- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2022
Dystans całkowity: | 1164.39 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 82:43 |
Średnia prędkość: | 14.08 km/h |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 64.69 km i 4h 35m |
Więcej statystyk |
Szlakiem Łaby: Dzień 4 - z Přelouča przez Kutną Horę do Nymburka
Z czym kojarzy się Kraj Pardubicki? Oczywiście - Wielka Pardubicka! Wyścigi konne wśród pól i siwe konie rasy kladrubskiej. Do do Kladrub nad Łabą i cesarskiej stajni Franciszka Józefa wiedzie nas łabski szlak w środowy ranek.
I Łaba tutaj taka dzika ...
Wkrótce szlak wspina się na spore wzgórze w Tyńcu nad Łabą, gdzie odłączamy się na czas jakiś od rzeki. Dziesięć kilometrów drogi po słonecznych wzgórzach dzieli nas od Kutnej Hory ze wspaniałymi zabytkami, wpisanymi na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Słońce praży niemiłosiernie i temperatura rośnie do ponad trzydziestu stopni, a my mozolnie robimy kolejne metry verticalu. Wreszcie rysują się na horyzoncie dostojne sylwetki kościelnych wież Kutnej Hory.
Najpierw Sedlec i trochę makabryczna Kaplica Czaszek z XVIII wieku. W samej krypcie ossuarium - z gigantycznym żyrandolem z ludzkich kości - nie można robić zdjęć. Jedynie przez szybkę, kondygnację wyżej. Vanitas ...
Bardziej niż memento mori przemawia do nas jednak carpe diem, jedziemy więc podziwiać dalsze skarby Kutnej Hory.
Po drodze nostalgiczne stare skody:
W najwyższym punkcie miasta stoi przepiękny kościół św. Barbary:
Temperatury - jak w Chorwacji.
Zjeżdżamy z Kutnej Hory z powrotem w stronę doliny Łaby.
Kolin:
Przy mrożonej kawie i tostach na kolińskim rynku rezerwujemy kolejny nocleg. Wyboru za bardzo nie ma - wolny jest apartament w czterogwiazdkowym hotelu w Nymburku. Trochę drogo, ale cóż. Podiebrady mijamy bokiem, z lekkim żalem i refrenem piosenki Jaromira Nohavicy z tyłu głowy ("A schody jadą, choć mogłyby stać, na stacji Jerzego z Poděbradu"). Może kiedyś będzie nam dane wrócić. Ale Nymburk wieczorem też jest cudny ...
[cdn.]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
I Łaba tutaj taka dzika ...
Wkrótce szlak wspina się na spore wzgórze w Tyńcu nad Łabą, gdzie odłączamy się na czas jakiś od rzeki. Dziesięć kilometrów drogi po słonecznych wzgórzach dzieli nas od Kutnej Hory ze wspaniałymi zabytkami, wpisanymi na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Słońce praży niemiłosiernie i temperatura rośnie do ponad trzydziestu stopni, a my mozolnie robimy kolejne metry verticalu. Wreszcie rysują się na horyzoncie dostojne sylwetki kościelnych wież Kutnej Hory.
Najpierw Sedlec i trochę makabryczna Kaplica Czaszek z XVIII wieku. W samej krypcie ossuarium - z gigantycznym żyrandolem z ludzkich kości - nie można robić zdjęć. Jedynie przez szybkę, kondygnację wyżej. Vanitas ...
Bardziej niż memento mori przemawia do nas jednak carpe diem, jedziemy więc podziwiać dalsze skarby Kutnej Hory.
Po drodze nostalgiczne stare skody:
W najwyższym punkcie miasta stoi przepiękny kościół św. Barbary:
Temperatury - jak w Chorwacji.
Zjeżdżamy z Kutnej Hory z powrotem w stronę doliny Łaby.
Kolin:
Przy mrożonej kawie i tostach na kolińskim rynku rezerwujemy kolejny nocleg. Wyboru za bardzo nie ma - wolny jest apartament w czterogwiazdkowym hotelu w Nymburku. Trochę drogo, ale cóż. Podiebrady mijamy bokiem, z lekkim żalem i refrenem piosenki Jaromira Nohavicy z tyłu głowy ("A schody jadą, choć mogłyby stać, na stacji Jerzego z Poděbradu"). Może kiedyś będzie nam dane wrócić. Ale Nymburk wieczorem też jest cudny ...
