- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
trekking
Dystans całkowity: | 12785.00 km (w terenie 1513.00 km; 11.83%) |
Czas w ruchu: | 911:01 |
Średnia prędkość: | 13.99 km/h |
Liczba aktywności: | 264 |
Średnio na aktywność: | 48.43 km i 3h 28m |
Więcej statystyk |
Solo koło komina
Niedziela, 22 stycznia 2023 | dodano: 22.01.2023Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Z rana pogoda trochę "dziadowska" - stosownie do dzisiejszego święta - zimno, wilgoć, szaro, buro i ponuro. Moja druga połówka wcale nie miała chęci na rower, ale ja stwierdziłam, że przejadę się chociaż na godzinkę. A jak już wyjechałam przed jedenastą, to niebo zaczęło się przecierać:
Będąc na szutrówce za Tanowem, nie skręciłam więc w kierunku leśniczówki Turznica, lecz pojechałam w lewo, na Nową Jasienicę i postanowiłam wydłużyć sobie trochę wycieczkę. Temperatura zdecydowanie na dolnej granicy mojego komfortu termicznego (+3 stopnie), ale nie było wiatru, więc można było poszwędać się po okolicy.
W lasach widoki raczej późnojesienne, niż styczniowe:
W Drogoradzu wybrałam inną drogę niż zwykle - gdy stałam przy krzyżówce i grzebałam w mapie w komórce, z jednej strony podeszły do mnie dwa ciekawskie konie, a z drugiej - kotek.
Wyjechałam drogą pod Niekłończycą - podoba mi się tamtejszy kościółek z muru pruskiego i układ zabudowy wzdłuż alei starych drzew.
Z Niekłończycy DDR-ką dostałam się do Jasienicy - postanowiłam zjechać w ul. Wodną i nad Kanał Jasienicki, o ile droga nie będzie zalana. Pomimo iż stan wody był dość wysoki, początkowy odcinek aż za przepompownię był przejezdny, dopiero dalej na drodze zaczęły się wielkie kałuże. Tam zawróciłam, bo nie chciało mi się jechać w błocie.
Sporo wodnego ptactwa - drzewa obsiadły kormorany, a na wodzie kaczki, czapla siwa i łabędź (te dwa ostatnie nie załapały się na foto).
Wracałam przez Wieńkowo, Tatynię i Witorzę - czyli koło tytułowych kominów zakładów chemicznych w Policach.
Do pary przy niedzieli - kościółek w Tatyni:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Będąc na szutrówce za Tanowem, nie skręciłam więc w kierunku leśniczówki Turznica, lecz pojechałam w lewo, na Nową Jasienicę i postanowiłam wydłużyć sobie trochę wycieczkę. Temperatura zdecydowanie na dolnej granicy mojego komfortu termicznego (+3 stopnie), ale nie było wiatru, więc można było poszwędać się po okolicy.
W lasach widoki raczej późnojesienne, niż styczniowe:
W Drogoradzu wybrałam inną drogę niż zwykle - gdy stałam przy krzyżówce i grzebałam w mapie w komórce, z jednej strony podeszły do mnie dwa ciekawskie konie, a z drugiej - kotek.
Wyjechałam drogą pod Niekłończycą - podoba mi się tamtejszy kościółek z muru pruskiego i układ zabudowy wzdłuż alei starych drzew.
Z Niekłończycy DDR-ką dostałam się do Jasienicy - postanowiłam zjechać w ul. Wodną i nad Kanał Jasienicki, o ile droga nie będzie zalana. Pomimo iż stan wody był dość wysoki, początkowy odcinek aż za przepompownię był przejezdny, dopiero dalej na drodze zaczęły się wielkie kałuże. Tam zawróciłam, bo nie chciało mi się jechać w błocie.
Sporo wodnego ptactwa - drzewa obsiadły kormorany, a na wodzie kaczki, czapla siwa i łabędź (te dwa ostatnie nie załapały się na foto).
Wracałam przez Wieńkowo, Tatynię i Witorzę - czyli koło tytułowych kominów zakładów chemicznych w Policach.
Do pary przy niedzieli - kościółek w Tatyni:
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
37.40 km (0.00 km teren), czas: 02:31 h, avg:14.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Świdwie i po okolicach
Sobota, 14 stycznia 2023 | dodano: 14.01.2023Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Pierwsza od dłuższego czasu wycieczka w duecie z Darkiem. Zrobiliśmy najpierw wizję lokalną wieży widokowej po liftingu nad jeziorem Świdwie - na górze jeszcze brakuje lunety do obserwacji ptaków i tablic edukacyjnych, ale ekipa pozostawiła drabinę i ... kubek z kawą, więc może jeszcze coś będą robili.
Następnie pojechaliśmy polną drogą do Łęgów - na łąkach pod Świdwiem, w nieosłoniętym terenie wiało okrutnie. Potem było trochę lepiej.
