Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Dokoła wielkich jezior meklemburskich – dzień 2: Malchow-Röbel-Mirow

Niedziela, 25 sierpnia 2019 | dodano: 27.08.2019Kategoria Niemcy, Meklemburgia-Pomorze
Po śniadaniu pakujemy manatki i ruszamy w drogę. Mamy dzisiaj mniej kilometrów do przejechania, niż w sobotę, więc specjalnie się nie śpieszymy. Najpierw robimy małą rundkę po Malchow, bo w sobotę brakło czasu, aby obejrzeć miasteczko. Jest tam kilka ciekawych miejsc – niestety muzea czynne dopiero od dziesiątej, więc dla nas – trochę za późno, oglądamy z zewnątrz.
Muzeum NRD:

Most obrotowy (otwierany o pełnych godzinach - też nie trafiliśmy akurat):

Dawny klasztor sióstr magdalenek, w którym obecnie mieści się muzeum organów:

I taki detal na fasadzie budynku przyklasztornego:

Panorama miasta z mewą:

A my znów w trasie:

Po drodze mijamy rozległe pole golfowe i bardzo elegancki hotel w pałacu w Göhren-Lebbin:




Okazuje się, że cały teren między trzema jeziorami to tereny do gry w golfa, a w okolicy jest jeszcze więcej ekskluzywnych hoteli w bajkowych zamkach. Do następnego z nich dojeżdżamy wkrótce – w Klink. Na mapie odcinek między Göhren-Lebbin a Klink zaznaczony był jako stromy podjazd, dwoma „ptaszkami” >> – no to się nastawiłam na zasuwanie pod górę w upale. Minęliśmy lekkie, łagodne wzniesienie, z delikatną redukcją przełożeń, a tu już … Klink. No cóż...
Pałac w Klink to takie Neuschwanstein północnych Niemiec. Ale dość efektownie prezentuje się na zdjęciach, więc niech tam … Akurat poprzedniego dnia odbywał się tam jakiś bieg charytatywny i na dziedzińcu były jeszcze poustawiane namioty, banery i scena.

I widok od strony jeziora Müritz:


I znów jesteśmy nad Müritz, lecz tym razem objeżdżamy je z zachodniej strony. Szlak dookoła jeziora jest dość uczęszczany przez rowerzystów, szczególnie e-rowerzystów. Zdziwiliśmy się, że około 2/3 to ludzie na e-bikach i to wcale nie sami emeryci. Ja rozumiem – w porządnych górach, ale na takich łagodnych trasach na pojezierzu rowery ze wspomaganiem? I powiem szczerze, że wcale nas specjalnie nie wyprzedzali ci e-rowerzyści, mimo, że tempo mieliśmy zaledwie wycieczkowe.
Sietow:


Szlak prowadzi następnie drogami szutrowymi i polnymi, wśród pól, lasów i osiedli letniskowych:


Na obrzeżach Röbel znajdujemy dziką plażę – fajne miejsce na piknik i poleniuchowanie z moczeniem nóg w jeziorze.

Parę widoczków z promenady w Röbel:



Następna droga wśród pól, następny widok na jezioro Müritz:


Docieramy do wioski Ludorf ze średniowiecznym kościołem z XIV wieku. Już pisałam w relacji dwa lata temu, że ta ośmioboczna świątynia ufundowana została przez rycerza powracającego z wyprawy krzyżowej, a jej bryła zbudowana została na planie Bazyliki Grobu Świętego z Jerozolimy:


W Ludorf jest też Tante-Emma-Laden. Tak określa się potocznie w Niemczech małe sklepiki z podstawowymi artykułami spożywczymi i nie tylko, prowadzone jednoosobowo przez właściciela – przysłowiową ciotkę Emmę z sąsiedztwa. Popularne w latach 50-tych, 60-tych, zostały wyparte przez sieciówki, ale na fali nostalgii przeżywają ostatnio pewien renesans, szczególnie w mniejszych miejscowościach, oddalonych od dużych sklepów:

Kiepskimi i bardzo kiepskimi drogami docieramy do Buchholz, dokąd sięga najbardziej na południe wysunięta „macka” jeziora Müritz. Jest tu marina i sympatyczna knajpka, w której zatrzymujemy się na Currywurst …


a także bardzo ładny zabytkowy kościółek – otwarty, a w nim wystawa dawnych fotografii i zwyczajów ślubnych oraz tablica upamiętniająca mieszkańców wioski, poległych w I wojnie światowej:



Obok kościoła rada parafialna spędza miło czas przy kawie i domowych wypiekach, a my żałujemy, że nie dotarliśmy wcześniej do Buchholz, bo o 15.00 odbył się tutaj koncert zespołu rogów alpejskich. Rogi alpejskie w Meklemburgii - no, no!
Przed nami jeszcze kilkanaście kilometrów do Mirow, podłymi drogami:

W lesie łapię coś na przednie koło i dosłownie rozszarpuje mi przedni błotnik. Rower staje jak wryty, a ja ledwie się ratuję przed upadkiem. Dobrze, że akurat nie było z górki, bo bym pewnie przeleciała przez kierownicę.

Nie pozostaje nic innego, jak odkręcić resztki błotnika wraz z mocowaniem i jechać dalej. To już ostatnie kilometry dzisiejszego szlaku i ładne widoki na Nebelsee (Jezioro Mgieł):


Monika na drewnianym mostku:

Docieramy do Mirow, gdy akurat parę łódek śluzuje się na kanale. Chwilkę przyglądamy się z mostu i około 19.30 wracamy na parking i dalej autem do domu. Mapa wycieczki.

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 88.26 km (0.00 km teren), czas: 06:01 h, avg:14.67 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:29.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

K o m e n t a r z e
Super wycieczka po bezdrożach, ale prowadzących do urokliwych miejsc. Bardzo solidne dystanse robicie, szanuję :-)
leszczyk
- 12:19 środa, 28 sierpnia 2019 | linkuj
Fantastyczna, egzotyczna wycieczka z drobnymi rowerowymi przygodami. Na zdjęciach widać jak pięknie Wam dopisywało słoneczko. Obok mnóstwa piękności z trasy zwróciło moją uwagę Museum DDR ale także smakowicie prezentujące się Currywurst - mniam, mniam.
jotwu
- 15:47 wtorek, 27 sierpnia 2019 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa lamar
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]