Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Koblentz i niemieckie jeziorka

Niedziela, 24 lutego 2019 | dodano: 24.02.2019Kategoria koło domu, Meklemburgia-Pomorze, Niemcy
Zachciało mi się dzisiaj za miedzę - do sąsiadów, a Darek miał życzenie, żebyśmy pojechali jakąś nową trasą, której jeszcze nie znamy. I tak nam wyszła dzisiejsza wycieczka - trochę w nieznane, a trochę w znane. Mapka
Wycieczka trochę ulgowa, bo Darek po przeziębieniu - podwieźliśmy więc rowery autem na granicę do Blankensee i stamtąd ruszyliśmy w stronę Pampow dopiero około południa, jak już zrobiło się ciepło. Temperatura dochodziła dzisiaj do +10 stopni, a do tego miłe sloneczko.
Na skraju Blankensee zatrzymaliśmy się przy gospodarstwie agroturystycznym Zaubermondhof, w którym mieszka dużo różnych zwierzątek - między innymi ciekawskie kozy i sympatyczne osiołki


Żałowałam, że nie mieliśmy ze sobą marchewek czy innych smakołyków dla tych miłych czworonogów, musiało im wystarczyć pogłaskanie po mordkach.
W Pampow odbiliśmy w ładną drogę w kierunku na Grünhof. I rzeczywiście zielono już wokół, a na okolicznych zielonych łąkach spotkaliśmy duże stado żurawi, ale w oddali. Niemniej jednak ich donośny klangor towarzyszył nam przez caly dzień.

Na mapce widniało nieopodal jeziorko Latzigsee, nad którym nigdy nie byliśmy. Skręciliśmy więc do osady Theerofen, a następnie drogą gruntową dojechaliśmy nad jezioro. Są tam trzy pomosty oraz tablice informacyjne po polsku, niemiecku i angielsku:


Tłumaczenie na język polski jest trochę osobliwe. Nas szczególnie zadziwiła fauna okolic jeziora, a szczególnie wąski ślimak pieluszki i ślimak z brzucha :-))))

Nad jeziorem zjedliśmy kanapki, a następnie dalej drogą gruntową dojechaliśmy do wioski Borken. Po drodze - jak zresztą przez cały dzisiejszy dzień - dużo pastwisk i stad krów, dla których chyba byliśmy jakąś tam atrakcją, bo przyglądały się nam z zainteresowaniem. I towarzyszący nam prawie stale zapaszek gnojówki ... ot, takie uroki rolniczych terenów...
Z Borken przez Marienthal dojechaliśmy do Koblentz. Niestety po drodze gdzieś zgubiłam mapę "okolice Szczecina", którą woziłam ze sobą na wycieczki w bliższe okolice. No cóż, mapa była z 1998 roku, więc już się zamortyzowała i pewnie kupimy nowsze wydanie, a tymczasem musieliśmy z konieczności radzić sobie nawigacją rowerową google. Okazało się, że włączenie nawigacji powoduje zatrzymanie endomondo - na szczęście byliśmy we dwójkę, więc ja nawigowałam, a Darek u siebie na smartfonie miał endomondo i mógł przesłać mi potem mapkę.
Klasycystyczne mauzoleum i wiosenne kwiatki w parku wokól niego w Koblentz:


Naszym celem były również dwa jeziora, nad którymi leży Koblentz - Großer Koblentzer See oraz Kleiner See. Najpierw dojechaliśmy gruntową drogą nad duże jezioro, które jest rezerwatem przyrody. Wzdłuż wschodniego jego brzegu prowadzi nikła ścieżka do wieży widokowej, z której roztacza się fantastyczny widok. Naprawdę warto zadać sobie trochę trudu, aby tam dotrzeć i móc podziwiać takie pejzaże




Jak już nacieszyliśmy się panoramą Großer Koblentzer See, powróciliśmy do wioski i odnaleźliśmy Kleiner See. Nieźle dokazują tam bobry i to właściwie w samej wsi:

Darek nad brzegiem jeziora:

I obelisk ku czci mieszkańców Koblentz, poległych w czasie I Wojny Światowej

Zrobiła się już piętnasta, więc należało pomyśleć o powrocie w stronę auta. Zamiast więc jechać do Löcknitz postanowiliśmy skrócić trochę trasę i wrócić do Blankensee przez Rothenklempenow. Po drodze ciekawe pozostałości posiadłości ziemskiej w Breitenstein, niestety nie zachował się pałac, a tylko zabudowania gospodarcze i jeden budynek mieszkalny - już opuszczony


Po raz drugi tego dnia przekraczamy rzekę Randow

A za nią sielskie krajobrazy, następne jeziorko a nad nim domy letniskowe i nawet wóz konny spotkaliśmy

Rothenklempenow i tamtejszy pałac już znamy, ale lubimy tam wracać, a tego niedzielnego popołudnia było tam naprawdę miło



A w parku romantyczna rzeźba Liny - jedynej (Lina die Einzige). Ciekawe, kogo przedstawia i jaka jest jej historia? Nic niestety na ten temat nie znalazłam w internecie

Z Rothenklempenow również wróciliśmy trasą dla nas "dziewiczą", bo przez Mewegen. Bardzo ładnie. Niby tyle razy już się jeździło po tych okolicach, ale wciąż jeszcze są nieodkryte szlaki i miejsca.
A oto i meta naszej przejażdźki:

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 44.80 km (0.00 km teren), czas: 04:23 h, avg:10.22 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

K o m e n t a r z e
Dobrze wykorzystana pogoda :)
jotka
- 18:07 wtorek, 26 lutego 2019 | linkuj
Zdecydowanie moje klimaty na twoich pięknych zdjęciach.
strus
- 16:06 poniedziałek, 25 lutego 2019 | linkuj
Rewelacyjnie odkrywcza (dla mnie) wycieczka. Napisałem "odkrywcza" bo od czasu, gdy granice są dla nas otwarte nie wszędzie byłem tam, gdzie byliście w czasie tej uroczej wycieczki. Przydał się do tego także samochód - ja mam 18 kilometrów by znaleźć się pod Blankensee. Gospodarstwo agroturystyczne pod Blankensee oczywiście znamy - ładnie Wam tam pozowały miejscowe zwierzątka.
jotwu
- 09:23 poniedziałek, 25 lutego 2019 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa edzie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]