Postanowiliśmy objechać miejsca związane z naszą lokalną pisarką - Elizabeth von Arnim, poczynając od Rzędzin, gdzie mieszkała. W Rzędzinach nie zachował się dwór, niestety ostatnio rozebrano do gołej ziemi także zabytkową gorzelnię z epoki. Podobno zrobił to prywatny inwestor. Tak to wygląda dziś ...
A tak było jeszcze w marcu:
Teraz już w Rzędzinach naprawdę nie ma nic ciekawego i jest to chyba jedna z brzydszych wiosek w okolicy.
Dalej jedziemy graniczną DDR-ką do Blankensee i Buku, po drodze zatrzymując się na mały popas pod wiatą przy Skwerze Pograniczników.
W Buku zaglądamy do kościoła, do którego Elizabeth chodziła. Kościół jest akurat otwarty - w środku jeszcze świąteczny wystrój, choć samo wnętrze jest raczej skromne.
Kolejny pomnik - przed Urzędem Gminy w Dobrej - udekorowany jest jeszcze świątecznie, a Elisabeth chroni się przed wiatrem czerwonym szaliczkiem.
Do domu wracamy przez Grzepnicę, Sławoszewo i Bartoszewo - zadowoleni, że pogoda dopisała.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Następnie pojechaliśmy polną drogą do Łęgów - na łąkach pod Świdwiem, w nieosłoniętym terenie wiało okrutnie. Potem było trochę lepiej.
Postanowiliśmy objechać miejsca związane z naszą lokalną pisarką - Elizabeth von Arnim, poczynając od Rzędzin, gdzie mieszkała. W Rzędzinach nie zachował się dwór, niestety ostatnio rozebrano do gołej ziemi także zabytkową gorzelnię z epoki. Podobno zrobił to prywatny inwestor. Tak to wygląda dziś ...
A tak było jeszcze w marcu:
Teraz już w Rzędzinach naprawdę nie ma nic ciekawego i jest to chyba jedna z brzydszych wiosek w okolicy.
Dalej jedziemy graniczną DDR-ką do Blankensee i Buku, po drodze zatrzymując się na mały popas pod wiatą przy Skwerze Pograniczników.
W Buku zaglądamy do kościoła, do którego Elizabeth chodziła. Kościół jest akurat otwarty - w środku jeszcze świąteczny wystrój, choć samo wnętrze jest raczej skromne.
Kolejny pomnik - przed Urzędem Gminy w Dobrej - udekorowany jest jeszcze świątecznie, a Elisabeth chroni się przed wiatrem czerwonym szaliczkiem.
Do domu wracamy przez Grzepnicę, Sławoszewo i Bartoszewo - zadowoleni, że pogoda dopisała.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
37.46 km (5.00 km teren), czas: 02:51 h, avg:13.14 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Czy to już rowerowe ostatki 2022?
Wtorek, 27 grudnia 2022 | dodano: 27.12.2022Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Minął miesiąc od mojej ostatniej rowerowej aktywności - grudzień mi jakoś nie sprzyjał. Za zimno, za ciemno, za mokro, nie było czasu. Dzisiaj słoneczna, choć chłodna i wietrzna aura jednak wyciągnęła mnie z domu na przejażdżkę. Niedługą, bo po bliskiej okolicy - Zalesie - Świdwie - Węgornik, ale za to z miłą niespodzianką: w rezerwacie Świdwie ekipa zwija się aż miło przy remoncie wieży widokowej i wiat piknikowych. Przybyły również stojaki do przypięcia rowerów.
Ponoć już we czwartek mają skończyć i wieża - po dwóch i pół roku zamknięcia - znów będzie oddana do użytkowania.
Kilka fotek z dzisiejszej wycieczki:
Pałacyk Nadleśnictwa Trzebież w Zalesiu:
W drodze do rezerwatu:
Praca wre ...
Wszystkim miłym rowerowym znajomym składam serdeczne życzenia zdrowia i pomyślności w Nowym Roku. Wielu wspaniałych wypraw - tych bliższych i dalszych - oraz sportowej formy.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ponoć już we czwartek mają skończyć i wieża - po dwóch i pół roku zamknięcia - znów będzie oddana do użytkowania.
Kilka fotek z dzisiejszej wycieczki:
Pałacyk Nadleśnictwa Trzebież w Zalesiu:
W drodze do rezerwatu:
Praca wre ...
Wszystkim miłym rowerowym znajomym składam serdeczne życzenia zdrowia i pomyślności w Nowym Roku. Wielu wspaniałych wypraw - tych bliższych i dalszych - oraz sportowej formy.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
21.08 km (6.00 km teren), czas: 01:27 h, avg:14.54 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Powrót złotej jesieni
Niedziela, 27 listopada 2022 | dodano: 27.11.2022Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Po ubiegotygodniowej "zdradzie" roweru na rzecz nart biegowych w zimowej aurze, dzisiaj znów wróciłam do kręcenia - zmotywowana niespodziewanym powrotem ładnej odsłony jesieni. Zrobiło się dość ciepło, nawet do +7 stopni, a po południu przejaśniło się i wreszcie - po wielu dniach - wyszło słońce. Darek wciąż kuruje się po październikowej kontuzji biegowej, więc pozostało mi wybrać się solo w okoliczne lasy Puszczy Wkrzańskiej.
