- Kategorie:
- Alpy.26
- Alpy austriackie 2023.9
- Alpy włoskie 2021.8
- Alzacja i dolina Renu 2019.10
- Austria.25
- Bawaria.2
- Berlin.2
- Berliner Mauerweg 2018.2
- Brandenburgia.24
- Czechy.7
- do pracy / z pracy.74
- Doliną Bobru.2
- Dolnośląskie.3
- Donauradweg i okolice 2018.7
- Dookoła Tatr 2022.4
- Dookoła Zalewu Szczecińskiego.9
- Ennsradweg.4
- fitness.117
- Francja.10
- Hesja.4
- Holandia i Belgia 2023.3
- Karyntia.7
- koło Dominikowa.46
- koło domu.457
- Łaba 2022.12
- Mainz i dolina Renu 2023.5
- Małopolska.6
- Meklemburgia-Pomorze.84
- Nad Bałtyk 2020.4
- nad morzem.13
- Nadrenia-Palatynat.4
- Niemcy.86
- Odra-Nysa.12
- Osttirol i Karyntia rowerem 2020.9
- Rugia 2017.3
- Saksonia.5
- Saksonia-Anhalt.2
- Słowacja.4
- Spreewald Gurkenradweg 2021.3
- Szkocja.1
- Szwajcaria.2
- trekking.264
- Tyrol Wschodni.4
- Wędrówki piesze.2
- Włochy.9
- Wzdłuż Drawy.4
- Zachodniopomorskie.384
Wpisy archiwalne w kategorii
trekking
Dystans całkowity: | 12785.00 km (w terenie 1513.00 km; 11.83%) |
Czas w ruchu: | 911:01 |
Średnia prędkość: | 13.99 km/h |
Liczba aktywności: | 264 |
Średnio na aktywność: | 48.43 km i 3h 28m |
Więcej statystyk |
Wzdłuż Drawy - dzień 2: Dominikowo - Krzyż Wlkp.
Niedziela, 27 czerwca 2021 | dodano: 02.07.2021Kategoria koło Dominikowa, trekking, Wzdłuż Drawy, Zachodniopomorskie
Ciąg dalszy zaległej relacji z weekendowej "podróży za jeden uśmiech". Niedziela przywitała nas słoneczną pogodą - po śniadaniu pod chmurką wyruszyliśmy o 9.00 w dalszą trasę, mając w planach odcinek "parkowy", w granicach Drawieńskiego Parku Narodowego, i dalej do Krzyża Wlkp., gdzie Drawa uchodzi do Noteci.
Najpierw cofnęliśmy się kilka km do Drawna, aby zacząć na moście między jeziorami Grażyna i Adamowo. Spokojnie o tej porze w miasteczku, choć już niektórzy kajakarze szykowali się do spływu - to pierwszy weekend, kiedy skończył się okres ochronny na Drawie.
Asfaltem jedziemy w stronę pola biwakowego Drawnik - po przepłynięciu przez jeziora i kilku upalnych dniach rzeka ma kolor zupy szczawiowej.
Od tego miejsca żegnamy się z gładkimi drogami - najbliższe kilkadziesiąt kilometrów przyjdzie nam spędzić na leśnych duktach, starych brukowanych drogach i pieszych szlakach. Od Drawna kierujemy się za znakami czerwonymi szlaku pieszego im. Stefana Czarnieckiego – zachodnim brzegiem Drawy. Szlak pieszy prawie w całości pokrywa się z przebiegiem czerwonej, a następnie zielonej pętli rowerowej wytyczonej przez DPN, ale w kilku miejscach prowadzi skarpą bliżej rzeki, w bardzo spektakularnych miejscach.
W Barnimiu:
Fragment dawnej Drogi Solnej, którą poprowadzono szlak im. Czarnieckiego. W średniowieczu wożono tędy sól z Kołobrzegu do Wielkopolski, a w XVII w. przemierzyły go wojska polskie w pogoni za Szwedami. Teraz z rzadka telepią się tędy tylko transporty z kajakami, a tak, to raczej jest pusto.
Za cmentarzem w Barnimiu zaczyna się odcinek, który najbardziej lubię - ścieżka koroną wysokiej skarpy nad Drawą, przez bukowy las.
W Zatomiu:
Szlak w granicach parku jest bardzo dobrze oznakowany.
Wydrzy głaz:
Na moście w Moczelach
Na pobliskim biwaku Pstrąg zatrzymujemy się - zdecydowanie czuję, że po pięciu godzinach od śniadania muszę uzupełnić kalorie. Niestety obok jakaś grupa hałaśliwej i wulgarnej hołoty na kajakach dochodzi do siebie po nocnej libacji. Skracamy postój do minimum.
Jesteśmy niedaleko Głuska, do którego jeszcze bodajże dwa lata temu przeprawialiśmy się ostrożnie czerwonym szlakiem pieszym przez stary, drewniany most. Był on już wtedy wyłączony z eksploatacji i mocno nadpróchniały. Po ostatniej zimie zostało z niego ... tyle.
Teraz objazd szlaku czerwonego prowadzi szlakiem rowerowym. Jest stąd ok. 4 km do Starego Osieczna, do którego dojechać można asfaltem lub szlakiem pieszym (odbija w prawo za mostem na Drawie). Wariant szlakiem prowadzi do ujścia Płocicznej do Drawy. Jest bardzo malowniczy, ale trudny (kawałek stromego trawersu przez las). Most na Płocicznej:
Płociczna tuż przed ujściem do Drawy:
I jeden z niewielu nie-leśnych widoków na trasie:
Przecinamy DK w Starym Osiecznie. Oprócz agroturystyki z domowymi obiadami w Zatomiu to chyba jedyne miejsce, gdzie jest punkt gastronomiczny. Nie zdążyliśmy jeszcze zgłodnieć po naszych kanapkach, ale zatrzymujemy się na zimne piwko i lody. Przy knajpce kręci się pieseł-rezydent.
Pan z sąsiedniego stolika mięknie pod wpływem tego wzroku i szczodrze dzieli się apetycznym, grilowanym schabem.
Od Starego Osieczna do Przeborowa wytyczono czarny szlak rowerowy, którego przebieg pokrywa się z długodystansowym czerwonym szlakiem im. Czarnieckiego. Oznakowanie na tym odcinku jest fatalne, znaków czerwonych prawie nie ma, znaki czarne (rowerowe) bywają rzadko. Dobrze, że udało się reanimować mapę GPS. W porównaniu do odcinka parkowego ten fragment jest zdecydowanie bardziej uciążliwy a mniej atrakcyjny (jazda w piachu po lasach gospodarczych), jednak i tu trafiają się ładne miejsca - kilka zjazdów nad rzekę czy ślady bytności dawnych mieszkańców tych terenów.
Można też chyba przejechać leśną drogą drugim brzegiem rzeki - szlaku nie ma, ale gdzieś w internecie widać zdjęcia dość szerokiej drogi, z "tarką" po ciężkim sprzęcie. Sama nie wiem, która droga lepsza, ale chyba niekoniecznie chce mi się sprawdzać ponownie ten odcinek.
Mniej więcej w połowie dystansu szlak oddala się od Drawy do mostu na Mierzęckiej Strudze w Łęczynie. Jest tu ładne pole biwakowe i tablica z opisem szlaku kajakowego, którego nie znamy.
