując po górach, ale zabraliśmy też rowery, więc ostatnie dwa dni wykorzystaliśmy właśnie na wycieczki rowerowe. Wpadł mi kiedyś w internecie w oko opis nadrzecznej magistrali rowerowej wzdłuż Bobru. Trasa jest zaklasyfikowana jako Euroregionalny Szlak Rowerowy - stąd skrót ER-6 na pomarańczowych tabliczkach (lub starszych biało-zielonych), który towarzyszył nam przez cały czas. Bardzo dobrze oznakowana w terenie - poza jednym miejscem, gdzie jakiś dowcipniś poprzekręcał drogowskazy i ze dwoma miejscami w terenie, gdy trzeba było skonfrontować mapę, można było jechać na znaki. Cała trasa ma ok. 120 km długości od granicy polsko-czeskiej w okolicach Lubawki do Bolesławca i dość urozmaicony charakter.
W niedzielę wybraliśmy się z Jeleniej Góry (gdzie mieliśmy nocleg) w górę rzeki. Tuż za rogatkami miasta można było podziwiać piękną panoramę Karkonoszy, po których wędrowaliśmy w poprzednie dni, i oczywiście Śnieżkę, na którą weszliśmy w sobotę ... o siódmej rano (takie zalety i uroki spania w schronisku):
Kilka kilometrów pedałowania i zbliżamy się do Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Rudawy Janowickie "odkryłam" rok temu, w czasie rodzinnego wyjazdu, gdy chodziliśmy głównie pieszo po szlakach, teraz przyszła kolej na poznanie ich z siodełka. Na początek - dwa wspaniałe pałace w Łomnicy i w Wojanowie. Ten pierwszy udostępniony jest do zwiedzania, w tym drugim mieści się luksusowy hotel. Obydwa otoczone są pięknymi ogrodami, malowniczo położonymi nad rzeką.
Łomnica:
i Wojanów:
Po przejechaniu mostu docieramy do trzeciego pałacu - w Bobrowie - który niestety jest w kompletnej ruinie:
Trasa trzyma się bardzo blisko rzeki, wykorzystując lokalne, boczne drogi o znikomym natężeniu ruchu. Jedzie się bardzo dobrze, a widoki? Sami zobaczcie!
W Janowicach Wielkich zatrzymujemy się na piknik na półwyspie przy ładnie zagospodarowanym stawie w centrum wioski:
Potem wracamy na szlak, który na chwilę odchodzi od rzeki, płynącej ponoć głębokim i wąskim przełomem. Szkoda, że nie ma tam szlaku rowerowego, tylko pieszy - teraz czeka nas za to najostrzejszy podjazd do Miedzianki. 1.8 km, na których trzeba pokonać 125 m wysokości. Na najstromszym odcinku - 11.5%. Uff - można dostać zadyszki. Zjazd w stronę Ciechanowic szutrową i asfaltową drogą, zdecydowanie gorszej jakości.
I kolejny most na Bobrze:
Znajdujemy w Ciechanowicach również pałac, ale że wstęp na ogrody kosztuje aż 30 zł od osoby, to nie decydujemy się na zwiedzanie, tylko zaglądamy po drodze przez murek:
Darek i Bóbr:
Dojeżdżamy do Kamiennej Góry - pora na drobne zakupy spożywcze na Orlenie. Samo miasteczko nie robi na nas jakiegoś wybitnego wrażenia. Szlak prowadzi trochę bokiem, możliwie blisko koryta rzeki:
Na odcinku do Lubawki trzy razy przeprawiamy się przez plac budowy drogi ekspresowej S3 - na szczęście jest niedziela i nikt tam nie pracuje:
Ostatnie kilometry przed Lubawką prowadzą śliczną drogą przez Janiszów i Błażkową - Bóbr jest tutaj ledwie szerszym strumykiem:
I w końcu dojeżdżamy do Lubawki. Mamy jeszcze trochę czasu do odjazdu pociągu, więc kręcimy się trochę po rynku i okolicach - ładna, historyczna zabudowa, choć mocno zaniedbana, a samo miasteczko sprawia wrażenie sennego i wyludnionego. Fasadę ratusza zdobi figura św. Krzysztofa - patrona podróżników, którego święto przypada 25 lipca.
