Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

fitness

Dystans całkowity:5435.72 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:254:37
Średnia prędkość:21.01 km/h
Liczba aktywności:117
Średnio na aktywność:46.46 km i 2h 12m
Więcej statystyk

Komunikacyjnie

Wtorek, 3 listopada 2020 | dodano: 03.11.2020Kategoria fitness, koło domu
Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 4.00 km (0.00 km teren), czas: 12:00 h, avg:0.33 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

W przerwie

Wtorek, 3 listopada 2020 | dodano: 03.11.2020Kategoria fitness, koło domu
Po kilku ponurych dniach bez słońca dzisiaj - miła odmiana i bardzo przyjemna pogoda. W ciągu dnia mam we wtorki półtorej godzinki przerwy między zajęciami, więc - postanowiłam się przewietrzyć wczesnym popołudniem. Zastanawiałam się, czy iść do lasu pobiegać, czy na rower, ale w sumie dawno nie byłam Specem na szosie, więc pojechałam solo na rundkę do Dobieszczyna, do granicy i z powrotem. Tanowo znów rozkopane, aż do mostu na Gunicy, trochę mnie spowolniły te roboty drogowe, ale w sumie to był taki spokojny rozjazd, a nie jakiś intensywny trening.
W Tanowie
W krzywym (?) zwierciadle.

A teraz trzeba wracać do pracy.
Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 25.00 km (0.00 km teren), czas: 01:03 h, avg:23.81 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Transgraniczne ostatki

Czwartek, 22 października 2020 | dodano: 22.10.2020Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze
W ciągu dnia tęsknym okiem spoglądałam za okno i na termometr. Taka ładna pogoda, a my na home office, niestety! Ale po piętnastej zrobiliśmy z Darkiem szybki obiad, pooglądaliśmy jeszcze spektakularną końcówkę Giro d'Italia w Alpach i zebraliśmy się na szosową rundkę. Dziś przedostatnia okazja, żeby zajrzeć do Niemiec - ech, smutno, że znów zamykają i pewnie tym razem potrwa to znacznie dłużej. To dokąd jedziemy? Na dużą rundkę dobieszczyńską - czyli przez Rothenklempenow i Mewegen do Blankensee.
Klimaty przedwieczorne i wieczorne. Było ciepło, ale wietrznie. Nie chciało się nam żyłować tempa, bo nastrój był taki trochę nostalgiczny.
Po zachodzie słońca koło Rothenklempenow:

Darek w wersji szosowej

Na drodze do Mewegen.

Granica w Blankensee jeszcze otwarta:

Ale koło Dobieszczyna stał już niemiecki radiowóz, kogoś kontrolowali. Ewidentnie szykują się już. Na granicy zapaliliśmy lampki i choć do Dobrej dotarliśmy jeszcze w miarę po widoku, to później szybko zapadł zmierzch, jednak temperatura wciąż przyjemna. W Tanowie jeszcze zahaczyliśmy o paczkomat, w którym odbierałam książki dla mamy i przed 19.00 byliśmy w domu. Już całkiem po ciemku.
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 55.75 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Spokojna 50-tka przez Rothenklempenow

Czwartek, 1 października 2020 | dodano: 01.10.2020Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy
Kolejna rundka szosowa z Darkiem, ale dzisiaj pętelka i bardziej "na luzie". Wyjechaliśmy trochę wcześniej niż ostatnio, bo już o 16.30. Pogoda trochę pochmurna, ale z lekkimi przejaśnieniami i bez wiatru. Jak na październik, to nie ma co narzekać. Najpierw klasycznie - do Dobieszczyna, a stamtąd przez Glashütte i Grünhof do Rothenklempenow. Tam skręcamy na górkę do Mewegen. 
Kościół i główna droga w Mewegen:

Z Mewegen do Blankensee i ścieżką rowerową do Buku, a potem przez Dobrą i Grzepnicę do Bartoszewa. Przez zamknięcie dojazdu do Dobrej z Wołczkowa, na drodze przez Sławoszewo jest zauważalnie większy ruch samochodowy. Już po osiemnastej zaczął zapadać jesienny wieczór z białymi mgłami, magicznie ścielącymi się na polach. Wyglądało trochę, jakby spadł puszysty śnieg.

Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 52.86 km (0.00 km teren), czas: 02:10 h, avg:24.40 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

Średnia trochę więcej niż średnia

Wtorek, 22 września 2020 | dodano: 22.09.2020Kategoria fitness, koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Zachodniopomorskie
Wieczorem idealna pogoda na rowerowy trening - komfort termiczny, ale nie za ciepło i bez wiatru. Zrobiliśmy z Darkiem rundkę pod Ahlbeck i z powrotem. Wyszła życiówka na 50 km, nawet z dwukilometrowym odcinkiem przez tanowskie wertepy, bo się spieszyliśmy, żeby zdążyć po widoku (żart ;-).

Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 50.04 km (0.00 km teren), czas: 01:47 h, avg:28.06 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

Ultra Gryfus

Sobota, 5 września 2020 | dodano: 07.09.2020Kategoria Dookoła Zalewu Szczecińskiego, fitness, Niemcy, Zachodniopomorskie
W sobotę razem z Darkiem przejechaliśmy 3 Ultra Gryfus Turystyczny Ultramaraton Rowerowy dookoła Zalewu Szczecińskiego. Pogoda nie rozpieszczała - połowa drogi w deszczu, ale daliśmy radę. Zmieściłam się w regulaminowym czasie, nawet z zapasem 1,5 h i ostatecznie zajęłam 5 miejsce w swojej kategorii wiekowej K45-99.
Pobudka o 4.45, śniadanie, szybki gramoling i przy świetle księżyca jedziemy autem z rowerami na szczecińską Łasztownię.
O 6.00 odbieramy pakiety startowe u organizatora. Ja miałam start o 6.30 - w pierwszej grupie szosowej, Darek o 8.05, więc spora różnica i sporo miał chłopak do nadrobienia.

Trasa prowadziła zgodnie z ruchem wskazówek zegara, więc najpierw jechaliśmy część niemiecką, a powrót - stroną polską.
Na starcie:



Na starcie lekko kropi, ale przejazd przez (rozkopany) Szczecin jest jeszcze w miarę na sucho. Im bliżej granicy, tym bardziej pada i deszcz będzie nam towarzyszył, aż do popołudnia. Podłączam się pod grupę ze Stargardu, która jedzie podobnym jak ja, spokojnym tempem. Pierwszy punkt kontrolny jest w Ueckermünde, gdzie trzeba zrobić zdjęcie przy słynnej ławeczce.

Potem kolejny, gdzieś na parkingu pod Bugewitz - tym razem z punktem żywieniowym (pączki, batony, napoje) i wolontariuszkami z Gryfusa, które podbijają pieczątki na karcie kontrolnej. Jadę dalej - już solo - w kierunku Anklam, gdzie na rynku robię kolejne zdjęcie do dokumentacji:

Na moment przestaje padać, gdzieś nawet nieśmiało próbuje przebić się słońce, ale zaraz ustępuje miejsca ołowianym chmurom i kolejnej fali deszczu. Na dodatek zaliczam - na szczęście niegroźną, ale nieprzyjemną - przewrotkę, zahaczając kołem krawężnik w miejscu, gdzie kończy się ulica i przechodzi w ścieżkę rowerową.
Deszcz chyba wystraszył niemieckich urlopowiczów z wyspy Uznam, bo od samego Anklam do mostu w Zecherin na B 110 utworzył się gigantyczny korek aut wyjeżdżających z wyspy. Początkowo jadę asfaltową DDR-ką, równolegle do szosy, ale już za mostem szlak rowerowy odbija w szutrową drogę przez las. Trochę kiepsko na szosowe opony, więc decyduję się jednak pojechać asfaltem. Na szczęście w kierunku na wyspę jedzie mało samochodów, więc nie będę jakoś wybitnie utrudniać kierowcom życia. Jak się potem okazało Darek na tym szutrze złapał gumę i zmieniał dętkę, więc chyba słusznie, że zjechałam.
Droga do Świnoujścia dłuży się, a pogoda mocno daje się we znaki. Potrzebuję regeneracji. W Świnoujściu jest kolejny punkt kontrolny w Berliner Döner Kebab (jeden ze sponsorów) przy promenadzie. Niektórzy tylko łapią jedzenie na wynos i szybko jadą na prom. Ja potrzebuję dłuższego odpoczynku przed drugą połową dystansu, ciepłego posiłku i gorącej kawy. Po około 20 minutach dojeżdża Darek, przemoczony do suchej nitki. Ja jechałam w kurtce, on w ciuchach kolarskich - na szczęście ma rzeczy na zmianę i na szczęście przestaje padać.
Na promie, już we dwójkę:

