Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

dookoła komina

Wtorek, 12 maja 2020 | dodano: 12.05.2020
Wieczorna rundka w celach komunikacyjnych, a powrót przez Gunicę i jezioro Ogólne w mżawce i zimnie. I tak również może wyglądać maj.



Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 9.90 km (7.00 km teren), czas: 00:46 h, avg:12.91 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Z biegiem Drawy

Niedziela, 10 maja 2020 | dodano: 11.05.2020Kategoria koło Dominikowa, Zachodniopomorskie
Jakoś tak zwykle się dzieje w ostatnich latach, że pierwszą wycieczkę rowerową z okolic "działkowych" odbywamy wzdłuż Drawy. Sobota co prawda upłynęła nam na pracach porządkowych, ale za to w niedzielę - relaksik przy pięknej, majowej pogodzie. Było ciepło, pusto, malowniczo i bardzo zielono.
I tej wiosny wybraliśmy przejażdżkę bardzo podobną trasą, co rok i dwa lata temu - przez Barnimie, Zatom, Głusko i Bogdankę - choć były i pewne elementy zaskoczenia. Na przykład droga do Barnimia, która okazała się być nieprzejezdna, z powodu podtopienia (!). Na szczęście dla pieszych i rowerzystów była możliwość obejścia przez teren schroniska młodzieżowego, z której skorzystaliśmy.

Zaraz za wioską i mostem drogowym zaczyna się Drawieński Park Narodowy i czerwony szlak pieszy, będący częścią szlaku turystycznego im St. Czarnieckiego - biegnącego ze Szczecina do Kostrzyna. Widok z mostu na pole postojowe dla kajakarzy:

Częściowo pokrywają się ze szlakiem pieszym również trzy szlaki rowerowe na terenie DPN, wytyczone jako 20-30 km pętle Barnimie, Zatom i Głusko i ścieżki dydaktyczne. Jedzie się przeważnie bukowym lasem i wysoką skarpą, z której roztaczają się wspaniałe widoki na Drawę, a po drodze można odpocząć na kilku miejscach biwakowych albo przy wiatach przy szlaku. Szlaki są bardzo dobrze, choć dyskretnie oznakowane, przy ciekawszych miejscach umieszczono również tablice informacyjne. Super sprawa.
Zaglądamy na drewniany mostek nad Drawą, na obrzeżach Barnimia:



Na pole biwakowe "Barnimie" szlak prowadzi leśną ścieżką. Fajne miejsce dla rowerów mtb, choć i nasze trekkingi dają radę:



Schodzimy na chwilę drewnianymi schodami nad rzekę i wypijamy na spółkę browarka na pomoście - z takimi widokami smakuje jeszcze lepiej.



Gdzieś na szlaku ...



Mijamy Zatom i kierujemy się dalej na południowy wschód, w kierunku małej osady - Moczele. Po drodze robimy sobie przerwę na kanapki przy wiatce. Okazuje się, że to - podobnie jak biwak Barnimie - dawna binduga, czyli miejsce do spławiania drewna.

Jedziemy, podziwiamy, podziwiamy i jedziemy:

Między innymi Wydrzy Głaz - kolos o obwodzie 14 metrów i ciężarze 45 ton, zalegający w korycie Drawy:

Po drodze na szlaku - puściusieńko. Raz tylko spotykamy w lesie jakąś rodzinę, a na moście drogowym w Moczelach samotnego rowerzystę, którego prosimy o zrobienie nam wspólnego zdjęcia.

Prosto z mostu:

Początkowo mieliśmy właśnie tu zrobić nawrotkę, ale podkusiło nas, żeby przejechać jeszcze kilka km do Głuska. Tamtejszy drewniany most co prawda od kilku lat jest już wyłączony z ruchu drogowego, ale jeszcze dwa lata temu pieszo można było przechodzić. W tym roku most wygląda tak i chyba wkrótce nieuchronnie zostanie rozebrany.