Dalsze kilometry to masakra - piach, brak oznakowania i stada insektów obsiadających człowieka, gdy zatrzyma się choćby na moment. Zdjęć tutaj raczej więc nie robiłam, tylko jedno.
Pod Przeborowem natrafiliśmy na ruiny umocnień Wału Pomorskiego (bunkry). W jednym miejscu zjechaliśmy też na skarpę nad malowniczym zakrętem rzeki:
Od Przeborowa jakość drogi poprawia się - do Drawin jest nawet asfalt. Ostatni most na Drawie przejeżdżamy za Drawinami – trwają prace budowlane, również na pobliskim moście kolejowym. Podobno mają zastąpić tę konstrukcję trójprzęsłową jednym przęsłem. Szkoda, bo to ładny most.
Można byłoby zakończyć wycieczkę na stacji kolejowej w Drawinach, ale pojechaliśmy jeszcze kilka km do Krzyża – gdzie Drawa uchodzi do Noteci. Ostatnie kilometry prowadzą drogą przez Łokacz Wielki, wzdłuż linii kolejowej. Stąd można odbić jeszcze do osiedla Nowe Bielice, do ujścia. My jednak chcieliśmy zdążyć na przedostatni pociąg o 18.08, więc pojechaliśmy prosto na dworzec. W sam raz, żeby jeszcze coś zjeść na ciepło przed trzygodzinną podróżą do Szczecina.
To jeszcze link do Stravy
i gpx całej trasy (sobota-niedziela).
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Najpierw cofnęliśmy się kilka km do Drawna, aby zacząć na moście między jeziorami Grażyna i Adamowo. Spokojnie o tej porze w miasteczku, choć już niektórzy kajakarze szykowali się do spływu - to pierwszy weekend, kiedy skończył się okres ochronny na Drawie.
Asfaltem jedziemy w stronę pola biwakowego Drawnik - po przepłynięciu przez jeziora i kilku upalnych dniach rzeka ma kolor zupy szczawiowej.
Od tego miejsca żegnamy się z gładkimi drogami - najbliższe kilkadziesiąt kilometrów przyjdzie nam spędzić na leśnych duktach, starych brukowanych drogach i pieszych szlakach. Od Drawna kierujemy się za znakami czerwonymi szlaku pieszego im. Stefana Czarnieckiego – zachodnim brzegiem Drawy. Szlak pieszy prawie w całości pokrywa się z przebiegiem czerwonej, a następnie zielonej pętli rowerowej wytyczonej przez DPN, ale w kilku miejscach prowadzi skarpą bliżej rzeki, w bardzo spektakularnych miejscach.
W Barnimiu:
Fragment dawnej Drogi Solnej, którą poprowadzono szlak im. Czarnieckiego. W średniowieczu wożono tędy sól z Kołobrzegu do Wielkopolski, a w XVII w. przemierzyły go wojska polskie w pogoni za Szwedami. Teraz z rzadka telepią się tędy tylko transporty z kajakami, a tak, to raczej jest pusto.
Za cmentarzem w Barnimiu zaczyna się odcinek, który najbardziej lubię - ścieżka koroną wysokiej skarpy nad Drawą, przez bukowy las.
W Zatomiu:
Szlak w granicach parku jest bardzo dobrze oznakowany.
Wydrzy głaz:
Na moście w Moczelach
Na pobliskim biwaku Pstrąg zatrzymujemy się - zdecydowanie czuję, że po pięciu godzinach od śniadania muszę uzupełnić kalorie. Niestety obok jakaś grupa hałaśliwej i wulgarnej hołoty na kajakach dochodzi do siebie po nocnej libacji. Skracamy postój do minimum.
Jesteśmy niedaleko Głuska, do którego jeszcze bodajże dwa lata temu przeprawialiśmy się ostrożnie czerwonym szlakiem pieszym przez stary, drewniany most. Był on już wtedy wyłączony z eksploatacji i mocno nadpróchniały. Po ostatniej zimie zostało z niego ... tyle.
Teraz objazd szlaku czerwonego prowadzi szlakiem rowerowym. Jest stąd ok. 4 km do Starego Osieczna, do którego dojechać można asfaltem lub szlakiem pieszym (odbija w prawo za mostem na Drawie). Wariant szlakiem prowadzi do ujścia Płocicznej do Drawy. Jest bardzo malowniczy, ale trudny (kawałek stromego trawersu przez las). Most na Płocicznej:
Płociczna tuż przed ujściem do Drawy:
I jeden z niewielu nie-leśnych widoków na trasie:
Przecinamy DK w Starym Osiecznie. Oprócz agroturystyki z domowymi obiadami w Zatomiu to chyba jedyne miejsce, gdzie jest punkt gastronomiczny. Nie zdążyliśmy jeszcze zgłodnieć po naszych kanapkach, ale zatrzymujemy się na zimne piwko i lody. Przy knajpce kręci się pieseł-rezydent.
Pan z sąsiedniego stolika mięknie pod wpływem tego wzroku i szczodrze dzieli się apetycznym, grilowanym schabem.
Od Starego Osieczna do Przeborowa wytyczono czarny szlak rowerowy, którego przebieg pokrywa się z długodystansowym czerwonym szlakiem im. Czarnieckiego. Oznakowanie na tym odcinku jest fatalne, znaków czerwonych prawie nie ma, znaki czarne (rowerowe) bywają rzadko. Dobrze, że udało się reanimować mapę GPS. W porównaniu do odcinka parkowego ten fragment jest zdecydowanie bardziej uciążliwy a mniej atrakcyjny (jazda w piachu po lasach gospodarczych), jednak i tu trafiają się ładne miejsca - kilka zjazdów nad rzekę czy ślady bytności dawnych mieszkańców tych terenów.
Można też chyba przejechać leśną drogą drugim brzegiem rzeki - szlaku nie ma, ale gdzieś w internecie widać zdjęcia dość szerokiej drogi, z "tarką" po ciężkim sprzęcie. Sama nie wiem, która droga lepsza, ale chyba niekoniecznie chce mi się sprawdzać ponownie ten odcinek.
Mniej więcej w połowie dystansu szlak oddala się od Drawy do mostu na Mierzęckiej Strudze w Łęczynie. Jest tu ładne pole biwakowe i tablica z opisem szlaku kajakowego, którego nie znamy.
Dalsze kilometry to masakra - piach, brak oznakowania i stada insektów obsiadających człowieka, gdy zatrzyma się choćby na moment. Zdjęć tutaj raczej więc nie robiłam, tylko jedno.
Pod Przeborowem natrafiliśmy na ruiny umocnień Wału Pomorskiego (bunkry). W jednym miejscu zjechaliśmy też na skarpę nad malowniczym zakrętem rzeki:
Od Przeborowa jakość drogi poprawia się - do Drawin jest nawet asfalt. Ostatni most na Drawie przejeżdżamy za Drawinami – trwają prace budowlane, również na pobliskim moście kolejowym. Podobno mają zastąpić tę konstrukcję trójprzęsłową jednym przęsłem. Szkoda, bo to ładny most.
Można byłoby zakończyć wycieczkę na stacji kolejowej w Drawinach, ale pojechaliśmy jeszcze kilka km do Krzyża – gdzie Drawa uchodzi do Noteci. Ostatnie kilometry prowadzą drogą przez Łokacz Wielki, wzdłuż linii kolejowej. Stąd można odbić jeszcze do osiedla Nowe Bielice, do ujścia. My jednak chcieliśmy zdążyć na przedostatni pociąg o 18.08, więc pojechaliśmy prosto na dworzec. W sam raz, żeby jeszcze coś zjeść na ciepło przed trzygodzinną podróżą do Szczecina.
