- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
trekking
Dystans całkowity: | 12785.00 km (w terenie 1513.00 km; 11.83%) |
Czas w ruchu: | 911:01 |
Średnia prędkość: | 13.99 km/h |
Liczba aktywności: | 264 |
Średnio na aktywność: | 48.43 km i 3h 28m |
Więcej statystyk |
I znów do Szczecina i znów krokusy
Poniedziałek, 29 marca 2021 | dodano: 29.03.2021Kategoria do pracy / z pracy, koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Miałam do odebrania zamówione wcześniej książki w bibliotece uniwersyteckiej, więc dzisiaj odbyłam kolejną wycieczkę rowerem do Szczecina i nie mogłam sobie odmówić ponownego przejazdu przez Park Kasprowicza i Jasne Błonia.
Udało mi się uchwycić kilka ptaków w parku ;-)
I kolejne krokusowe żniwa fotograficzne:
Na Uniwersytecie też wiosennie ...
Potem jeszcze zahaczyłam o Rossmanna w Galerii Turzyn i wróciłam przez ul. 26 kwietnia, Taczaka i Krzekowo. Na Szafera widać zarys pętli tramwajowej i przebudowywanej ulicy. Przejazd rowerem na dziko już jest możliwy, choć utrudniony.
Wieczór przed punktem szczepień w Netto Arenie - seniorzy (choć chyba tacy trochę młodsi) czekają na swoją kolejkę.
Powrót przez Las Arkoński i jeziorko przy remontowanej pętli Głębokie:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Udało mi się uchwycić kilka ptaków w parku ;-)
I kolejne krokusowe żniwa fotograficzne:
Na Uniwersytecie też wiosennie ...
Potem jeszcze zahaczyłam o Rossmanna w Galerii Turzyn i wróciłam przez ul. 26 kwietnia, Taczaka i Krzekowo. Na Szafera widać zarys pętli tramwajowej i przebudowywanej ulicy. Przejazd rowerem na dziko już jest możliwy, choć utrudniony.
Wieczór przed punktem szczepień w Netto Arenie - seniorzy (choć chyba tacy trochę młodsi) czekają na swoją kolejkę.
Powrót przez Las Arkoński i jeziorko przy remontowanej pętli Głębokie:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
33.38 km (0.00 km teren), czas: 02:23 h, avg:14.01 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Biblioteka i krokusy na Jasnych Błoniach
Piątek, 26 marca 2021 | dodano: 26.03.2021Kategoria do pracy / z pracy, koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Miałam do odebrania zamówioną książkę w wypożyczalni biblioteki uniwersyteckiej. Korzystając ze sprzyjającej pogody postanowiłam podjechać rowerem, wybierając trasę przez Jasne Błonia, i skorzystać z okazji zobaczenia najbardziej znanych szczecińskich krokusów w pełnym rozkwicie.
Wiosennie i covidowo - dużo karetek jeździło dzisiaj po mieście.
W bibliotece pustki - tylko pani portierka i pani bibliotekarka. Ale może to też przez późną porę.
Zamiast ścieżką rowerową do Tanowa wróciłam przez las i nawet trochę mnie pokropiło w okolicach Żółtwi, ale wieczór był ciepły, choć pochmurny.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wiosennie i covidowo - dużo karetek jeździło dzisiaj po mieście.
W bibliotece pustki - tylko pani portierka i pani bibliotekarka. Ale może to też przez późną porę.
Zamiast ścieżką rowerową do Tanowa wróciłam przez las i nawet trochę mnie pokropiło w okolicach Żółtwi, ale wieczór był ciepły, choć pochmurny.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
31.17 km (10.00 km teren), czas: 02:15 h, avg:13.85 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Powiatowa 50-tka
Niedziela, 21 marca 2021 | dodano: 22.03.2021Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Darek w miarę wydobrzał, więc dzisiejszą wycieczkę odbyliśmy we dwójkę. Wyjechaliśmy ok. 14.30 - po wcześniejszym obiedzie, bo przed południem musiałam jeszcze wypełnić obowiązki służbowe. Dzisiaj to ja miałam za zadanie wymyślić trasę i pomyślałam sobie, żeby odwiedzić przynajmniej częściowo zakątki, w których jeszcze nie byliśmy w tym roku.
Najpierw drogą z płyt pojechaliśmy do Węgornika. Nie lubię tej nowej płytówki, bo strasznie na niej tłucze, ale nie miałam lepszego pomysłu - jak dotrzeć w okolice Świdwia.
Lubię za to rozległe łąki pomiędzy Węgornikiem, a Stolcem. Dziś co prawda mocno wiało, ale za to popołudnie było bardzo słoneczne.
Z zadowoleniem zanotowaliśmy, że w stacji ornitologicznej "Bolków" trwa duży remont. Może wreszcie ten obiekt znów będzie wykorzystywany, a może i wieża widokowa nad Świdwiem doczeka się rewitalizacji? Na chwilę zatrzymaliśmy się przy butwiejącym pomoście nad stawami, których nie ma na mapie:
Stolec (kościół) zza wczesnowiosennych bazi
Od Stolca pojechaliśmy wzdłuż granicy, rowerową ścieżką. Tutaj można by się przemknąć przez zieloną granicę, ale i na przejściu w Buku-Blankensee nikt nie pilnuje.
