Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Alzacja i dolina Renu: Dzień 3 – Barr – Dambach-la-Ville – Kintzheim – Ribeauville – Riquewihr

Środa, 24 lipca 2019 | dodano: 21.08.2019Kategoria Francja, Alzacja i dolina Renu 2019
Tego dnia przejechaliśmy zaledwie 54 km, ale za to usmażeni na skwarki, razem z rowerami. Mapa wycieczki.

Zamówiliśmy u naszych gospodarzy śniadanie na godzinę 7.00, aby możliwie w pełni wykorzystać poranne i przedpołudniowe godziny do jazdy. Posileni bagietkami z pyszną, domową marmoladą, croissantami i domowym ciastem oraz wzmocnieni dobrą kawą zrobiliśmy rano jeszcze rundkę po renesansowej starówce Barr i zakupy spożywcze na drogę w tamtejszym markecie:



Kilka kilometrów dalej, w spokojnej i cichej wiosce Mittelbergheim, natknęliśmy się nieopodal kościółka na tablicę informacyjną, że można tam zobaczyć zabytkową wytłaczarnię oliwy z XVIII w. – wstęp wolny.
Wytłaczarnia mieściła się w zachęcającym podwórzu, a rolę przewodnika wziął na siebie uroczy kotek.



Kolejny przystanek, to miasteczko Andlau, no bo jak znów nie sfotografować takich uroczych kamieniczek?

Wiem, wiem – to się zaczyna robić nudne. Wszędzie kolorowe domki z muru pruskiego i lazurowe niebo. Ale w Andlau przy placu targowym ciekawostką jest potężna sekwoja (o ile dobrze rozpoznałam), górująca dostojnie nad kramikami, na których okoliczni rolnicy i rzemieślnicy sprzedają swoje wytwory. Może uda się zaczerpnąć od niej trochę mocy na dalsze kilometry podróży?

Humory dopisują, a droga za Andlau wiedzie przez malownicze wzgórza wśród winnic:


Zaczynają nas mijać grupy pielgrzymki rowerowej – siostry i księża w habitach na rowerze i bardzo dużo młodzieży. Dziwne, bo jadą z plecakami, a nie z sakwami. W tym pioruńskim upale, to nie lada wyzwanie! Grup było bardzo dużo – tak na oko, to cała pielgrzymka mogła liczyć ponad dwieście osób, albo i więcej. Ciekawe, dokąd jechali? Może do Hohenburga, na górę świętej Otylii, patronki Alzacji?

Wrażenia z naszej wyprawy przeczą opinii, jakoby Francja była bardzo zlaicyzowanym krajem – w klasztorach mieszkają zakonnice i zakonnicy, kościoły są uczęszczane, a przy wielu winnicach są postawione krzyże, takie jak na przykład ten:

Następna miejscowość to Dambach-la-Villé. Byliśmy już tutaj trzy lata temu autem, ale jak tu się nie zachwycić znów …
Brama miejska, z bocianim gniazdem na czubku:

I kolejny targ z lokalnymi smakowitościami:

Takie tam …

Wyjeżdżając z miasteczka znajdujemy drogowskaz do kaplicy św. Sebastiana z XIII w. Wiedzie tam stroma asfaltówka – dobrze, że to tylko kilkaset metrów, bo słońce praży niemiłosiernie. W nagrodę mamy takie widoki i ochłodę w uroczym, średniowiecznym kościółku:



Nasz szlak częściowo pokrywa się z trasą Tour de France, który przejeżdżał przez Alzację kilkanaście dni wcześniej. Wciąż przypominają o tym dekoracje, jak na przykład ta w Châtenois:

Planujemy również zwiedzić po drodze sławny zamek Château du Haut-Kœnigsbourg na skalistym wzgórzu, na który kolarze mieli morderczy podjazd. Aż tacy ambitni nie jesteśmy – w biurze informacji turystycznej w Kintzheim dowiadujemy się, że możemy zostawić rowery przy biurze i dostać się na górę autobusem, który kursuje co godzinę. Jeden nam właśnie uciekł, ale postanawiamy poczekać na następny. W międzyczasie Darek ma nieprzyjemną przygodę – w jego rowerze, który stał chwilę w słońcu, tak nagrzała się dętka, że aż strzeliła w trakcie jazdy z wielkim hukiem, uszkadzając – jak się później okazało – oponę. A gorąco jest koszmarnie …

Chyba przez ten skwar nie do końca doczytaliśmy informacje na przystanku i … usiedliśmy na tym w złą stronę. Kolejny autobus odjechał bez nas …
No trudno, nie mieliśmy już zdrowia siedzieć dłużej w Kintzheim, więc radzi – nieradzi ruszamy dalej, z zamiarem znalezienia jakiegoś nieco chłodniejszego miejsca, aby gdzieś przeczekać najgorętsze, popołudniowe godziny. W następnym miasteczku znajdujemy park z cienistymi drzewami i zielonym trawniczkiem przy fontannie. Rozkładamy „obóz” i odpoczywamy dwie godzinki.
Po 17.00 zbieramy się, chcąc przejechać tego dnia jeszcze trochę kilometrów. Jest pięknie, a w oddali widać zamek, na który nie dotarliśmy:

Ribeauville. Tu również byliśmy trzy lata temu i bardzo się nam podobało. Odnajdujemy znajome i nieznajome kąty – jak choćby kolejny kącik czytelniczy:


Robi się już trochę późno, a my chcemy dotrzeć do Riquewihr. Na mapie nie jest to daleko – sęk w tym, że droga zbliża się do gór. Nie – ona jest w górach! Na koniec więc dostajemy niezły wycisk i nawet częściowo pchamy obładowane rowery, bo upał całkiem nas wykończył. Ale krajobrazy – fantastyczne!


W Riquewihr znajdujemy nocleg – dwa „wypasione” studia w willi na osiedlu domków jednorodzinnych, niedaleko starego miasta. Bierzemy szybki prysznic i idziemy na kolację oraz wieczorny spacer po urokliwym Riquewihr. Flammkuchen (rodzaj tarty na cienkim cieście z boczkiem, cebulką, kwaśną śmietaną) – typowe danie kuchni alzackiej – smakuje wyśmienicie, a spacer jest magiczny:

Przy murach miejskich nieco frywolny pomnik amazonki w samej króciutkiej koszulce …



Kunsztowne szyldy rzemieślników różnej maści:

Kolejny akcent kolarski:

I wieczór w Riquewihr:

[cdn.]
Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 54.00 km (0.00 km teren), czas: 05:55 h, avg:9.13 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:40.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa kojni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]