[cdn.]
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
86.41 km (0.00 km teren), czas: 06:41 h, avg:12.93 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Łaby: Dzień 3 - z Josefova do Přelouč
Rano wyjaśniła się zagadka, dlaczego nie mogliśmy znaleźć w okolicy noclegu. Otóż właśnie skończył się wielki festiwal muzyczny "Brutal Assault" w Josefovie, organizowany co roku w sierpniu pod murami twierdzy. Jaka muza? Death metal.
Chyba fani już wyjechali, bo na terenie koncertów trwał demontaż i sprzątanie, a w miasteczku już tylko gdzie nie gdzie powiewały smętnie ostatnie banery.
Josefov bardzo różni się od pocztówkowych czeskich miasteczek, mijanych przez nas nad Łabą. Zachował niezmieniony układ urbanistyczny osiemnastowiecznej twierdzy, choć nigdy jako twierdza nie był wykorzystywany - pełnił funkcję więzienia i koszar dla różnych wojsk. Ostatnio, do lat 90-tych XX wieku, stacjonowały tutaj garnizony radzieckie. Teraz większość budynków to pustostany, mocno nadgryzione zębem czasu.
Niektóre pełnią ponoć rolę scenografii do filmów.
Na paradnym i ogromnym placu centralnym, stoi kościół garnizonowy z wielkimi wrotami:
Pokręciliśmy się trochę po klimatycznych uliczkach - niestety brakło czasu, aby zwiedzić kazamaty. Jedziemy dalej przez Kotlinę Czeską - w stronę królewskiego miasta Hradec Kralove:
I kolejny most na Łabie - już przy wjeździe do miasta:
W Hradec Kralove kolorowe kamieniczki starego miasta przyciągają wzrok, szkoda tylko, że rynek zamieniono na wielki parking.
Pomiędzy wieżami kościelnymi przycupnęła skromnie kamieniczka siedziby rektoratu tamtejszego uniwersytetu.
I jeszcze secesyjna elektrownia wodna z początku XX wieku:
Za miastem - na trasie do Pardubic:
Same Pardubice są chyba najbardziej eleganckim miastem, przez które przejeżdżaliśmy. A może to wrażenie to też zasługa wspaniałej pogody?
Zamek:
Pernštejnské náměstí w historycznym centrum miasta - na pierwszym zdjęciu ratusz, na drugim w tle - Zielona Brama:
Nie ujechaliśmy tego dnia zbyt daleko - jedynie 65 kilometrów, ale jak tu minąć takie cuda i nie zatrzymać się? Nocleg wypadł nam w Přelouč - hotel był kiepski i blisko dworca, ale miasteczko całkiem ładne:
[cdn.]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Chyba fani już wyjechali, bo na terenie koncertów trwał demontaż i sprzątanie, a w miasteczku już tylko gdzie nie gdzie powiewały smętnie ostatnie banery.
Josefov bardzo różni się od pocztówkowych czeskich miasteczek, mijanych przez nas nad Łabą. Zachował niezmieniony układ urbanistyczny osiemnastowiecznej twierdzy, choć nigdy jako twierdza nie był wykorzystywany - pełnił funkcję więzienia i koszar dla różnych wojsk. Ostatnio, do lat 90-tych XX wieku, stacjonowały tutaj garnizony radzieckie. Teraz większość budynków to pustostany, mocno nadgryzione zębem czasu.
Niektóre pełnią ponoć rolę scenografii do filmów.
Na paradnym i ogromnym placu centralnym, stoi kościół garnizonowy z wielkimi wrotami:
Pokręciliśmy się trochę po klimatycznych uliczkach - niestety brakło czasu, aby zwiedzić kazamaty. Jedziemy dalej przez Kotlinę Czeską - w stronę królewskiego miasta Hradec Kralove:
I kolejny most na Łabie - już przy wjeździe do miasta:
W Hradec Kralove kolorowe kamieniczki starego miasta przyciągają wzrok, szkoda tylko, że rynek zamieniono na wielki parking.
Pomiędzy wieżami kościelnymi przycupnęła skromnie kamieniczka siedziby rektoratu tamtejszego uniwersytetu.
I jeszcze secesyjna elektrownia wodna z początku XX wieku:
Za miastem - na trasie do Pardubic:
Same Pardubice są chyba najbardziej eleganckim miastem, przez które przejeżdżaliśmy. A może to wrażenie to też zasługa wspaniałej pogody?