Trochę było partyzantki z pokonywaniem tych zasieków, ale nie chciało nam się już nadkładać kolejnych kilometrów do Starego Osieczna.
Głusko:

Droga z Głuska to w połowie bardzo dobry i praktycznie nie uczęszczany asfalt (do granic województwa lubuskiego), a w połowie tragiczne dziury - najgorsza droga ever! Na koniec tych wertep zjechaliśmy jeszcze na pole biwakowe Bogdanka, w miejscu, gdzie do Drawy wpływa Korytnica. Poleżeliśmy chwilę na pomoście, ciesząc się miłym ciepełkiem i takimi widokami:



Niebo jednak zaczynało się coraz bardziej chmurzyć i gdy wróciliśmy na działkę, zaniosło się na dobre, a gdy wyjeżdżaliśmy wieczorem - rozpadało się. I na tyle by było ładnej pogody!

Rower:rower działkowy Dane wycieczki: 50.66 km (25.00 km teren), czas: 04:34 h, avg:11.09 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Dobieszczyn pod wieczór

Środa, 6 maja 2020 | dodano: 06.05.2020Kategoria fitness, koło domu
Krótki wypadzik solo do granicy w Dobieszczynie i z powrotem. Pierwsza połowa pod wiatr - chłodny, bo północny i dość uciążliwy, za to potem - z wiatrem szybciej i bardziej komfortowo się jechało. W drodze spotkałam Monikę z partnerem, którzy wracali znad jeziora Piaski. Sporo też szosowców na trasie.
Przy przejściu stał tym razem samochód Straży Granicznej.

Smutny widok ...

Mapka i dane wycieczki:

Przez moment myślałam dzisiaj, że weszłam na jakąś inną stronę internetową. Ale w sumie to zmiany w wyglądzie chyba na plus. Jak uważacie?
Widzę też, że można wklejać mapki m.in. z endomondo, tylko nie wiem, gdzie znaleźć ten kod. Może jakaś dobra dusza, lepiej obeznana z techniką, mogłaby napisać w komentarzu?
Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 30.20 km (0.00 km teren), czas: 01:18 h, avg:23.23 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)

Road under construction czyli Blue Velo ze Szczecina-Dąbia do Świętej

Niedziela, 3 maja 2020 | dodano: 04.05.2020Kategoria trekking, Zachodniopomorskie
Dość późno wróciliśmy wczoraj z wycieczki i szczerze mówiąc - już nie miałam weny na pisanie, więc dzisiaj nadrabiam zaległości.
W towarzystwie Darka i Moniki objechałam kolejny odcinek Blue Velo, tym razem ze Szczecina-Dąbia wschodnim brzegiem Jeziora Dąbskiego aż do okolic ujścia Iny i miejscowości Święta. Od razu uprzedzam, że będzie dużo zdjęć i  z góry przepraszam, jeśli relacja zrobi się przez to trochę rozwlekła.
Ale najpierw zajrzeliśmy jeszcze na przystań żeglarską do Taty, który przygotowuje łódkę do wodowania. Pierwsze jachty już na wodzie,

ale "Lisica" jeszcze się szykuje:

Samochód zostawiamy w okolicach ulicy Jeziornej w Dąbiu, gdzie w pobliżu ujścia rzeki Chełszczącej zaczyna się szlak rowerowy wałem przeciwpowodziowym wzdłuż jeziora Dąbskiego. Niestety firma, która realizuje budowę ścieżki rowerowej, znajduje się w stanie upadłości i cała inwestycja jakoś utknęła. Mamy więc całkiem przyjemne fragmenty w standardzie drogi szutrowej:

na przemian z odcinkami polnej ścieżki albo wręcz rozjeżdżonego piachu:


Teraz, wiosną, szczególnie po deszczu, wszystkie odcinki są w miarę przejezdne, ale gdy trawy jeszcze urosną, to bywa bardziej hardcorowo. Z nawierzchnią, czy bez - w każdym razie szlak jest bardzo malowniczy i widokowy. Chyba jedyny taki w swoim rodzaju:

Jedziemy sobie z Darkiem ...

Na plaży w Czarnej Łące:

Mijamy malowniczy kanał ...