To jeszcze link do Stravy
i gpx całej trasy (sobota-niedziela).
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
68.36 km (40.00 km teren), czas: 06:42 h, avg:10.20 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wzdłuż Drawy - dzień 1: jezioro Drawsko-Dominikowo
Sobota, 26 czerwca 2021 | dodano: 29.06.2021Kategoria trekking, Zachodniopomorskie, Wzdłuż Drawy
Rok temu, w sierpniu jechaliśmy doliną Drawy piękną trasą Drauradweg u podnóża Alp we Włoszech i w Austrii. To właśnie wtedy gdzieś w mojej głowie narodziła się myśl, że warto byłoby pokusić się o wyprawę rowerową wzdłuż "naszej", bliskiej Drawy - jakby młodszej siostry tej alpejsko-bałkańskiej potężnej rzeki. Obydwu rzekom w prehistorycznych czasach praindoeuropejczycy nadali to samo imię - rzeka biegnąca - bo taki dynamiczny charakter mają. Skoro się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B...
I choć nie wytyczono nad polską Drawą szlaku długodystansowego, to przecież też są tu piękne tereny, są lokalne szlaki, park narodowy i krajobrazowy. Są mapy i aplikacje, więc krok po kroku można było ogarnąć logistykę i zaplanować "autorską" trasę, w miarę możliwości jak najbliżej koryta rzeki. Czy plan się udał? Oceńcie sami.
Drawa ma swoje źródła nieopodal Połczyna-Zdroju, w rezerwacie Dolina Pięciu Jezior. W Połczynie niestety nie ma linii PKP, więc chcąc dojechać pociągiem, trzeba wybrać którąś ze stacji, oddalonych o ok. 20-30 km: Czaplinek (trasa Szczecin-Szczecinek), Rąbino lub Świdwin (trasa Szczecin-Koszalin). My zdecydowaliśmy się na ten pierwszy wariant, bo Czaplinek był najbliżej (20 km) i prowadził przez ciekawsze tereny - w sąsiedztwie jeziora Drawsko.
Wsiadamy w sobotę rano do pierwszego pociągu do Czaplinka. Odjazd z dworca Szczecin Główny o 8.05, na miejscu jesteśmy o 10.36. Połączenia są trzy dziennie, więc specjalnego wyboru nie ma. Ale dzień jest długi, więc choć w sobotę szmat drogi przed nami, to powinniśmy spokojnie dojechać przed nocą.
Zaglądamy na rynek w Czaplinku, gdzie atrakcją (również fotograficzną) jest metaloplastyka roweru. To właśnie stąd biegnie szlak rowerowy w stronę źródła Drawy.
Początkowy odcinek z Czaplinka pokonaliśmy trochę nietypowo, bo w górę rzeki – wschodnim brzegiem jeziora Drawsko przez Stare Drawsko, Drahim do Kluczewa – na północ od jeziora. Początkowo trasa prowadzi brzegiem jeziora Drawsko. Jest ładna, słoneczna pogoda, choć nie ma upału - na plaży miejskiej pojawiają się pierwsi amatorzy opalania.
Od opłotek Czaplinka do rezerwatu Dolina Pięciu Jezior prowadzi ruchliwa droga wojewódzka nr 163. Jedziemy nią do Starego Drawska, bo nie ma innej alternatywy. Ruiny warownego zamku joannitów i templariuszy Drahim robią od zewnątrz wrażenie i pobudzają wyobraźnię.
Hmm, zamek zaprasza na tortury? To nie brzmi dobrze, trąci jakąś tandetą. Poniekąd tak jest w środku. Trochę starego rzemiosła, trochę taniej rekonstrukcji z paździerza, jakieś kościotrupy w alkowie i stragan z pamiątkami z plastiku.
Za Starym Drawskiem skręcamy w boczną drogę na Kuźnicę Drawską i Prosinko. Od razu przyjemniej. Drawa w Kuźnicy Drawskiej jest jeszcze małym strumyczkiem, a sama wioska to kilka starych domów z cegły, rozrzuconych nieopodal mostu:
Dmuchawce, latawce, wiatr ...
daleko z betonu świat ...
Drawa i Darek w Prosinku:
Dojeżdżamy do Kluczewa – na północ od jeziora Drawsko i opuszczamy niebieski szlak "Dolina Pięciu Jezior", który znów wpada na DW 163. Od kolejnej wioski – Bolegorzyn – kierujemy się za znakami czerwonymi rowerowym szlakiem „Drawa” przez wsie Warniłęg i Rzepowo. Trochę asfaltu, trochę poniemieckiego bruku i polnych dróg. Cudowny krajobraz Szwajcarii Połczyńskiej.
W Rzepowie odnajdujemy Drawę i szlak kajakowy, tuż za wypływem z jeziora Drawsko.
Następna miejscowość to Głęboczek i punkt widokowy przy ruinach młyna na Drawie.
Na miejscu biwakowym z drewnianym stołem i pomostem zatrzymujemy się na mały posiłek. Są i kajakarze:
Za Głęboczkiem Drawa wpływa w kolejne jezioro - Krosino.
My natomiast kierujemy się na wioskę Cieszyno, skąd wygodna droga dla rowerów (Stary Kolejowy Szlak) prowadzi 7 km wprost do Złocieńca.
Drawa w Złocieńcu:
Niestety już na początku wycieczki "wysypała" mi się aplikacja mapy.cz w telefonie, więc została papierowa rozpiska, zwykła mapa google i orientacja w terenie. Mieliśmy w Czaplinku kupić papierową mapę, ale jakoś zeszło i nie kupiliśmy. Za Złocieńcem - zamiast pojechać na Zarańsko Trasą Pojezierzy Zachodnich skręciliśmy na Darskowo, gdzie droga się skończyła. Darek postulował zjazd na pobliską DK 20 do Drawska. Ja stanowczo odmówiłam, więc leśnymi duktami w piachu po kostki na azymut szukaliśmy dalszej trasy. Ale się udało. Znaleźliśmy Koknę (dopływ Drawy), a tuż za nią żółty szlak rowerowy, który doprowadził nas prościutko do Dalewa.
Kokna:
Pałac w Dalewie - na zdjęciu wygląda lepiej niż w rzeczywistości. Ogólnie Dalewo to straszna popegeerowska dziura.
Ale za wioską, nad Drawą, jest zadbane pole biwakowe
Drogę krajową nr 20 tylko przecięliśmy w Suliszewie i pojechaliśmy dalej do Gudowa, nad kolejnym dużym jeziorem - Lubie, przez które przepływa Drawa. Chyba jednak jesteśmy zadowoleni, że mamy tu rowery, a nie kajaki, bo jest kawał jeziora.
Dalej trasa prowadzi do Mielenka Drawskiego. Tutaj w rozpisce przewidziałam trzy warianty - najdłuższy-terenowy, średni i najszybszy. Jest 18.50, a my jesteśmy 50 km od naszej mety noclegowej. No cóż - tym razem pojedziemy wariantem najszybszym - szosą, wojewódzką 175-tką przez poligon drawski i Kalisz Pomorski. Nie do końca najbliżej rzeki, ale jednak też gdzieś w łączności z tematem wycieczki. Góra-dół-góra-dół - szosowe interwały jak na huśtawce. Piękny asfalt i mały ruch. Kiedyś trzeba przyjechać tu z naszymi rowerami szosowymi.