Zamek:
Pernštejnské náměstí w historycznym centrum miasta - na pierwszym zdjęciu ratusz, na drugim w tle - Zielona Brama:
Nie ujechaliśmy tego dnia zbyt daleko - jedynie 65 kilometrów, ale jak tu minąć takie cuda i nie zatrzymać się? Nocleg wypadł nam w Přelouč - hotel był kiepski i blisko dworca, ale miasteczko całkiem ładne:
[cdn.]
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
65.00 km (0.00 km teren), czas: 05:09 h, avg:12.62 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Łaby: Dzień 2 - z Trutnova do twierdzy Josefov
Pierwszą sprawą do załatwienia tego dnia było znalezienie serwisu rowerowego w Trutnovie i naprawa sztycy w krossie koleżanki. W jednym miejscu chłopak stwierdził, że mógłby zająć się naszą awarią dopiero wieczorem, ale już w drugim facet zabrał się do roboty na poczekaniu. Kawałka sztycy, który wpadł do rury podsiodłowej i się zaklinował, nie udało się wyciągnąć, ale nowa sztyca została docięta flexem na wymiar i zamocowana. Można jechać dalej.
Warto zatrzymać się w Trutnovie na chwilę przy jednym z mostów na Upie (dopływ Łaby) i na starówce - obejrzeć ładnie położony rynek z wielkim smokiem na fasadzie ratusza. Już od rana miasto tętni życiem i przyciąga turystów.
Pierwsze skojarzenie - fontanna Neptuna. Ale co robiłby Neptun w Trutnovie? Przy bliższym poznaniu okazało się, że to nie Neptun, lecz Karkonosz - Duch Gór, a w ręku trzyma nie trójząb, ale kij wędrowca.
Jest i pomnik cysorza - Józefa II, do którego jeszcze powrócimy.
Przy dworcu kolejowym znajdujemy ciekawy, wielopoziomowy parking rowerowy z automatyczną windą.
A z dworca można dostać się pociągiem na początek Labskiej stezky we Vrchlabi, albo jeszcze wyżej - do Szpindlerowego Młyna (podobno jeżdżą w lecie cyklobusy). Dla chętnych jest jeszcze opcja wtaszczenia roweru wyciągiem na Medvedin i dojechanie do schroniska - Labskiej Boudy, a stamtąd dojście do źródeł Łaby.
U źródeł Łaby byliśmy już w lipcu, podczas naszej wędrówki Głównym Szlakiem Sudeckim.
Pozostaje nam więc teraz "odhaczyć" po kolei miasta, których herby tworzą mozaikę.
Opcja z dojazdem pociągiem do Vrchlabi niestety jakoś mi umknęła na etapie planowania trasy, bo skupiłam się nad możliwościami dotarcia rowerem nad Łabę. Z Trutnova do Vrchlabi raczej słabo, bo nie da się ominąć głównych dróg - a chcieliśmy uniknąć jazdy z sakwami w dużym ruchu samochodowym. Ale jest fajna trasa do następnego miasteczka - Hostinne.
Po drodze wioska Vlčice, w której pomieszkiwał Jan Amos Komeński i nawet ponoć pracował w bibliotece tamtejszego zamku nad swoją "Didactica magna".
Nieopodal zabytkowy i całkiem współczesny cmentarzyk koło kościoła św. Wojciecha.
Obok płaczących aniołów - taki nagrobek. Chyba rozrywkowym gościem musiał być pan Pavel Karmašek.
Na horyzoncie widoki na stoki narciarskie Černej Hory w Jańskich Łaźniach:
W Hostinnem zjeźdżamy nad Łabę, na ok. 50-tym kilometrze biegu rzeki. Od tego momentu będą nas prowadzić drogowskazy Labskiej cyklotrasy nr 2. Generalnie oznakowanie tras rowerowych w Czechach jest bardzo dobre. Szlaki - lokalne i długodystansowe - są ponumerowane, porządnie opisane i łatwo odnaleźć ich przebieg w terenie. Jakość nawierzchni jest natomiast bardzo różna. Prowadzą w większości bocznymi, mało uczęszczanymi drogami asfaltowymi, ale sporo jest fragmentów z brukiem, gruntowych czy szutrowych, zdecydowanie mniej jest typowych ścieżek dla rowerów.