... i wrak na mieliźnie, w pobliżu Lubczyny:

Oznakowanie szlaku kończy się przy marinie w Lubczynie:

Dojeżdżamy do ogrodzenia mariny, gdzie czeka nas niemiła niespodzianka. Furtka w ogrodzeniu od strony drogi rowerowej jest zamknięta na łańcuch, nie bardzo jest też możliwość obejść ją jakoś lądem. Pozostaje przeprawić się rowerami przez trzciny na teren przystani - nie jesteśmy chyba pierwsi, bo na podmokłym gruncie ktoś poukładał jakieś cegły, kamienie i resztki opon, więc udaje się przejść suchą nogą. Szybko przemykamy się przez przystań, żeby nikt nas nie zauważył. Szybko pstrykam zdjęcie - tutaj też tydzień temu było już wodowanie:

Zatrzymujemy się na jakieś kanapki na plaży w Lubczynie. Wieje niemiłosiernie i jest lodowato.

Chowam się od wiatru za budką ratownika:

Za Lubczyną szlak wygląda na porzuconą budowę - przez pierwsze kilometry na koronie wału jedziemy po zdezelowanej siatce zbrojeniowej:

Za drzewami i zaroślami jest trochę cieplej, humory dopisują. Przejeżdżamy przez małe osiedle domków (letniskowych?) w Bystrej:

Nieopodal spotykamy kilka gniazdujących tuż przy ścieżce łabędzi:

Parę kilometrów dalej znów zaczyna się szuterek. Monika i Darek:

Dojeżdżamy do Iny, gdzie szlak skręca w prawo, w stronę Goleniowa. My jednak postanawiamy spenetrować ujście Iny. Najpierw jedziemy polną drogą na koronie wału, między lewym brzegiem Iny a kanałem melioracyjnym.

Docieramy do pozostałości dawnego mostu na Inie. Poniżej widok z lewego i prawego brzegu:


Na rozwidleniu dróg przy ruinach mostu kierujemy się w lewo, w stronę Inoujścia:

Na końcu drogi jest stawa z jakimś urządzeniem radarowym i zdezelowane nabrzeże z widokiem na Skolwin:


W powrotnej drodze zaglądamy jeszcze w miejsce, gdzie Ina uchodzi do Odry:


Teraz wracamy do miejsca, w którym według mapy powinien znajdować się przejezdny most na Inie - i rzeczywiście jest:

Płytówką przez pola docieramy do asfaltowej drogi z Goleniowa do Świętej. Po drodze łapie nas deszcz - nie jest jednak bardzo długi ani obfity, więc w zasadzie, gdy dojeżdżamy do Świętej, to jesteśmy prawie susi. Przy wjeździe do wioski zatrzymujemy się w lapidarium. Jest na nim tablica poświęcona pamięci dawnych mieszkańców miejscowości, jednak nagrobki pozbawione są inskrypcji. Tylko na jednym z nich uchował się zatarty napis po niemiecku:


Na końcu drogi rozwalające się nabrzeże i widok na Police. Jesteśmy w linii prostej około dziesięciu kilometrów od domu. Po raz kolejny żałujemy, że nie ma w tym miejscu przeprawy promowej przez Odrę. Jest w planach tunel, ale kiedy to będzie?

Żeby nie wracać tą samą drogą postanawiamy dojechać do Kamienisk, tym razem na prawy brzeg Iny przy ujściu i wrócić do mostu.
Droga do Kamienisk:


Nad Iną:



Może kiedyś warto wrócić tutaj z kajakami? Tymczasem wracamy do szlaku Blue Velo w budowie i szutrowej drogi, która kończy się nagle i niespodziewanie gdzieś w pobliżu Ininy:

Jest już po siedemnastej, więc trzeba wracać. Ponieważ wariant przez Domastryjewo byłby sporym objazdem, zawracamy i przez Bystrą oraz Lubczynę - ale nie szlakiem, lecz drogami - wracamy w kierunku Szczecina. Czas najwyższy, bo nie dość że późno, to jeszcze zaczyna nas gonić czarna chmura, z podejrzanie wiszącymi "wąsami", zwiastującymi deszcz. W Lubczynie:

Chmura jednak postanowiła pójść sobie bokiem, a my - po powyższym lubczyńskim obiekcie sakralno-żeglarskim - trafiliśmy na kościół w namiocie w Czarnej Łące:

No to do kolekcji pomnik Zasłużonym Meliorantom w Załomiu (informacja z mapy, bo obelisk jest w opłakanym stanie):

Od Załomia ruch samochodowy bardzo się wzmógł i przejechawszy spory kawałek ruchliwą ulicą Lubczyńską - bez pobocza, za to w sznurze samochodów, stwierdziliśmy, że to bardzo stresujące. Przy nadarzającej się okazji skręciliśmy w prawo w polną drogę, która według mapy miała nas doprowadzić z powrotem nad jezioro i na ścieżkę. Im głębiej w teren, tym droga jednak coraz bardziej nikła. Moi towarzysze wycieczki z coraz większym sceptycyzmem spoglądali to na mnie, to na drogę. Jednak udało się, choć ostatni odcinek wyglądał jak poniżej, a ja już widziałam siebie oczyma wyobraźni w kąpieli błotnej:

Nagrodą był jednak przepiękny zachód słońca nad jeziorem na ostatnich kilometrach drogi, z widokiem na panoramę Szczecina:



Mapka wycieczki:

[Koniec]
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 86.00 km (70.00 km teren), czas: 07:18 h, avg:11.78 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(12)

Blue Velo z Gryfina do Trzcińska-Zdroju

Piątek, 1 maja 2020 | dodano: 02.05.2020Kategoria trekking, Zachodniopomorskie
Dzisiaj przy pięknej pogodzie przejechaliśmy z Darkiem turystycznie odcinek szlaku Blue Velo z Gryfina do Trzcińska Zdroju. Już nam się trochę nudzi jeżdżenie w bliskiej okolicy, na lewym brzegu Odry po polskiej stronie, gdy nie można przeskoczyć do Niemiec, a przeprawa rowerem przez Szczecin jednak jest dość uciążliwa. Więc w ramach urozmaicenia podjechaliśmy autem do Gryfina i stamtąd wyruszyliśmy na wycieczkę.
Zaparkowaliśmy w okolicach zamkniętego mostu do Mescherin. Trochę późno - w okolicy południa - ale rano pogoda była taka jakaś nieokreślona.

Stamtąd kawałek przez miasto - pod górkę i przez przejazd kolejowy, potem jeszcze ulicą na opłotkach Gryfina i wkrótce jesteśmy już na nowym, asfaltowym odcinku szlaku - do Chwarstnicy:


W okolicach Borzymia zaczyna się odcinek leśny szutrową drogą:

Dalej szlak prowadzi malowniczą doliną Tywy po historycznych ziemiach Templariuszy i Joannitów. Drewniany most na Tywie, między Borzymiem a Baniami:


Banie mijamy bokiem, a na postój zatrzymujemy się w Baniewicach. Tym razem nie zbaczamy do winnicy Turnau, ale w przeciwnym kierunku - nad jezioro Długie. Kilka godzin wcześniej był tu tego dnia rowerem Damian . Co za zbieg okoliczności! Nad jeziorem jest ośrodek wypoczynkowy (aktualnie zamknięty), plaża i pomost, przy którym wypoczywało kilka rodzin. Jedna z nich miała ze sobą nawet króliczka. My też zatrzymaliśmy się tutaj na maly piknik. Trochę wiało i było chłodno, ale nie było tragedii.




W Swobnicy odbiliśmy nieco w bok, do zamku. Brama wjazdowa zamknięta i nie było też nikogo w budce z biletami. Ale boczną  ścieżką można przejechać do ruin zamku Joannitów. Tym razem nie mogliśmy ani wejść na Wieżę Prochową, ani do głównego skrzydła zamku, tylko do bocznego.