Przejeżdżamy skrajem Dobrej Szczecińskiej na ścieżkę edukacyjną, poprowadzoną ciekawie najpierw przez las, a potem wzdłuż drogi na Lubieszyn. Podoba mi się ta ziemna nawierzchnia - jest równiutko, a ścieżka jest zdecydowanie lepiej wkomponowana w krajobraz i przyrodę, niż asfalt.
Przy schronisku dla zwierząt w Dobrej - tam gdzie kończy się ścieżka - korzystamy z ławeczek i wiaty na drobny popas, szczególnie, że były w słońcu i w osłoniętym miejscu.
Szkoda, że brakuje krótkiego odcinka do Lubieszyna. Ale przez restrykcje graniczne ruch na tej drodze i na DK 10 jest niewielki - tylko do punktu szybkich testów na Covid przy granicy jest spora kolejka i jadą samochody. My kierujemy się dalej, na Dołuje, gdzie skręcamy w boczną drogę do Wąwelnicy - przy bliższym przyjrzeniu się stwierdzamy, że rzepak na polu wygląda, jakby przemarzł. Mam nadzieję, że do maja sobie poradzi i będzie ładnie kwitł.
A z Wąwelnicy przez Redlicę i Wołczkowo zjeżdżamy nad jezioro Głębokie.
Tutaj tylko muskamy je od zachodniej strony i odbijamy w drogę do leśniczówki Owczary i dalej przez Żółtew oraz Bartoszewo jedziemy do domu. Na liczniku mam 49 km, więc robię jeszcze małą rundkę po osiedlu, żeby dobić do równego rachunku.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Najpierw drogą z płyt pojechaliśmy do Węgornika. Nie lubię tej nowej płytówki, bo strasznie na niej tłucze, ale nie miałam lepszego pomysłu - jak dotrzeć w okolice Świdwia.
Lubię za to rozległe łąki pomiędzy Węgornikiem, a Stolcem. Dziś co prawda mocno wiało, ale za to popołudnie było bardzo słoneczne.
Z zadowoleniem zanotowaliśmy, że w stacji ornitologicznej "Bolków" trwa duży remont. Może wreszcie ten obiekt znów będzie wykorzystywany, a może i wieża widokowa nad Świdwiem doczeka się rewitalizacji? Na chwilę zatrzymaliśmy się przy butwiejącym pomoście nad stawami, których nie ma na mapie:
Stolec (kościół) zza wczesnowiosennych bazi
Od Stolca pojechaliśmy wzdłuż granicy, rowerową ścieżką. Tutaj można by się przemknąć przez zieloną granicę, ale i na przejściu w Buku-Blankensee nikt nie pilnuje.
Przejeżdżamy skrajem Dobrej Szczecińskiej na ścieżkę edukacyjną, poprowadzoną ciekawie najpierw przez las, a potem wzdłuż drogi na Lubieszyn. Podoba mi się ta ziemna nawierzchnia - jest równiutko, a ścieżka jest zdecydowanie lepiej wkomponowana w krajobraz i przyrodę, niż asfalt.
Przy schronisku dla zwierząt w Dobrej - tam gdzie kończy się ścieżka - korzystamy z ławeczek i wiaty na drobny popas, szczególnie, że były w słońcu i w osłoniętym miejscu.
Szkoda, że brakuje krótkiego odcinka do Lubieszyna. Ale przez restrykcje graniczne ruch na tej drodze i na DK 10 jest niewielki - tylko do punktu szybkich testów na Covid przy granicy jest spora kolejka i jadą samochody. My kierujemy się dalej, na Dołuje, gdzie skręcamy w boczną drogę do Wąwelnicy - przy bliższym przyjrzeniu się stwierdzamy, że rzepak na polu wygląda, jakby przemarzł. Mam nadzieję, że do maja sobie poradzi i będzie ładnie kwitł.
A z Wąwelnicy przez Redlicę i Wołczkowo zjeżdżamy nad jezioro Głębokie.
Tutaj tylko muskamy je od zachodniej strony i odbijamy w drogę do leśniczówki Owczary i dalej przez Żółtew oraz Bartoszewo jedziemy do domu. Na liczniku mam 49 km, więc robię jeszcze małą rundkę po osiedlu, żeby dobić do równego rachunku.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
50.70 km (18.00 km teren), czas: 03:34 h, avg:14.21 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jezioro Piaski i leśna szwędaczka
Niedziela, 14 marca 2021 | dodano: 14.03.2021Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Marzec to taki fajny miesiąc, bo nie dość, że dzień już dość długi, to tutaj u nas, na nizinnych terenach, panuje już przedwiośnie i pogoda umożliwiająca rowerowe wycieczki, a w górach jeszcze leży śnieg i można bardzo dobrze pojeździć na nartach. I tak ostatni weekend spędziłam w Szklarskiej Porębie i okolicach w zimowej scenerii, a dzisiaj - już tutaj na miejscu pojeździłam na trekkingu.
Po bardzo wietrznej nocy i dość ponurym i mokrawym początku dnia - po południu nieco przejaśniło się. I choć wciąż było chłodno i wiał wiatr, to w lesie, w zadrzewionym terenie jazda była całkiem przyjemna. Dzisiaj byłam na rowerze solo, bo Darek leczy się z zapalenia zatok, którego nabawił się jakiś czas temu.