Ale prawdziwą osobliwością Lubawki jest dworzec. Budynek wywalony w kosmos - monumentalnych gabarytów dworca sporego miasta wojewódzkiego. Obecnie niszczejący pustostan, a do jedynej linii kolejowej, łączącej czeski Trutnov ze stacją Sędzisław trzeba przedzierać się bokiem przez jakieś krzaki:
Sam pociąg też jest ciekawy - czeski spalinowy wagonik, warczący jak traktor i sapiący jak stary autobus:
W Sędzisławiu przesiedliśmy się do pociągu Kolei Dolnośląskich - niemiłosiernie zatłoczonego sprintera "Chojnik". Oczywiście miejsca dla rowerów były pozajmowane przez innych podróżnych, więc staliśmy wciśnięci w przejście koło kibelka. Dobrze, że to tylko pół godziny do Jeleniej Góry.
Mapa wycieczki:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W niedzielę wybraliśmy się z Jeleniej Góry (gdzie mieliśmy nocleg) w górę rzeki. Tuż za rogatkami miasta można było podziwiać piękną panoramę Karkonoszy, po których wędrowaliśmy w poprzednie dni, i oczywiście Śnieżkę, na którą weszliśmy w sobotę ... o siódmej rano (takie zalety i uroki spania w schronisku):
Kilka kilometrów pedałowania i zbliżamy się do Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Rudawy Janowickie "odkryłam" rok temu, w czasie rodzinnego wyjazdu, gdy chodziliśmy głównie pieszo po szlakach, teraz przyszła kolej na poznanie ich z siodełka. Na początek - dwa wspaniałe pałace w Łomnicy i w Wojanowie. Ten pierwszy udostępniony jest do zwiedzania, w tym drugim mieści się luksusowy hotel. Obydwa otoczone są pięknymi ogrodami, malowniczo położonymi nad rzeką.
Łomnica:
i Wojanów:
Po przejechaniu mostu docieramy do trzeciego pałacu - w Bobrowie - który niestety jest w kompletnej ruinie:
Trasa trzyma się bardzo blisko rzeki, wykorzystując lokalne, boczne drogi o znikomym natężeniu ruchu. Jedzie się bardzo dobrze, a widoki? Sami zobaczcie!
W Janowicach Wielkich zatrzymujemy się na piknik na półwyspie przy ładnie zagospodarowanym stawie w centrum wioski:
Potem wracamy na szlak, który na chwilę odchodzi od rzeki, płynącej ponoć głębokim i wąskim przełomem. Szkoda, że nie ma tam szlaku rowerowego, tylko pieszy - teraz czeka nas za to najostrzejszy podjazd do Miedzianki. 1.8 km, na których trzeba pokonać 125 m wysokości. Na najstromszym odcinku - 11.5%. Uff - można dostać zadyszki. Zjazd w stronę Ciechanowic szutrową i asfaltową drogą, zdecydowanie gorszej jakości.