Poza krótkim fragmentem w granicach miasteczka Hostinnne szlak odchodzi od rzeki, albo biegnie drogą wysoko nad zalesionym wąwozem i dopiero w okolicach zapory wodnej Les Kralovstvi ponownie prowadzi przy korycie Łaby.
Na rynku w Dvůr Králové nad Labem (znanego z ogrodu zoologicznego)
Bardziej terenowy fragment trasy przed Kuks:
Samo Kuks to barokowa perełka - kurort-rezydencja, w którym mieścił się okazały szpital sanatoryjny z ogrodem, Kuks było też ważnym ośrodkiem sztuki drukarskiej w XVII w.
Widok na szpital:
i jego ogrody:
Muzeum starodruków (prywatne):
Po muzeum oprowadzał nas jego kustosz - emerytowany profesor muzyki i historii. Człowiek wielkiej pasji i erudycji. To była prawdziwa przyjemność.
Miło się spacerowało po Kuks i jego zabytkach, ale czas upływał i trzeba było coś postanowić w sprawie noclegu, szczególnie, że na wieczór zapowiadane były burze i ulewy. Postanowiliśmy dojechać do miasteczka Jaromeř i tam coś poszukać. Niestety odbiliśmy się od jednych, drugich, trzecich drzwi ...
W końcu udało się w pobliskim Josefovie. Akurat wolny był na jedną noc apartament w dawnej oberży z XVIII wieku, z czasów, gdy - na polecenie wspomnianego już w tym wpisie cesarza Józefa II - powstawała twierdza. Dzisiaj pensjonat Wunsch prowadzi potomek mistrza kamieniarskiego, który budował fortyfikacje i sam budynek. Bardzo sympatyczny właściciel i bardzo sympatyczne miejsce.
A więcej o twierdzy Josefov - w kolejnym wpisie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Warto zatrzymać się w Trutnovie na chwilę przy jednym z mostów na Upie (dopływ Łaby) i na starówce - obejrzeć ładnie położony rynek z wielkim smokiem na fasadzie ratusza. Już od rana miasto tętni życiem i przyciąga turystów.
Pierwsze skojarzenie - fontanna Neptuna. Ale co robiłby Neptun w Trutnovie? Przy bliższym poznaniu okazało się, że to nie Neptun, lecz Karkonosz - Duch Gór, a w ręku trzyma nie trójząb, ale kij wędrowca.
Jest i pomnik cysorza - Józefa II, do którego jeszcze powrócimy.
Przy dworcu kolejowym znajdujemy ciekawy, wielopoziomowy parking rowerowy z automatyczną windą.
A z dworca można dostać się pociągiem na początek Labskiej stezky we Vrchlabi, albo jeszcze wyżej - do Szpindlerowego Młyna (podobno jeżdżą w lecie cyklobusy). Dla chętnych jest jeszcze opcja wtaszczenia roweru wyciągiem na Medvedin i dojechanie do schroniska - Labskiej Boudy, a stamtąd dojście do źródeł Łaby.
U źródeł Łaby byliśmy już w lipcu, podczas naszej wędrówki Głównym Szlakiem Sudeckim.
Pozostaje nam więc teraz "odhaczyć" po kolei miasta, których herby tworzą mozaikę.
Opcja z dojazdem pociągiem do Vrchlabi niestety jakoś mi umknęła na etapie planowania trasy, bo skupiłam się nad możliwościami dotarcia rowerem nad Łabę. Z Trutnova do Vrchlabi raczej słabo, bo nie da się ominąć głównych dróg - a chcieliśmy uniknąć jazdy z sakwami w dużym ruchu samochodowym. Ale jest fajna trasa do następnego miasteczka - Hostinne.
Po drodze wioska Vlčice, w której pomieszkiwał Jan Amos Komeński i nawet ponoć pracował w bibliotece tamtejszego zamku nad swoją "Didactica magna".
Nieopodal zabytkowy i całkiem współczesny cmentarzyk koło kościoła św. Wojciecha.
Obok płaczących aniołów - taki nagrobek. Chyba rozrywkowym gościem musiał być pan Pavel Karmašek.