A tym czasem na poczciwym trekkingu można jednak zjechać kawałek nad Drawę i jezioro Wiry po drodze ...
Jedna z dróg na poligon:
Poźrzadło Wielkie:
W Kaliszu Pomorskim zatrzymujemy się na drobne zakupy spożywcze i zmierzamy ku naszemu noclegowi na działce.
Na miejsce docieramy o 21.45 - jeszcze po widoku. Pieczemy po kiełbasce na ognisku, wypijamy po piwku i do spania.
[cdn.]
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
I choć nie wytyczono nad polską Drawą szlaku długodystansowego, to przecież też są tu piękne tereny, są lokalne szlaki, park narodowy i krajobrazowy. Są mapy i aplikacje, więc krok po kroku można było ogarnąć logistykę i zaplanować "autorską" trasę, w miarę możliwości jak najbliżej koryta rzeki. Czy plan się udał? Oceńcie sami.
Drawa ma swoje źródła nieopodal Połczyna-Zdroju, w rezerwacie Dolina Pięciu Jezior. W Połczynie niestety nie ma linii PKP, więc chcąc dojechać pociągiem, trzeba wybrać którąś ze stacji, oddalonych o ok. 20-30 km: Czaplinek (trasa Szczecin-Szczecinek), Rąbino lub Świdwin (trasa Szczecin-Koszalin). My zdecydowaliśmy się na ten pierwszy wariant, bo Czaplinek był najbliżej (20 km) i prowadził przez ciekawsze tereny - w sąsiedztwie jeziora Drawsko.
Wsiadamy w sobotę rano do pierwszego pociągu do Czaplinka. Odjazd z dworca Szczecin Główny o 8.05, na miejscu jesteśmy o 10.36. Połączenia są trzy dziennie, więc specjalnego wyboru nie ma. Ale dzień jest długi, więc choć w sobotę szmat drogi przed nami, to powinniśmy spokojnie dojechać przed nocą.
Zaglądamy na rynek w Czaplinku, gdzie atrakcją (również fotograficzną) jest metaloplastyka roweru. To właśnie stąd biegnie szlak rowerowy w stronę źródła Drawy.
Początkowy odcinek z Czaplinka pokonaliśmy trochę nietypowo, bo w górę rzeki – wschodnim brzegiem jeziora Drawsko przez Stare Drawsko, Drahim do Kluczewa – na północ od jeziora. Początkowo trasa prowadzi brzegiem jeziora Drawsko. Jest ładna, słoneczna pogoda, choć nie ma upału - na plaży miejskiej pojawiają się pierwsi amatorzy opalania.
Od opłotek Czaplinka do rezerwatu Dolina Pięciu Jezior prowadzi ruchliwa droga wojewódzka nr 163. Jedziemy nią do Starego Drawska, bo nie ma innej alternatywy. Ruiny warownego zamku joannitów i templariuszy Drahim robią od zewnątrz wrażenie i pobudzają wyobraźnię.
Hmm, zamek zaprasza na tortury? To nie brzmi dobrze, trąci jakąś tandetą. Poniekąd tak jest w środku. Trochę starego rzemiosła, trochę taniej rekonstrukcji z paździerza, jakieś kościotrupy w alkowie i stragan z pamiątkami z plastiku.
Za Starym Drawskiem skręcamy w boczną drogę na Kuźnicę Drawską i Prosinko. Od razu przyjemniej. Drawa w Kuźnicy Drawskiej jest jeszcze małym strumyczkiem, a sama wioska to kilka starych domów z cegły, rozrzuconych nieopodal mostu:
Dmuchawce, latawce, wiatr ...
daleko z betonu świat ...
Drawa i Darek w Prosinku:
Dojeżdżamy do Kluczewa – na północ od jeziora Drawsko i opuszczamy niebieski szlak "Dolina Pięciu Jezior", który znów wpada na DW 163. Od kolejnej wioski – Bolegorzyn – kierujemy się za znakami czerwonymi rowerowym szlakiem „Drawa” przez wsie Warniłęg i Rzepowo. Trochę asfaltu, trochę poniemieckiego bruku i polnych dróg. Cudowny krajobraz Szwajcarii Połczyńskiej.
W Rzepowie odnajdujemy Drawę i szlak kajakowy, tuż za wypływem z jeziora Drawsko.
Następna miejscowość to Głęboczek i punkt widokowy przy ruinach młyna na Drawie.
Na miejscu biwakowym z drewnianym stołem i pomostem zatrzymujemy się na mały posiłek. Są i kajakarze:
Za Głęboczkiem Drawa wpływa w kolejne jezioro - Krosino.
My natomiast kierujemy się na wioskę Cieszyno, skąd wygodna droga dla rowerów (Stary Kolejowy Szlak) prowadzi 7 km wprost do Złocieńca.
Drawa w Złocieńcu:
Niestety już na początku wycieczki "wysypała" mi się aplikacja mapy.cz w telefonie, więc została papierowa rozpiska, zwykła mapa google i orientacja w terenie. Mieliśmy w Czaplinku kupić papierową mapę, ale jakoś zeszło i nie kupiliśmy. Za Złocieńcem - zamiast pojechać na Zarańsko Trasą Pojezierzy Zachodnich skręciliśmy na Darskowo, gdzie droga się skończyła. Darek postulował zjazd na pobliską DK 20 do Drawska. Ja stanowczo odmówiłam, więc leśnymi duktami w piachu po kostki na azymut szukaliśmy dalszej trasy. Ale się udało. Znaleźliśmy Koknę (dopływ Drawy), a tuż za nią żółty szlak rowerowy, który doprowadził nas prościutko do Dalewa.
Kokna:
Pałac w Dalewie - na zdjęciu wygląda lepiej niż w rzeczywistości. Ogólnie Dalewo to straszna popegeerowska dziura.
Ale za wioską, nad Drawą, jest zadbane pole biwakowe
Drogę krajową nr 20 tylko przecięliśmy w Suliszewie i pojechaliśmy dalej do Gudowa, nad kolejnym dużym jeziorem - Lubie, przez które przepływa Drawa. Chyba jednak jesteśmy zadowoleni, że mamy tu rowery, a nie kajaki, bo jest kawał jeziora.
Dalej trasa prowadzi do Mielenka Drawskiego. Tutaj w rozpisce przewidziałam trzy warianty - najdłuższy-terenowy, średni i najszybszy. Jest 18.50, a my jesteśmy 50 km od naszej mety noclegowej. No cóż - tym razem pojedziemy wariantem najszybszym - szosą, wojewódzką 175-tką przez poligon drawski i Kalisz Pomorski. Nie do końca najbliżej rzeki, ale jednak też gdzieś w łączności z tematem wycieczki. Góra-dół-góra-dół - szosowe interwały jak na huśtawce. Piękny asfalt i mały ruch. Kiedyś trzeba przyjechać tu z naszymi rowerami szosowymi.
A tym czasem na poczciwym trekkingu można jednak zjechać kawałek nad Drawę i jezioro Wiry po drodze ...
Jedna z dróg na poligon:
Poźrzadło Wielkie:
W Kaliszu Pomorskim zatrzymujemy się na drobne zakupy spożywcze i zmierzamy ku naszemu noclegowi na działce.