Nawet nie widziałam morza, no cóż - niech będzie port w Kanale Piastowskim:

Nudny i trochę uciążliwy fragment trasy wzdłuż ruchliwej DK 3 do Wolina mija nawet całkiem dobrze. Jedziemy szerokim poboczem, ale ruch jest duży - TIR-y, samochody, autokary. Od Wolina - znacznie spokojniej, bo zjeżdżamy w lokalną drogę do Stepnicy. Nawet wiatr, który wieje tam ZAWSZE znad Zalewu, nie jest specjalnie uciążliwy.
Stepnica i kolejny punkt kontrolny przy informacji turystycznej - z kanapkami i bardzo wesołymi wolontariuszkami:

Stąd mamy 50 km do celu. Zmęczenie już daje się we znaki - drętwieją ręce od kierownicy, czuję kolana i siedzenie.
Okolice Goleniowa:

Ostatni odcinek jedziemy już po ciemku. O ile do granic Szczecina jest jeszcze w miarę, to na końcowych 15 km dopada mnie jednak kryzys. Mam już zawroty głowy, muszę się co jakiś czas zatrzymywać, a jazda ruchliwą wlotówką do miasta jest dość stresująca. To było długie 15 kilometrów!
22.16. Jesteśmy na mecie. Bardzo szczęśliwi. Zmieściłam się w regulaminowym czasie, nawet z 1,5 h zapasu i chyba dobrze rozłożyłam siły. Jest ogromna satysfakcja.
Spośród 200 uczestników tylko dwie osoby się wykruszyły z powodu awarii roweru. Większość pojechała ten ultramaraton sportowo - najlepsi w czasie niewiele ponad 8 godzin, ale było też sporo osób, które jechało tak jak my - spokojniej, bardziej turystycznie - jakieś grupy koleżeńskie i ze dwie inne pary. Zakładałam, że powinnam przejechać 250 km w +/- 15 godzin i tak się stało, bo miałam czas 15 h:36 minut,(czas nie uwzględnia przeprawy promowej), co biorąc pod uwagę kiepską pogodę i fakt, że nadłożyłam kilka km gubiąc w pewnym momencie drogę, jest moim nowym życiowym rekordem. W swojej kategorii K45-99 zajęłam 5 miejsce, choć konkurencja ... nie była zbyt duża.
Fajna była przygoda, daliśmy radę.

Strava nieco zawyżyła kilometraż. W rzeczywistości było to ok. 255 km.
Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 254.00 km (0.00 km teren), czas: 15:36 h, avg:16.28 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(12)

Rozjazd po serwisie

Piątek, 4 września 2020 | dodano: 07.09.2020Kategoria fitness, koło domu
Witam po przerwie. Ostatnią dekadę sierpnia spędziłam na kolejnej rowerowej włóczędze - tym razem w alpejskich klimatach. Relacja do nadrobienia - będzie, a tymczasem szpeca oddałam do serwisu na przegląd. W piątek po odbiorze zrobiliśmy z Darkiem krótki rozjazd kawałek za Dobieszczyn i z powrotem, w ramach przygotowań przed sobotnią imprezą gryfusową. 
Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 30.48 km (0.00 km teren), czas: 01:19 h, avg:23.15 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Na rybkę do Nowego Warpna

Czwartek, 6 sierpnia 2020 | dodano: 06.08.2020Kategoria fitness, koło domu, Zachodniopomorskie
Nie chciało mi się dzisiaj stać przy garach, więc wymyśliliśmy z Darkiem, że pojedziemy sobie do Nowego Warpna i tam zjemy obiad w restauracji w marinie. Trasa - standardowo przez Dobieszczyn. Letnia wycieczka w popołudniowym upale, ale w samym Nowym Warpnie - zwłaszcza nad wodą - rześka bryza. Słoneczna pogoda i ładna architektura miasteczka zachęcały do robienia zdjęć:







Nasz obiadek:

I wreszcie znalazłam globus!

Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 61.30 km (0.00 km teren), czas: 03:04 h, avg:19.99 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Długodystansowo i transgranicznie - Z Tanowa do Osinowa Dolnego

Sobota, 4 lipca 2020 | dodano: 05.07.2020Kategoria Brandenburgia, fitness, Odra-Nysa, Zachodniopomorskie
Już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł wybrania się na dłuższą trasę fitnessem. Ale najpierw były zamknięte granice, potem nie było czasu, albo pogoda nie taka. W końcu jednak przyszedł ten dzień i przekonałam Darka, abyśmy wybrali się na konkretną wycieczkę.
Meklemburgia odpada, ale można przecież jeździć w Brandenburgii! Tak więc zaplanowaliśmy wyjazd transgraniczny - zachodniopomorsko-brandenburski.
Grunt to wcześnie wstać i mieć dość czasu w zapasie. O 5.40 radośnie obudziłam Darka stwierdzając, że kanapki na drogę gotowe i żeby się szykował. Szykował się i szykował - wyruszyliśmy o 6.40.
O tej porze w sobotę nie spodziewałam się dużego ruchu na ulicach Szczecina, ale jednak przejazd takimi rowerami przez miasto do komfortowych nie należał - światła, krawężniki, krzywa kostka, remonty dróg. Przy lekkich rowerach przeznaczonych na szosę dużo bardziej się to zauważa, niż przy turystycznych trekkingach. 
Od Ronda Uniwersyteckiego skierowaliśmy się w stronę Przecławia, a potem "szwarcówką" do Rosówka - najbardziej na północ wysuniętego przejścia granicznego z Brandenburgią. Przy okazji wypróbowaliśmy po raz pierwszy oddaną w ubiegłym roku DDR-kę od toru motocrossowego do granicy - chwila wytchnienia od szumu samochodów.
Na granicy:

Było jeszcze wciąż dość wcześnie - około 9.00 i ruch samochodowy na szosie B2 nie był zbyt duży. Zdecydowaliśmy się dojechać nią do Gartz. Po drodze trochę górek, ładne widoczki i czereśnie przy drodze. Ale tak przy ruchliwym asfalcie, to chyba niezbyt smacznie i zdrowo - choć szpakom zupełnie to nie przeszkadzało! W oddali - panorama Gartz.

Na starówce odszukaliśmy bankomat, żeby wybrać trochę euro w gotówce. Do tej pory zwykle omijaliśmy ją bokiem, jadąc promenadą nadodrzańską, a to całkiem ładne miasteczko.
Ruina kościoła św. Szczepana, z aktualnie remontowaną wieżą:

A potem odszukaliśmy ławeczkę nad Odrą, gdzie zainstalowaliśmy się na drugie śniadanie.

Klasyk z Gartz - czyli fotka z pomnikiem na pamiątkę trzech zburzonych mostów przez Odrę:

Kawałek za Gartz znów jedziemy szosą, a od Friedrichstal wracamy na Oder-Neiße-Radweg, najpierw kawałeczek przez las, a potem już nad kanałem w Dolinie Dolnej Odry.

Niestety cały czas dokucza bardzo mocny wiatr - południowo-zachodni - więc mamy centralnie "w mordę wind". Na wałach przeciwpowodziowych fatalnie - jedziemy 15 km/h, mam wrażenie że zaraz mnie zdmuchnie, a przecież nie jestem kobietą filigranowej budowy! Proszę Darka, aby podjął się roli "wiatrołapa" i jakoś chowam za nim, wtedy jest nieco lżej.
Kolejny klasyk - czyli mostek nad śluzami pod Schwedt:



Schwedt tym razem mijamy bokiem i dalej zmagamy się z wichrem, mając jako rekompensatę takie widoki:

Chwila odpoczynku w Criewen - tym razem nie zjeżdżamy do pałacu i ogrodu, tylko przysiadamy na ławeczce obok drogowskazów:



Stolpe z górująca nad wioską wieżą obronną z XIII w.

Czyż to nie jest idealna trasa na rowery szosowe?

Jedziemy, jedziemy i dojeżdżamy do Hohensaaten, gdzie kilka łódek właśnie się śluzuje na kanale. Ale przez cały dzień nie widzieliśmy ani jednej barki na Odrze. Czyżby żegluga towarowa wciąż nie rozkręciła się po lockdownie?

Tutaj po raz pierwszy rzucił nam się w oczy wyjątkowo wysoki stan rzeki. Prawdopodobnie fala kulminacyjna na Odrze, po ostatnich intensywnych opadach na południu Polski. właśnie dotarła na południowy skraj naszego województwa i przeciwległe tereny po niemieckiej stronie. W wielu miejscach jest dużo wody na terenach zalewowych na zewnątrz wałów.