Na horyzoncie widoki na stoki narciarskie Černej Hory w Jańskich Łaźniach:
W Hostinnem zjeźdżamy nad Łabę, na ok. 50-tym kilometrze biegu rzeki. Od tego momentu będą nas prowadzić drogowskazy Labskiej cyklotrasy nr 2. Generalnie oznakowanie tras rowerowych w Czechach jest bardzo dobre. Szlaki - lokalne i długodystansowe - są ponumerowane, porządnie opisane i łatwo odnaleźć ich przebieg w terenie. Jakość nawierzchni jest natomiast bardzo różna. Prowadzą w większości bocznymi, mało uczęszczanymi drogami asfaltowymi, ale sporo jest fragmentów z brukiem, gruntowych czy szutrowych, zdecydowanie mniej jest typowych ścieżek dla rowerów.
Poza krótkim fragmentem w granicach miasteczka Hostinnne szlak odchodzi od rzeki, albo biegnie drogą wysoko nad zalesionym wąwozem i dopiero w okolicach zapory wodnej Les Kralovstvi ponownie prowadzi przy korycie Łaby.
Na rynku w Dvůr Králové nad Labem (znanego z ogrodu zoologicznego)
Bardziej terenowy fragment trasy przed Kuks:
Samo Kuks to barokowa perełka - kurort-rezydencja, w którym mieścił się okazały szpital sanatoryjny z ogrodem, Kuks było też ważnym ośrodkiem sztuki drukarskiej w XVII w.
Widok na szpital:
i jego ogrody:
Muzeum starodruków (prywatne):
Po muzeum oprowadzał nas jego kustosz - emerytowany profesor muzyki i historii. Człowiek wielkiej pasji i erudycji. To była prawdziwa przyjemność.
Miło się spacerowało po Kuks i jego zabytkach, ale czas upływał i trzeba było coś postanowić w sprawie noclegu, szczególnie, że na wieczór zapowiadane były burze i ulewy. Postanowiliśmy dojechać do miasteczka Jaromeř i tam coś poszukać. Niestety odbiliśmy się od jednych, drugich, trzecich drzwi ...
W końcu udało się w pobliskim Josefovie. Akurat wolny był na jedną noc apartament w dawnej oberży z XVIII wieku, z czasów, gdy - na polecenie wspomnianego już w tym wpisie cesarza Józefa II - powstawała twierdza. Dzisiaj pensjonat Wunsch prowadzi potomek mistrza kamieniarskiego, który budował fortyfikacje i sam budynek. Bardzo sympatyczny właściciel i bardzo sympatyczne miejsce.
A więcej o twierdzy Josefov - w kolejnym wpisie.
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
75.60 km (0.00 km teren), czas: 06:34 h, avg:11.51 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Szlakiem Łaby: Dzień 1 - z Dolnego Śląska do Czech
Niedziela, 14 sierpnia 2022 | dodano: 30.08.2022Kategoria Dolnośląskie, trekking, Łaba 2022, Czechy
Nareszcie doczekałam się tegorocznego urlopu - dwa tygodnie rowerowej laby! Wróć - nie laby, tylko Łaby.
Jest niedzielny poranek, szósta rano 14 sierpnia, w środku długiego, sierpniowego weekendu. Piękny wschód słońca.
Zaspana córka podwozi nas na dworzec, na Intercity "Matejko". Szczecin-Przemyśl to chyba najdłuższa trasa kolejowa w Polsce. My jednak jedziemy nim tylko do Wrocławia, gdzie mamy przesiadkę.
W tym roku urlop będzie "eko" - auto zostaje w domu, a my dojedziemy na start pociągiem. Benzyna droga, kryzys paliwowy, a bilety kolejowe dla dwóch osób z rowerami - przezornie kupione z miesięcznym wyprzedzeniem - do stacji Sędzisław koło Jeleniej Góry kosztowały jedynie 74,20 zł. Jakaś ekstra promocja weekendowo-grupowa, bo cena bazowa była dwa razy wyższa.
W pociągu haki na rowery (obok stojaków na narty!) i półki na sakwy.
We Wrocławiu okazuje się, że TLK z Warszawy ma półtorej godziny opóźnienia, które dalej rośnie. Udaje nam się przebukować bilety na pociąg Kolei Dolnośląskich, ale w Sędzisławiu - gdzie mieliśmy spotkać się z zaprzyjaźnioną parą z Krakowa, będziemy godzinę później. Umawiamy się więc w Kamiennej Górze, gdzie można coś zjeść przed dalszą drogą.