Wyjechałam z Tanowa w stronę Dobieszczyna, aby po 5 km skręcić w szutrówkę:
Następnie kontynuowałam asfaltową drogą do Nowej Jasienicy i Drogoradza.
Przez łącznik gruntową drogą przejechałam na szosę do Karpina - zupełnie pustą, może wszystkich wybili myśliwi?
Faktycznie coś tam strzelali w lesie, ale dopiero później, gdzieś z oddali, gdy wracałam. Skróciłam sobie drogę nad jezioro Piaski przez dojazd pożarowy nr 20, zaraz za Karpinem.
Wyjeżdża się prosto na pozostałości dawnej leśniczówki Kniężyce:
A między resztkami fundamentów natknęłam się na takie ciekawe znalezisko - jakby gałka oczna patrząca z pięcioramiennej gwiazdy. To chyba dość rzadki grzyb - gwiazdosz.
Nad Piaskami już coraz śmielej przedzierało się słońce przez chmury
W powrotnej drodze niebo prawie całkiem się przetarło - wróciłam szosą i szutrówką do Gunic, a potem do Tanowa, już o zachodzie słońca.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wyjechałam z Tanowa w stronę Dobieszczyna, aby po 5 km skręcić w szutrówkę:
Następnie kontynuowałam asfaltową drogą do Nowej Jasienicy i Drogoradza.
Przez łącznik gruntową drogą przejechałam na szosę do Karpina - zupełnie pustą, może wszystkich wybili myśliwi?
Faktycznie coś tam strzelali w lesie, ale dopiero później, gdzieś z oddali, gdy wracałam. Skróciłam sobie drogę nad jezioro Piaski przez dojazd pożarowy nr 20, zaraz za Karpinem.
Wyjeżdża się prosto na pozostałości dawnej leśniczówki Kniężyce:
A między resztkami fundamentów natknęłam się na takie ciekawe znalezisko - jakby gałka oczna patrząca z pięcioramiennej gwiazdy. To chyba dość rzadki grzyb - gwiazdosz.
Nad Piaskami już coraz śmielej przedzierało się słońce przez chmury
W powrotnej drodze niebo prawie całkiem się przetarło - wróciłam szosą i szutrówką do Gunic, a potem do Tanowa, już o zachodzie słońca.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
45.38 km (15.00 km teren), czas: 02:54 h, avg:15.65 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Popołudniem do Polic
Miałam do załatwienia kilka spraw w Policach - między innymi zakup smaru i nowego łańcucha w sklepie rowerowym. Wyjechałam trochę późno, bo krótko przed piętnastą. Dobrze, że ubrałam się ciepło, bo lodowaty wiatr i niska temperatura dawały się we znaki. Za to popołudnie było z niewielkimi przejaśnieniami, ale w każdym razie bez zgniłej mgły, która wisiała w powietrzu wczoraj i dziś rano.
Ulica Rurowa w Policach:
Zanim wszystko pozałatwiałam, zrobiła się szarówka i do domu wróciłam już praktycznie o zmierzchu, na lampkach. Dzień krótki.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ulica Rurowa w Policach:
Zanim wszystko pozałatwiałam, zrobiła się szarówka i do domu wróciłam już praktycznie o zmierzchu, na lampkach. Dzień krótki.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
18.97 km (0.00 km teren), czas: 01:25 h, avg:13.39 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Terenowa okolica
Sobota, 12 listopada 2022 | dodano: 12.11.2022Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Okazuje się, że wcale nie trzeba jechać daleko, aby znaleźć nowe i nieznane ścieżki. Darek rzucił pomysł wycieczki w rejony Wodozbioru w Lesie Arkońskim i Wieży Bismarcka, a ja pomyślałam, że można by zrobić z tego fajną pętlę po Wzniesieniach Szczecińskich.