Na początku pojechałam gruntową drogą przez las, którą czasami biegam, żeby zobaczyć zakres wyrębu. To bardzo przygnębiające patrzeć, jak kolejne hektary znikają wśród wycia pił spalinowych. Tutaj jeszcze w miarę nienaruszony fragment młodniaka:
Przecinam drogę z płyt do Węgornika w okolicach mostu na Gunicy i dalej jadę szutrową drogą. Następnie dwa kilometry szosą i skręcam w leśny asfalt nad jezioro Piaski. Ta boczna droga jest jeszcze dość zabłocona i zaśmiecona po zimie, a w dziurach sporo kałuż. Dojeżdżam nad jezioro i stwierdzam, że proces lądowacenia chyba jest już nieodwracalny. Pło nawet wczesną wiosną jest wyraźnie widoczne, a zarastające taflę rośliny - coraz bardziej zróżnicowane.
Pierwsze oznaki wiosny:
W powrotnej drodze włączył mi się tryb "szwędacz" i zamiast skręcić na szosę prosto do Tanowa, odbiłam na krzyżówce w lewo. Mijam Karpin z jego brzydkim zapachem padliny i kieruję się w stronę Drogoradza. Z asfaltu zjeżdżam w gruntową drogę wzdłuż słupów linii energetycznej, która robi się trochę błotnista, ale jest przejezdna. Nigdy tędy nie jechałam i w pewnym momencie muszę sprawdzić w aplikacji, gdzie ja w ogóle jestem. Wyjeżdżam jednak wkrótce na główniejszą, piaszczystą drogę do Nowej Jasienicy, którą już znam.
W Nowej Jasienicy:
Stąd już prosta droga asfaltem do leśniczówki Turznica i 5 kilometrów szutrówką przez las:
Gdy dojeżdżam do Tanowa, nad głową przelatuje mi dorodny żuraw, głośno oznajmiając swoją obecność.
A jak było w Szklarskiej Porębie? Pięknie i śnieżnie :-)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po bardzo wietrznej nocy i dość ponurym i mokrawym początku dnia - po południu nieco przejaśniło się. I choć wciąż było chłodno i wiał wiatr, to w lesie, w zadrzewionym terenie jazda była całkiem przyjemna. Dzisiaj byłam na rowerze solo, bo Darek leczy się z zapalenia zatok, którego nabawił się jakiś czas temu.
Na początku pojechałam gruntową drogą przez las, którą czasami biegam, żeby zobaczyć zakres wyrębu. To bardzo przygnębiające patrzeć, jak kolejne hektary znikają wśród wycia pił spalinowych. Tutaj jeszcze w miarę nienaruszony fragment młodniaka:
Przecinam drogę z płyt do Węgornika w okolicach mostu na Gunicy i dalej jadę szutrową drogą. Następnie dwa kilometry szosą i skręcam w leśny asfalt nad jezioro Piaski. Ta boczna droga jest jeszcze dość zabłocona i zaśmiecona po zimie, a w dziurach sporo kałuż. Dojeżdżam nad jezioro i stwierdzam, że proces lądowacenia chyba jest już nieodwracalny. Pło nawet wczesną wiosną jest wyraźnie widoczne, a zarastające taflę rośliny - coraz bardziej zróżnicowane.
Pierwsze oznaki wiosny:
W powrotnej drodze włączył mi się tryb "szwędacz" i zamiast skręcić na szosę prosto do Tanowa, odbiłam na krzyżówce w lewo. Mijam Karpin z jego brzydkim zapachem padliny i kieruję się w stronę Drogoradza. Z asfaltu zjeżdżam w gruntową drogę wzdłuż słupów linii energetycznej, która robi się trochę błotnista, ale jest przejezdna. Nigdy tędy nie jechałam i w pewnym momencie muszę sprawdzić w aplikacji, gdzie ja w ogóle jestem. Wyjeżdżam jednak wkrótce na główniejszą, piaszczystą drogę do Nowej Jasienicy, którą już znam.
W Nowej Jasienicy:
Stąd już prosta droga asfaltem do leśniczówki Turznica i 5 kilometrów szutrówką przez las:
Gdy dojeżdżam do Tanowa, nad głową przelatuje mi dorodny żuraw, głośno oznajmiając swoją obecność.
A jak było w Szklarskiej Porębie? Pięknie i śnieżnie :-)
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
41.20 km (15.00 km teren), czas: 02:55 h, avg:14.13 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wieczorna przewietrzałka
Środa, 3 marca 2021 | dodano: 03.03.2021Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Dopiero późniejszym popołudniem mogłam wybrać się dzisiaj na rower. Zostało mi około półtorej godziny po widoku, więc wybrałam spokojną pętlę przez szutrówkę do leśniczówki Turznica i potem asfaltem do Jasienicy, skąd przez Tatynię i Witorzę można wrócić do domu. Znów solo, bo Darek biegał dzisiaj w dzień i nie chciało mu się już ruszyć ze mną na przejażdżkę.
Było dość ciepło, a powietrze było łagodne. Gdyby nie brak świeżej zieleni dookoła, można by pomyśleć, że wiosna w pełni.
Na szutrówce:
Podmokłe tereny w lesie w okolicach Turznicy
Jasienicę w zasadzie tylko musnęłam po opłotkach, bo zamiast jechać przez wieś, wybrałam gruntową drogę wzdłuż torów kolejowych.