I kolejny most na Bobrze:
Znajdujemy w Ciechanowicach również pałac, ale że wstęp na ogrody kosztuje aż 30 zł od osoby, to nie decydujemy się na zwiedzanie, tylko zaglądamy po drodze przez murek:
Darek i Bóbr:
Dojeżdżamy do Kamiennej Góry - pora na drobne zakupy spożywcze na Orlenie. Samo miasteczko nie robi na nas jakiegoś wybitnego wrażenia. Szlak prowadzi trochę bokiem, możliwie blisko koryta rzeki:
Na odcinku do Lubawki trzy razy przeprawiamy się przez plac budowy drogi ekspresowej S3 - na szczęście jest niedziela i nikt tam nie pracuje:
Ostatnie kilometry przed Lubawką prowadzą śliczną drogą przez Janiszów i Błażkową - Bóbr jest tutaj ledwie szerszym strumykiem:
I w końcu dojeżdżamy do Lubawki. Mamy jeszcze trochę czasu do odjazdu pociągu, więc kręcimy się trochę po rynku i okolicach - ładna, historyczna zabudowa, choć mocno zaniedbana, a samo miasteczko sprawia wrażenie sennego i wyludnionego. Fasadę ratusza zdobi figura św. Krzysztofa - patrona podróżników, którego święto przypada 25 lipca.
Ale prawdziwą osobliwością Lubawki jest dworzec. Budynek wywalony w kosmos - monumentalnych gabarytów dworca sporego miasta wojewódzkiego. Obecnie niszczejący pustostan, a do jedynej linii kolejowej, łączącej czeski Trutnov ze stacją Sędzisław trzeba przedzierać się bokiem przez jakieś krzaki:
Sam pociąg też jest ciekawy - czeski spalinowy wagonik, warczący jak traktor i sapiący jak stary autobus:
W Sędzisławiu przesiedliśmy się do pociągu Kolei Dolnośląskich - niemiłosiernie zatłoczonego sprintera "Chojnik". Oczywiście miejsca dla rowerów były pozajmowane przez innych podróżnych, więc staliśmy wciśnięci w przejście koło kibelka. Dobrze, że to tylko pół godziny do Jeleniej Góry.
Mapa wycieczki:
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
64.39 km (10.00 km teren), czas: 05:14 h, avg:12.30 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wieczorna przewietrzałka z Darkiem
Piątek, 15 lipca 2022 | dodano: 15.07.2022Kategoria Zachodniopomorskie, trekking, koło domu
Wieczorny relaks po ostatnich dwóch intensywnych dniach w pracy - zdecydowanie rekreacyjnie, a nie sportowo. Postawiliśmy z Darkiem na dobrze znaną trasę przez szutrówkę do Jasienicy i nad wodę, a powrót przez Tatynię i Witorzę.
Nie dało się dojechać na plażyczkę nad Roztoką Odrzańską ze względu na wielkie kałuże i mocno zarośnięte wały. Nie chciało mi się taplać w błocie i brudzić całego roweru, więc zawróciliśmy tutaj i znaleźliśmy miejsce do posiedzenia nad Gunicą.
Taka maszyna rolnicza robi wrażenie:
Gdy wracaliśmy, nie mogłam sobie odmówić sfotografowania po raz kolejny kościółka w Tatyni, a w bonusie trafił się brudnawy bocian na łące:
Połowa lipca, a zimno i wietrznie. Nawet w długich spodniach i bluzie z rękawami było trochę chłodnawo. Na razie nie narzekam, bo póki nie mam urlopu, to w takich temperaturach nawet lepiej się pracuje, ale z drugiej strony to tęsknię za letnim ciepełkiem.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nie dało się dojechać na plażyczkę nad Roztoką Odrzańską ze względu na wielkie kałuże i mocno zarośnięte wały. Nie chciało mi się taplać w błocie i brudzić całego roweru, więc zawróciliśmy tutaj i znaleźliśmy miejsce do posiedzenia nad Gunicą.