Najpierw pojechaliśmy dobrze znaną DDR-ką do Pilchowa, gdzie tym razem koło sklepu Żabka skręciliśmy w ul. Wiejską i Osowską, a następnie w dojazd pożarowy nr 11. Większość czasu jedziemy lekko pod górę, dopiero krótko przed dołączeniem żółtego szlaku droga zaczyna opadać w dół. Na jednym z drzew przy drodze znajdujemy uroczą kapliczkę:
Na skrzyżowaniu dróg odbijamy w kierunku Szczecińskiej Gubałówki, a następnie czerwonego szlaku, biegnącego malowniczym trawersem wąwozu:
Przecinamy asfaltową szosę prowadzącą do Warszewa i żółtym szlakiem ponownie wspinamy się leśną ścieżką. Wkrótce dojeżdżamy do drewnianej wieży widokokowej na skraju Wodozbioru:
Sporo tutaj w okolicy rozlewisk i stawów:
Niedaleko stąd do szczecińskiej dzielnicy Bukowo. Zjeżdżamy w dół, do skrzyżowania z ul. Nehringa. Chcieliśmy zrobić sobie postój przy Żabce na gorącą kawę i hotdoga, ale ekspedientka akurat postanowiła zrobić sobie przerwę na papierosa, więc nie chciało nam się czekać. Jedziemy dalej do pięknego, starego parku wokół wieży Bismarcka. Tutaj krajobraz rzeczywiście przywodzi na myśl górskie tereny - głębokie wąwozy, strome ścieżki zboczem wzniesień, a wszystko przykryte grubym dywanem opadłych liści. Wkrótce docieramy pod wieżę, w której trwają prace remontowe - przybyły rekonstrukcje portalu wokół wejścia:
Zjazd ze wzgórza w stronę Odry najpierw jest jeszcze ok, ale potem robi się karkołomny, więc ostatnie kilkadziesiąt metrów sprowadzamy rowery, nie chcąc ryzykować.
Zjeżdżamy ul. Lipową w stronę mariny Gocław. Większość łódek wyciągnięto już na brzeg - stoją na łożach w zimowym śnie, ale kilka jednostek wciąż cumuje w basenie:
Rzut oka na dawną stocznię i port:
Oraz na górującą Wieżę Bismarcka:
Jedziemy przez dzielnice nadodrzańskie - mniej lub bardziej zaniedbane. Na szczęście w sobotę ruch samochodowy jest umiarkowany i nie przeszkadza nam zbytnio. W Stołczynie zatrzymujemy się przy sklepie - jesteśmy już trochę głodni, więc kupujemy jakieś wypieki i robimy sobie piknik na ławeczkach z widokiem na patriotyczny mural:
Porcja kalorii nam się przydała, bo zaraz skręcamy w ul. Inwalidzką i z poziomu Odry wspinamy się na 100 m npm. - najpierw ulicami Stołczyna do kościoła, a potem brukowaną drogą w kierunku Przęsocina. Czujemy się jak na wyścigu Paris-Rubaix:
Tak blisko miasta, a takie klimaty - towarzyszy nam muczenie kilku mlecznych krów, które ciekawie przyglądają się nam zza zarośli:
W Przęsocinie przecinamy szosę ze Szczecina do Polic. Jestem zaskoczona, że miejscowość ciągnie się jeszcze tak daleko w bok. Widać, że dla mieszkańców ważna jest wspólna polsko-niemiecka historia.
Jedziemy dalej gruntową drogą, obok kwitnącego pola gorczycy (?). Ale kolory!
Dalej jedziemy znów lasem.
Jeziorko Goślickie, w którym pluskała się wesoła suczka seterka irlandzka:
Dojeżdżamy do Leśna Górnego i dalej kierujemy się na Stare Leśno, ale trochę pomyliliśmy drogę i samą wioskę zostawiliśmy bokiem. Przejeżdżamy za to przez Komorze Góry, które są wydmami śródlądowymi i przez leśne - miejscami piaszczyste - drogi wracamy do Tanowa.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Najpierw pojechaliśmy dobrze znaną DDR-ką do Pilchowa, gdzie tym razem koło sklepu Żabka skręciliśmy w ul. Wiejską i Osowską, a następnie w dojazd pożarowy nr 11. Większość czasu jedziemy lekko pod górę, dopiero krótko przed dołączeniem żółtego szlaku droga zaczyna opadać w dół. Na jednym z drzew przy drodze znajdujemy uroczą kapliczkę:
Na skrzyżowaniu dróg odbijamy w kierunku Szczecińskiej Gubałówki, a następnie czerwonego szlaku, biegnącego malowniczym trawersem wąwozu:
Przecinamy asfaltową szosę prowadzącą do Warszewa i żółtym szlakiem ponownie wspinamy się leśną ścieżką. Wkrótce dojeżdżamy do drewnianej wieży widokokowej na skraju Wodozbioru:
Sporo tutaj w okolicy rozlewisk i stawów:
Niedaleko stąd do szczecińskiej dzielnicy Bukowo. Zjeżdżamy w dół, do skrzyżowania z ul. Nehringa. Chcieliśmy zrobić sobie postój przy Żabce na gorącą kawę i hotdoga, ale ekspedientka akurat postanowiła zrobić sobie przerwę na papierosa, więc nie chciało nam się czekać. Jedziemy dalej do pięknego, starego parku wokół wieży Bismarcka. Tutaj krajobraz rzeczywiście przywodzi na myśl górskie tereny - głębokie wąwozy, strome ścieżki zboczem wzniesień, a wszystko przykryte grubym dywanem opadłych liści. Wkrótce docieramy pod wieżę, w której trwają prace remontowe - przybyły rekonstrukcje portalu wokół wejścia:
Zjazd ze wzgórza w stronę Odry najpierw jest jeszcze ok, ale potem robi się karkołomny, więc ostatnie kilkadziesiąt metrów sprowadzamy rowery, nie chcąc ryzykować.