Wieczorne klimaty
To chyba ostatnia przejażdżka w tym tygodniu. Jutro pracuję od rana do późna, a w piątek wybieramy się z Darkiem na przedłużony weekend na narty do Szklarskiej Poręby, skorzystać jeszcze z końcówki zimy.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Było dość ciepło, a powietrze było łagodne. Gdyby nie brak świeżej zieleni dookoła, można by pomyśleć, że wiosna w pełni.
Na szutrówce:
Podmokłe tereny w lesie w okolicach Turznicy
Jasienicę w zasadzie tylko musnęłam po opłotkach, bo zamiast jechać przez wieś, wybrałam gruntową drogę wzdłuż torów kolejowych.
Wieczorne klimaty
To chyba ostatnia przejażdżka w tym tygodniu. Jutro pracuję od rana do późna, a w piątek wybieramy się z Darkiem na przedłużony weekend na narty do Szklarskiej Poręby, skorzystać jeszcze z końcówki zimy.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
22.50 km (0.00 km teren), czas: 01:21 h, avg:16.67 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Roztokę Odrzańską i do Trzebieży
Sobota, 27 lutego 2021 | dodano: 27.02.2021Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Miał być w ten weekend inny sport, w innym miejscu, ale we czwartek dostałam SMS-a, że w niedzielę rano mam wyznaczony termin szczepienia. Nie za bardzo dało się ten termin przesunąć, bo to szczepienia grupowe, więc rada nie rada - przesunęłam wyjazd. Przynajmniej sobotę mam dla siebie. Wciąż jest słonecznie, choć już nie tak ciepło jak w tygodniu. Ale przynajmniej obeschły drogi gruntowe po roztopach i można planować wycieczki nie tylko po asfaltowych drogach.
Znów wybraliśmy się z Darkiem do Trzebieży, ale inną - nieco krótszą - trasą. Pod Tatynią miłe choć przelotne spotkanie z Januszem i Kubą, którzy śpieszyli się z powrotem do Szczecina.
W Jasienicy wpadam na pomysł, abyśmy zajrzeli nad Gunicę, przez ul. Wodną. Darek ma obiekcje, że droga będzie zalana - jako że stan wody w rzeczce jest dość wysoki, a na pewno będą kałuże i błoto. Tymczasem okazuje się, że droga jest przejezdna aż do plażyczki przy stacji gazu dla Zakładów Chemicznych. Co więcej - zakłady chyba nawet wyrównały ją i podsypały, trwają też jakieś prace budowlane przy samej stacji.
rzewa przy rzece gęsto obsiadły kormorany. Obawiam się, że może to tym drzewom nie wyjść na zdrowie. Pewnie gdyby był tutaj Marek to zrobiłby jakieś świetne zbliżenia ptactwa, niestety ja mam tylko smartfona.
Przy plażyczce postawiono jakieś prowizoryczne ogrodzenie, hałasuje sprzęt budowlany, idziemy więc kawałek dalej.
Z powrotem jedziemy koroną wału przeciwpowodziowego - o tej porze roku nie ma chaszczy, a nawet są przejezdne dwie ścieżki. W oddali dymią kominy Polic.
W Niekłończycy koło kościoła widać już oznaki wiosny - kwitną krokusy i trochę przebiśniegów:
Jazdę utrudnia trochę zimny, północny wiatr. Na szczęście nie jest zbyt mocny. Zatrzymujemy się w Trzebieży na skwerku koło przystani na herbatę z termosu i bułeczki maślane. Baseny przy COŻ-u jeszcze puste, czekają na sezon i kolorowe żaglówki:
Dzisiaj w Trzebieży dużo spokojniej niż w ubiegłą niedzielę - nie ma tłumów ani sznurów aut. Niewiele osób na promenadzie i na plaży miejskiej, a ci co są, nie za wiele sobie robią z nowych rządowych nakazów noszenia maseczki. Prawdę mówiąc my też mamy na twarzy kominy, a maseczki w kieszeni. Tutaj zsunęłam do zdjęcia.
Chcemy wrócić leśną drogą koło tartaku, a następnie przez Nową Jasienicę. Na ulicy Polnej - remont drogi, ale trekkingiem da się przejechać. Natomiast przejazd kolejowy zablokował pociąg towarowy, do którego coś ładują. Co tu robić? Okazuje się, że to ślepy tor i można skład ominąć prawą stroną - i tak właśnie robimy.
W Nowej Jasienicy:
Dalszy odcinek to drogi gruntowe i szutrowe przez las - żeby uniknąć szosy.
I na koniec mapka wycieczki:
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Znów wybraliśmy się z Darkiem do Trzebieży, ale inną - nieco krótszą - trasą. Pod Tatynią miłe choć przelotne spotkanie z Januszem i Kubą, którzy śpieszyli się z powrotem do Szczecina.
W Jasienicy wpadam na pomysł, abyśmy zajrzeli nad Gunicę, przez ul. Wodną. Darek ma obiekcje, że droga będzie zalana - jako że stan wody w rzeczce jest dość wysoki, a na pewno będą kałuże i błoto. Tymczasem okazuje się, że droga jest przejezdna aż do plażyczki przy stacji gazu dla Zakładów Chemicznych. Co więcej - zakłady chyba nawet wyrównały ją i podsypały, trwają też jakieś prace budowlane przy samej stacji.
rzewa przy rzece gęsto obsiadły kormorany. Obawiam się, że może to tym drzewom nie wyjść na zdrowie. Pewnie gdyby był tutaj Marek to zrobiłby jakieś świetne zbliżenia ptactwa, niestety ja mam tylko smartfona.
