Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Trochę w nieznane, a trochę w znane - szlak Orła Bielika i niemieckie czereśnie

Niedziela, 24 czerwca 2018 | dodano: 24.06.2018Kategoria Brandenburgia, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, Odra-Nysa, Zachodniopomorskie
Rano Darek stwierdził, że znów ma kapcia w tylnym kole. Mieliśmy tylko jedną zapasową dętkę, zarządziłam więc, że najpierw jedziemy do Decathlonu (juhu! niech żyje handlowa niedziela!) i kupujemy nowe, zanim gdziekolwiek dalej się ruszymy.
A jak już byliśmy pod Decathlonem w Ustowie, to pomyślałam sobie, że to dobry punkt startowy, żeby zaliczyć Szlak Orła Bielika,  wytyczony przez gminę Kołbaskowo, a potem pokręcić się trochę po niemieckiej stronie. Mapka wycieczki

Przejechaliśmy przez Ustowo-wieś i Kurów, ale szlak właściwie zaczyna się w Siadle Dolnym.

Nad Kanałem Kurowskim:
W Siadle Dolnym szlak biegnie nad samym brzegiem Odry Zachodniej, którego część została ładnie zagospodarowana na deptak, przystanie kajakowe i dla łódek.

Dzika plaża i dom nad Odrą w Siadle Dolnym:


Zaraz za przepustem pod autostradą zaczyna się bardzo stromy i kręty podjazd w lesie – raczej ciężko tam wdrapać się rowerem, szczególnie, że nawierzchnia to luźny żwirek - pozostaje pchanie pod górę. Generalnie cały dzisiejszy szlak to mniejsze i większe górki i zjazdy, ale ta jedna mnie zmogła. Za to zjazd w kierunku Moczył jest łagodny i bardzo widokowy, więc wynagradza trudy wtaszczenia się na wysokości.

Przed Moczyłami zrobiliśmy sobie mały piknik na miejscu postojowym, urządzonym przy lapidarium. Dobrze zachowały się dwa nagrobki – czterdziestoletniego mężczyzny, któremu płytę ufundowała pogrążona w żałobie matka oraz pewnej leciwej pani. Reszta pomników jest zatarta albo potrzaskana.


Na wjeździe do wioski miło zaskoczyły nas dekoracje rowerowe, które wykorzystaliśmy jako plener fotograficzny.


We wsi totalnie rozkopana droga i ruiny kościoła, podobnie jak w sąsiednim Pargowie. Do Pargowa można dojechać szosą przez Kamieniec, ale szlak prowadzi bardzo malowniczą leśną drogą, miejscami schodzącą nad rzekę. Chyba udało się nam tam zobaczyć również parę bielików, ale nie jestem pewna. W każdym razie w Pargowie też był orzeł:

I tak dojechaliśmy do granicy z Niemcami, a dalej już znanym nam fragmentem szlaku Odry i Nysy podążaliśmy w kierunku zachodnim, a potem północno-wschodnim, aż do Lebehn.


W Neurochlitz nasze zainteresowanie wzbudziła koparka stojąca na środku wioskowej drogi, z wyciągniętą wysoko łyżką. Okazało się, że w łyżce siedzi pani i obrywa czereśnie z wysokich gałęzi w swoim ogródku. Ot, pomysłowa kobieta! Ale narobiła nam smaka na świeże czereśnie, nie da się ukryć!

Mając w pamięci ładne zdjęcia Janusza i Kuby z zamku w Wartin sprzed paru miesięcy, postanowiliśmy zajrzeć do tej miejscowości dzisiaj, po drodze. W Luckow wypatrzyłam skrót przez pola i farmę wiatrową – całkiem dobra droga z płyt i szutru. A co najważniesze – przed Wartinem rosną przy niej czereśnie dosłownie oblepione pysznymi owocami. Grzech nie skorzystać, obżarliśmy się do pełna i tylko groźba sensacji żołądkowych z przejedzenia powstrzymała nas przed dalszym łasuchowaniem. Czereśnie rosną i marnują się też przy drodze z Penkun do Wollin, tak więc łakomczuchy – do roboty!


Pałac w Wartin trochę nas rozczarował – zdecydowanie lepiej wygląda na zdjęciach, niż w rzeczywistości. Jest mocno zapuszczony, choć zaciekawiła mnie figurka Buddy nad wejściem i dwa chińskie lwy strzegące drzwi. Skąd takie azjatyckie akcenty na brandenburskiej prowincji? W Wartin jest również bardzo ładny kościół:



Kaplicę cmentarną rodu von Schuckmann i dwór w pobliskim Battinsthal już znaliśmy z zeszłorocznej wyprawy, ale i tym razem zatrzymaliśmy się na chwilę w tym romantycznym miejscu.



Ostatni postój na małe co nieco zrobiliśmy sobie w Schwennenz, a stamtąd przez Bobolin, Stobno i Rajkowo zamknęliśmy dzisiejszą pętlę. Zupełnie nie znamy tamtej okolicy, a trasę wytyczyłam palcem po mapie, ale ładnie tam było.

Kościół w Schwennenz:

Pod koniec pogoda zdecydowanie poprawiła się i do Polski wjechaliśmy już przy słonecznej i cieplejszej aurze. Oby tak dalej!

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 84.00 km (0.00 km teren), czas: 07:05 h, avg:11.86 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

K o m e n t a r z e
Super wycieczka ,a fotki zachęcają do odwiedzenia tych stron.
strus
- 15:22 czwartek, 28 czerwca 2018 | linkuj
Zamek w Penkun znamy i też nam się podoba, ale tym razem nie zaglądaliśmy, bo mieliśmy trochę mniej czasu z uwagi na wieczorny mecz.
tanova
- 19:50 poniedziałek, 25 czerwca 2018 | linkuj
Piękna wycieczka z piknikiem :) ale za to pałac w Wartin ma swój urok :) polecamy zamek w Penkun.....
jotka
- 19:34 poniedziałek, 25 czerwca 2018 | linkuj
Brawo, brawo i jeszcze raz brawo za kapitalnie ułożoną trasę wycieczki i świetny jej opis. Na deser seria zdjęć ładnie opisanych. Mnie z Kubą bardzo brakowało koparki, by z wyciągniętą wysoko łyżką dotrzeć do mnóstwa dorodnych czereśni na drzewach tuż przy Pampow - swoją drogą to był wyjątkowo oryginalny pomysł. Pozdrowienia od nas obu !
jotwu
- 15:10 poniedziałek, 25 czerwca 2018 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rkres
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]