Na miejsce docieramy o 21.45 - jeszcze po widoku. Pieczemy po kiełbasce na ognisku, wypijamy po piwku i do spania.
[cdn.]
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
116.80 km (20.00 km teren), czas: 08:00 h, avg:14.60 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pojezierze Meklemburskie z Neustrelitz
Sobota, 12 czerwca 2021 | dodano: 13.06.2021Kategoria Meklemburgia-Pomorze, Niemcy, trekking
Bardzo lubimy z Darkiem Pojezierze Meklemburskie i tamtejsze urokliwe trasy, których jest mnóstwo. Korzystając z wolnej soboty i otwartej granicy, wybraliśmy się więc na kolejną wycieczkę w tamte okolice. Do Neustrelitz, skąd startowaliśmy, jedzie się niecałe dwie godziny autem od nas z domu, a że dzień jest długi to czasu na rower zostaje całkiem sporo. Darek zrobił tę pętlę dwa lata temu w pojedynkę. Dla mnie to nowa trasa, tylko miasteczko Mirow znałam z naszego tripu Dookoła Wielkich Jezior Meklemburskich.
O samym Neustrelitz napiszę na końcu, bo rano tylko przejechaliśmy nad jeziorem Zierker See, w kierunku kanału Kammerkanal.
Wycieczka zaczęła się od trupa ... a potem napięcie rosło. Od jakiego trupa? Otóż od bardzo przystojnego i bajecznie bogatego księcia Adolfa Fryderyka VI - ostatniego wielkiego księcia Meklemburgii-Strelitz. Otóż 23 lutego 1918 r. trzydziestosześcioletni książe wybrał się na spacer z psem, z którego niestety nie powrócił. Dzień później ciało Adolfa Fryderyka znaleziono w kanale z raną postrzałową klatki piersiowej, jednak bezpośrednią przyczyną zgonu było utoniecie. Samobójstwo? Depresja? Czy jednak opresja? Tej zagadki kryminalnej niestety nie udało się wyjaśnić. Przypomina o niej tablica pamiątkowa nad brzegiem kanału.
W Userin zatrzymaliśmy się na chwilę nad jeziorem. Pustki - kolejna knajpa zamknięta na głucho i na sprzedaż, a pogoda wystraszyła chyba wszystkich plażowiczów.
Z ołowianych chmur rzeczywiście wkrótce zaczyna padać deszcz - akurat gdy dojeżdżamy do miasteczka Wesenberg. Pierwszą ulewę przeczekujemy pod wiatą na terenie domu opieki dla seniorów, drugą pod daszkiem na dziedzińcu ładnego zamku:
Kręcimy się chwilę po uliczkach starówki, zaglądamy na rynek, w którego centrum rośnie krąg starych lip:
A jeszcze jedna ulewa łapie nas na wyjeździe z miejscowości, gdzie nie ma za bardzo się schować, więc przeczekujemy pod drzewem.
Kolejna wioska to Seewalde. Jest tam ciekawy pałac - obecnie w remoncie - z galerią ceramiki i starymi rzeźbami. Urzekła mnie figurka pieska.
Pogoda poprawia się, wychodzi słońce, ale zaczyna coraz mocniej wiać i to w kierunku przeciwnym do jazdy. Wśród lasów, pól i jezior jedziemy do Canow, gdzie robimy sobie postój na jedzenie. Nawet zwykłe bułki z konserwą i ogórkiem smakują wyśmienicie w takiej scenerii:
Jeziora połączone są ze sobą siecią kanałów i śluz, przez które pływają rozmaite łódki i kajaki. Często można na mostach zobaczyć takie jednostki i miejsca. Tutaj zainteresowały nas ciekawe wózki szynowe do przewozu kajaków - aby nie musiały czekać na śluzowanie z innymi większymi łodziami.
Dojeżdżamy do Mirow, gdzie zatrzymujemy się na kawę nad kolejnym kanałem i na małą sesję zdjęciową koło pałacu. Odnajdujemy tutaj również obelisk ku czci naszego książęcego trupa:
W pobliskim kościele znajduje się krypta książąt Meklemburgii-Strelitz, gdzie spoczywa również tragicznie zmarły ostatni potomek rodu. Z Mirow nasza trasa prowadzi prostą drogą przez las, wzdłuż naszyjnika mniejszych jezior i kanałów, łączących je z Müritz. Droga jest z kostki betonowej, ale bardzo równiutko ułożonej, więc jedzie się komfortowo.
Wszystko fajnie, jednak znów zaczęło niestety padać. Wyciągamy kurtki przeciwdeszczowe i jedziemy dalej. No to takie tęczowe widoki w nagrodę:
Dzwony w Babke obwieszczają, że mija właśnie osiemnasta. A obok kościoła, pod rozłozystym dębem znajdujemy obelisk upamiętniający poległych w I wojnie światowej.
Domykamy dużą pętlę w Useriner Mühle i jeszcze robimy małe "oczko" po drodze do Neustrelitz
A na koniec robimy jeszcze rundkę po Neustrelitz. Miasto zostało założone jako książęca rezydencja w XVIII wieku. Zachowało się w nim wiele barokowych i klasycystycznych zabytków oraz piękny park. Świątynia Hebe:
Zadziwiła mnie rzeźba dwóch pięknych młodzieńców w swobodnej pozie:
Kościół katolicki w Neustrelitz:
I widok na rynek:
Mapkę wstawiam od Darka, bo niestety moja wycieczka zapisała się na Stravie w trzech częściach.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
O samym Neustrelitz napiszę na końcu, bo rano tylko przejechaliśmy nad jeziorem Zierker See, w kierunku kanału Kammerkanal.
Wycieczka zaczęła się od trupa ... a potem napięcie rosło. Od jakiego trupa? Otóż od bardzo przystojnego i bajecznie bogatego księcia Adolfa Fryderyka VI - ostatniego wielkiego księcia Meklemburgii-Strelitz. Otóż 23 lutego 1918 r. trzydziestosześcioletni książe wybrał się na spacer z psem, z którego niestety nie powrócił. Dzień później ciało Adolfa Fryderyka znaleziono w kanale z raną postrzałową klatki piersiowej, jednak bezpośrednią przyczyną zgonu było utoniecie. Samobójstwo? Depresja? Czy jednak opresja? Tej zagadki kryminalnej niestety nie udało się wyjaśnić. Przypomina o niej tablica pamiątkowa nad brzegiem kanału.
W Userin zatrzymaliśmy się na chwilę nad jeziorem. Pustki - kolejna knajpa zamknięta na głucho i na sprzedaż, a pogoda wystraszyła chyba wszystkich plażowiczów.
Z ołowianych chmur rzeczywiście wkrótce zaczyna padać deszcz - akurat gdy dojeżdżamy do miasteczka Wesenberg. Pierwszą ulewę przeczekujemy pod wiatą na terenie domu opieki dla seniorów, drugą pod daszkiem na dziedzińcu ładnego zamku:
Kręcimy się chwilę po uliczkach starówki, zaglądamy na rynek, w którego centrum rośnie krąg starych lip:
A jeszcze jedna ulewa łapie nas na wyjeździe z miejscowości, gdzie nie ma za bardzo się schować, więc przeczekujemy pod drzewem.
Kolejna wioska to Seewalde. Jest tam ciekawy pałac - obecnie w remoncie - z galerią ceramiki i starymi rzeźbami. Urzekła mnie figurka pieska.