Jeszcze kilka kilometrów i już jesteśmy w Hohenwutzen. Jest 13.30 - pora na obiad. Proponuję, abyśmy zjedli na Polenmarkcie w Osinowie Dolnym, w knajpce polecanej przez anesz48, ale Darek stwierdza, że ogórkową czy pierogi to on ma w domu i że chce prawdziwego Bratwursta. No cóż, w takim razie idziemy do Gasthofu w Hohenwutzen - Darek dostaje swojego bratwursta i piwo, a ja taki stek i niemieckiego radlera, w przyjemnym ogródku, prawie przy rzece:

Na Polenmarkt jedziemy i tak - uzupełnić picie na powrotną drogę, bo pusto w bidonach.
Darek na moście granicznym:

Odra - potężna rzeka, która wreszcie znów łączy, a nie dzieli ...

W Osinowie, na targowisku, znów tętni życie:

A my w tył zwrot i wreszcie z wiatrem.
Niemiecki brzeg i polski brzeg:

W powrotnej drodze wybieramy wariant przy wieży widokowej, czyli bliżej rzeki. Niektóre drzewa stoją całkiem w wodzie.

Ale wysoki stan Odry jeszcze bardziej widoczny jest to z góry, z wieży:

Na kolejnym zdjęciu widać po koronie drzewa, jak mocno wiało! Niestety wiatr przyniósł też chmury frontowe i gdy byliśmy na wieży - zaczęło kropić. Na szczęście póki co - przelotnie i wkrótce przestało.

Owieczki pod Friedrichsthal:

W samej wiosce pstrykam taką oto aktualną dekorację - ma ktoś fantazję!

Dalej pedałujemy do Gartz i odbijamy na Staffelde, a następnie na Szlak Bielika.
Na granicy po raz drugi:

Mając w pamięci majowy wpis tunisławy, namówiłam jeszcze Darka, żeby skręcić przed Pargowem w lewo, wzdłuż granicy, kawałeczek na górkę widokową. Mimo, że droga gruntowa, to dało się podjechać szoszówkami. Ładnie, bardzo ładnie - dzięki, Tuniu!

W wiacie w Pargowie robimy ostatni popas na kanapki. Chmury jednak coraz bardziej gęstnieją - nie ma co się rozsiadać, trzeba jechać, szczególnie, że już prawie 19.00. Jedziemy kiepskim asfaltem do Kamieńca, a potem superancką DDR-ką do Kołbaskowa, wśród dojrzałego zboża - chyba wkrótce żniwa!

Żeby nie wracać przez Szczecin, wybieramy trasę przez Smolęcin i Karwowo.
Malownicze ruiny kościoła w Karwowie:

Zaraz za wioską niestety znów zaczyna padać i deszcz towarzyszy nam - mocniejszy czy słabszy - prawie całą drogę do domu. Kolejna rowerowa inwestycja w gminie Kołbaskowo, czyli DDR-ka Karwowo-Warnik:

Dalej już było tak paskudnie, że nie robiłam zdjęć. Największą ulewę przeczekaliśmy na przystanku w Dołujach - podjechał autobus do Szczecina, ale nie, nie złamaliśmy się! W siąpiącej mżawce dzielnie popedałowaliśmy przez Wąwelnicę do Wołczkowa, a potem Dobrej Szczecińskiej i Sławoszewa.
W domu byliśmy o 21.15 - jeszcze po widoku, zgodnie z planem. To była długa trasa - przy niezbyt sprzyjającej pogodzie, ale przejechaliśmy ją w całkiem dobrej formie, choć niezbyt szybkim tempie. Pod koniec co prawda rozbolała mnie głowa, ale to chyba przez zmianę pogody, a nie przez dystans. No to pierwszą "dwusetkę" mam za sobą.

Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 215.88 km (0.00 km teren), czas: 12:15 h, avg:17.62 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(11)

Wieczorna przewietrzałka #2

Poniedziałek, 29 czerwca 2020 | dodano: 30.06.2020Kategoria fitness, koło domu
Tym razem do małego ronda na skrzyżowaniu dróg do Nowego Warpna, Trzebieży i Myśliborza. Wieczór przyjemny i słoneczny, niezbyt gorąco, mały ruch na szosie - dobrze się jechało, chociaż szkoda, że znów solo.

Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 33.93 km (0.00 km teren), czas: 01:24 h, avg:24.24 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)