Kolejny odcinek szlaku, za Swobnicą, to szutrowa droga przez las, wzdłuż kilku jezior. Zgubiłam tam przednią lampkę rowerową - ale na szczęście szybko zauważyłam, wróciłam się i znaleźliśmy ją.
Jezioro Grzybno:

Promenada nad jeziorem Trzygłowskim w Trzcińsku-Zdroju:

I czapla, też nad tym jeziorem:

Samo miasteczko jest trochę senne, ale bardzo ładne. Zachowało dawny układ architektoniczny, średniowieczne mury i kilka budowli, a także zabytkowe kamieniczki w okolicach rynku:


Gdyby granica  była otwarta, to pewnie przeskoczylibyśmy na niemiecką stronę i wrócili szlakiem Odry-Nysy do Gryfina. A tak wróciliśmy nowo odkrytymi bocznymi drogami (również polnymi i leśnymi), ale bardzo ładnymi po stronie polskiej - przez Grzybno, Żarczyn, Babinek i Steklno.
Gdzieś po drodze ...



Takie drogowskazy pod Babinkiem:

Steklno - kościół i plaża.


Na plaży zatrzymaliśmy się na chwilę na maly posiłek. Wiatr ucichł i zrobiło się bardzo przyjemnie.
Kawałek pojechaliśmy główniejszą szosą, z której odbiliśmy na Bartkowo. Tutaj - bocianie gniazdo w środku wsi:

W Wirowie zaś, w folwarku, mieszkają nieco bardziej egzotyczne zwierzęta, bo alpaki:

I takim sposobem dotarliśmy z powrotem do Gryfina, około godziny 20.
Pogoda nam sprzyjała, w tej okolicy dzisiaj nie padało, a coraz dłuższy dzień sprzyja również dłuższym wycieczkom.
Mapa:

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 93.70 km (30.00 km teren), czas: 05:54 h, avg:15.88 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(13)

Szosowa pętelka z piaszczystym przerywnikiem

Wtorek, 28 kwietnia 2020 | dodano: 28.04.2020Kategoria koło domu, fitness
A takie tam samotne kółeczko po południu dookoła komina. Przez Tatynię do Jasienicy, potem wąskim, leśnym asfaltem do Nowej Jasienicy i Drogoradza. W Drogoradzu trzeba było przeskoczyć na drugą nitkę leśnego asfaltu przez kilkaset metrów po piachu, miejscami dało się przejechać, ale chwilami trzeba było poprowadzić rower:


A potem przez okrutnie dzisiaj śmierdzący Karpin do krzyżówki przy leśniczówce Podbrzezie i szosą z Dobieszczyna do domu.
Mapka (bez przejazdu przez wioskę) z endomondo się zsynchronizowała po kilku godzinach, to wstawiam:

Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 36.80 km (0.00 km teren), czas: 01:40 h, avg:22.08 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Szlakiem Bielika oraz inspekcja zamkniętych granic

Niedziela, 26 kwietnia 2020 | dodano: 26.04.2020
Wczoraj mieliśmy uroczystość rodzinną i to nie byle jaką, bo osiemnastkę córki, więc oczywiście były inne priorytety, ale dzisiaj zabraliśmy z Darkiem naszą sąsiadkę, Monikę, na Szlak Bielika, którego jeszcze nie znała. Tym razem od początku do końca rowerami, bez podjeżdżania samochodem, więc wyszła całkiem uczciwa wycieczka. 
Z Tanowa przez Głębokie (ścieżką rowerową) dojechaliśmy na Krzekowo, gdzie Darek pokazał nam nowy skwer Misia Wojtka, nazwany na cześć sympatycznego niedźwiadka, adoptowanego przez żołnierzy Armii Andersa. Bardzo fajny plac zabaw z "misiowymi" akcentami na trampolinie dla dzieci i historią Wojtka na tablicach informacyjnych. Pomnik niedźwiadka miał na pyszczku potargane resztki maseczki - nie dziwię się, bo kiepsko się przez to ustrojstwo oddycha.