Pogoda poprawia się, wychodzi słońce, ale zaczyna coraz mocniej wiać i to w kierunku przeciwnym do jazdy. Wśród lasów, pól i jezior jedziemy do Canow, gdzie robimy sobie postój na jedzenie. Nawet zwykłe bułki z konserwą i ogórkiem smakują wyśmienicie w takiej scenerii:
Jeziora połączone są ze sobą siecią kanałów i śluz, przez które pływają rozmaite łódki i kajaki. Często można na mostach zobaczyć takie jednostki i miejsca. Tutaj zainteresowały nas ciekawe wózki szynowe do przewozu kajaków - aby nie musiały czekać na śluzowanie z innymi większymi łodziami.
Dojeżdżamy do Mirow, gdzie zatrzymujemy się na kawę nad kolejnym kanałem i na małą sesję zdjęciową koło pałacu. Odnajdujemy tutaj również obelisk ku czci naszego książęcego trupa:
W pobliskim kościele znajduje się krypta książąt Meklemburgii-Strelitz, gdzie spoczywa również tragicznie zmarły ostatni potomek rodu. Z Mirow nasza trasa prowadzi prostą drogą przez las, wzdłuż naszyjnika mniejszych jezior i kanałów, łączących je z Müritz. Droga jest z kostki betonowej, ale bardzo równiutko ułożonej, więc jedzie się komfortowo.
Wszystko fajnie, jednak znów zaczęło niestety padać. Wyciągamy kurtki przeciwdeszczowe i jedziemy dalej. No to takie tęczowe widoki w nagrodę:
Dzwony w Babke obwieszczają, że mija właśnie osiemnasta. A obok kościoła, pod rozłozystym dębem znajdujemy obelisk upamiętniający poległych w I wojnie światowej.
Domykamy dużą pętlę w Useriner Mühle i jeszcze robimy małe "oczko" po drodze do Neustrelitz
A na koniec robimy jeszcze rundkę po Neustrelitz. Miasto zostało założone jako książęca rezydencja w XVIII wieku. Zachowało się w nim wiele barokowych i klasycystycznych zabytków oraz piękny park. Świątynia Hebe:
Zadziwiła mnie rzeźba dwóch pięknych młodzieńców w swobodnej pozie:
Kościół katolicki w Neustrelitz:
I widok na rynek:
Mapkę wstawiam od Darka, bo niestety moja wycieczka zapisała się na Stravie w trzech częściach.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
92.33 km (20.00 km teren), czas: 06:50 h, avg:13.51 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
do Polic
Wtorek, 18 maja 2021 | dodano: 19.05.2021Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Pod wieczór pogoda ustabilizowała się i na wieczorne zajęcia w Policach mogłam pojechać rowerem. Powrót po godzinie 21-ej już praktycznie po widoku, ale nikogo nie spotkałam na ścieżce rowerowej. Edit: we czwartek powtórka - ta sama trasa, ta sama pora i podobna pogoda.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
34.40 km (0.00 km teren), czas: 01:54 h, avg:18.11 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wieczorna przewietrzałka
Poniedziałek, 17 maja 2021 | dodano: 18.05.2021Kategoria koło domu, trekking, Zachodniopomorskie
Jak nie dało rady w niedzielę, to się udało w poniedziałek. Miałam wieczorem potrzebę rozprostowania kości i przewietrzenia głowy, więc raczej do lasu i na łąki, niż po asfalcie. Posłuchać świergotu skowronków, pohukiwania bąka, kukania kukułki i klangoru żurawi. Pogapić się na sarny w trawie, powdychać zapach sosen. A w lesie zielono tak, że aż się kręci w głowie.
Przez las pojechałam do Sławoszewa i dalej do Grzepnicy. Polne drogi po ostatnich deszczach dobrze się ubiły i nawet przez piach można przejechać.
Na łące za Grzepnicą:
Przez szutrówkę dojechałam do mostku na Gunicy i do Węgornika.
No to może nad Świdwie? Droga od krzyżówki mocno podmokła - ledwie przejechałam.
Nad Świdwiem ani żywego ducha. Chociaż nie - żywych duchów była cała masa, tylko człowieka żadnego. O, jak dobrze było posiedzieć i posłuchać sobie tych odgłosów ptactwa wszelakiego.
Mogłabym tak siedzieć i siedzieć, słuchać i słuchać. Ale do domu jeszcze parę km, a tu już wieczór. Do Węgornika wróciłam trochę naokoło - drogą koło stadniny, żeby nie taplać się ponownie w błocie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przez las pojechałam do Sławoszewa i dalej do Grzepnicy. Polne drogi po ostatnich deszczach dobrze się ubiły i nawet przez piach można przejechać.
Na łące za Grzepnicą:
Przez szutrówkę dojechałam do mostku na Gunicy i do Węgornika.
No to może nad Świdwie? Droga od krzyżówki mocno podmokła - ledwie przejechałam.
Nad Świdwiem ani żywego ducha. Chociaż nie - żywych duchów była cała masa, tylko człowieka żadnego. O, jak dobrze było posiedzieć i posłuchać sobie tych odgłosów ptactwa wszelakiego.
Mogłabym tak siedzieć i siedzieć, słuchać i słuchać. Ale do domu jeszcze parę km, a tu już wieczór. Do Węgornika wróciłam trochę naokoło - drogą koło stadniny, żeby nie taplać się ponownie w błocie.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
20.60 km (15.00 km teren), czas: 01:36 h, avg:12.88 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Burza namieszała w planach
Podjechałam dzisiaj rowerem przez las do Bartoszewa na mszę w leśnej kaplicy i chciałam potem wrócić do domu okrężną drogą przez Grzepnicę.
Ale gdy dojechałam do Sławoszewa, to jednak zwątpiłam - ze wszystkich stron kłębią się czarne chmury i słychać pomruki burzy.
Zwątpiłam i zawróciłam do domu - w ostatnim momencie, aby dotrzeć na sucho. Tego weekendu raczej nie mogę zaliczyć do udanych sportowo, bo wczoraj biegając po lesie też uciekałam przed burzą i musiałam skrócić trasę, a poza tym mam mnóstwo pracy i tak się zanosi na kolejny miesiąc. Pozdrawiam serdecznie.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ale gdy dojechałam do Sławoszewa, to jednak zwątpiłam - ze wszystkich stron kłębią się czarne chmury i słychać pomruki burzy.
Zwątpiłam i zawróciłam do domu - w ostatnim momencie, aby dotrzeć na sucho. Tego weekendu raczej nie mogę zaliczyć do udanych sportowo, bo wczoraj biegając po lesie też uciekałam przed burzą i musiałam skrócić trasę, a poza tym mam mnóstwo pracy i tak się zanosi na kolejny miesiąc. Pozdrawiam serdecznie.