Taka maszyna rolnicza robi wrażenie:
Gdy wracaliśmy, nie mogłam sobie odmówić sfotografowania po raz kolejny kościółka w Tatyni, a w bonusie trafił się brudnawy bocian na łące:
Połowa lipca, a zimno i wietrznie. Nawet w długich spodniach i bluzie z rękawami było trochę chłodnawo. Na razie nie narzekam, bo póki nie mam urlopu, to w takich temperaturach nawet lepiej się pracuje, ale z drugiej strony to tęsknię za letnim ciepełkiem.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
27.10 km (8.00 km teren), czas: 01:41 h, avg:16.10 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Niedzielny relaks
Niedziela, 10 lipca 2022 | dodano: 12.07.2022Kategoria koło domu, Zachodniopomorskie, trekking
Po południu, dookoła komina - po leśnych i łąkowych dróżkach wokół rezerwatu Świdwie. Nie chciało się nam z Darkiem planować jakichś większych eskapad, więc skończyło się na spokojnej rundce z postojem w Stolcu nad jeziorem, na plażowych leżakach. Niedziela chłodna i wietrzna, więc plażing w długich spodniach i bluzie. Zajrzeliśmy również nad stawy koło Stolca, po drugiej stronie szosy.
W Zalesiu, przy siedzibie Nadleśnictwa Trzebież:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W Zalesiu, przy siedzibie Nadleśnictwa Trzebież:
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
32.68 km (20.00 km teren), czas: 02:16 h, avg:14.42 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Streithofer Alpen
Sobota, 9 lipca 2022 | dodano: 11.07.2022Kategoria trekking, Niemcy, Meklemburgia-Pomorze, koło domu
Sobotni plan całodziennej wycieczki zweryfikowała pogoda - odstraszyły mnie zapowiedzi przedpołudniowych deszczy i chłodu i finalnie skończyło się na popołudniowym wypadzie towarzyskim - z Moniką i z Darkiem - na średnim dystansie w bliższą okolicę. A dokładniej w pobliże niemieckiej wioski Glasow (niedaleko Löcknitz), gdzie znajduje się szlak o tytułowej nazwie, dawno przez nas nie odwiedzany.
Na początek pojechaliśmy przez Bartoszewo i Dobrą, a dalej leśną ścieżką rowerową w stronę Lubieszyna:
Na granicy sporo Polizei, zatrzymywali i sprawdzali samochody - trojgiem rowerzystów w średnim wieku nikt się nie interesował. Jedziemy DDR-ką wzdłuż granicy do Grambow, gdzie na rozwidleniu odbijamy w boczną drogę do Ramin i Retzin, a stamtąd do Glasow.
Za Glasow niepozorny znak szlaku pieszego kieruje nas "w Alpy".
Krajobraz faktycznie robi się nieco bardziej pofałdowany i można sobie popodjeżdżać
Chwila relaksu na ławeczce:
I koniec szlaku:
W Sonnenbergu:
Sonnenblumen ;-)
Po drodze ławeczka dla teścia - urocze!
Przecinamy szosę do Löcknitz pod Bismarck, a następnie kierujemy się wzdłuż granicy na północ:
Blankensee i do domu:
Po południu i pod wieczór już nie padało, ale cały czas mocno wiało.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
70.26 km (0.00 km teren), czas: 04:00 h, avg:17.57 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do pracy z dodatkami
Poniedziałek, 4 lipca 2022 | dodano: 04.07.2022Kategoria Zachodniopomorskie, trekking, koło domu, do pracy / z pracy
Już wyjechaniu z domu zorientowałam się, że syn, który pożyczał rower w weekend, zostawił w garażu zapięcie, które zawsze wożę przy rowerze. Musiałam więc po nie wrócić, a że i tak późno wyjechałam, to trzeba było trochę pocisnąć, żeby zdążyć do pracy na czas. Po drodze - koło Syrenich Stawów - spotkałam Janusza i Kubę, ale tylko im pomachałam w przelocie. Droga powrotna już w spokojniejszym tempie, a po drodze jeszcze sprawa do załatwienia przy ul. Mickiewicza, zajrzałam też do Różanki, w której teraz jest bardzo ładnie, bo róże są w pełnym rozkwicie. I tak zamiast niecałych 34 km, wyszło ponad 36 km.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
36.32 km (0.00 km teren), czas: 02:18 h, avg:15.79 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)