Zjeżdżamy ul. Lipową w stronę mariny Gocław. Większość łódek wyciągnięto już na brzeg - stoją na łożach w zimowym śnie, ale kilka jednostek wciąż cumuje w basenie:
Rzut oka na dawną stocznię i port:
Oraz na górującą Wieżę Bismarcka:
Jedziemy przez dzielnice nadodrzańskie - mniej lub bardziej zaniedbane. Na szczęście w sobotę ruch samochodowy jest umiarkowany i nie przeszkadza nam zbytnio. W Stołczynie zatrzymujemy się przy sklepie - jesteśmy już trochę głodni, więc kupujemy jakieś wypieki i robimy sobie piknik na ławeczkach z widokiem na patriotyczny mural:
Porcja kalorii nam się przydała, bo zaraz skręcamy w ul. Inwalidzką i z poziomu Odry wspinamy się na 100 m npm. - najpierw ulicami Stołczyna do kościoła, a potem brukowaną drogą w kierunku Przęsocina. Czujemy się jak na wyścigu Paris-Rubaix:
Tak blisko miasta, a takie klimaty - towarzyszy nam muczenie kilku mlecznych krów, które ciekawie przyglądają się nam zza zarośli:
W Przęsocinie przecinamy szosę ze Szczecina do Polic. Jestem zaskoczona, że miejscowość ciągnie się jeszcze tak daleko w bok. Widać, że dla mieszkańców ważna jest wspólna polsko-niemiecka historia.
Jedziemy dalej gruntową drogą, obok kwitnącego pola gorczycy (?). Ale kolory!
Dalej jedziemy znów lasem.
Jeziorko Goślickie, w którym pluskała się wesoła suczka seterka irlandzka:
Dojeżdżamy do Leśna Górnego i dalej kierujemy się na Stare Leśno, ale trochę pomyliliśmy drogę i samą wioskę zostawiliśmy bokiem. Przejeżdżamy za to przez Komorze Góry, które są wydmami śródlądowymi i przez leśne - miejscami piaszczyste - drogi wracamy do Tanowa.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
38.87 km (27.00 km teren), czas: 04:04 h, avg:9.56 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Zalew
Niedziela, 6 listopada 2022 | dodano: 06.11.2022Kategoria Dookoła Zalewu Szczecińskiego, koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Wczorajsza sobota była pracująca do późna, więc dzisiaj z Darkiem chcieliśmy odbić sobie i pojechać na dłuższą wycieczkę. Rano jednak było bardzo zimno, więc wyruszyliśmy dopiero po jedenastej, gdy temperatura osiągnęła akceptowalne wartości. Ale i tak wyciągnęłam z szafy ciepłe legginsy, softshella na polarku, koszulkę z merynosa i pełne rękawice. Dobry wybór, bo było wietrznie i chłodno przez cały dzień.
Piękne słońce skusiło nas, aby odwiedzić wały nad Zalewem po "naszej" stronie. Szosą dojechaliśmy do Miroszewa, gdzie króciutko zatrzymaliśmy się na pierwszy postój:Tutaj domki wakacyjne, w których - jak głosi informacja - można spędzić urlop z psem.
Dalej pojechaliśmy częściowo wałem przeciwpowodziowym, który na odcinku do Brzózek jest ładnie wykoszony, a częściowo drogą techniczną pod wałem:
Pod Brzózkami - plac budowy. Wygląda to jak podłoże pod ścieżkę rowerową koroną wału, ale tablica informuje jedynie o remoncie umocnień przeciwpowodziowych. A może jednak?
Kilka kilometrów pojechaliśmy szosą, następnie trasa naszej wycieczki wiodła czerwonym szlakiem pieszym przez pałac Manowce, klify nad Zalewem przez las aż do Trzebieży.
Jedziemy singielkiem w lesie, a miejscami prowadzimy - gdy robi się wąsko i stromo wśród gęstych drzew
W Trzebieży na plaży zatrzymujemy się na kolejny postój - zabraliśmy kanapki i termos z ciepłą herbatą. Piknik z takim widokiem, to nie byle co.
Wracamy drogą przez Drogoradz i Nową Jasienicę. Prawie przez całą wycieczkę towarzyszyło nam piękne słońce, ale ostatnie kilometry przejechaliśmy już przy świetle księżyca.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
71.61 km (25.00 km teren), czas: 04:57 h, avg:14.47 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pracowo
Piątek, 4 listopada 2022 | dodano: 04.11.2022Kategoria do pracy / z pracy, koło domu, trekking
Zwykła proza życia - dojazd do pracy przy pochmurnej, listopadowej pogodzie. Trasa ładna jak zwykle, choć krajobraz adekwatny do kalendarza. Dzisiejszą atrakcję stanowił policyjny patrol konny, spotkany przy Pomniku Czynu Polaków przy Jasnych Błoniach.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
29.02 km (0.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:14.51 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Miejsca pamięci w Puszczy Wkrzańskiej i nie tylko
Wtorek, 1 listopada 2022 | dodano: 01.11.2022Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Jest wiele miejsc pamięci w bliskiej nam Puszczy Wkrzańskiej - starych cmentarzy lub ich pozostałości, lapidariów, samotnych grobów i tych symbolicznych. W dniu Wszystkich Świętych odwiedziliśmy z Darkiem niektóre z nich.