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
6.30 km (0.00 km teren), czas: 00:27 h, avg:14.00 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na szczepienie
Po południu pojechałam rowerem do Netto Areny na drugą dawkę szczepienia. Dzisiaj bez zdjęć, bo zapomniałam zabrać ze sobą telefonu. Upalny dzień, aż wręcz za gorąco. Jednak temperatura bliżej 20 stopni bardziej mi odpowiada do jazdy rowerem niż 30 stopni.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Giant Expression
Dane wycieczki:
21.15 km (0.00 km teren), czas: 01:20 h, avg:15.86 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Sówka nad Korytnicą
Poniedziałek, 10 maja 2021 | dodano: 11.05.2021Kategoria koło Dominikowa, trekking, Zachodniopomorskie
Przedłużyłam weekend na działce o poniedziałek, ale czasu na rowerową wycieczkę było mniej, bo do popołudnia zajęta byłam pracą zdalną. Mimo wszystko miło, że w plenerze, a nie w domu. Po południu wybraliśmy się z Darkiem na niedługą przejażdżkę - tym razem nie nad Drawę, lecz nad Korytnicę - drugą z pobliskich rzek. Jadąc leśnymi duktami odwiedziliśmy małą, śródleśną osadę Sówka - z polem biwakowym dla kajakarzy, a wróciliśmy bocznymi asfaltami. Po drodze minęło nas może ze trzy samochody.
Przed Dominikowem skręciliśmy jeszcze w ścieżkę nad jezioro Chomętowskie. To dość dzikie miejsce, czasami wykorzystywane przez okolicznych wędkarzy. Piękna, już prawdziwie letnia pogoda - termometr pokazywał 27 stopni, aż się nie chciało wracać.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przed Dominikowem skręciliśmy jeszcze w ścieżkę nad jezioro Chomętowskie. To dość dzikie miejsce, czasami wykorzystywane przez okolicznych wędkarzy. Piękna, już prawdziwie letnia pogoda - termometr pokazywał 27 stopni, aż się nie chciało wracać.
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
19.00 km (9.00 km teren), czas: 01:24 h, avg:13.57 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Drawą #2
Niedziela, 9 maja 2021 | dodano: 10.05.2021Kategoria koło Dominikowa, trekking, Zachodniopomorskie
Celem niedzielnej wycieczki była elektrownia wodna Borowo, w której jeszcze nie byliśmy. Generalnie słabiej znamy tereny Puszczy Drawskiej, położone na północ od DK 10, pomimo, że są one w zasięgu rowerowym od nas z działki.
Nasza trasa prowadziła niebieskim szlakiem z Dominikowa przez wieś Sieniawę do Drawna, a następnie doliną Drawy w górę rzeki do Rościna i Prostyni. Krótko przed Prostynią odbiliśmy w pieszy szlak zielony, który doprowadził nas przez poligon do Borowa. Powrót szlakami rowerowymi wytyczonymi przez gminę Kalisz Pomorski przez miejscowości Suchowo i Cybowo, a następnie jezioro Mąkowarskie i leśniczówkę Łowno z powrotem do Dominikowa. Trasa w większości terenowymi drogami, asfaltu było nie więcej niż 20%, więc tempo jazdy wolne, za to możliwość bliskiego obcowania z przyrodą, dużo urozmaiconych krajobrazów i mało cywilizacji, a i też nigdzie nam się nie śpieszyło.
Bardzo lubię stare drogi obsadzone drzewami, jak ta do Sieniawy:
Nad jeziorem Grażyna. Po drugiej stronie widać zabudowania Drawna:
Darek i ja na drewnianym mostku na Drawie, gdzie rzeka bagienną deltą uchodzi do jeziora Grażyna.
Stąd zaczyna się bardzo malowniczy odcinek niebieskiego szlaku skrajem doliny Drawy, przez leśne tereny.
Lizawki dla zwierzyny płowej:
Nad zakolem rzeki:
Miejsce biwakowe dla rowerzystów i kajakarzy w Rościnie. Tutaj zatrzymujemy się na mały popas - zabrane ze sobą drożdżówki smakują wybornie w takiej scenerii:
Od Rościna szlak odchodzi od rzeki i zaczynają się bardziej piaszczyste tereny. Pod jedną górę trzeba zsiąść z roweru i pchać w luźnym piachu prawie po kostki. Trwająca susza pogarsza kondycję takich dróg. Dochodzimy do mostku na Mąkowarce (Drawicy) - dopływie Drawy.
Krótko za mostkiem opuszczamy pieszy szlak i odbijamy na rowerowy, poprowadzony szutrówką - zdecydowanie łatwiejszą do jazdy. Docieramy do linii kolejowej Stargard-Kalisz Pomorski, a następnie do drogi krajowej nr 10. Kilkaset metrów musimy pojechać bardzo ruchliwą krajówką bez pobocza. Tylko kilkaset metrów, ale zdążyły mnie dość mocno zestresować. Z ulgą odbijamy w boczną drogę do Prostyni. Nagrodą jest równiutki asfalt, praktycznie bez ruchu samochodowego.
Drawa w Prostyni:
Tuż za Prostynią asfalt się kończy i przechodzi w starą, brukowaną drogę. Tablica informuje, że wjeżdżamy na teren poligonu. Jak to? Wstęp wzbroniony, a poprowadzono tutaj szlak turystyczny? Trochę to sprzeczne ze sobą. Postanawiamy jednak jechać, wychodząc z założenia, że jeśli będą jakieś manewry, to najwyżej nas zawrócą.
Na wszelki wypadek nie robię zdjęć, żeby nikt się nie przyczepił. Kocie łby przechodzą w szutrówkę, a następnie w płyty jumbo. Mija nas tylko jeden wojskowy łazik, a tak - pustki.
Dojeżdżamy do zabytkowej, ponad stuletniej elektrowni w Borowie, która w zasadzie nie jest na samej Drawie, ale na kanale energetycznym, równoległym do koryta rzeki:
Różnica poziomów wody robi wrażenie. Widok od dołu:
Tutaj robimy sobie kolejny postój, na kanapki. Przy drodze kolejna tablica w czterech językach i tym razem znak opuszczonej kuli, że dzisiaj nie ma strzelania.
Opuszczamy teren poligonu i jedziemy drogą do Suchowa. Uwagę naszą przyciąga ładny, kamienny kościół pw. Zmartwychwstania Pańskiego. Nie jest jednak tak stary, jak sądziliśmy, bo pochodzi z XIX w.
Tak jak pisałam na początku - teraz poruszamy się szlakami rowerowymi, przy czym są to polne drogi. Czasami ubite, czasami piaszczyste. Gdzieś po drodze do Cybowa:
Na wjeżdzie do Cybowa rosną dwa imponujące dęby. Zatrzymujemy się na chwilę, żeby podziwiać kolosy:
A w samej wiosce - bocianie gniazdo z parą lokatorów i pustostan obok. Zdjęcie z dedykacją dla kolegów - fotoamatorów-ornitologów ;-)
W Cybowie ponownie przekraczamy DK 10, na szczęście nie musimy po niej jechać i kierujemy się w stronę jeziora Mąkowarskiego.
Tutaj zaglądamy jeszcze na ruiny młyna na Mąkowarce:
Przy drodze kwitnie barwinek:
Jeszcze chwila relaksu nad jeziorem i wracamy do domu:
Rewitalizacja nieczynnej linii kolejowej Kalisz Pomorski-Drawno:
I już nasze okolice, w Dominikowie:
Piękny dzień, prawdziwie majowy i ciepły. Pierwsza okazja do jazdy w letnich ciuchach, oby więcej takiej pogody.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nasza trasa prowadziła niebieskim szlakiem z Dominikowa przez wieś Sieniawę do Drawna, a następnie doliną Drawy w górę rzeki do Rościna i Prostyni. Krótko przed Prostynią odbiliśmy w pieszy szlak zielony, który doprowadził nas przez poligon do Borowa. Powrót szlakami rowerowymi wytyczonymi przez gminę Kalisz Pomorski przez miejscowości Suchowo i Cybowo, a następnie jezioro Mąkowarskie i leśniczówkę Łowno z powrotem do Dominikowa. Trasa w większości terenowymi drogami, asfaltu było nie więcej niż 20%, więc tempo jazdy wolne, za to możliwość bliskiego obcowania z przyrodą, dużo urozmaiconych krajobrazów i mało cywilizacji, a i też nigdzie nam się nie śpieszyło.