Dalej - przez ul. Taczaka, Europejską i Południową dojechaliśmy do ronda Hakena, a stamtąd do Ustowa, Kurowa i Siadła Dolnego.
Widok z Kurowa na Odrę:

Promenada w Siadle Dolnym:

W Siadle zaczyna się Szlak Bielika i najbardziej malowniczy odcinek naszej dzisiejszej wycieczki. Wreszcie i ja trafiłam na malownicze pole rzepaku, więc tradycji wiosennych zdjęć w żółtym kwieciu musiało stać się zadość:

Na szlaku:

Chwilę zatrzymaliśmy się w lapidarium w Moczyłach:

I na nabrzeżu w Moczyłach:


Potem - od Kamieńca - szlak prowadzi przez las, wiodąc ponownie nad brzeg Odry:


Szlak kończy się ostrym podjazdem do Pargowa, który pokonujemy z lekką zadyszką. W Pargowie:

Z wioski można jeszcze pojechać kawałek DDR-ką do granicy. Tutaj dwóch wojskowych i oczywiście blokada. W normalnych warunkach można byłoby przeskoczyć na niemiecką stronę i kontynuować wycieczkę szlakiem Oder-Neiße-Radweg, ale jest - jak jest. Chwilę gawędzimy z żołnierzami, pstrykamy parę fotek i wracamy, bo dalej jechać się nie da:


W Kamieńcu odbijamy na DDR-kę do Kołbaskowa.

Potrójny zamaskowany autoportret:

Na ścieżce rowerowej spotykam przypadkiem dawno nie widzianą koleżankę z pracy. Ogromnie mnie ucieszyło to spotkanie. Potem jedziemy dalej, do Kołbaskowa. Przejeżdżamy przez wiadukt nad autostradą - zwykle bardzo zatłoczoną, a dzisiaj zupełnie pustą. Szokujący widok:

Dalej jedziemy wzdłuż granicy przez Smolęcin i Barnisław. Kolejna zamknięta droga - do Ladenthin :-(

Żal dawnego życia, żal wolności i poczucia bezpieczeństwa. Ale chociaż dobrze, że możemy legalnie rekreacyjnie jeździć rowerem.
No to jedziemy - Bobolin, Dołuje, a dalej przez Wąwelnicę i Redlicę do Wołczkowa. Ten odcinek - od Dołuj do Wołczkowa - jedziemy pierwszy raz. Do tej pory jakoś nie było okazji.
Bardzo ładny kościółek w Wąwelnicy:

Odcinek od ul. Zielonej w Redlicy do strzelnicy na obrzeżach Wołczkowa pokonujemy ścieżką dla rowerów w budowie, ale już na ukończeniu:

Trzymamy kciuki za rychłe dokończenie inwestycji. Nad Głębokim chwilę odpoczywamy, a potem leśną drogą koło leśniczówki Owczary jedziemy w stronę Bartoszewa i Tanowa.

Przy stadninie w Żółtwi:

Pomimo suszy i piachu udaje się przejechać do domu, nie zsiadając z roweru. Endomondo dzisiaj znów się zwiesza, ale udało się jakoś zrobić zrzut mapki ze smartfona:


Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 80.39 km (17.00 km teren), czas: 05:48 h, avg:13.86 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(8)

Samotnie po leśnych drogach

Piątek, 24 kwietnia 2020 | dodano: 24.04.2020
Darek nie dał się wyciągnąć dzisiaj po południu na rower. Wczoraj biegał, i to tak długodystansowo, więc chyba się jeszcze nie zregenerował. Dlatego też na moją dzisiejszą wycieczkę wybrałam się solo - ostatnio więcej jeździłam szosowo, dla odmiany więc tym razem w las. 
Coś się dzisiaj działo z endomondo i ogólnie z łącznością. Może to przez te satelity, które podobno przelatują blisko Ziemi. W każdym razie nie udało mi się go włączyć i nie mam mapki. A jechałam najpierw kawałek drogą na Dobieszczyn, żeby skręcić w szutrówkę w kierunku leśniczówki Turznica:

Tam skręciłam w wąski i mało uczęszczany asfalcik do Nowej Jasienicy:
Jeden z kilku domów w Nowej Jasienicy - mnie się podoba:
  Tutaj opuściłam asfalt i gruntową, ale twardą drogą (dojazd pożarowy nr 25) powróciłam w kierunku szosy na Dobieszczyn. W Nowej Jasienicy trzeba kierować się na drogowskaz do punktu czerpania wody. A oto i on:

Przecinam szosę i znów jestem na szutrowej drodze, którą dojeżdżam do drogi na Węgornik. Przy krzyżówce leżą płyty przygotowane do położenia jako nawierzchnia:

Postanawiam nie wracać najkrótszą drogą koło stadniny i ul. Gunicką, ale wybrać drogę z płyt jumbo przez łąki i las.
Nad Gunicą:

Jeszcze nie zarośniętą o tej porze roku drogą przez łąkę:

Jezioro Ogólne:

I na koniec taki trakt przez las ...