Najpierw pod Węgornikiem zapaliliśmy świeczkę na symbolicznym cmentarzu rodowym rodziny von Ramin;
Drugim przystankiem było miejsce śmiertelnego wypadku motocyklisty przy szutrówce w lesie. Ustawiliśmy prowizorycznie przewalony drewniany krzyż, którego podstawa przegniła - ale chyba trzeba będzie następnym razem pomyśleć o bardziej trwałym umocowaniu. Rodzina się tam chyba nie pojawia - może już tu nie mieszkają, a może wspomnienia są zbyt trudne ...
Szutrówka prowadzi do szosy DW 115 naprzeciw grobu leśniczego Gerharda Linde - to kolejny punkt naszej wycieczki:
Leśną drogą jedziemy dalej do Nowej Jasienicy ...
... i do Drogoradza, gdzie zatrzymujemy się na wiejskim cmentarzyku. Jest tam lapidarium, tablica informacyjna o historii tego miejsca i stare groby - niemieckie i polskie do lat 50-tych XX wieku:
Jest jeszcze dość wcześnie - moglibyśmy wypróbować drogę dojazdową z Uniemyśla nad Roztokę Odrzańską i wrócić wałem i ścieżką wzdłuż kanału do Niekłończycy.
W Uniemyślu skręcamy zatem w boczną drogę, gdzie znajdujemy kolejne pozostałości cmentarza:
W samej wiosce zadziwia nas oryginalne ogrodzenie posesji - ma ktoś fantazję! Nawet żagle na rejach są!
Niestety kawałek dalej miały ochotę zaatakować nas dwa psy - wyleciały z posesji ujadając i goniły nas jeszcze spory kawałek drogi. Coraz rzadziej się takie rzeczy zdarzają, ale jednak nie powinny w ogóle mieć miejsca.
Na końcu wsi asfalt się kończy, a zaczyna się droga z płyt, a następnie szutrowa ścieżka po wale - to dojazd do stacji pomp Niekłończyca, gdzie zatrzymujemy się na krótki odpoczynek.
Kanał do Niekłończycy jest - i owszem - ale ścieżki wzdłuż niego nie ma żadnej, za to są kanały prostopadłe, więc nie przejedziemy.
Do wyboru mamy powrót tą samą drogą do Uniemyśla i spotkanie z wredną psiarnią, albo jazdę "back country" na dziko po wale do Jasienicy. Znamy tę trasę z naszej wycieczki wczesną wiosną i postanawiamy zaryzykować. To chyba góra ze dwa kilometry typowo terenowej jazdy. W lecie nie do przejechania, ale teraz się udało. Szkoda, że nikt nie kosi wałów, byłoby to pewne ułatwienie.
Z jednej strony widoki na wodę, z drugiej na zieloną łąkę, a z oddali dochodzą nas na tym pustkowiu mszalne śpiewy - pewnie z cmentarza w Niekłończycy.
Od plażyczki przy dawnym (zdemontowanym) gazoporcie droga poprawia się, ale za to psuje się pogoda i do Jasienicy docieramy w deszczu. Chowamy się na chwilę w kościele. Rozśmieszyło mnie trochę niemieckie tłumaczenie przy skarbonce - "Das Opfer der Kirche" znaczy "ofiara Kościoła".
Zaglądamy na radar pogodowy - komórka deszczowa się potężnie rozbudowuje tak z niczego, pewnie będzie padać jeszcze dłuższy czas. Trzeba jechać - z Jasienicy nie mamy daleko. Ale zdjęć już więcej nie robiłam w tej szarudze. Zajrzymy jeszcze na cmentarz w Policach, zapalić świeczkę pod głównym krzyżem i do domu.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Najpierw pod Węgornikiem zapaliliśmy świeczkę na symbolicznym cmentarzu rodowym rodziny von Ramin;
Drugim przystankiem było miejsce śmiertelnego wypadku motocyklisty przy szutrówce w lesie. Ustawiliśmy prowizorycznie przewalony drewniany krzyż, którego podstawa przegniła - ale chyba trzeba będzie następnym razem pomyśleć o bardziej trwałym umocowaniu. Rodzina się tam chyba nie pojawia - może już tu nie mieszkają, a może wspomnienia są zbyt trudne ...
Szutrówka prowadzi do szosy DW 115 naprzeciw grobu leśniczego Gerharda Linde - to kolejny punkt naszej wycieczki:
Leśną drogą jedziemy dalej do Nowej Jasienicy ...