Przy plażyczce postawiono jakieś prowizoryczne ogrodzenie, hałasuje sprzęt budowlany, idziemy więc kawałek dalej.
Z powrotem jedziemy koroną wału przeciwpowodziowego - o tej porze roku nie ma chaszczy, a nawet są przejezdne dwie ścieżki. W oddali dymią kominy Polic.
W Niekłończycy koło kościoła widać już oznaki wiosny - kwitną krokusy i trochę przebiśniegów:
Jazdę utrudnia trochę zimny, północny wiatr. Na szczęście nie jest zbyt mocny. Zatrzymujemy się w Trzebieży na skwerku koło przystani na herbatę z termosu i bułeczki maślane. Baseny przy COŻ-u jeszcze puste, czekają na sezon i kolorowe żaglówki:
Dzisiaj w Trzebieży dużo spokojniej niż w ubiegłą niedzielę - nie ma tłumów ani sznurów aut. Niewiele osób na promenadzie i na plaży miejskiej, a ci co są, nie za wiele sobie robią z nowych rządowych nakazów noszenia maseczki. Prawdę mówiąc my też mamy na twarzy kominy, a maseczki w kieszeni. Tutaj zsunęłam do zdjęcia.
Chcemy wrócić leśną drogą koło tartaku, a następnie przez Nową Jasienicę. Na ulicy Polnej - remont drogi, ale trekkingiem da się przejechać. Natomiast przejazd kolejowy zablokował pociąg towarowy, do którego coś ładują. Co tu robić? Okazuje się, że to ślepy tor i można skład ominąć prawą stroną - i tak właśnie robimy.
W Nowej Jasienicy:
Dalszy odcinek to drogi gruntowe i szutrowe przez las - żeby uniknąć szosy.
I na koniec mapka wycieczki:
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
48.30 km (18.00 km teren), czas: 03:39 h, avg:13.23 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Inauguracja sezonu 2021
Sobota, 20 lutego 2021 | dodano: 20.02.2021Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Zima, zima i ... prawie po zimie. Po niespełna ośmiu tygodniach długiej przerwy zdążyłam już zatęsknić za wycieczkami rowerowymi po bliższej i dalszej okolicy.
Tak, ostatnio na rowerze byłam 29 grudnia, a potem zaraz spadł śnieg i tak jakoś zeszło aż do dziś. Nie, nie zapadłam w sen zimowy pod kocykiem - wręcz przeciwnie. Trochę biegałam, trochę jeździłam na nartach i trochę też biegałam na nartach. Udało się kilka dni temu wyjechać na tydzień do Szklarskiej Poręby, a zanim otworzyli wyciągi narciarskie, to pod okiem instruktora szkoliliśmy się z Darkiem na biegówkach w Jakuszycach. Fajna sprawa, spodobało mi się i chyba będziemy kontynuować.
Ale dzisiaj u nas już takie prawdziwe przedwiośnie i wreszcie warunki na rower. Wybraliśmy się z Darkiem na trekkingi, na małą pętlę dobieszczyńską, żeby zobaczyć, jak to wygląda w praktyce.
Kalendarzowa zima objawia się już tylko w postaci resztek starego śniegu na poboczu i nowych dziur w asfalcie szosy do Dobieszczyna:
Ale na polatanie po lesie trzeba będzie jeszcze trochę poczekać - gruntowe drogi jeszcze miejscami białe, albo stoi na nich woda z roztopów
W Dobieszczynie odbijamy w kierunku na Dobrą, robiąc sobie po drodze postój nad jeziorem w Stolcu. Tutaj też odwilż, ale na jeziorze jeszcze lód, z przeręblem wyrąbanym przez morsy. Nawet jedna pani się kąpała.
My tylko wypiliśmy herbatkę z miodem z termosu i postanowiliśmy zajrzeć na ścieżkę rowerową wzdłuż granicy. Na ścieżce warunki zróżnicowane - tam gdzie dociera słońce, asfalt jest czarny, ale w cieniu zostało trochę miejsc, w których zalega śnieg.
Darek:
Rzut oka na zieloną Meklemburgię za płotem granicznym :-(
Ale bywa i tak ...
Czasem nawet zsiadam z roweru, bo obawiam się wywrotki - jest ślisko.
Ścieżką dojeżdżamy do Buku, a następnie kierujemy się do Dobrej. Tutaj zauważamy nowy kawałek DDR-ki, będącej fragmentem Szlaku Pojezierzy Zachodnich - prowadzi od ul. Sportowej do leśnej ścieżki edukacyjnej i dalej do granicy w Lubieszynie. Niestety na tym krótkim odcinku leży sporo rozbitego szkła, trzeba uważać.