Okazuje się, że nasi przyjaciele mają awarię roweru - dosłownie rozsypała się sztyca siodełka. A tutaj niedziela i żaden serwis nie pracuje. Co za pech!
No nic, dojedziemy do Kamiennej Góry i zobaczymy na miejscu, jak się sprawy mają.
Gdyby jakoś udało się jakoś zablokować sztycę, która wpada do rury podsiodłowej ... Wpadam na pomysł, aby wykorzystać butelkę Cisowianki jako taki reduktor średnicy, oklejamy sztycę taśmą - i proszę!
Nie jest idealnie, bo trochę nisko, ale da się jechać. Przynajmniej te trzydzieści parę kilometrów, które mamy do pokonania tego dnia. Darek na ochotnika zamienia się z koleżanką na rower na ten dzień.
Z Kamiennej Góry jedziemy do Krzeszowa bardzo wygodną i widokową DDR-ką. Góry na razie mamy tylko na horyzoncie.
W Krzeszowie, w opactwie benedyktynek, trwają przygotowania do odpustu 15 sierpnia. Oglądamy piękny zespół klasztorny i barokowy kościół:
Dalej kierujemy się w stronę Chełmska Śląskiego. To urokliwe, nieco senne miasteczko na uboczu. Warto obejrzeć zabytkowy rynek i bardzo ciekawe, drewniane Domy Tkaczy z XVII wieku:
Za Chełmskiem zaczyna się podjazd na Urwistą w stronę granicy. Ale podjazd nie jest ani bardzo stromy, ani szczególnie długi, więc jedzie się dobrze, nawet z sakwami.
Ostatnia wioska po polskiej stronie to Okrzeszyn. Tutaj kończy się asfalt, a granicę pokonujemy szutrową drogą.
Po czeskiej stronie dojeżdżamy do szosy, która na szczęście okazuje się niezbyt ruchliwa i spektakularnym zjazdem dojeżdżamy do przedmieść miasteczka Trutnov, gdzie mamy zarezerwowany nocleg.
[cdn.]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jest niedzielny poranek, szósta rano 14 sierpnia, w środku długiego, sierpniowego weekendu. Piękny wschód słońca.
Zaspana córka podwozi nas na dworzec, na Intercity "Matejko". Szczecin-Przemyśl to chyba najdłuższa trasa kolejowa w Polsce. My jednak jedziemy nim tylko do Wrocławia, gdzie mamy przesiadkę.
W tym roku urlop będzie "eko" - auto zostaje w domu, a my dojedziemy na start pociągiem. Benzyna droga, kryzys paliwowy, a bilety kolejowe dla dwóch osób z rowerami - przezornie kupione z miesięcznym wyprzedzeniem - do stacji Sędzisław koło Jeleniej Góry kosztowały jedynie 74,20 zł. Jakaś ekstra promocja weekendowo-grupowa, bo cena bazowa była dwa razy wyższa.
W pociągu haki na rowery (obok stojaków na narty!) i półki na sakwy.
We Wrocławiu okazuje się, że TLK z Warszawy ma półtorej godziny opóźnienia, które dalej rośnie. Udaje nam się przebukować bilety na pociąg Kolei Dolnośląskich, ale w Sędzisławiu - gdzie mieliśmy spotkać się z zaprzyjaźnioną parą z Krakowa, będziemy godzinę później. Umawiamy się więc w Kamiennej Górze, gdzie można coś zjeść przed dalszą drogą.
Okazuje się, że nasi przyjaciele mają awarię roweru - dosłownie rozsypała się sztyca siodełka. A tutaj niedziela i żaden serwis nie pracuje. Co za pech!
No nic, dojedziemy do Kamiennej Góry i zobaczymy na miejscu, jak się sprawy mają.
Gdyby jakoś udało się jakoś zablokować sztycę, która wpada do rury podsiodłowej ... Wpadam na pomysł, aby wykorzystać butelkę Cisowianki jako taki reduktor średnicy, oklejamy sztycę taśmą - i proszę!
Nie jest idealnie, bo trochę nisko, ale da się jechać. Przynajmniej te trzydzieści parę kilometrów, które mamy do pokonania tego dnia. Darek na ochotnika zamienia się z koleżanką na rower na ten dzień.
Z Kamiennej Góry jedziemy do Krzeszowa bardzo wygodną i widokową DDR-ką. Góry na razie mamy tylko na horyzoncie.