... i do Drogoradza, gdzie zatrzymujemy się na wiejskim cmentarzyku. Jest tam lapidarium, tablica informacyjna o historii tego miejsca i stare groby - niemieckie i polskie do lat 50-tych XX wieku:
Jest jeszcze dość wcześnie - moglibyśmy wypróbować drogę dojazdową z Uniemyśla nad Roztokę Odrzańską i wrócić wałem i ścieżką wzdłuż kanału do Niekłończycy.
W Uniemyślu skręcamy zatem w boczną drogę, gdzie znajdujemy kolejne pozostałości cmentarza:
W samej wiosce zadziwia nas oryginalne ogrodzenie posesji - ma ktoś fantazję! Nawet żagle na rejach są!
Niestety kawałek dalej miały ochotę zaatakować nas dwa psy - wyleciały z posesji ujadając i goniły nas jeszcze spory kawałek drogi. Coraz rzadziej się takie rzeczy zdarzają, ale jednak nie powinny w ogóle mieć miejsca.
Na końcu wsi asfalt się kończy, a zaczyna się droga z płyt, a następnie szutrowa ścieżka po wale - to dojazd do stacji pomp Niekłończyca, gdzie zatrzymujemy się na krótki odpoczynek.
Kanał do Niekłończycy jest - i owszem - ale ścieżki wzdłuż niego nie ma żadnej, za to są kanały prostopadłe, więc nie przejedziemy.
Do wyboru mamy powrót tą samą drogą do Uniemyśla i spotkanie z wredną psiarnią, albo jazdę "back country" na dziko po wale do Jasienicy. Znamy tę trasę z naszej wycieczki wczesną wiosną i postanawiamy zaryzykować. To chyba góra ze dwa kilometry typowo terenowej jazdy. W lecie nie do przejechania, ale teraz się udało. Szkoda, że nikt nie kosi wałów, byłoby to pewne ułatwienie.
Z jednej strony widoki na wodę, z drugiej na zieloną łąkę, a z oddali dochodzą nas na tym pustkowiu mszalne śpiewy - pewnie z cmentarza w Niekłończycy.
Od plażyczki przy dawnym (zdemontowanym) gazoporcie droga poprawia się, ale za to psuje się pogoda i do Jasienicy docieramy w deszczu. Chowamy się na chwilę w kościele. Rozśmieszyło mnie trochę niemieckie tłumaczenie przy skarbonce - "Das Opfer der Kirche" znaczy "ofiara Kościoła".
Zaglądamy na radar pogodowy - komórka deszczowa się potężnie rozbudowuje tak z niczego, pewnie będzie padać jeszcze dłuższy czas. Trzeba jechać - z Jasienicy nie mamy daleko. Ale zdjęć już więcej nie robiłam w tej szarudze. Zajrzymy jeszcze na cmentarz w Policach, zapalić świeczkę pod głównym krzyżem i do domu.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
43.39 km (15.00 km teren), czas: 03:32 h, avg:12.28 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Bagna Anklamskie
Niedziela, 30 października 2022 | dodano: 31.10.2022Kategoria Meklemburgia-Pomorze, trekking
Pomysłodawcą dzisiejszej wycieczki był Darek, który zaproponował, abyśmy pojechali trasą nad Zalewem do rezerwatu Anklamer Stadtbruch. Nie byliśmy tam w tym roku, a bardzo lubimy to miejsce, a że pogoda wciąż sprzyja rowerzyst(k)om, więc dzisiaj podjechaliśmy autem do Ueckermünde, a dalej już na rowerach.
Osiem kilometrów na zachód od Ueckermünde leży urokliwa wioska letniskowa Mönkebude. W marinie już prawie nie ma jachtów i mało kto spaceruje po miejscowości, ale na plaży kilka osób relaksowało się w wiklinowych koszach, a trochę ludzi siedziało w ogródku przy restauracji:
Ogólnie jednak dość pustawo, choć ciepła i bezwietrzna pogoda byłaby idealna na spacer. Można się poczuć jak na wakacjach.
I my usiedliśmy na chwilę na ławce w promieniach słońca, ale nie na długo. Kolejny odcinek wiódł ładną ścieżką przez las mieszany, w stronę Leopoldshagen. Suche liście szeleszczą pod kołami, a my delektujemy się barwami jesieni w październikowym światłocieniu.
Dojeżdżamy do Bugewitz drogą obok pola ... kwitnącego rzepaku. To chyba jednak niedobrze, że rzepak kwitnie w październiku, a nie w maju. W głębi pola zbierają się stada żurawi, jest ich naprawdę sporo. Zbierają się do odlotu, czy zostają? A obok drogi kolejna anomalia - kwitną mlecze.
Za Bugewitz zaczyna się obszar rezerwatu. Jedziemy najpierw asfaltową DDR-ką do wieży widokowej.
Niestety jest bardzo niski stan wody - odsłoniły się połacie mułu, a czaple stoją w wodzie, na dnie.