Wracamy przez Grzepnicę i Bartoszewo, wykręcając dystans prawie maratoński. Jutro może wybierzemy się gdzieś nad Zalew, zobaczyć, czy jeszcze jest kra.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tak, ostatnio na rowerze byłam 29 grudnia, a potem zaraz spadł śnieg i tak jakoś zeszło aż do dziś. Nie, nie zapadłam w sen zimowy pod kocykiem - wręcz przeciwnie. Trochę biegałam, trochę jeździłam na nartach i trochę też biegałam na nartach. Udało się kilka dni temu wyjechać na tydzień do Szklarskiej Poręby, a zanim otworzyli wyciągi narciarskie, to pod okiem instruktora szkoliliśmy się z Darkiem na biegówkach w Jakuszycach. Fajna sprawa, spodobało mi się i chyba będziemy kontynuować.
Ale dzisiaj u nas już takie prawdziwe przedwiośnie i wreszcie warunki na rower. Wybraliśmy się z Darkiem na trekkingi, na małą pętlę dobieszczyńską, żeby zobaczyć, jak to wygląda w praktyce.
Kalendarzowa zima objawia się już tylko w postaci resztek starego śniegu na poboczu i nowych dziur w asfalcie szosy do Dobieszczyna:
Ale na polatanie po lesie trzeba będzie jeszcze trochę poczekać - gruntowe drogi jeszcze miejscami białe, albo stoi na nich woda z roztopów
W Dobieszczynie odbijamy w kierunku na Dobrą, robiąc sobie po drodze postój nad jeziorem w Stolcu. Tutaj też odwilż, ale na jeziorze jeszcze lód, z przeręblem wyrąbanym przez morsy. Nawet jedna pani się kąpała.
My tylko wypiliśmy herbatkę z miodem z termosu i postanowiliśmy zajrzeć na ścieżkę rowerową wzdłuż granicy. Na ścieżce warunki zróżnicowane - tam gdzie dociera słońce, asfalt jest czarny, ale w cieniu zostało trochę miejsc, w których zalega śnieg.
Darek:
Rzut oka na zieloną Meklemburgię za płotem granicznym :-(
Ale bywa i tak ...
Czasem nawet zsiadam z roweru, bo obawiam się wywrotki - jest ślisko.
Ścieżką dojeżdżamy do Buku, a następnie kierujemy się do Dobrej. Tutaj zauważamy nowy kawałek DDR-ki, będącej fragmentem Szlaku Pojezierzy Zachodnich - prowadzi od ul. Sportowej do leśnej ścieżki edukacyjnej i dalej do granicy w Lubieszynie. Niestety na tym krótkim odcinku leży sporo rozbitego szkła, trzeba uważać.
Wracamy przez Grzepnicę i Bartoszewo, wykręcając dystans prawie maratoński. Jutro może wybierzemy się gdzieś nad Zalew, zobaczyć, czy jeszcze jest kra.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
42.00 km (0.00 km teren), czas: 02:27 h, avg:17.14 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Głębokie i Gubałówka
Niedziela, 20 grudnia 2020 | dodano: 21.12.2020Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Przedświąteczna niedziela była pogodna, ale dość chłodna - nie mieliśmy więc z Darkiem ani czasu ani ochoty na dłuższe wycieczki, szczególnie, że wieczorem miał przyjechać na święta syn. Dlatego też wczoraj nie było kiedy usiąść do laptopa i wrzucić relacji. Wyszła nam głównie terenowa przejażdżka po niedalekiej okolicy, tym razem w stronę Szczecina.
Leśnym szlakiem (czerwonym z Tanowa) dojechaliśmy nad jezioro Głębokie. Sporo ludzi spacerowało i jeździło na rowerach po południu. Chyba lepiej, że wybrali się do lasu, a nie do sklepów w mieście. Nad Głębokim:
Potem przez Polanę Sportową i Polanę Harcerską pojechaliśmy w stronę Szczecińskiej Gubałówki. Po drodze spotkaliśmy posła Arłukowicza z rodziną, który chyba mieszka gdzieś na Osowie.
Na stoku narciarskim smętnie, pusto i bez śniegu. Wyciąg stoi już drugi sezon z rzędu. Raczej nie pojeździmy tutaj na nartach w najbliższych tygodniach, albo i miesiącach. Z przykrością oswajam się z myślą, że prawdopodobnie sezon zimowy całkiem będzie dla mnie stracony, bo nasze stoki zaraz zamykają, a wyjazd za granicę jest albo niemożliwy albo bardzo ryzykowny. Szkoda, bo jestem zapaloną narciarką i trochę jest mi smutno.
Powrót przez dolinę Osówki i bardzo malowniczy wąwóz:
A potem skręt do Pilchowa, przy mostku z tablicą ku czci Wilhelma Meyera, projektanta szczecińskich Wałów Chrobrego.
W Pilchowie wyjechaliśmy na ścieżkę rowerową, która prosto doprowadziła nas do Tanowa.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Leśnym szlakiem (czerwonym z Tanowa) dojechaliśmy nad jezioro Głębokie. Sporo ludzi spacerowało i jeździło na rowerach po południu. Chyba lepiej, że wybrali się do lasu, a nie do sklepów w mieście. Nad Głębokim:
Potem przez Polanę Sportową i Polanę Harcerską pojechaliśmy w stronę Szczecińskiej Gubałówki. Po drodze spotkaliśmy posła Arłukowicza z rodziną, który chyba mieszka gdzieś na Osowie.