W Krzeszowie, w opactwie benedyktynek, trwają przygotowania do odpustu 15 sierpnia. Oglądamy piękny zespół klasztorny i barokowy kościół:
Dalej kierujemy się w stronę Chełmska Śląskiego. To urokliwe, nieco senne miasteczko na uboczu. Warto obejrzeć zabytkowy rynek i bardzo ciekawe, drewniane Domy Tkaczy z XVII wieku:
Za Chełmskiem zaczyna się podjazd na Urwistą w stronę granicy. Ale podjazd nie jest ani bardzo stromy, ani szczególnie długi, więc jedzie się dobrze, nawet z sakwami.
Ostatnia wioska po polskiej stronie to Okrzeszyn. Tutaj kończy się asfalt, a granicę pokonujemy szutrową drogą.
Po czeskiej stronie dojeżdżamy do szosy, która na szczęście okazuje się niezbyt ruchliwa i spektakularnym zjazdem dojeżdżamy do przedmieść miasteczka Trutnov, gdzie mamy zarezerwowany nocleg.
[cdn.]
Rower:Unibike Expedition LDS
Dane wycieczki:
39.20 km (0.00 km teren), czas: 02:47 h, avg:14.08 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
zbiorówka z sierpnia
wioskowo ;-)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
15.00 km (0.00 km teren), czas: 00:27 h, avg:33.33 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Miroszewo
Wtorek, 9 sierpnia 2022 | dodano: 29.08.2022Kategoria fitness, koło domu, Zachodniopomorskie
Szosowo z Darkiem.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
53.42 km (0.00 km teren), czas: 01:52 h, avg:28.62 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Doliną Płocicznej
Sobota, 6 sierpnia 2022 | dodano: 29.08.2022Kategoria koło Dominikowa, trekking, Zachodniopomorskie
Dawno nie pisałam, choć sporo jeździłam - przed urlopem nie było czasu na bloga, a w trakcie urlopu nie było miejsca na laptopa w sakwie. Czas więc nadrobić zaległości.
Na początek więc wycieczka w rewiry Drawieńskiego Parku Narodowego - czyli weekendowe rowerowanie z działki.
Pojechaliśmy do Krępy Krajeńskiej, gdzie Płociczna jest jedynie niewielkim strumykiem:
Dalej jedziemy dość piaszczystym i trudnym terenem przez las, aż do mostku na Rudnicy, gdzie zaczyna się park narodowy:
Zielono tu ...
Bunkry pod Miradzem, a w nich nietoperze (nie robiłam zdjęć, bo by się wystraszyły)
Szlakiem pieszym wzdłuż wyschniętego Kanału Sicieńskiego:
Stara Węgornia:
Nad jeziorem Ostrowieckim:
I mapka:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na początek więc wycieczka w rewiry Drawieńskiego Parku Narodowego - czyli weekendowe rowerowanie z działki.
Pojechaliśmy do Krępy Krajeńskiej, gdzie Płociczna jest jedynie niewielkim strumykiem:
Dalej jedziemy dość piaszczystym i trudnym terenem przez las, aż do mostku na Rudnicy, gdzie zaczyna się park narodowy:
Zielono tu ...
Bunkry pod Miradzem, a w nich nietoperze (nie robiłam zdjęć, bo by się wystraszyły)
Szlakiem pieszym wzdłuż wyschniętego Kanału Sicieńskiego:
Stara Węgornia:
Nad jeziorem Ostrowieckim:
I mapka:
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
74.50 km (0.00 km teren), czas: 06:57 h, avg:10.72 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W małżeńskim trójkącie
Wtorek, 2 sierpnia 2022 | dodano: 03.08.2022Kategoria Zachodniopomorskie, koło domu, fitness
Umówiliśmy się wczoraj wieczorem na trening rowerowy z Moniką, naszą sąsiadką. Ponieważ odcinek drogi z Dobieszczyna na Niemcy wciąż ma osypującą się nawierzchnię, wybraliśmy wariant w kierunku na Nowe Warpno. W Karsznie skręciliśmy jednak do Warnołęki, gdzie zrobiliśmy nawrotkę. Sporo kolarzy było po drodze na tej trasie - pogoda dopisuje.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Specialized Sirrus
Dane wycieczki:
50.46 km (0.00 km teren), czas: 01:38 h, avg:30.89 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)