Niemcy wyremontowali trasę do Anklam - stare, krzywe płyty zastąpiono szuterkiem.
Koło mostu skręciliśmy w prawo, w ścieżkę, która normalnie prowadziła ... do wody, ale teraz była cała odsłonięta i można nią było dojechać do Kamp. Raczej nie była to ścieżka rowerowa, raczej jakieś wertepy dla ornitologów, momentami w dwumetrowym trzcinowisku, ale w sumie dało się powoli przejechać.
W Kamp nad wodą zrobiliśmy sobie piknik z widokiem na pozostałości mostu kolejowego:
Z powrotem postanowiliśmy pojechać dawną trasą kolejową - droga jest prosta jak drut, ale niebywale kamienista i wybolista. Za to jakie widoki!
Kormorany;
Żurawie jednak zdecydowały się odlecieć i na przedwieczornym niebie formują klucze w wyrafinowanych kształtach:
Czas płynie nieubłaganie - dochodzi szesnasta, a do samochodu daleko. Wracamy więc szosą, bo szybciej. Wieczorne klimaty w Grambin, na moście nad Zarow:
Do Ueckermünde docieramy o zmierzchu. Namawiam jeszcze Darka na rundkę po Altstadt, gdzie sporo ludzi jeszcze siedzi w knajpkach na zewnątrz, po porcie i na promenadę nad Zalewem:
O zmroku podnoszą się z pól mgły. Zjawiskowo wygląda stado krów, pasące się obok DDR-ki do plaży:
Zmrok zapada zdecydowanie zbyt szybko - nie lubię czasu zimowego.
Drogę powrotną autem pokonujemy w zupełnych ciemnościach. W domu jesteśmy około osiemnastej.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Osiem kilometrów na zachód od Ueckermünde leży urokliwa wioska letniskowa Mönkebude. W marinie już prawie nie ma jachtów i mało kto spaceruje po miejscowości, ale na plaży kilka osób relaksowało się w wiklinowych koszach, a trochę ludzi siedziało w ogródku przy restauracji:
Ogólnie jednak dość pustawo, choć ciepła i bezwietrzna pogoda byłaby idealna na spacer. Można się poczuć jak na wakacjach.
I my usiedliśmy na chwilę na ławce w promieniach słońca, ale nie na długo. Kolejny odcinek wiódł ładną ścieżką przez las mieszany, w stronę Leopoldshagen. Suche liście szeleszczą pod kołami, a my delektujemy się barwami jesieni w październikowym światłocieniu.
Dojeżdżamy do Bugewitz drogą obok pola ... kwitnącego rzepaku. To chyba jednak niedobrze, że rzepak kwitnie w październiku, a nie w maju. W głębi pola zbierają się stada żurawi, jest ich naprawdę sporo. Zbierają się do odlotu, czy zostają? A obok drogi kolejna anomalia - kwitną mlecze.
Za Bugewitz zaczyna się obszar rezerwatu. Jedziemy najpierw asfaltową DDR-ką do wieży widokowej.
Niestety jest bardzo niski stan wody - odsłoniły się połacie mułu, a czaple stoją w wodzie, na dnie.
Niemcy wyremontowali trasę do Anklam - stare, krzywe płyty zastąpiono szuterkiem.
Koło mostu skręciliśmy w prawo, w ścieżkę, która normalnie prowadziła ... do wody, ale teraz była cała odsłonięta i można nią było dojechać do Kamp. Raczej nie była to ścieżka rowerowa, raczej jakieś wertepy dla ornitologów, momentami w dwumetrowym trzcinowisku, ale w sumie dało się powoli przejechać.
W Kamp nad wodą zrobiliśmy sobie piknik z widokiem na pozostałości mostu kolejowego:
Z powrotem postanowiliśmy pojechać dawną trasą kolejową - droga jest prosta jak drut, ale niebywale kamienista i wybolista. Za to jakie widoki!
Kormorany;
Żurawie jednak zdecydowały się odlecieć i na przedwieczornym niebie formują klucze w wyrafinowanych kształtach:
Czas płynie nieubłaganie - dochodzi szesnasta, a do samochodu daleko. Wracamy więc szosą, bo szybciej. Wieczorne klimaty w Grambin, na moście nad Zarow:
Do Ueckermünde docieramy o zmierzchu. Namawiam jeszcze Darka na rundkę po Altstadt, gdzie sporo ludzi jeszcze siedzi w knajpkach na zewnątrz, po porcie i na promenadę nad Zalewem:
O zmroku podnoszą się z pól mgły. Zjawiskowo wygląda stado krów, pasące się obok DDR-ki do plaży:
Zmrok zapada zdecydowanie zbyt szybko - nie lubię czasu zimowego.
Drogę powrotną autem pokonujemy w zupełnych ciemnościach. W domu jesteśmy około osiemnastej.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
58.75 km (20.00 km teren), czas: 04:31 h, avg:13.01 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)