Bardzo lubię stare drogi obsadzone drzewami, jak ta do Sieniawy:
Nad jeziorem Grażyna. Po drugiej stronie widać zabudowania Drawna:
Darek i ja na drewnianym mostku na Drawie, gdzie rzeka bagienną deltą uchodzi do jeziora Grażyna.
Stąd zaczyna się bardzo malowniczy odcinek niebieskiego szlaku skrajem doliny Drawy, przez leśne tereny.
Lizawki dla zwierzyny płowej:
Nad zakolem rzeki:
Miejsce biwakowe dla rowerzystów i kajakarzy w Rościnie. Tutaj zatrzymujemy się na mały popas - zabrane ze sobą drożdżówki smakują wybornie w takiej scenerii:
Od Rościna szlak odchodzi od rzeki i zaczynają się bardziej piaszczyste tereny. Pod jedną górę trzeba zsiąść z roweru i pchać w luźnym piachu prawie po kostki. Trwająca susza pogarsza kondycję takich dróg. Dochodzimy do mostku na Mąkowarce (Drawicy) - dopływie Drawy.
Krótko za mostkiem opuszczamy pieszy szlak i odbijamy na rowerowy, poprowadzony szutrówką - zdecydowanie łatwiejszą do jazdy. Docieramy do linii kolejowej Stargard-Kalisz Pomorski, a następnie do drogi krajowej nr 10. Kilkaset metrów musimy pojechać bardzo ruchliwą krajówką bez pobocza. Tylko kilkaset metrów, ale zdążyły mnie dość mocno zestresować. Z ulgą odbijamy w boczną drogę do Prostyni. Nagrodą jest równiutki asfalt, praktycznie bez ruchu samochodowego.
Drawa w Prostyni:
Tuż za Prostynią asfalt się kończy i przechodzi w starą, brukowaną drogę. Tablica informuje, że wjeżdżamy na teren poligonu. Jak to? Wstęp wzbroniony, a poprowadzono tutaj szlak turystyczny? Trochę to sprzeczne ze sobą. Postanawiamy jednak jechać, wychodząc z założenia, że jeśli będą jakieś manewry, to najwyżej nas zawrócą.
Na wszelki wypadek nie robię zdjęć, żeby nikt się nie przyczepił. Kocie łby przechodzą w szutrówkę, a następnie w płyty jumbo. Mija nas tylko jeden wojskowy łazik, a tak - pustki.
Dojeżdżamy do zabytkowej, ponad stuletniej elektrowni w Borowie, która w zasadzie nie jest na samej Drawie, ale na kanale energetycznym, równoległym do koryta rzeki:
Różnica poziomów wody robi wrażenie. Widok od dołu:
Tutaj robimy sobie kolejny postój, na kanapki. Przy drodze kolejna tablica w czterech językach i tym razem znak opuszczonej kuli, że dzisiaj nie ma strzelania.
Opuszczamy teren poligonu i jedziemy drogą do Suchowa. Uwagę naszą przyciąga ładny, kamienny kościół pw. Zmartwychwstania Pańskiego. Nie jest jednak tak stary, jak sądziliśmy, bo pochodzi z XIX w.
Tak jak pisałam na początku - teraz poruszamy się szlakami rowerowymi, przy czym są to polne drogi. Czasami ubite, czasami piaszczyste. Gdzieś po drodze do Cybowa:
Na wjeżdzie do Cybowa rosną dwa imponujące dęby. Zatrzymujemy się na chwilę, żeby podziwiać kolosy:
A w samej wiosce - bocianie gniazdo z parą lokatorów i pustostan obok. Zdjęcie z dedykacją dla kolegów - fotoamatorów-ornitologów ;-)
W Cybowie ponownie przekraczamy DK 10, na szczęście nie musimy po niej jechać i kierujemy się w stronę jeziora Mąkowarskiego.
Tutaj zaglądamy jeszcze na ruiny młyna na Mąkowarce:
Przy drodze kwitnie barwinek:
Jeszcze chwila relaksu nad jeziorem i wracamy do domu:
Rewitalizacja nieczynnej linii kolejowej Kalisz Pomorski-Drawno:
I już nasze okolice, w Dominikowie:
Piękny dzień, prawdziwie majowy i ciepły. Pierwsza okazja do jazdy w letnich ciuchach, oby więcej takiej pogody.
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
51.38 km (40.00 km teren), czas: 04:27 h, avg:11.55 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nad Drawą #1
Sobota, 8 maja 2021 | dodano: 08.05.2021Kategoria koło Dominikowa, trekking, Zachodniopomorskie
Weekend na działce to i wycieczki rowerowe w nieco innych rejonach niż na co dzień, bo w gminie Drawno. Dzisiejsza sobota słoneczna, ale wciąż jeszcze chłodna, dlatego w polarkach i wiatrówkach wybraliśmy się z Darkiem zobaczyć, czy wiosna już zagościła nad Drawą. Niedługa i nieśpieszna pętelka trasą Barnimie - Borowiec - Drawnik - Drawno - Podegrodzie - Barnimie - Dominikowo.
Widok na Drawę z mostu w Barnimiu - nad wodą kwitną kaczeńce:
Na rzece pusto, nie ma kajakarzy - bo do końca czerwca jest okres ochronny i nie wolno organizować spływów. Zaglądamy na drewnianą kładkę na wysokości wioski Podegrodzie:
Zawilcowa łąka nad rzeką:
Widok na drugą stronę z kładki:
Pałacyk myśliwski w Borowcu, należący do Lasów Państwowych:
Stąd niedaleko już do osady Drawnik, gdzie przy moście jest pole biwakowe. Zatrzymujemy się tam na chwilę, na pomoście nad wodą
Zielone pole między Drawnem a Barnimiem, a na nim bocian. Najpierw był sporo bliżej, ale zanim wyciągnęłam telefon, to spłoszył się i odfrunął.
Darek na skraju drogi
I na koniec pałacyk w Podegrodziu - własność prywatna.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Widok na Drawę z mostu w Barnimiu - nad wodą kwitną kaczeńce:
Na rzece pusto, nie ma kajakarzy - bo do końca czerwca jest okres ochronny i nie wolno organizować spływów. Zaglądamy na drewnianą kładkę na wysokości wioski Podegrodzie:
Zawilcowa łąka nad rzeką:
Widok na drugą stronę z kładki:
Pałacyk myśliwski w Borowcu, należący do Lasów Państwowych:
Stąd niedaleko już do osady Drawnik, gdzie przy moście jest pole biwakowe. Zatrzymujemy się tam na chwilę, na pomoście nad wodą
Zielone pole między Drawnem a Barnimiem, a na nim bocian. Najpierw był sporo bliżej, ale zanim wyciągnęłam telefon, to spłoszył się i odfrunął.
Darek na skraju drogi
I na koniec pałacyk w Podegrodziu - własność prywatna.
Rower:rower działkowy
Dane wycieczki:
22.80 km (8.00 km teren), czas: 01:40 h, avg:13.68 km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)