Na stoku narciarskim smętnie, pusto i bez śniegu. Wyciąg stoi już drugi sezon z rzędu. Raczej nie pojeździmy tutaj na nartach w najbliższych tygodniach, albo i miesiącach. Z przykrością oswajam się z myślą, że prawdopodobnie sezon zimowy całkiem będzie dla mnie stracony, bo nasze stoki zaraz zamykają, a wyjazd za granicę jest albo niemożliwy albo bardzo ryzykowny. Szkoda, bo jestem zapaloną narciarką i trochę jest mi smutno.
Powrót przez dolinę Osówki i bardzo malowniczy wąwóz:
A potem skręt do Pilchowa, przy mostku z tablicą ku czci Wilhelma Meyera, projektanta szczecińskich Wałów Chrobrego.
W Pilchowie wyjechaliśmy na ścieżkę rowerową, która prosto doprowadziła nas do Tanowa.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
26.25 km (20.00 km teren), czas: 01:53 h, avg:13.94 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Śladami Elisabeth von Arnim
Niedziela, 13 grudnia 2020 | dodano: 13.12.2020Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Z błogiego letargu pod kocykiem przed południem na kanapie wyciągnął mnie Darek. Temperatura co prawda taka raczej mało zachęcająca i gęste chmury, ale że nie padało i nie wiało, to się zmobilizowałam na niedzielny rower, żeby tak nie gnuśnieć cały dzień. Ba! Nawet wyciągnęłam naszą sąsiadkę Monikę.
Lasem dojechaliśmy do mostku na Gunicy, na którym spotkaliśmy Damiana. To znaczy dopiero później, gdy zerknęłam na Stravę, to skojarzyłam. Damian nas pozdrowił, my odzdrowiliśmy, ale początkowo myślałam, że to znajomy Moniki, a Monika, że mój. Sorry - może następnym razem "grosik" trochę wcześniej wpadnie, w każdym razie miło było zobaczyć na żywo.
Z Węgornika przez pola pojechaliśmy w stronę Łęgów.
A z Łęgów do Rzędzin, gdzie mieszkała hrabina von Armin, wspomniana w tytule. Pokręciliśmy się trochę wśród pozostałości majątku ziemskiego i po wiosce:
Ruiny gorzelni:
Dawne biura, a teraz budynek mieszkalny (chyba);
Świątecznie w skansenie militarnym:
Potem Darek namówił nas, żeby zobaczyć dokąd prowadzi stara, gruntowa droga przez zagajnik - wyjechaliśmy nią na szosę do Stolca.
Pokazaliśmy Monice nową DDR-kę do przejścia granicznego w Blankensee, której jeszcze nie znała. Na granicy zrobiliśmy sobie mały postój na ciepłą herbatkę, bo trochę przemarzliśmy.
A potem ścieżką rowerową przez Buk pojechaliśmy do Dobrej. Elisabeth w tym roku spędzi Boże Narodzenie w świątecznej bombce przed urzędem gminy. Szkoda, że ta pomysłowa dekoracja jeszcze nie była podświetlona, bo na pewno bardzo efektownie to wygląda.
Podświetlone były natomiast dekoracje w jednym z domów w Grzepnicy, których rozmach co roku nas wprawia w zadziwienie:
Spory ruch na trasie z Dobrej do Bartoszewa, skręciliśmy więc w stronę jeziora Bartoszewskiego i leśną drogą wróciliśmy do domu.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Lasem dojechaliśmy do mostku na Gunicy, na którym spotkaliśmy Damiana. To znaczy dopiero później, gdy zerknęłam na Stravę, to skojarzyłam. Damian nas pozdrowił, my odzdrowiliśmy, ale początkowo myślałam, że to znajomy Moniki, a Monika, że mój. Sorry - może następnym razem "grosik" trochę wcześniej wpadnie, w każdym razie miło było zobaczyć na żywo.
Z Węgornika przez pola pojechaliśmy w stronę Łęgów.
A z Łęgów do Rzędzin, gdzie mieszkała hrabina von Armin, wspomniana w tytule. Pokręciliśmy się trochę wśród pozostałości majątku ziemskiego i po wiosce:
Ruiny gorzelni:
Dawne biura, a teraz budynek mieszkalny (chyba);
Świątecznie w skansenie militarnym:
Potem Darek namówił nas, żeby zobaczyć dokąd prowadzi stara, gruntowa droga przez zagajnik - wyjechaliśmy nią na szosę do Stolca.
Pokazaliśmy Monice nową DDR-kę do przejścia granicznego w Blankensee, której jeszcze nie znała. Na granicy zrobiliśmy sobie mały postój na ciepłą herbatkę, bo trochę przemarzliśmy.
A potem ścieżką rowerową przez Buk pojechaliśmy do Dobrej. Elisabeth w tym roku spędzi Boże Narodzenie w świątecznej bombce przed urzędem gminy. Szkoda, że ta pomysłowa dekoracja jeszcze nie była podświetlona, bo na pewno bardzo efektownie to wygląda.