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 28.80 km (0.00 km teren), czas: 01:45 h, avg:16.46 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Mała pętla dobieszczyńska i graniczny patrol z Darkiem

Środa, 22 kwietnia 2020 | dodano: 22.04.2020Kategoria fitness, koło domu, Zachodniopomorskie
Kilka dni temu Janusz (@jotwu) pisał, że znów można jeździć DDR-ką wzdłuż granicy z Buku do Stolca. A że lubimy z Darkiem tę trasę, to właśnie taki wariant naszego asfaltowego "klasyka", czyli małej pętli dobieszczyńskiej dzisiaj wybraliśmy. Czyli Bartoszewo-Sławoszewo-Dobra-Buk-Stolec-Dobieszczyn-Tanowo. 
Gdy podjeżdżałam pod górkę w Buku - tam gdzie zaczyna się ścieżka dla rowerów, zauważyłam namiot wojskowy i pana w mundurze, uzbrojonego po zęby, który pilnował zielonej granicy. Kilka tygodni temu podobno próbował sforsować ją samochód z Ukraińcami, co udaremnił sołtys Buku. Na podjeździe lekko się zdyszałam i nie miałam bandanki na twarzy - gdy zobaczyłam wojskowego, to w popłochu zaczęłam ją naciągać, na co on zareagował śmiechem i powiedział, żebym się aż tak nie przejmowała. Jak widać większość funkcjonariuszy jednak normalna.
Na przejściu granicznym w Blankensee zatrzymaliśmy się na chwilkę - atmosfera taka trochę piknikowa. Mnóstwo ludzi jeździ wzdłuż granicy na rowerach, na rolkach albo biega.Po niemieckiej stronie stoi radiowóz, po polskiej następny namiot i funkcjonariusz wojskowy (może z WOT-u, czy ja wiem). Generalnie też raczej wyluzowany.
Tak to wygląda:


Widok na DDR-kę z nieco innej perspektywy:

I Specek z malowaniami w kolorach wiosny.

Mapka - była już nie raz, ale co tam, wstawię:

Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 39.92 km (0.00 km teren), czas: 01:41 h, avg:23.71 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(5)

Nowe Warpno z Darkiem

Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 | dodano: 20.04.2020Kategoria fitness, koło domu, Zachodniopomorskie
Legalne przemieszczanie się w celu rekreacyjnym z osobistym małżonkiem. Gorzej było z trzymaniem dystansu, bo raczej wiozłam się na Darka kole, ale jakoś nikt nie zgłaszał zastrzeżeń. Na szczęście trasa wiodła asfaltem w zasadzie cały czas przez las i nie mijaliśmy żadnych siedzib ludzkich (nie licząc samotnego gospodarstwa w Dobieszczynie), więc poczuliśmy się rozgrzeszeni i zsunęliśmy kominy z twarzy - podobnie jak większość mijanych z naprzeciwka bikerów. Dopiero dojeżdżając do Nowego Warpna grzecznie się znów zamaskowaliśmy.
Na przystani z Nowym Warpnie zrobiliśmy sobie krótki popas na parę zdjęć i zjedzenie batonika.

Nabrzeże puste i dość wietrzne. Widać, że ostatnimi czasy w posiadaniu miały je ptaki, bo całe jest w białych odchodach.

Nie przepuściły nawet rybakowi. Winowajczynie?


Niektóre jachty już zwodowane:


I podwójny selfik na wpół zamaskowany:

Mapka wycieczki:

Rower:Specialized Sirrus Dane wycieczki: 60.33 km (0.00 km teren), czas: 02:24 h, avg:25.14 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)