Rowerem po obu stronach Odryblog rowerowy

avatar tanova
Tanowo

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl   button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(17)

Moje rowery

Unibike Expedition LDS 4251 km
nextbike 113 km
Giant Expression 17647 km
rower działkowy 1532 km
Specialized Sirrus 6719 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tanova.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Donauradweg z Pasawy do Wiednia: Dzień 5 – Melk-Hollenburg

Czwartek, 26 lipca 2018 | dodano: 02.08.2018Kategoria Austria, Donauradweg i okolice 2018
Mapka wycieczki. Czwartek. Punktualnie o 9.00 stawiliśmy się pod bramą opactwa w Melk, na otwarcie bram dla zwiedzających.
Tym razem byliśmy rowerami „na lekko”, bo sakwy można było zostawić na recepcji schroniska młodzieżowego, gdzie nocowaliśmy, ale nawet gdyby ktoś przyjechał z bagażami, to parking rowerowy wyposażony jest w zamykane szafki:

Do zwiedzania udostępnione jest muzeum klasztorne z ciekawą wystawą multimedialną o historii zakonu, duchowości benedyktyńskiej i klasztoru w Melku, sala marmurowa, kościół, biblioteka i ogród, czyli tylko niewielki fragment kompleksu opactwa, ale nic dziwnego – skoro wciąż mieszkają, modlą się i pracują tam benedyktyni, to pewnie potrzebują spokoju i wyciszenia.
Na dziedzińcu wewnętrznym:

Widok z murów opactwa na miasto i Dunaj:

Biblioteka i fragment kościoła:

Brama opactwa - widok z tarasu widokowego:

Ogrody przyklasztorne:

Niestety nie można było robić zdjęć w pomieszczeniach, więc nie mogę pokazać ani wspaniałego wnętrza kościoła, ani niezwykłej biblioteki z pięknymi freskami Paula Trogera, ale przede wszystkim imponującymi zbiorami – począwszy od 1200 średniowiecznych rękopisów od IX wieku, przez stare druki aż do ksiąg bardziej współczesnych. Na przykład dokumenty dotyczące zainicjowanej przez melkeńskich mnichów reformy zakonu benedyktynów w XV w., a także zlecenia wydania Biblii i brewiarza drukiem z 1470 roku, tj. zaledwie 20 lat po wynalezieniu druku przez Johanna Gutenberga.
Z klasztoru podjechaliśmy na dworzec kolejowy w Melku, aby rozeznać możliwości powrotu do Pasawy z Wiednia. Połączeń jest sporo o różnych porach, z reguły z jedną lub dwiema przesiadkami, ale jest jeden pociąg bezpośredni, wyjeżdżający codziennie z Wiednia (z dworca Franz-Josef-Bahnhof) o 6.55 i przyjeżdżający do Pasawy o 11.54. O 17.47 pociąg wraca z Pasawy i jest w Wiedniu 22.33. Pociąg nazywa się Radtramper Donau i jest przygotowany specjalnie dla rowerzystów, gdyż oferuje 75 miejsc na rowery. Jest też bardzo korzystny cenowo, a w weekend jest dodatkowa promocja - za 4 osoby z rowerami zapłaciliśmy łącznie 51 euro za bilet, podczas gdy inne połączenia to koszt ok. 180 euro.
Tego dnia ruszyliśmy w trasę dopiero wczesnym popołudniem, dlatego też dystans km nie jest imponujący. Za to przejeżdżaliśmy przez jeden z piękniejszych odcinków trasy, a mianowicie 36-kilometrową dolinę Wachau, która zaczyna się w Melk, a kończy w Krems. Skaliste wzgórza, a na nich średniowieczne zamki, albo urokliwe kościółki, zabytkowe miasteczka i wioski, sady i winnice – oto właśnie jest Wachau.

Jak widać na zdjęciu, zaczęły się zbierać burzowe chmury i o ile pierwszy deszczyk udało się nam przeczekać gdzieś pod daszkiem, to główna nawałnica dopadła nas w trasie, dokładnie naprzeciw wioski Willendorf, znanej jako miejsce odkrycia Wenus z Willendorfu. Do ochrony mieliśmy jedynie murek oporowy z tablicą informującą o historii tej krągłej piękności sprzed 26.000 lat:

Widok na Willendorf:

Burza – jak to letnia burza – zmoczyła nas i przeleciała, więc ruszyliśmy w dalszą trasę schnąc po drodze. W nagrodę mieliśmy popołudniowe słoneczko i piękne widoki:


Widok na Dürnstein z kempingu w Rossatzbach:

I tak dojechaliśmy do Krems, które leży na lewym brzegu, musieliśmy się więc pofatygować przez most, żeby zobaczyć to urokliwe miasteczko.
Krems:



Wróciliśmy znów na prawy brzeg, a jedząc obiadokolację w knajpce nad rzeką zobaczyliśmy, że znów nadciągają czarne chmury. Dalsza jazda mogła być trochę ryzykowna ze względu na pogodę i późną porę, więc pomimo iż pobliska miejscowość wydawała się mało atrakcyjna ze względu na bliskość autostrady i drogi krajowej, postanowiliśmy poszukać noclegu. Już drugi telefon do gospodarzy widniejących na tablicy informacyjnej i wylądowaliśmy u pani Barbary i pana Helmuta, właścicieli 3-hektarowej winnicy i pięknego, gościnnego domu w spokojnym miasteczku Hollenburg. To był strzał w dziesiątkę i chyba najlepszy nasz nocleg na trasie.
Dom w Hollenburgu:



Nad Hollenburgiem góruje średniowieczny kościół o charakterystycznej sylwetce z jakby przykrótką wieżą, a samo miasteczko okazało się spokojne i wcale nie było słychać ani widać autostrady. Dzień zakończyliśmy bardzo miło, degustując przepyszne wino z winnicy naszych gospodarzy.
Ratusz i kościół w Hollenburgu:

Rower:Giant Expression Dane wycieczki: 52.70 km (0.00 km teren), czas: 06:00 h, avg:8.78 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(3)

K o m e n t a r z e
Zarzuciłaś mnie dłuższą lekturą z pięknymi zdjęciami.
strus
- 18:55 piątek, 3 sierpnia 2018 | linkuj
Piękne widoki, piękne miejsca do zwiedzania - miło się czyta !
jotka
- 16:48 czwartek, 2 sierpnia 2018 | linkuj
A więc trwa relacja z rewelacyjnej wycieczki - świetnie zaplanowanej i równie świetnie zrealizowanej. Znakomite zdjęcia, szczególnie krajobrazowe ze dokładnymi opisami. Ciekawy jestem jak długo nosiliście się z zamiarem odbycia tego rajdu - na ile na miejscu była realizacja wcześniejszych planów a na ile improwizacja. I jak po tej porcji nowości jechać nad Świdwie ?
jotwu
- 13:36 czwartek, 2 sierpnia 2018 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa kjakw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]