Podświetlone były natomiast dekoracje w jednym z domów w Grzepnicy, których rozmach co roku nas wprawia w zadziwienie:
Spory ruch na trasie z Dobrej do Bartoszewa, skręciliśmy więc w stronę jeziora Bartoszewskiego i leśną drogą wróciliśmy do domu.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
42.60 km (14.00 km teren), czas: 02:44 h, avg:15.59 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Doliną Salvey, doliną dolnej Odry
Niedziela, 6 grudnia 2020 | dodano: 06.12.2020Kategoria Brandenburgia, trekking
Pomysł na dzisiejszą wycieczkę podsunęły mi dwa listopadowe wpisy @tunisławy. Tak zatęskniłam za wypadzikami do sąsiadów, że dzisiaj namówiłam Darka na jeszcze jedną w tym roku wyprawę autem z rowerami na dachu. Do Brandenburgii - w ramach małego ruchu granicznego, bo do Meklemburgii - jak wiadomo - nie wolno. Zaparkowaliśmy w Kamieńcu pod świetlicą wiejską i ruszyliśmy na turystyczną pętelkę przez dwie doliny.
Kościół w Kamieńcu:
Przekraczamy granicę w Rosówku i kierujemy się drogą do Rosow.
Przed południem aura raczej pochmurna, ale nie było dużego wiatru, więc przez pola jedzie się spokojnie. Kierujemy się do Tantow.
Brandenburskie wioski i miasteczka - wymarłe. No tak, w zasadzie to mają lockdown. Smutne to, o tej porze miło było zajrzeć w weekendy na Weihnachtsmarkty, a teraz tylko gdzie nie gdzie dekoracje w oknach przypominają, że zbliżają się święta. Za Tantow skręcamy w brukowaną drogę wgłąb doliny Salvey.
Salvey Mühle:
Pusto w dolinie, spotykamy dwoje jeźdźców i jednego biegacza.
W Gartz też smętnie. Kawiarnia pani Magdy zamknięta do wiosny, nad Odrą tylko jacyś wędkarze.
Trochę więcej spacerowiczów spotykamy nad Odrą na szlaku do Mescherin. Pogoda poprawia się, ale wiatr tężeje. Dobrze, że wracając mamy go raczej w plecy.
W Mescherin nad wodą - akcent świąteczny. Stoi ładnie ubrana choinka.
Jesteśmy dobrze w czasie - jest dopiero po trzynastej. Namawiam Darka, abyśmy zajechali jeszcze po drodze na wieżę widokową, na której jeszcze nie byliśmy. Zazwyczaj w Mescherin kończymy wycieczki wieczorową porą, a tym razem jest czas i ładna pogoda. Pod wieżą robimy sobie postój na małe co nieco:
Jakiś pan szlifuje formę, wbiegając na wieżę 20 razy góra-dół. My tylko raz, żeby podziwiać widoki:
Z Mescherin mamy kawałek pod górkę, ale po drodze oglądamy budowę nowej DDR-ki, zamykającej lukę w trasie Odra-Nysa, między Mescherin a Staffelde. Mieli skończyć teraz w grudniu 2020, ale raczej im się nie uda.
I znów na granicy, tym razem pod Pargowem:
Sama wioska wyjątkowo ukwiecona. Czyżby sołtys wykupił zapas chryzantem?
Wracamy dziurawym asfaltem do Kamieńca, gdzie czeka nasze auto. Wycieczka na luzie, niezbyt długa, ale całkiem sympatyczna.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kościół w Kamieńcu:
Przekraczamy granicę w Rosówku i kierujemy się drogą do Rosow.
Przed południem aura raczej pochmurna, ale nie było dużego wiatru, więc przez pola jedzie się spokojnie. Kierujemy się do Tantow.
Brandenburskie wioski i miasteczka - wymarłe. No tak, w zasadzie to mają lockdown. Smutne to, o tej porze miło było zajrzeć w weekendy na Weihnachtsmarkty, a teraz tylko gdzie nie gdzie dekoracje w oknach przypominają, że zbliżają się święta. Za Tantow skręcamy w brukowaną drogę wgłąb doliny Salvey.
Salvey Mühle:
Pusto w dolinie, spotykamy dwoje jeźdźców i jednego biegacza.
W Gartz też smętnie. Kawiarnia pani Magdy zamknięta do wiosny, nad Odrą tylko jacyś wędkarze.
Trochę więcej spacerowiczów spotykamy nad Odrą na szlaku do Mescherin. Pogoda poprawia się, ale wiatr tężeje. Dobrze, że wracając mamy go raczej w plecy.
W Mescherin nad wodą - akcent świąteczny. Stoi ładnie ubrana choinka.
Jesteśmy dobrze w czasie - jest dopiero po trzynastej. Namawiam Darka, abyśmy zajechali jeszcze po drodze na wieżę widokową, na której jeszcze nie byliśmy. Zazwyczaj w Mescherin kończymy wycieczki wieczorową porą, a tym razem jest czas i ładna pogoda. Pod wieżą robimy sobie postój na małe co nieco:
Jakiś pan szlifuje formę, wbiegając na wieżę 20 razy góra-dół. My tylko raz, żeby podziwiać widoki:
Z Mescherin mamy kawałek pod górkę, ale po drodze oglądamy budowę nowej DDR-ki, zamykającej lukę w trasie Odra-Nysa, między Mescherin a Staffelde. Mieli skończyć teraz w grudniu 2020, ale raczej im się nie uda.
I znów na granicy, tym razem pod Pargowem:
Sama wioska wyjątkowo ukwiecona. Czyżby sołtys wykupił zapas chryzantem?
Wracamy dziurawym asfaltem do Kamieńca, gdzie czeka nasze auto. Wycieczka na luzie, niezbyt długa, ale całkiem sympatyczna.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
34.40 km (0.00 km teren), czas: 02:27 h, avg:14.04 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)